39.

Nim minęła jakakolwiek chwila, martwe ciało już spoczywało u stóp klęczącej Yuny. Wszędzie była krew, tworząc brutalny kontrast z białymi panelami i meblami w tym samym kolorze. Kobieta spojrzała na swe ręce, które również były umazane tą cieczą.

Miała wrażenie że wszystko idzie nie tak, że coś zrobiła źle. Na zatarcie śladów miała mało czasu, na sto procent niedługo miała zjawić się tutaj policja. Musiała pozbyć się noża. Tylko gdzie i jak?

W tej chwili żałowała że w ogóle postanowiła tutaj przyjść. Mogła się lepiej przygotować. Co ona brudziła, przygotować do morderstwa?!

- Yuna ty idiotko, jak mogłaś stwierdzić że to dobry pomysł na zarobek? - wymamrotała do siebie, podnosząc się do pozycji stojącej.

Stanęła na drżących nogach, starając się nie poruszać, aby nie odbić śladów swoich butów.

Wiedziała że z pewnością pożałuje, tego co teraz zrobi, ale nie miała innego wyjścia. Wyjęła z kieszeni telefon, wybierając pierwszy numer jaki przyszedł jej do głowy.

- Błagam, odbierz. - powiedziała z błaganiem, w głosie po czym usłyszała sygnał, oznaczający że jej prośby zostały wysłuchane. - Mamo, proszę, przyjedź tu. Zabiłam go, nie wiem co mam zrobić. Muszę go schować, zniszczyć dowody. Proszę przyjedź po mnie.

Później wszystko działo się szybko. Drzwi zostały otwarte, a ona sama stała nad ciałem martwego mężczyzny, nie mogąc się poruszyć. Poczuła mocne szarpnięcie ramionami, potem kolejne i jeszcze następne, aż nareszcie podniosła głowę. Żadne ze słów jej matki do niej nie dotarło, po prostu stała, nie mogąc spojrzeć jej w oczy. Znowu zrobiła coś nie tak, coś karygodnego, za co powinna ponieść karę.

Upadła na podłogę, czując jak cały jej umysł buntuje się przeciwko niej. Świadomość nie współpracowała z trzęsącymi się kończynami i roztrzęsionym głosem.

- Zabiłam go. - wyszeptała Yuna, nie wiedząc co zrobić aby wyjaśnić swój czyn. Wiedziała jednak że będzie musiała to zrobić, prędzej czy później. - Zabiłam niewinnego człowieka.

- Nie zabiłaś go bez powodu, wiem to. - opowiedziała jej matka, w rękawiczkach chwytając nóż, który chwilę później zniknął w czarnym foliowym worku, który trzymała w dłoni. - Później o tym porozmawiamy.

Mówiąc to, podniosła z trudem ciało mężczyzny, pozwalając jego nogom toczyć się po ziemii, chwyciła go pod ramionami, aby przeciągnąć do przedpokoju, aż po samą tkaninę, którą wcześniej tam rozłożyła, aby wszystkie ślady zostały tylko w jego domu.

Zawinęła prześcieradło z ciałem w środku, w formę jak na wrapa, po czym wyszła na zewnątrz, aby później przerzucić denata przez plecy, prosto do wyłożonego folią bagażnika samochodu, stojącego na podjeździe.

Z trzaskiem zamknęła bagażnik, aby później wrócić z powrotem do budynku, gdzie zastała swą córkę w tej samej pozycji, w jakiej ją zostawiła.

- Yuna, musisz mi pomóc. Inaczej nie damy rady. - powiedziała, po czym pomogła dziewczynie wstać. - Posłuchaj mnie teraz uważnie. Idź do auta, usiądź na miejscu pasażera, a jeśli nie zdążę wrócić przed policją, po prostu musisz pojechać jak najszybciej. W samochodzie masz adres, jedź tam, ale tak żeby cię nie złapały kamery. Wiesz o czym mówię?

Policjantka pokiwała w milczeniu głową, na znak zgody i potwierdzenia, że rozumie jej słowa i będzie się do nich stosować.

- Nie dotykałaś niczego? - spytała, wpatrując się w oczy córki, jakby szukając w nich prawdy. - Musimy się pozbyć tego domu. Żeby nic nie znaleźli.

- Jak? - spytała młodsza Shin, łapiąc się na tym że sama nie jest niczego pewna, a zdrowo rozsądkowe myślenie porzuciła już dawno.

- Wytrzyj teraz krew z tej podłogi, tutaj masz ścierki. - powiedziała, przeszukując w międzyczasie cały dom. - Ja idę poszukać benzyny. Pamiętaj żeby nic nie dotykać gołymi rękami. Później wrzuć śmieci do tego metalowego kosza.

- Mamo, przepraszam. - powiedziała Yuna, a w jej oczach znów zaczęły gromadzić się łzy.

- Nic już nie mów. Po prostu zniszczmy wszystkie dowody i zapomnijmy o tym. - powiedziała, zamykając swą córkę w szczelnym uścisku.

Chwilkę trwały w takiej ciszy, po czym obie zajęły się swoimi zadaniami. Yuna wycierała krew z podłogi, powstrzymując płacz. W międzyczasie słyszała dźwięk wylewanej w całym domu cieczy, co oznaczało że jej matce udało się znaleźć wszystkie potrzebne materiały.

Zgodnie z jej instrukcją, wyrzuciła wszystko do śmietnika, z zamiarem podpalenia go. Wiedziała że musi nastąpić to dopiero wtedy, kiedy obie skończą swoje zadania. Dom był wyposażony w czujnik dymu i ognia, więc napewno, bardzo szybko zjawi się tutaj straż pożarna i policja. Więc miały mało czasu, aby szybko ulotnić się z miejsca zdarzenia, wraz z ciałem i dowodami na winę policjantki.

Już zaraz w pomieszczeniu zjawiła się jej rodzicielka, z kanistrem w dłoniach, aby rozlać benzynę również w tym pomieszczeniu. Wzięła w dłonie metalowy pojemnik i wypełniła go tą samą cieczą. Wrzuciła do kubła również kanister, po czym wyjęła z kieszeni zapalniczkę. Zaraz potem, pomieszczenie, spowite wieczornym mrokiem, rozświetliły gorące płomienie, szybko pochłaniając zawartość pojemnika. W powietrzu zaczął się unosić zapach dymu i palonego plastiku.

Później rozległ się alarm. Na ten sygnał, kobiety wyszły z domu, omijając ścieżkę i kałuże, utworzone z zawartości kanistra. Nim przekroczyły próg domu, Yuna odpaliła jedną z zapałek, pozwalając aby płomień zaczął trawić wszystko dookoła. Nim wsiadły do auta, usłyszały odgłosy jadących pojazdów straży pożarnej.

- Musimy się pospieszyć. - powiedziała matka policjantki, odpalając silnik samochodu. - Musisz mi powiedzieć jak mam jechać, żeby uniknąć kamer.

- A gdzie chcesz jechać? - spytała Yuna, w swojej głowie odtwarzając plan miasta i monitoringu samochodowego.

- Za miasto, na zachód. - powiedziała matka. - W którą?

- Prosto, później w prawo. - zaczęła policjantka, otwierając jedną z map, znajdujących się w schowku. - Jesteśmy zaledwie kilka przecznic od obrzeży miasta. Teraz skręć w lewo.

- Teraz już nie ma tutaj kamer? - spytała kobieta, na co otrzymała odpowiedź twierdzącą.

- Właśnie teraz zniknęłyśmy z naszych cudownych policyjnych radarów. - powiedziała młodsza Shin z nutką ironii w głosie. - Gdzie jedziemy, jeśli mogę wiedzieć? Teraz jedź prosto, aż do końca ulicy i dwa razy w lewo. - dodała.

- W stronę autostrady, a później gdzieś w stronę lasu. - wyjaśniła kobieta, sprawnie omijając całą sygnalizację świetlną. - A teraz? W którą stronę?

- W prawo, a później masz uliczkę w dół. Musisz po niej ostrożnie zjechać. Dalej masz rondo i wjazd na główną autostradę. - rzekła brunetka, śledząc wzrokiem następne punkty ich wyprawy. - Z autostrady wiesz jak zjechać?

- To akurat wiem, nie martw się. Będę wiedzieć gdzie się zatrzymać. - wyjaśniła kobieta, włączając radio, aby zagłuszyć niezręczną ciszę między nimi.

Yuna nie czuła już chęci do płaczu. Nie miała już łez. Czuła się wyzuta z emocji, a jej umysł zmroziło uczucie otępienia. Samo to, że postanowiła kogoś zabić wydawało jej się absurdalne. Przecież była policjantką, powinna stać po stronie prawa. Nie miała już na nic siły, lecz nie chciała zasnąć. Bała się, że widok pierwszej zamordowanej przez nią osoby będzie dręczył ją nawet po przymknięciu powiek.

Jak w transie, wyszła z auta, udając się za matką do lasu. Ciągnęły za sobą ciało i materiały dowodowe, gdyż ten pakiet miał zbyt ciężkie gabaryty. Po długiej ciągnącej się w nieskończoność wędrówce, jej rodzicielka nagle stanęła w miejscu, wśród drzew i krzewów.

- Podaj mi łopatę, tutaj będzie idealne miejsce.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!

Nienawidzę tego roku szkolnego. Z zajęć gotowania zabrali nam naszą najlepszą nauczycielkę i mam dość, bo te lekcje już nigdy nie będą takie komfortowe i odstresowujące, jak zawsze były. Także po prostu jest mi przykro i zepsuło mi to dzień.

Poza tym, w sumie to już widzę, bo mam okulary i nie wiem czy to bardziej glow up czy glow down.

A co tam u was?

Ja nie chcę wracać do tego cyrku gastronomicznego, w którym spędziłam już rok. Pls zabierzcie mnie stąd.

Kocham was

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top