42.
Pierwszą rzeczą jaką poczuł Jungwon po przebudzeniu, były promienie gorącego słońca, wpadające przez odsłoniętą roletę w sypialni. Powoli przeciągnął się, otwierając klejące się do siebie powieki. Zmrużył powieki, powoli omiatając wzrokiem pokój. Zaskoczony był tym co w nim ujrzał.
Jego sypialnia wyglądała jak po nieudolnej próbie posprzątania. Gdyby ktoś mógłby opisać jak to wyglądało, pomyślałby że jaki huragan musiał przejść w tych czterech ścianach jego skromnej kawalerki.
Osoba ta jednak nie wiedziałaby, jak się myli. Osobą współwinna temu rozgardiaszowi, był sam Yang. To właśnie o dziwo o tym samym Jungwonie mowa, (tym który za kilka lat zapomni jak samemu ugotować sobie obiad).
Wstał ziewając, po czym wsunął stopy w kapcie, które nawet nie były jego. Szczerze mówiąc, nie poczułby różnicy, gdyby nie były na niego kilka rozmiarów za duże. Skierował wzrok na niesamowite laczki Rikiego, a niebieskie rekiny odwzajemniły jego spojrzenie.
W powietrzu czuł zapach spalin, oraz świeżo parzonej kawy rozpuszczalnej, ponieważ tylko taką można było uświadczyć w jego studenckim mieszkanku. Wolnym krokiem przeszedł do kuchni, gdzie krzątał się jego narzeczony. Był już praktycznie gotowy do wyjścia, jak zwykle wyglądając jakby szedł na rewię mody.
- Dzień dobry, słońce. - powiedział Jungwon, z uśmiechem, składając lekki pocałunek na czole blondyna.
- Obudziłem cię? Przepraszam kochanie. - odpowiedział mu Nishimura, po czym z lekkim rumieńcem na policzkach, złożył czuły i szybki pocałunek na jego ustach.
Jungwon zarumienił się lekko, ponieważ mimo upływu lat, wciąż zawstydzały go takie czułe i romantyczne gesty. To była jedna z niewielu rzeczy które wciąż w nim pozostały z okresu nastoletniego. Poza tym w niewielkim aspekcie przypominał już tamtego chłopca, wzdychającego do swojego crusha, niezdolny aby podejść i zagadać.
Był już dorosłym, dwudziestojednoletnim mężczyzną. Jednak miał wrażenie że już wszystko czego potrzeba mu do szczęścia już miał, może poza tym że chciałby aby to wszystko trwało wiecznie. Jednak mimo iż tego nie wiedział, wkrótce wszystko miało paść, niczym papierowy domek z kart na wietrze.
- Mogłeś mnie obudzić wcześniej. - powiedział Jungwon, widząc przygotowane na blacie śniadanie. Chciał mu pomóc, mimo iż jego artyzm w kuchni budził zastrzeżenia Nikiego, o czym sam blondyn nie śmiał mu wspomnieć.
- E tam, dobrze wiesz że lubię gotować. - powiedział Riki, mieszając jakąś podejrzaną masę w garnku.
- Musisz dzisiaj jechać? - spytał Won, robiąc smutną minkę. Położył głowę na ramieniu Rikiego, delikatnie przykładając nos do jego policzka.
- Muszę skarbie. - powiedział odwracając się twarzą do narzeczonego, po czym lekko się zaśmiał kiedy zetknęły się ich noski. - Sunoo zerwał z chłopakiem, potrzebuje mnie.
- Wiem. - powiedział Jungwon, po czym z nadzieją skrzyczanego szczeniaczka spojrzał na blondyna. - A wrócisz szybko?
- Jak najszybciej się da. - obiecał mu Niki, obejmując ramionami bruneta. - Nim się obejrzysz, już będę z powrotem i będziemy zjadać ramen, oglądając wspólnie Psi Patrol.
- Brzmi jak idealna randka. - powiedział Jungwon, uśmiechając się. - Jutro lepiej weź wolne. Mamy plany na cały dzień.
- Mamy? - spytał Japończyk ze zdziwieniem wpatrując się w młodzieńca. - A co zaplanowałeś?
- Niespodzianka. - odpowiedział Jungwon, podbierając tosta z talerza Nishimury, po czym poczochrał mu lekko włosy dłonią. - Dowiesz się jutro.
Riki westchnął, robiąc minę obrażonego dziecka, po czym nie mogąc dłużej wytrzymać, lekko się roześmiał. Odruchowo spojrzał na godzinę, a z jego twarzy opadł uśmiech.
- O boże, zaraz się spóźnię! - powiedział głośno, po czym ruszył w poszukiwaniu torby, a jego tempo przypominało tornado.
Jungwon zaśmiał się pod nosem, na co poczuł nagle lekkie uderzenie. W tył jego głowy uderzyła poduszka z salonu, lądując później w kawie.
- Kocham cię skarbie, niedługo będę. - powiedział Riki, dając brunetowi szybkiego całusa na pożegnanie, po czym po raz ostatni w życiu przekroczył próg tego domu, nawet o tym nie wiedząc.
Kiedy Riki był już w drodze na dworzec, wyjął szybko telefon, kontynuując dalszy bieg.
- Sunoo, wstawaj, już zaraz do ciebie jadę! - powiedział tonem, któremu nie można było się sprzeciwić. - No ale co mnie to obchodzi, że jest weekend i chcesz się wyspać? Będę u ciebie za godzinę.
Kiedy blondyn wsiadł do pociągu, drzwi za nim się zatrzasnęły i pociąg wyruszył. Zdążył idealnie. Spojrzał na telefon, widząc esemesa od jubilera, uśmiechnął się szeroko. Wiedział że to będzie idealny dzień, kolejny przełomowy w ich związku.
Podróż minęła mu szybko, w akompaniamencie podcastów kryminalnych. W chwili w której wysiadł na odpowiedniej stacji, zobaczył już swojego przyjaciela, w jak zwykle nienagannym wydaniu.
- Z jakiego powodu zrywasz mnie z łóżka o tak nieludzkiej godzinie? - spytał Sunwoo, ziewając. Po chwili jednak uściskał przyjaciela, wciąż będąc lekko złym za coś takiego.
- Ogólnie to zerwałeś z chłopakiem, tak oficjalnie. - zaczął Riki, prowadząc ich w kierunku wyjścia, prowadzącego do rynku. - A tak nieoficjalnie to musisz mi w czymś pomóc.
- Czy ty coś znowu kręcisz? - spytał retorycznie chłopak, wpatrując się w Japończyka jak w wyjątkowo dziwnego kosmitę. - Przecież zaręczyny już były i przypomnę ci że to nie ty się oświadczyłeś. Ej, czekaj chyba nie chcesz mu się oświadczyć?!
- Nie, no co ty. - zaśmiał się Riki. - Mam na myśli dalszy etap w związku. Taki trochę w tym kraju nielegalny.
- Czy ty mnie prosisz o organizację ślubu?! - spytał Sunoo, z niedowierzaniem.
- Właśnie tak. - powiedział Niki, padając przed przyjacielem na kolana. - Chciałbym cię o coś spytać... Czy zostaniesz moim świadkiem? - spytał, wyciągając z kieszeni plastikową okrągłą część korka od Tymbarka. Wyciągnął ją w stronę Kim'a, po czym lekko parsknął śmiechem.
- Oczywiście że tak idioto. - powiedział Koreańczyk, podnosząc go z ziemii. - Tylko przestań mi robić wstyd już.
- No oczywiście, panie poważny studencie. - zaśmiał się młodszy.
Spacerowali w ciszy, rozmawiając, tak po prostu. Nie robili tego od dawna. Każdy z nich mieszkał w innym mieście, daleko od siebie. Od kiedy oboje zaczęli randkować, też mieli mniej czasu aby spędzać razem czas.
- A tak ogólnie to mam pytanie. - rzekł po dłuższej chwili Sunwoo, biorąc łyk gorącej kawy. - Czy sam pan młody wie o tym całym pomyśle?
- Mam być szczery? - spytał Riki, odwracając wzrok od miejskiego krajobrazu. W odpowiedzi otrzymał skinienie głową. - Ostatnio coraz częściej rozmawiamy z Wonniem na ten temat. Kilka razy zdarzyło mu się napomknąć o chęci wzięcia ślubu, jednak mam wrażenie że nie chce wyjść z inicjatywą. Może być tak dlatego że nie chce mnie naciskać czy coś w tym stylu.
- Czy za każdym razem, kiedy mówisz o jakimkolwiek wybranku swego serca, musisz analizować każde jego słowa i zachowanie? - spytał ze śmiechem Sunoo.
- No wiesz, moje życie nie było wcale takie kolorowe, jak się wszystkim wydaje. - powiedział młodszy, wpatrując się w jakiś nieistniejący, oddalony od nich punkt. - Nie mogę przestać ot tak.
- Nie ufasz swojemu narzeczonemu?! - oburzył się starszy, zatrzymując swego przyjaciela. - Więc jakim cudem wy jesteście razem?!
- Ufam mu. - wyszeptał, opuszczając głowę. - Lecz nie ufam sobie.
Kim zamilkł, urywając temat. Miał wrażenie że teraz nastała między nimi bardzo niezręczna cisza, którą nie wiedział jak przerwać i naprowadzić rozmowę na bardziej swobodne dla Nikiego tory.
- Gdzie nas prowadzisz? - zapytał.
- Muszę odebrać obrączki na nasz ślub. - poinformował go, wyrzucając kubek po kawie do napotkanego po drodze śmietnika. - Już kiedyś je zaprojektowaliśmy, lecz nigdy nie poszliśmy z tym projektem, by go wykonać. Wiadomo że musiał się zająć tym specjalista.
Po dłuższej chwili weszli do drobnego lokalu, z zewnątrz przypominającego ruderę. Sunwoo wiedział że nigdy nie wszedłby tutaj z własnej, nieprzymuszonej woli. Jednak w środku, wyglądało to zupełnie inaczej. Wnętrze było przytulne i idealnie współgrało z delikatną biżuterią, sprzedawaną w tym miejscu.
Niki odebrał obrączki bardzo szybko. Także nim Kim się zorientował, już byli z powrotem na zewnątrz. Resztę dnia spędzili na planowaniu wszystkiego, związanego z ewentualnym ślubem. Nie mieli wtedy pojęcia, że to ostatni ich dzień, nim szpony śmierci podzielą ich wszystkich.
Tego samego wieczoru, Niki zaginął. Jungwon czekał na niego z gorącą kolacją, lecz blondyn się nie pojawił. Czekał dwie godziny, trzy godziny...dalej odpowiadała mu automatyczna sekretarka w telefonie. Kolacja wystygła. Powoli zbliżała się pierwsza w nocy. Won miał bardzo złe przeczucia.
W pewnym momencie nie wytrzymał. Narzucił na swoje ramiona tylko bluzę, mimo bardzo zimnej nocy, wyszedł w kapciach. Kiedy wyszedł z budynku, ogarnął go dreszcz. Z perspektywy czasu, nie wiadomo czy to była wina podświadomości, czy strachu, ponieważ na dworze było wtedy ponad dwadzieścia stopni.
Yang przeszedł całą trasę z domu do dworca i z powrotem kilka razy. Nigdzie nie było ani śladu jego ukochanego. Nie wiedział co robić. Pytał na stacji, gdzie powiedziano mu że Riki napewno wysiadł z pociągu. Więc gdzie mógł być teraz? Wyglądało to, jakby rozpłynął się w powietrzu, gdzieś między ulicami. Nie mógł pójść inną drogą, niż tą główną. Riki bał się chodzić ciemnymi uliczkami, szczególnie po zmroku.
W akcie desperacji, postanowił zadzwonić do przyjaciela, z którym tamten się spotkał kilka godzin wcześniej.
- Hej, Sunoo, przepraszam że cię budzę. Ale czy Riki odzywał się do ciebie przez ostatnie kilka godzin? - spytał, starając się aby jego głos nie zdradził ani krztyny przerażenia.
- Ostatni raz z trzy godziny temu. Pisał mi że dotarł na stację. - powiedział Sunoo, zaspanym głosem. - Chłopie, czemu do mnie dzwonisz kiedy śpię?!
- Matko Boska, wiesz gdzie może teraz przebywać?! To bardzo ważne! - zaczął łamiącym się głosem.
- Ej, uspokój się. Co się dzieje? - spytał bardziej przytomnym tonem, Kim.
- Riki dalej nie wrócił do mieszkania. Minęło już tyle czasu, a on nie odbiera telefonu, nie daje żadnego znaku życia. - wyjaśnił, czując że jego gardło zaciska się w supeł.
- Czy jest osoba, u której mógłby się zatrzymać? - spytał Sunoo. - Pomyśl nad tym.
- Raczej nie. Nie znam takiej osoby. - powiedział Won. - Obdzwoniłem już każdego znajomego, nigdzie go nie ma.
- Jeśli nie wróci do rana, musisz iść na policję. - polecił mu Sunwoo, po czym dodał. - Oboje wiemy, że Riki nie zniknąłby sam z siebie, lecz policja nie weźmie tego teraz na poważnie. Musimy czekać, nic innego nam nie zostało. Jutro rano przyjeżdżam, jeśli wciąż go nie będzie. - poinformował go. - Pomogę ci na miejscu w poszukiwaniach, ponieważ przez telefon nie mogę nic zrobić.
Gdyby tylko wiedzieli że Riki nigdy nie wróci...żywy...
~~~
1595 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top