16.
Yuna szła właśnie do pracy. Była godzina szósta rano, więc na dworze było dosyć ciemno. Snuła się po ulicach, jak duch, czy inny trup z The Ring.
Już nawet muzyka nie dawała jej ukojenia. Czuła się, jak maskotka, wypruta z watoliny, czyli prościej mówiąc, po prostu źle.
Weszła do budynku, od razu kierując się do pokoju Jake'a i Jungwona, ponieważ chwilowo zastępowała, tego młodszego w pracy. Chwilowo zajmowała biurko Jungwona, ale wiedziała że tamten, nie będzie miał nic przeciwko.
Położyła swoją torebkę, na biurko, rzucając się na krzesło. Była wykończona, już wiele dni ledwo była w stanie zmusić swoje szare komórki, do jakiegokolwiek aktywnego działania.
Weszła na komputer, na którym szukała jakichś Simsów. Co jak co, ale pirackie simsy na komputerze, to obowiązek. Był on jednak odblokowany, pewnie Jungwon, przez omyłkę zapomniał wylogować się z systemu.
Zamiast Simsów, znalazła wiele podejrzanych stron. Miała wrażenie że było ich naprawdę sporo. Zaczęła przeglądać je wszystkie, po kolei.
Aż natknęła się na tę jedną. Sądziła że to nie może być Jungwon, nie ten Jungwon, którego znała. Jednak mimo to, strona ją zainteresowała.
Usłyszała gwałtowne otwieranie drzwi i szybko zamknęła wszystkie strony.
- Zawału dostałam. Weź ty czasem uważaj. - powiedziała Yuna, wzdychając z ulgą, że to tylko Jake.
- A ty czego się tak boisz. - zaśmiał się Australijczyk, podchodząc do Yuny. - Co robiłaś na komputerze?
- Szukałam Simsów. - powiedziała Yuna, nie kłamiąc, tylko omijając drobny szczegół. - Ale Jungwon ich nie ma, po prostu nie wiem w jakim średniowieczu on żyje.
- Jak następnym razem będziesz chciała pograć w simsy, to na moim komputerze są. - powiedział Jaeyun, podając jej papierową torebkę i plastikowy kubek. - Sernik oreo, ekler truskawkowy no i koktajl z bobra.
Yuna, spojrzała na niego, ze zdegustowaną miną. Koktajl, zwany przez niego koktajlem z bobra, to był po prostu napój orzechowo limonkowy. Jake po prostu czasem miał coś z garem.
- Po drodze zaczepił mnie szef, mamy robotę. - powiedział Jake, upijając łyk koktajlu Yuny. - Więc szybko, jedz ten sernik i jedziemy.
- Już?! Ledwo przyszłam. - powiedziała Yuna, lekko zirytowanym tonem.
- Jak widzisz, czasem tak się zdarza. - uśmiechnął się Sim, przytrzymując jej picie.
Yuna szybko rozłożyła sernik na kilka kęsów, po czym wytarła ręce w wilgotne chusteczki i wstała, biorąc swoją kurtkę z wieszaka.
Wyszli na dwór, gdzie zaczynała padać drobna mżawka. Szybko pobiegli do samochodu, wkładając swoje śniadania do specjalnego schowka.
- To co dzisiaj wybierasz? Shinee, Twice czy Red Velvet? - spytała Yuna, łącząc się z głośnikami w aucie.
- Sądzę że na Red Velvet jest za zimno, więc może Twice? - odpowiedział pytaniem, zapinając pasy bezpieczeństwa.
Yuna, również zapięła swój pas, w międzyczasie odpalając odtwarzacz do muzyki. Wybrała Celebrate, oczywiście od Twice.
Twarz Jake'a, pokrył uśmiech i Yuna, miała wrażenie, że cała jazda stała się przyjemniejsza. Oboje śpiewali, trochę fałszując, ale wiadomo, że w takich chwilach, najważniejsza jest dobra zabawa.
- Let's ce-ce-ce-celebrate! - krzyknął Jaeyun, dając większą głośność na głośniku.
- Ta-ta-ta-ra, ta-ra-ta, Ta-ra-ta-ta, celebrate - kontynuowała Yuna, biorąc kubek i używając go, jako mikrofonu, po czym podstawiła go pod nos Australijczyka.
- I love it! - zrobił chórek Jake, śmiejąc się głośno.
Śpiewali tak, jeszcze kilka piosenek, póki nie dojechali na miejsce. Kobieta, wyłączyła odtwarzacz i odłączyła się od głośników. Jake, zgasił silnik, odpinając pas. Po chwili, Yuna zrobiła to samo, po czym oboje, wysiedli z auta.
Byli na odludziu, po raz kolejny. Na ulicy stały auta, torujące wejście do lasu. Jake i Yuna, ruszyli z miejsca, kierując się do wejścia do lasu. Pokazali funkcjonariuszom drogówki swoje legitymacje, po czym dostali pozwolenie, na przejście.
Szli przez kilka minut, aż znaleźli taśmę policyjną, zagarniającą niewielki obszar. Na miejscu siedział już San, policyjny technik. Obok niego znajdowało się ciało, w czarnym worku.
- Kim jest denat? - spytała Yuna, po czym San, dał jej legitymację.
- Han Sangjun, uczeń liceum, również ma wpływowych rodziców. - powiedział San, pakując jakieś przedmioty do strunowych woreczków.
- Kojarzę go. - powiedział Jake, po czym napotkał zdziwiony wzrok, pozostałej dwójki. - Jest trainee, w jednej z wytwórni muzycznych.
- Skąd wiesz? - spytał San, wciąż grzebiąc w ziemii.
- Był w jednym z programów surviwalowych. - powiedział Jake. - Miał naprawdę dobre umiejętności.
- Wiadomo już jak zginął? - spytała Yuna, przerywając tym wywody Jake'a, na temat show biznesu.
- Tego jeszcze nie wiem, muszę podać ciało obdukcji i toksykologii. - powiedział technik. - Ale jest jeden szczegół, który powinien was zainteresować.
Pochylił się nad ciałem, otwierając worek. Odwrócił głowę licealisty, pokazując jeden z policzków, na którym była widoczna cyfra 19.
- Czyli mieliśmy rację, kolejny seryjny morderca. - powiedział Jake. - Albo zamknęliśmy niewinnego człowieka, albo miał wspólnika.
- Lub naśladowcę. - dokończyła Yuna, krzyżując spojrzenia z blondynem.
- Sądzę, że powinniście o tym pogadać z Jungwonem. - powiedział San, poważnym tonem. - Nie wiem, jak on to robi, ale zazwyczaj ma w takich sytuacjach rację.
- Jasne, tak zrobimy. Dzięki, San. - powiedział Jake, kierując się z Yuną z powrotem, do samochodu. - Jak będziesz coś wiedział to dzwoń.
Pożegnali się z technikiem, po czym wrócili, tam skąd przyszli. Usiedli w aucie, zastanawiając się nad tym, co dalej, postanowili posłuchać rady technika i zadzwonić do Jungwona.
Rozległ się sygnał, oznaczający że Jungwon jest aktywny. Po kilku takich sygnałach, odebrał.
- Wy nie powinniście być w pracy? - spytał Jungwon, lekko zaspanym tonem.
- Mamy kolejnego trupa. - powiedziała Yuna, trzymając telefon w dłoni, przełączając go na tryb głośnomówiący.
- Prawie codziennie tak jest. - powiedział Jungwon, do którego chyba nie docierała, powaga sytuacji.
- Pamiętasz tą licealistkę? - spytał Jake, dając znać o swojej obecności. - Miała numer "20" na twarzy.
- No tak. - powiedział Jungwon, zamyślając się. - Kolejna ofiara?
- Tak, z tego samego liceum. - powiedział Jake. - Miał numer "19".
- Hmm. Jak się nazywa? - spytał Jungwon, po czym dało się słyszeć jego kroki, na panelach.
- Han Sangjun. - powiedział Sim, po czym w głośniku rozległ się odgłos uderzania w guziki klawiatury.
- Kolejni wpływowi rodzice. - powiedział Jungwon. - Tym razem rodzinka prawników.
- No to mamy przejebane. - powiedział Jake, wzdychając ciężko. - Jak się nazywają?
Wszyscy wiedzieli, że skoro ma rodzinę związaną z sądem, to będzie jeszcze większy nacisk, na to, aby jak najszybciej znaleźć mordercę.
- Han Sungnam i To Yoonmi. - powiedział Jungwon. - Czyli prawnicy, największych szych tego kraju.
- Trzeba sprawdzić, czy mieli jakichś wrogów. - powiedziała Yuna. - Chociaż, znając takich ludzi, mają ich tysiące.
- Możliwe, że trzeba przejrzeć sprawy, jakimi się ostatnio zajmowali. - powiedział Yang. - Ale to zostawcie mi, bo nie dostaniemy pozwolenia, na grzebanie w ich aktach.
- Masz jeszcze jakieś pomysły? - spytał Australijczyk, dopinając swoją kawę.
- Najważniejsze, aby nie podejmować radykalnych kroków. - powiedział Yang. - Nie możemy też, popełnić żadnego błędu, bo to jest grubsza sprawa.
- Dzięki, Jungwon. - powiedział Jake, żegnając się z młodszym.
Wiedzieli, że zapowiadała się, jedna z trudniejszych spraw. Jeżeli popełnią błędy, stracą pracę. A tego żadne z nich nie chciało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!
Dzisiaj mamy jeden z krótszych rozdziałów. Był on słaby, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.
Macie jakieś pomysły co do tego śledztwa? Oczywiście, ja wiem co się stanie dalej, ale jestem ciekawa waszego odbioru.
Co tam u was?
Ja jutro mam to zebranie w szkole. Pierwszy raz zobaczę moją klasę, naprawdę mnie to stresuje. Trzymajcie za mnie kciuki, abym nie umarła na zawał.
~ Kocham was, 🍄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top