23.

Jungwon wszedł do niewielkiego mieszkania w centrum stolicy. Było ono w jednym z typowych wieżowców, przez co musiał uważać, aby nie zarejestrowały go żadne kamery, mimo że nie musiał się o to martwić, ponieważ Sunghoon miał kontrolę nad elektroniką.

Usłyszał dźwięk gotującej się wody w czajniku. Przez próg zobaczył jak wampirzyca, w czerwonych włosach udaje się aby wyłączyć czajnik. Wyglądała na dobrą osobę, więc miał jeszcze większy mętlik, czy aby napewno znajduje się tu w słusznej sprawie.

Po chwili wszystkie światła zgasły, wtedy Jungwon już wiedział że Jungwon wyłączył całą elektronikę. Dziewczyna już wydawała się coś podejrzewać, ponieważ odstawiła kubek ze świeżo nalaną herbatą, po czym zaczęła chodzić po pokoju, próbując wyczuć obecność jakiejś innej osoby.

Jungwon był pewien że nie wyczuje jego zapachu, ani go nie usłyszy, ponieważ w powietrzu znów był rozpylony proszek, blokujący wampirze zmysły. Odbezpieczył broń z cichym trzaskiem, po czym wyszedł zza progu.

Wymierzył do niej z broni, a dziewczyna ze strachem w oczach uniosła ręce do góry.

- Kim jesteś i co robisz w moim domu?! - spytała drżącym głosem, lecz mimo to stała pewnie, starając się nie okazywać strachu.

- Dobrze wiesz po co tu jestem. - powiedział Jungwon, zaniżając swój głos, aby nie brzmiał jak jego prawdziwy.

- To rząd cię tu przysłał? - zapytała trochę retorycznie, opuszczając dłonie w dół. - Wiedziałam że ostatnio coś za cicho byli.

- Co im takiego zrobiłaś, że chcą cię zabić? - spytał Yang, wciąż trzymając pistolet w rękach.

- No cóż, pewnie ci nic nie powiedzieli, jak każdemu który był tu przed tobą. - fuknęła Jayun, jakby do samej siebie, po czym szybko wróciła z powrotem do pewnej siebie pozy. - Chciałam aby w końcu wampiry były wolne.

- Co rozumiesz poprzez słowo  "wolność"? - spytał brunet, opuszczając pistolet, wciąż trzymając go za spust. - Na tym świecie nie istnieje coś takiego jak wolność, życie jest zakłamaniem wolności.

- Niestety, zawsze ktoś kto chce to zmienić, kończy tak samo. - powiedziała raniącym jak ostrza, głosem, mimo iż nie powiedziała nic odkrywczego. - Usta są zamykane, aby już nie potrafiły nic powiedzieć.

- Przepraszam, ale muszę to zrobić. - powiedział Jungwon, ponownie unosząc metalowy mechanizm na wysokość głowy Jayun.

- Nic na to nie poradzisz, każdy musi dbać o swoje interesy. - kontynuowała czerwonowłosa, patrząc Yangowi prosto w oczy. - Świat nigdy nie był sprawiedliwy.

Jungwon spojrzał na wampirzycę, która mimo iż była lekko otumaniona przez truciznę w powietrzu, spojrzała na niego z uśmiechem, zachęcając do dalszych poczynań.

Zamknął oczy, z wahaniem pociągając za spust. Dzięki tłumikowi, pomieszczenie wypełniło tylko ciche puf, po czym poczuł chlust cieczy, zwanej krwią, na swojej twarzy. Otworzył oczy, obserwując martwe ciało, przed sobą. Po raz pierwszy czuł, że nie powinien tego robić

Wyszedł z budynku, łącząc się z Sunghoonem, który czekał na niego przed wieżowcem. Dali znak, że wykonali zadanie, po czym miała przyjechać jakaś osoba, aby posprzątać wszystkie ślady i pozbyć się zwłok.

Sunghoon spojrzał ze współczuciem na Jungwona, ściągając mu maseczkę z twarzy. Szybko wytarł ślady krwi z jego twarzy, oraz podając czyste ubrania.

Jungwon przebrał się w drugiej części auta, chowając ubrania, nadające się tylko do wyrzucenia, do specjalnego kosza, w bagażniku. Po chwili, wrócił na miejsce pasażera, ubrany w ciepłą puchową kurtkę.

- Wiesz że to nie jest dobre? - powiedział Sunghoon, z troską w oczach.

- Wiem, ale nie mam wyboru. - powiedział brunet, patrząc na padające krople deszczu za oknem. - Nikt na tym świecie nie ma.

- Zawsze możesz odpuścić. - zasugerował wampir, odpalając silnik samochodu. - Riki nie będzie miał ci tego za złe.

- Kiedy już to zacząłem, nie mogę się wycofać. - powiedział Jungwon, zapinając pasy bezpieczeństwa. - Proszę, podrzuć mnie do sklepu, muszę zrobić zakupy.

Park tylko bez słowa ruszył do wyznaczonego miejsca, po drodze próbując zainicjować rozmowę z młodszym, lecz po kilku nieudanych próbach się poddał. Kiedy dotarli na miejsce, Jungwon wysiadł z auta, z głośnym trzaskiem zatrzaskując drzwi.

- Nie musisz na mnie czekać, jedź do domu. - powiedział Jungwon, lecz kiedy niebieskowłosy już otwierał usta, aby jakkolwiek się odezwać, przerwał mu. - I nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu.

Wampir tylko z głośnym westchnieniem odjechał, rezygnując z dyskusji z Jungwonem. Wiedział że nie wygra, ponieważ Jungwon nigdy nie odpuszczał, nawet jeśli ceną było jego życie.

W tym czasie Jungwon wszedł do marketu, biorąc plastikowy koszyk do rąk. Szybko udał się na dział ze słodyczami, biorąc wszystko co popadnie.

- Wiesz że cukier w nadmiarze, szkodzi zdrowiu i prowadzi do insulinoodporności?

Jungwon odwrócił się z zamiarem wygarnięcia rozmówcy, gdzie ma te wszystkie informacje, lecz kiedy miał otwierać usta, ujrzał Jaya, który jak gdyby nigdy nic, uśmiechał się do niego, uśmiechem typowego bad boya z podstawówki.

- A już ten dzień był chyba za piękny, bo nagle ujrzałem twój krzywy ryj. - powiedział z ironią Jungwon, odwracając się do wampira plecami.

Jednak natychmiastowo, poczuł szarpnięcie, które odwróciło go z powrotem do Jongseonga. Może i by tego nie przyznał, ale bał się go. Serce biło mu jak oszalałe, a sam Jungwon myślał że zaraz wyskoczy mu z piersi.

- Nie odwracaj się do mnie plecami, słońce. - powiedział tonem typowego psychopaty zboczeńca, po czym dostał z liścia w twarz.

- Nie obchodzisz mnie ty, ani to, co masz do powiedzenia, więc daj mi w spokoju zrobić zakupy. - powiedział Jungwon, wyrywając mu się, po czym ruszył w kierunku kasy samoobsługowej.

- Nie odbierałeś telefonu, martwiłem się o ciebie. - powiedział Park, idąc krok w krok za Yangiem.

- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, okej?! - powiedział skanując produkty na kasie. - Czego jeszcze ode mnie chcesz?!

- Podobasz mi się Jungwonnie. - powiedział, wpatrując się w plecy niższego bruneta.

- A ty mi nie, po za tym, nieśmieszne to było. - powiedział Jungwon, nawet się nie odwracając. Szybko zapakował słodycze do torby, po czym zaczął biegiem wychodzić ze sklepu.

Wiedział że Jay idzie za nim, więc tylko przyspieszył, lecz tamten szybko złapał go za ramiona, odwracając w swoją stronę, przypierając do jednego z murów. Jego torba wypadła mu z rąk, a całe zakupy rozsypały się po chodniku.

- Odpieprz się ode mnie! - krzyknął wampirowi prosto w twarz, wyrywając się.

- Oboje dobrze wiemy, że wcale nie żartowałem. - powiedział Jay, przyciskając nadgarstki Jungwona do muru.

- Puszczaj mnie, ty psycholu! - krzyknął Jungwon, próbując wyrwać się z jego żelaznego uścisku. - Bo zacznę krzyczeć.

- Nikt ci nie pomoże, słońce. - zaśmiał się Jongseong. - Ludzie są okrutni i bierni, prawda?

Jungwon zamilkł, dobrze wiedząc że ten półgłówek ma rację. Nikt by mu nie pomógł, nie może nikogo prosić o pomoc. W tej chwili żałował, że kazał Sunghoonowi odjechać, być może wtedy nigdy by do takiej sytuacji nie doszło.

- Pamiętaj, ja nigdy nie kłamię. - powiedział Jay, zbliżając swoją twarz, do tej policjanta.

Po chwili złączył ich usta, w agresywnym pocałunku. Mocniej przytrzymał ciało Jungwona bliżej muru, nie pozwalając mu na ucieczkę. Teraz nie zamierzał odpuścić, za wszelką cenę, ponieważ jak wiadomo, miłość nigdy nie wybiera.

Gdyby wiedział już teraz, czy zmieniłby cały obrót spraw? Pewnie nie, ponieważ od nadmiaru emocji, każdy traci rozum.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka moi kochani ❤️

Jak wam się podoba dzisiejszy rozdział?

Mamy wielki powrót Jaya, cieszycie się?

Co tam u was?

U mnie dobrze, miałam wczoraj wolne i nareszcie się wyspałam, przez co nie było rozdziału, za co bardzo przepraszam.

Jeśli macie jakieś podejrzenia o dalszy rozwój akcji zapraszam, do koperty 💌

Kocham was moje grzybki
~🍄

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top