31.
Powietrze przeszył kolejny odgłos głośnego uderzenia. Hyunjin mimo mocnego ciosu, wymierzonego w policzek, nawet nie drgnął. Był już przyzwyczajony, w końcu takie sytuacje zdarzały się prawie codziennie.
Jedyne co potrafił dostrzec w tym momencie, to rozczarowany wzrok matki, oraz pełen nienawiści wzrok ojca. Wśród oszołomienia w jego głowie, słyszał że z ich ust wydobywają się jakieś słowa, których nie słyszał. Mianowicie, pewnie znowu byłoby to coś w stylu, jak bardzo są nim rozczarowani, oraz jak bardzo się do niczego nie nadaje.
Już od dawna przestało go to ruszać. Jak był jeszcze dzieckiem, nie rozumiał dlaczego. Dlaczego jego rodzice nie mogą być normalni, oraz dlaczego nie potrafią pokochać własnego dziecka.
Z perspektywy czasu zaczął rozumieć, że nigdy nie potrafił sprostać ich oczekiwaniom. Był tylko zepsutym dzieckiem, które nie potrafiło się wpasować w standardy innych.
Wiele osób mówi, że słowa, często powtarzane przez rodziców, w stronę dziecka, zaczynają wywierać na nie wpływ, często odwrotny do tego, który chcą osiągnąć. Często myślą, że wymierzonymi ciosami, nabiorą autorytetu w ich oczach, oraz z samego strachu, dziecko będzie chodzić jak w zegarku, w rezultacie otrzymując bunt, oraz szkody na tle psychicznym, po których przez wiele lat nie mogą się pozbierać.
Być może i tak było w jego przypadku, tego nawet sam Hyunjin nie był pewien. Od dawna słyszał, że nigdy nic w życiu nie osiągnie, że nigdy nie powinien się narodzić, że jest najgorszym złem jakie tylko mogło powstać. Ciągle przypisywano mu zły wizerunek, przypisując do niego najgorsze cechy, jakie tylko mogły paść z ich ust. Rezultatem było to, że Hyunjin, do którego po czasie dotarło, że już nigdy nie zostanie pokochany przez swoją rodzinę, zaczął stawać się tą czarną owcą.
Może była to próba zwrócenia uwagi, nie wiedział, lecz był pewien że osiągnęła ona daremny skutek. Przestał słuchać swoich rodziców, przynajmniej tak próbował sobie wmówić. Stał się najgorszym wampirem (omijając tych historycznych i Jaya), jakiego dało się odnaleźć wśród młodego pokolenia.
Być może gdyby postępował inaczej, nie znalazłby się, po kolejnej z kłótni, w tym obskurnym miejscu, zwanym barem. Wlewał w siebie kolejne litry alkoholu, widząc jak kolejne zera z jego karty kredytowej mkną, bez opamiętania.
Wiedział że jego działania były bezcelowe, alkoholem mógł się upić tylko w ogromnej ilości, po której każdy człowiek leżałby już martwy. Niedługo musiał się ewakuować, w końcu bar się zamykał, a same litry czystego alkoholu mogłyby kogoś nieodpowiedniego zainteresować. Tak naprawdę to był już trzeci lokal, w którym się kolejno dzisiaj stołował.
Po chwili poczuł że stołek obok niego zostaje zajęty. Nie odwrócił nawet spojrzenia, od kolejnego pustego kieliszka, przed swoimi oczami, nie racząc osoby obok ani jednym spojrzeniem.
- Co tutaj robisz Hyunjin? - usłyszał znajomy głos, którego akurat dzisiaj nie miał ochoty słyszeć.
- Piję, nie widać? - spytał Hwang z mocno wyczuwalną ironią w głosie, po czym przyłożył do ust kolejny kieliszek.
- To do ciebie niepodobne. - powiedział Christopher, wpatrując się w chłopaka. - Nie przepadasz za używkami.
- No cóż, najwyraźniej nie masz racji. - powiedział Hyunjin, chcąc wziąć kolejny łyk napoju, lecz tym razem kieliszek został mu wyrwany z dłoni. - Co ty robisz?
- Nie mam zamiaru patrzeć, jak się upijasz. Spójrz na mnie. - powiedział Chan, lecz nie słysząc odzewu, złapał młodszego niedelikatnie za podbródek zmuszając do odwrócenia wzroku w jego stronę, po chwili dostrzegając siniaki i krew na jego twarzy. - Co to do cholery jest?! Kto to ci zrobił?!
- Nic mi nie jest. Wszystko w porządku. - powiedział zirytowanym tonem Hyunjin, mając zamiar wrócić do trunku, lecz wtedy poczuł jeszcze mocniejsze szarpnięcie, przez które o mały włos nie stracił równowagi.
- Nie ściemniaj mnie, tylko w tej chwili mów o co chodzi. - powiedział z naciskiem starszy wampir.
- Nie chce mi się o tym gadać, po co się pytasz. - powiedział Hwang, z którego głosu dało się wywnioskować że procenty na niego podziałały, ale jest jeszcze w stanie świadomości.
- Wychodzimy stąd. - powiedział twardo Chan, podrywając Hyunjina z krzesełka.
- Nie chcę! - powiedział Hwang głośno, brzmiąc przy tym jak małe dziecko, co tylko rozczuliło Bang Chana.
- Dobra, sam tego chciałeś. - powiedział, zostawiając barmanowi kwotę za drinki, po czym złapał młodszego, podnosząc sposobem na pannę młodą.
- Zostaw mnie. - wymruczał Hyunjin, który wydawał się być senny po całej ilości wypitego alkoholu.
- Idziemy do domu i tyle, nie chcę słyszeć nawet sprzeciwu. - rzekł starszy, idąc w tylko sobie znanym kierunku.
- Proszę, nie chcę wracać do moich rodziców, nie teraz. - powiedział lekko rozpaczliwym tonem, na co Christopher uniósł brew w geście zaskoczenia.
- To ich sprawka? - spytał, mimo iż po całej sytuacji był w stanie wywnioskować odpowiedź na pytanie, lecz aby się upewnić spojrzał na chłopaka, który lekko kiwając głową potwierdził jego przypuszczenia.
- Przyzwyczaiłem się już, po prostu musiałem odreagować. - powiedział Hwang, przymykając lekko oczy, aby łzy gromadzące się w nich, nigdy nie ujrzały światła księżyca, które jasno świeciło nad nimi.
- Ile to już trwa? - spytał Chan, ponownie spoglądając na blondyna, który z zamkniętymi oczami, wtulał się w jego klatkę piersiową.
- Od siedemdziesięciu lub osiemdziesięciu lat. - powiedział Hyunjin, po czym Bang Chan poczuł bardzo silną złość, na chłopaka i na jego rodziców. Na tego pierwszego, dlatego że wszystko przed nim ukrywał, a na tą dwójkę to już chyba nie musiał wyjaśniać.
- Czemu tego nigdzie nie zgłosiłeś? - spytał zupełnie szczerze, nie rozumiejąc dlaczego młodszy pozwalał na tak długotrwałe robienie sobie krzywdy.
- Nie chciałem ich stracić, mimo tych wszystkich złych rzeczy, które zrobili, wciąż są moimi rodzicami, może to dziwnie zabrzmi, ale kocham ich. - odpowiedział z dziwnym spokojem w głosie, jakby zupełnie to wcale nie było tak że jeszcze piętnaście minut temu szczerze ich nienawidził.
Zapanowała dziwna cisza, która o dziwo wcale nie była niekomfortowa. Hyunjin potrzebował chwili ciszy, po tym wyznaniu, aby móc uspokoić rozszalałe myśli. Chan rozumiał to więc nie naciskał na Hwanga, mimo że chciał o tak wiele rzeczy jeszcze spytać. Nie chciał go przecież przestraszyć.
Powoli zbliżali się w kierunku jego domu, bo w końcu nie mogli nocować na dworze. Chan bez problemu otworzył drzwi, jakby trzymanie jakiegoś trupa w ramionach i otwierania zamkniętych drzwi było jego codziennością. Nie ściągając butów, poszedł do swojej sypialni, kładąc śpiącego już wampira, w swoim łóżku.
Przykrył go kołdrą, zdając sobie sprawę że mimo końcówki sierpnia, na dworze wieczorami bywa chłodno. Delikatnie odsunął grzywkę z jego twarzy, delikatnie gładząc siniaka pod jego okiem, na co młodszy lekko mruknął przez sen, lecz się nie obudził.
Chan poprawił kołdrę oraz poduszkę Hyunjina, składając na jego czole delikatny pocałunek, po czym cicho wyszeptał.
- Mogłeś mi powiedzieć, nie wyśmiałbym cię, ani nic w tym stylu, pomógłbym ci jakoś, aż tak bardzo mi nie ufasz? - powiedział, lecz miał świadomość że adresat tej wypowiedzi go nie słyszy.
Rozumiał że Hyunjin mu nie ufał, nie był taki jak reszta z ich paczki. Był tylko skrzywdzonym dzieciakiem, nie takim potworem, jak oni wszyscy. Był dobry, za dobry żeby się z nimi zadawać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!
Witam w kolejnym rozdziale. I takie pytanko, jak go odebraliście?
Jak myślicie że rozwinie się relacja Chana i Hyunjina?
No i ogólnie to mam dość po tych feriach, nienawidzę szkoły i do tego mój kolega mnie wkurzył więc jestem zła.
A co tam u was?
Kocham was, bateria mi się kończy, pa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top