3.

Policja szukała Rikiego już od tygodnia, lecz po studencie medycyny nie było ani śladu. Jungwon miał koszmary po nocach, przez co rezygnował ze snu przy każdej okazji. Wtedy dostał wiadomość, z adresem. Poszedł z tym na policję, a jako że często pomagał policji w różnych śledztwach, mógł tam iść z resztą policjantów.

Jungwon wbiegł do obskórnego, podziemnego bunkra, mając nadzieję że znajdzie tam Rikiego wciąż żywego. Kiedy wszedł do jednego z pomieszczeń, wyważając drzwi zobaczył swojego ukochanego przywiązanego do krzesła. 

Od razu do niego podbiegł. Zaczął odwiązywać blondyna, który był strasznie blady.

- Riki, obudź się. - powiedział delikatnie potrząsając ciałem dwudziestolatka. - Riki?

Policjanci nie odezwali się ani słowem, trzymając się na uboczu. Oni już wiedzieli że on był martwy, lecz nikt nie miał serca powiedzieć tego zrozpaczonemu Jungwonowi.

- Proszę, nie możesz umrzeć. - powiedział, zapłakany, tuląc do siebie zimnego już Rikiego. - Proszę, otwórz oczy.

Jungwon wciąż nie mógł uwierzyć w to że Riki nie żyje. Napewno dało się jeszcze coś zrobić, w końcu Riki zawsze go zapewniał, że nigdy go nie opuści.

Wtedy spojrzał na ślady kłów na jego szyi. Już wiedział, tego nie dało się pomylić z niczym innym. Na ramieniu miał ślad po igle, a reszta jego ciała była zmasakrowana jakimś ostrym narzędziem.

Zdziwiło go to że był za lekki jak na martwą osobę. Po śmierci zawsze krew spływa w zależności jak jest osoba. W tym przypadku jego nogi powinny być cięższe od reszty ciała. Lecz nie było czuć różnicy, wtedy już Jungwon wszystko zrozumiał. Ktoś opróżnił jego ciało z całej krwi.

- Co oni ci zrobili? - zapłakał jeszcze bardziej, zalewając łzami całą twarz chłopaka. - Riki, proszę obudź się...

Jungwon obudził się płacząc. Usiadł na łóżku, wciąż nie mogąc dojść do siebie. Potrzebował odpoczynku, lecz nie było to możliwe. W końcu od wszystkiego można się odciąć, ale od myśli nie da się odseparować.

Wstał z łóżka, wlokąc się do łazienki. Umył twarz zimną wodą, zmywając z siebie wszystko co przeżył tej nocy. Wycierając twarz ręcznikiem, spojrzał w lustro.

Konon miała rację, nie był już tym samym Jungwonem. Czuł jakby z lustra patrzyła na niego zupełnie obca osoba. Jego cienie pod oczami wręcz krzyczały słowo: zmęczenie. Jego wzrok był obcy, w oczach kryła się tylko i wyłącznie ciemność.

Od razu nałożył makijaż, aby choć odrobinę wyglądać trochę bardziej ludzko. Wziął prysznic, po czym ubrał się w najwygodniejsze dresy, jakie znalazł w szafie.

Zszedł do kuchni od razu dając Lilly poranną porcję karmy, po czym wypuścił ją do ogrodu, aby mogła pobawić się na świeżym powietrzu.

Sam w tym czasie zabrał się za robienie swojego śniadania, jakim były pomidory ze śmietaną. To była jedna z niewielu form jedzenia pomidorów, jaką potrafił znieść.

Kiedy skończył wrzucił talerz do zlewu, do pozostałych naczyń które będą czekać najbliższe dwa lata lub jak skończą mu się inne, dopiero wtedy je umyje.

Usiadł na tarasie, wpatrując się w słońce świecące wysoko nad jego głową. Po chwili usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerknął i ujrzał wiadomość od Jongseonga.

Największy przystojniak twego życia:
O ty kurwo...

Jungwon:
I jak tam rozmowa z Telepizzą?

Największy przystojniak twego życia:
Zabiję cię kuźwa.

Jungwon:
Pan z pizzerii odmówił ci randki?

Największy przystojniak twego życia:
Czemu w telefonie numer telepizzy jest zapisany jako twój?

Jungwon:
Gdyby taki zjeb jak ty postanowił mi go podjebać.

Największy przystojniak twego życia:
Tak zmieniając temat. Jak tam się spało kociaku?

Jungwon:
Wtf, jaki kociaku? Od kiedy ja jestem kotem?

Największy przystojniak twego życia:
Od teraz :)

Jungwon:
I wgl, co to za nick "Największy przystojniak twego życia"?

Największy przystojniak twego życia:
Bo nim jestem :)))))

Jungwon:
No ciebie chyba pojebało. Ty oszalałeś czy co?

Największy przystojniak twego życia:
Oszalałem z miłości do ciebie

Jungwon:
Fajnie, a teraz spierdalaj

Największy przystojniak twego życia:
Ranisz
A pójdziesz ze mną na kawę?

Jungwon:
Nie

Największy przystojniak twego życia:
No ej. Widzimy się dzisiaj o 17:00, nie przyjmuję odmowy.

Jungwon:
Spierdalaj.

Zmieniono nick Największy przystojniak twego życia na Pojeb.

Jungwon wyłączył telefon, wkładając go z powrotem do kieszeni dresów. Czy chociaż jednego dnia życie nie mogło się od niego odpierzyć?

Uśmiechnął się widząc biegającą Lilly po ogrodzie. Po chwili dołączył do niej, kładąc się na trawie. Zamknął oczy, zapadając w sen.

Obudził go mokry pyszczek Lilly, na jego twarzy. Od razu wstał, po czym zerknął na zegarek na ręce. Było już grubo po 20:00. Szybko wziął telefon do rąk i zasypało go milion wiadomości.

Pojeb:
Ej, gdzie ty jesteś

Rusz tu dupę

Bo cię znajdę

No ejjjj, nudzi mi się

Ten kelner chce mnie pożreć

Jak cię tylko znajdę to po tobie

Lepiej miej dobre wytłumaczenie

Albo nie chowaj się przede mną

Chodź tu

Kuźwa, czekam już dwie godziny

P

I

Ę

K

N

Y

C

H

Ł

O

P

A

K

U

Z

L

A

S

U

!

!

!

No weź przyjdź w końcu

Bo zacznę ci śpiewać

Czekam tam póki nie przyjdziesz

Jungwon:
To sobie jeszcze poczekasz

Pojeb:
Gdzie ty byłeś?

Zastanawiałem się co za robactwo cię tam zeżarło

Jungwon:
Możesz tam sobie czekać ile chcesz i tak nie przyjdę

Pojeb:
Noż kurwa...

Na dworze było już ciemno. Gwiazdy świeciły nad jego głową, lampki w ogrodzie były zapalone, tworząc romantyczny klimat.

Jungwon wstał, po czym poszedł do kuchni. Wyjął butelkę wina i kilka butelek wódki, po czym wyszedł z nimi do ogrodu.

Lilly położyła się spać, obok Jungwona, który otwierał już wino. Wziął łyka z butelki, patrząc w niebo. Wypił całą butelkę po czym zadzwonił jego telefon.

- Tak, Sunghoon, co się dzieje? - zapytał Jungwon, przystawiając telefon do ucha.

- Won, ty idioto, za godzinę masz być na miejscu! - krzyknął do słuchawki, po czym Jungwon usłyszał dźwięk odpalanego silnika po drugiej stronie.

- Czekaj, jaki my mamy dzień tygodnia? - spytał Jungwon, przecierając oczy ze zdumienia.

- Poniedziałek, ty deklu. - powiedział ze złością, wciąż nie wierząc w to jak tamten mógł o tym zapomnieć. - Ruszaj swój szanowny tyłek i się szykuj. Będę za pół godziny.

Jungwon właśnie zdał sobie sprawę o czym mówił Sunghoon. Zawołał Lilly do domu, zamykając taras. Nie miał odpowiednich ubrań do tego zadania.

Ubrał kamizelkę kuloodporne i ochraniacze, co zabezpieczył szczelną warstwą odzieży, jakby Lilly postanowiła zostawić na nim swoją sierść.

Ubrał maskę, oraz kilka innych akcesorii, aby nie było widać jego twarzy. Zrobił to ostrożnie, tak jak go uczono, tak aby żaden nawet najmniejszy ślad DNA nie miał prawa pozostać na miejscu zbrodni.

Kiedy był już gotowy usłyszał dźwięk klaksonu dobiegający z bramy wjazdowej.

Ostatnim pomieszczeniem jakie odwiedził przed wyjściem, była piwnica. Za pomocą ukrytej serii przycisków na niewidocznej ścianie, otworzył drzwi. Wtedy znów zobaczył jedne ze swoich najczęściej używanych przedmiotów.

Była to wszelkiego rodzaju broń, od drobnych skalpeli po snajperskie karabiny. Wybrał to, co akurat było mu potrzebne do dzisiejszego zadania.

Zamknął swoją kryjówkę, po czym wrócił do części mieszkalnej swojego domu. Tam już zastał Sunghoona, który zjadał jedno z jego jabłek leżących na stole.

- Dłużej się nie dało? - spytał Sunghoon z ironią, odgryzając fragment jabłka.

- Tak ci się spieszy, a na to żeby uszczuplać moje zapasy żywieniowe to masz czas? - odpowiedział mu pytaniem Jungwon. - Jedziemy już.

- Chodź Lilly, jedziemy na przejażdżkę. - powiedział dziecięcym, tonem na co Lilly szczeknęła radośnie, biegnąc za Hoonem.

Jungwon ruszył za nimi. Park przyjechali tu specjalnym autem do transportu zwierząt. Lilly wskoczyła do auta.

- Tu masz jeszcze rzeczy. - rzucił Sunghoon, wręczając mu foliowe woreczki z ubraniami. - Pamiętaj o zdjęciu odzieży ochronnej.

- Dzięki Hoon. - powiedział cicho Jungwon, jakby do siebie, na co Sunghoon się uśmiechnął nic nie mówiąc.

Przerwał jednak ciszę, kiedy tamten się przebierał.

- Facet nazywa się Choi Yeonjun. Jest on oczywiście wanpirem - powiedział.

- Jaki jest powód, dla którego mam się go pozbyć? - spytał Jungwon.

- Zabił całą swoją rodzinę, wśród wampirów jest to bardzo poważne wykroczenie. - kontynuował Park. - Torturował ich przez wiele dni, póki nie oddali mu całego swego majątku, po czym zabił.

Kiedy Jungwon już był gotowy, dojechali na miejsce. Sunghoon, nim tamten wyszedł chwycił go za ramię.

- Uważaj na siebie Won, wyłączyłem kamery i zapętliłem obraz z poprzedniej nocy. - powiedział Sunghoon, patrząc uważnie w jego oczy. - Pamiętaj, jesteśmy na łączności. Kiedy wypowiesz coś do mnie, to ja to usłyszę.

- Nie martw się, zaraz wrócę. - powiedział Jungwon, zabierając całe swoje wyposażenie.

Wszedł niepostrzeżenie do domu ofiary, nie wydawając żadnych dźwięków. Jego aparat słuchowy pomagał usłyszeć mu każdy najmniejszy szelest.

Poszedł schodami w górę, po czym ujrzał otwarte drzwi sypialni. Wszedł do środka. To napewno był Yeonjun. Kojarzył go ze zdjęć, które mu wysłano wydając na niego wyrok.

Spojrzał z uśmiechem na wampira, po czym w spojrzeniu Jungwona można było zobaczyć dziwne iskierki.

Usiadł na jego klatce piersiowej, po czym tamten się obudził. Lecz był zbyt słaby, wcześniej rozpylono tutaj gaz, działający tylko na wampiry, mający osłabić ich siłę, oraz odbierając im zdolność szybkiej regeneracji, przez co można je było zabić jak normalnego człowieka.

- Kkkim ty jesteś? - zapytał niebieskowłosy z trudem, próbując się podnieść.

- Twoim najgorszym koszmarem. - powiedział Jungwon, chwytając wampira za gardło.

- Ccco ttty robiszz? - spytał jak pijany, lecz wtedy Jungwon przyłożył pistolet do jego skroni.

- W imieniu rady, skazuję cię na najwyższy wymiar kary. - powiedział, mocniej ściskając jego gardło, po czym kontynuował. - Za najgorsze przewinienie, wymierzone w osobników tego samego gatunku.

Powiedział, po czym wyciągnął skalpel, robiąc mu ostre rany, tworzące motyw gwiazdozbiorów. Po wielu krzykach wampira, wepchnął mu jakiś materiał do ust, aby nie mógł wydać z siebie żadnego dźwięku.

Zaczął robić długie żłobione rany na jego twarzy. Kiedy stwierdził że już go nudzi , wziął z powrotem pistolet, wymierzając go w sam środek głowy. Wystrzelił trafiając idealnie. Obrzydzony zszedł z martwego Yeonjuna, wracając z powrotem do auta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie moi drodzy

Jednak Jungwon wcale nie jest takim aniołkiem 🤯🤯🤯

Jak wam dziś (lub raczej wczoraj bo już jest północ) minął dzień?

Ja spotkałam się z moją koleżanką Kingą. Byłyśmy na pizzy i na lodach, a potem oglądałyśmy w jej domu anime.

Kocham was, grzybiara 🍄

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top