6
Jungwon znów wstał i odkrył że jest w swoim łóżku. Praktycznie nie pamiętał, jak się w nim znalazł. Przeciągnął się, po czym sprawdził godzinę na telefonie. Była już szósta rano, to była odpowiednia pora, aby iść do pracy.
Wyszedł z sypialni, wykonując poranną rutynę. W całym domu było ciemno, ponieważ nie chciał informować Sunghoona o swojej obecności. Mimo że wampiry nie potrzebują snu, Hoon lubił różnego rodzaju drzemki.
Na stole w kuchni znalazł karteczkę, że Sunghoon, poszedł na spacer z Lilly i wróci za kilka godzin. Obok karteczki na talerzyku znajdowały się zdrowe kanapki, które musiały zostać przybite wykałaczką, ponieważ zawartość znalazłaby się poza bułką.
Wziął telefon, wchodząc w wiadomości z Jayem, który znowu napisał ich z dwieście.
Pojeb:
Śpisz?
Jungwon:
Tak.
Pojeb:
I ta kropka nienawiści na końcu
Jungwon:
Czego chcesz ode mnie o 6 rano?
Pojeb:
Muszę od razu czegoś chcieć?
Jungwon:
Czy ty jesteś pojebany, że piszesz tylko po to żeby pisać?!
Przepraszam bardzo, ale ja pracuję i chcę się wyspać.
Pojeb:
A po co pracujesz?
Jungwon:
A jak utrzymam siebie i psa?
Pojeb:
No nie wiem, naucz się podrabiać banknoty.
Jungwon:
Pracuję w policji deklu.
Pojeb:
O kurwa.
Panie władzoooo...
Jungwon:
Nieśmieszne.
Pojeb:
Wyluzuj się w końcu.
Jungwon:
Nie doczekanie twoje.
Pojeb:
Czemu jesteś taki?
Jungwon:
W sensie jaki?
Pojeb:
Oschły, oziębły i trzymający innych na dystans.
Jungwon:
Ty żeś się z choinki urwał?
Pojeb:
Nie, z Sosnowca.
Jungwon:
A, to wszystko jasne.
Jungwon spakował ostatnią kanapkę do pracy, ponieważ nie dał rady zjeść całego posiłku, który przygotował mu Hoon.
Spakował wszystkie rzeczy, po czym wyszedł z domu. Znowu włożył słuchawki, puszczając No Diggity od Oneus.
Nie chciał spotkać nikogo znajomego, bo w końcu, co by powiedzieli widząc jego stan, który bardzo odbiegał od normalnego.
Znalazł się na komendzie, długo przed przyjściem Jake'a. Tamten pewnie jeszcze nawet nie wstał. Zapalił lampkę, która oświetlała biurko i komputer.
Na komendzie praktycznie nie było nikogo, tylko pojedyncze osoby, głównie sprzątające. Wpisał nazwiska rodziców zamordowanej dziewczyny, w google.
Park Jun Yeong i Lee Seung Yeon byli, wpływowymi politykami, uchodzili za udane małżeństwo, kochające swoje dzieci. Lecz Jungwon patrząc na filmiki z ich udziałem i zdjęcia, wyczuł fałszywość.
Wyszukał ich również w policyjnej bazie danych, byli czyści. W sumie, politycy zawsze musieli być bez skazy, aby zaistnieć, bądź umiejętnie to ukrywać.
W końcu, komuś musiała się nie podobać ich działalność, skoro skrzywdził ich córkę.
Siedział tak dłuższy czas, włamując się na komputer nastolatki. Dziewczyna nie wyglądała, jakby kryła się z tym co robi w internecie, widocznie nieumiejętnie to ukrywała.
Pod typowymi poradnikami makijażowymi i aesthetic grafikami, kryła się jej bardziej mroczna osobowość.
Często oglądała strony z gore, szukała poradników na to jak pozbyć się kogoś. Odwiedzała strony dla zaginionych osób. Przeszukiwała strony, których nie przegląda pewnie większość nastolatków w jej wieku.
Po chwili, pod jego nosem pojawił się parujący croissant i papierowy kubeczek z kawą. Od razu spojrzał na osobę, która stała koło jego biurka.
- Wyspałeś się? - spytał Jungwon, widząc podkrążone oczy australijczyka. - Bo z tego co widzę, to nie.
- Masz rację. - powiedział, siadając na jego biurku, po czym zaglądał na ekran jego komputera. - Coś mi tutaj nie gra. W końcu niby kochająca się rodzina, ale czuję że coś się za tym kryje.
- Zazwyczaj najbardziej wpływowi ludzie, skrywają najobrzydliwsze sekrety. - powiedział Jungwon, zaczynając jeść.
- Chyba masz rację. - powiedział Jake, biorąc jeden z leżących segregatorów na biurku Yang'a.
- Między tą rodziną nie ma dobrych relacji. - powiedział Jungwon, po czym napotkał zdziwiony wzrok Sim'a, wpatrującego się we wspólne rodzinne nagranie z konferencji prasowej. - Spójrz na ich gesty, traktują się chłodno, jakby byli obcymi ludźmi.
- Wywnioskowałeś to po jednym nagraniu? - zapytał Jake. - W każdej rodzinie bywają konflikty.
- Jake, oglądam to wszystko już parę godzin. - zaczął swoją wypowiedź Yang. - Czy kiedykolwiek myliłem się w tego typu sprawach?
- Nie. - odpowiedział Jake, popadając w natłok myśli. - Sam już nie wiem co o tym myśleć.
- Musimy po prostu im się przyglądać. - powiedział Jungwon, kończąc francuskiego rogalika. - Dawaj, jedziemy do ich domu, mamy tam z nimi rozmowę za godzinę.
- Czy my kiedykolwiek zdążymy wypić kawę w pracy? - spytał blondyn ze śmiechem.
- Nasza praca niestety nie polega na jedzeniu. - powiedział Jungwon, zabierając notes. - Dzisiaj to ty spisujesz zeznania.
- Czemu znowu ja? - zapytał australijczyk z żalem. - Ja już to robiłem ostatnim razem.
- Bo to ty jesteś mniej introwertyczny w naszym teamie. - uzasadnił Won, wychodząc z komendy.
Udali się do auta starszego Sim'a. Puścili radio, w którym leciały piosenki Billie Eilish z albumu When We All Fall Asleep.
Na dworze słońce nie przebijało się przez chmury, była ponura mgła. Muzyka wkomponowywała się w ponury nastrój. Droga nie zajęła im zbyt wiele czasu, zdążyli jeszcze za ten czas pójść na hot dogi.
Weszli do domu polityków, idealnie na czas, ponieważ zazwyczaj tacy ludzie mają się za nie wiadomo kogo.
Od wejścia ujrzeli z dwudziestu ochroniarzy, mimo że nawet nie dotarli w głąb domu.
- A to panowie policjanci. - powiedziała kobieta, do męża, idąc w kierunku Jungwona i Jake'a.
- Dzień Dobry, tutaj główna komenda miejska policji, wydział kryminalny. - powiedział Jake pokazując legitymację, po czym ich przedstawił. - Komisarz, Sim Jaeyun i Podkomisarz Yang Jungwon.
- W jakiej państwo sprawie, do nas przyjechali? - spytał pan Park.
- Sądzę że może jednak lepiej byłoby o tym porozmawiać w bardziej ustronnym miejscu. - powiedział Jungwon.
- No to zapraszamy do mojego gabinetu. - powiedziała Seung Yeon, prowadząc ich do jednego z pomieszczeń.
Weszli do jej gabinetu, który pewnie kosztował więcej niż cały gmach komisariatu. Jake, jako były sprzedawca handlowy, miał ogólny przelicznik w oczach. Po tym co zobaczył, stwierdził że przez całe życie nie uda mu się tyle zarobić.
- W takim razie o co chodzi? - zapytał Jun Yeong, okazując swoją niecierpliwość. - Za pół godziny mam konferencję prasową.
- Państwa córka nie żyje. - powiedział oficjalnym tonem Jake. - Została wczoraj znaleziona martwa w lesie.
Jungwon spojrzał na rodziców licealistki, widząc wymuszone łzy matki i ojca. Było to na tyle sztuczne, że aż widoczne na kilometr. Najprawdopodobniej wcale nie zależało im na ich dziecku.
- Dlatego musimy państwa spytać, czy mają państwo jakichkolwiek wrogów? - zadał pytanie Jake, biorąc w dłonie notes i długopis.
- Niestety, kiedy jesteśmy politykami, jest ich bardzo wiele. - powiedziała pani Lee, która wydawała się odrobinę bardziej zainteresowana sprawą córki.
- No nie wiem, może ktoś ostatnio państwo dostawali jakieś groźby? - zadał kolejne pytanie Jake, notując coś w notesie.
- Nie, nikt. - powiedzieli rodzice. - Przepraszamy, ale musimy już jechać na spotkanie.
- Kiedy sobie państwo coś przypomną. - zaczął blondyn, wyciągając swoją wizytówkę. - To proszę dzwonić na ten numer.
- Dziękujemy. - powiedzieli, zbierając się do wyjścia.
- Czy moglibyśmy rozejrzeć się po pokoju córki? - spytał Jake, na co dostał zgodę.
Jeden z ochroniarzy zaprowadził ich na miejsce, po czym wyszedł i zamknął drzwi za sobą.
Pokój dziewczyny był bardzo nowoczesny. Białe ściany skomponowane z jasnoniebieskimi meblami, do tego ciemne dębowe panele i granatowy dywan na podłodze.
W pokoju panował nienaganny porządek. Policjanci włożyli rękawiczki, otwierając szuflady w biurku. Nie znaleźli w nich nic interesującego, zwykłe przybory szkolne.
Wzięli laptopa, wkładając go do foliowego worka strunowego, aby mogli zbadać go technicy. Wzięli również telefon i inne sprzęty elektroniczne nastolatki.
Poprzeglądali pudełka, w jednym z nich pod łóżkiem znaleźli całe zestawy noży i podejrzanych substancji. To również zabrali do analizy. Wezwali techników, aby zabezpieczyli resztę śladów, podczas kiedy oni pojechali na regulaminową przerwę, w końcu była godzina dwunasta.
Pojechali do restauracji, ponieważ nie widziało im się jeść posiłku w stołówce. Zamówili pad thai, ponieważ dzisiaj było na promocji.
Zjedli w ciszy, po czym zostały im kolejne raporty. Wypełnienie ich zajęło im parę godzin, po czym oboje mogli pojechać do domu.
Jungwon jeszcze nie wracał do niego, ponieważ miał umówione spotkanie z Jongseongiem.
Tym razem mieli spotkać się na moście, nad rzeką, w razie gdyby postanowił wrzucić tam Jay'a.
Chwilę po czasie, kiedy Jungwon już stał na moście, przyszedł do niego Jay. Przywitali się se sobą, po czym nastąpiła niezręczna cisza. Stali w milczeniu, wpatrując się w spokojną taflę wody.
- Masz świadomość tego kim jestem? - spytał Jay, przerywając rozmyślania Jungwona.
Jungwon nic nie odpowiedział, dając wampirowi moment, aby tamten powiedział, to co chce, ponieważ możliwości było wiele: wampir, morderca, pojeb czy inny przestępca.
- Wierzysz w istnienie istot paranormalnych? - spytał, spoglądając na Won'a. - Wampiry, wilkołaki, wiedźmy.
Jungwon pokiwał głową, nie odzywając się ani słowem. Wiedział że jak się odezwie to coś zepsuje i tamten już nigdy mu nie zaufa.
- Także, to wszystko jest prawda. Te istoty istnieją naprawdę. - powiedział, chociaż Jungwon wiedział to już pd dawna. - Jestem wampirem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!
Znowu przepraszam za opóźniony rozdział. Mój tata dopiero wczoraj wrócił ze szpitala i tak jakoś wyszło. Mam nadzieję że nie czekaliście na niego zbyt długo.
Jak się czujecie?
Ja nawet okej i mam nadzieję że tak pozostanie.
~ Pozdrawiam, maślak czy inny muchomor 🍄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top