11
- Lloyd kocham cię – powiedziała Diaxy , patrząc się na swojego męża. – Diaxy ja ciebie też , ale czemu mi to teraz mówisz stało się coś ?-zapytał i spojrzał prosto w jej niebieściutkie oczęta. Od razu dostrzegł w nich strach i bardzo dużo bólu. –Diaxy , nie bój się , wszystko będzie dobrze , spokojnie , tobie i naszym dzieciom nic nie grozi – powiedział , od razu spuścił wzrok , Diaxy zauważyła ze z jego zielonych oczu poleciały łzy. – Lloyd co się stało ?-zapytała z troską. – No bo , wy żyć będzie , ale w za mian ja , ja ......ja się ...- nie mógł dokończyć , bo mu Diaxy przerwała. – Nie , nie masz Tego na myśli prawda ?-zapytała się go ,a po jej policzkach spłynęły łzy. – Diaxy , no kurde o tym myślę , tak ja się poświecę- powiedział. Diaxy momentalnie posmutniała – Nie błagam nie zrobisz tego , dobrze wiesz że nie zniosę widoku jak Laverna ciebie zabija – powiedziała * tak bardzo chce się w niego wtulić ale nie mogę * . – Ale ja nie chce stracić ani ciebie , ni naszych dzieciątek które masz pod sercem , ani Eweni , dlatego się poświecę- powiedział i już miał pocałować ją w usta , ale akurat przyszła Laverna. – No chyba wam nie przeszkodziłam ?-zapytała z ironią. – Nie , no wcale – powiedział Lloyd. – To dobrze , a co do was – syknęła. Po czym stanęła za Diaxy i pocięła jej plecy swoim mieczem . Diaxy krzyczała z bólu . Jak już skończyła to stanęła za Lloydem i jemu plecy też pocięła , po czym uderzyła go w twarz , z resztą Diaxy też i wyszła. Lloyd milczał , ale Diaxy jak się na niego patrzyła to widziała w jego zielonych oczętach łzy. On też widział w jej oczętach łzy. Siedzieli i milczeli , a z ich pleców kapały małe krople krwi. W tym samym czasie w Dojo. – Nie no gdzie jest moja Mama i Tata ?-zapytała się Eweni , wujka Morro. – Eweni Laverna porwała twoją mamę , a Lloyd ruszył by ją ratować ,ale ona go pewnie też złapała – powiedział Morro. – E, wujku a to ma związek z tą całą przepowiednią demona ?-zapytała Eweni. – A skąd ty to wiesz ?-zapytała się Emilia. – No bo o tym słyszałam- powiedziała Eweni. – Eweni , możemy porozmawiać ?-zapytała się Emilia. – No dobra , pogadajmy – powiedziała Eweni i zaprowadziła Emilię do swojego pokoju. Obie usiadły na łóżko. – Powiedz mi , co wiesz o tej przepowiedni ?-zapytała się Emilia. – No Emi wiem że ja zostanę zabita , i Laverna wypije moją krew – powiedziała Eweni a po jej policzku spłynęła łza. – Hej będzie dobrze ,nie martw się obiecuje że nie umrzesz – powiedziała Emilia i przytuliła do siebie Eweni. * jestem dla niej jak siostra i to w jej wieku, musze jej pomóc*. W tym samym czasie w dużym pokoju . – Mam dość tego czekania – powiedział podirytowany tą sytuacją Kai. – O Kai tylko niech włosy ci się nie zapalą z tych nerwów – zażartował Jay. – O szyty Jay przegiąłeś – krzyknął Kai i zaczął go gonić po całym dojo. – No jak jakieś dzieci – powiedział Cole. Nagle usłyszeli jakiś huk. Wszyscy wybiegli przed dojo. – No witam Ninja , ale co ja widzę kogoś wam brakuję – syknęła Laverna. – Taa bardzo śmieszne , a teraz do rzeczy oddaj mi Mamę i Tatę – krzyknęła Eweni. – To nie takie proste dziewczynko – zaśmiała się . – Ej ,kogo nazywasz dziewczynką ?-zapytała się Emilia , która stanęła obok Eweni.- No mam na myśli Eweni – syknęła Laverna. – Ja ci dam dziewczynka , ty , ty – krzyknęła Eweni i swoją mocą zaatakowała Laverne . Ta zrobiła unik , i oddała dla Eweni. Oberwała na tyle mocno że zemdlała. – Eweni !!!- krzyknęła Emilia i się nią zajęła ,ale przedtem stworzyła tarczę ochronną. Ninja długo nie czekali i rzucili się na Laverne.- Ej chwila stop !!!!- wrzasnęła Laverna. Po czym pstryknęła palcami i jej androidy przyprowadziły Lloyda i Diaxy do Ninja. po czym ich rzuciły na ziemię i odeszły. – No cóż wasz wybór , jak się ruszycie to zabije ich obydwoje – syknęła Laverna i podle się zaśmiała. Ninja się nie ruszali , Laverna popatrzyła się w stronę Lloyda i Diaxy. – Eh, i co ja ma z wami zrobić.....o już wiem zabije jedno z was – powiedziała i podeszła do Diaxy. -Stój zamiast Diaxy zabij mnie – powiedział Lloyd. – Nie Lloyd błagam nie rób tego , błagam – krzyknęła Diaxy, po czym spuściła wzrok , jej włosy zakryły jej twarz. Po mimo tego Lloyd wiedział że Diaxy płaczę. – Hmm... pewny jesteś ?-zapytała się go. – Tak pewny , ale proszę cię o jedno , uwolnij Diaxy – powiedział Lloyd. – Dobra zgoda – syknęła , po czym rozkuła Diaxy i odepchnęła ją od Lloyda. – No cóż Lloyd a więc , słodkich snów i to zaboli i to bardzo – powiedziała. Po czym krzyknęła :- Krew Demona . Jej ręka stała się czerwona. Po czym oczami pełnymi zła i cierpienia popatrzyła się na Lloyda. Podle uśmiechnęła się i uniosła rękę do góry. Po czym powiedziała :- Oj biedzisz tego żałował ,zaśmiała się. Nagle wbiła swoją rękę w ciało Lloyda. – Aaaa , już ....żałuje...aaaa – krzyczał Lloyd. Laverna jeszcze mocniej wbiła się w jego ciało. On z całej siły ryknął z bólu , po jego policzkach spłynęły łzy. Dotknęła czego chciała i zaczęła to wyjmować z jego ciała. On cały czas krzyczał i płakał z ból. W pewnym momencie wszystko ucichło. Laverna wyjęła rękę z jego ciała i pokazała się zielona kulka Energii. – Ha ,mam to co chciałam to jego dusza i ona jest moja – zaśmiała się . Po czym rzuciła jego ciałem prosto pod nogi Diaxy. – Masz swojego męża ,ale tym razem twoja moc tu nic nie pomoże – syknęła i zniknęła. Diaxy podbiegła do Lloyda , zaczęła się tulić , do jego ciała , nie było żadnej reakcji. Leżał nieruchomo , z otwartymi oczami , na policzkach były zaschnięte łzy , jego serce nie biło , był kukiełką , bez swojej duszy , swojego człowieczeństwa. Diaxy nie wytrzymała i zaczęła płakać. Płakała jak tylko mogła , jej oczy cały czas sączyły słone łzy. Leżała wtulana w Lloyda. Każdy z Ninja płakał. Morro nie mógł na to patrzeć i uciekł do pokoju. Misako się załamała , a Garmadon nic, tylko ciągle ryczał. Najgorzej się miała Diaxy , która ciągle płakała i leżała na jego martwym , wycieńczonym i poranionym ciele. U Ninja zapanował smutek, ból i rozpacz......CDN........
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top