15.
Jungwon siedział na podłodze, oglądając jakiś randomowy film, lecący w telewizji. Sunghoon pojechał do swoich rodziców, aby spędzić z nimi i Hyunjinem, trochę więcej czasu.
Sam Yang, nie dowierzał w głupotę tego filmu. Był on totalnie sprzeczny, z jakąkolwiek ludzką logiką. Główny bohater, z jakiejś włoskiej mafii, porywa sobie jakąś dziewczynę i potem się w sobie zakochują i robią jakieś dziwne BDSM'Y.
Był on totalnie żenujący, ponieważ ten film nawet nie ukazał poprawnego syndromu Sztokholmskiego, który się leczy.
Jungwon poszedł do lodówki, wyciągając mleko czekoladowe. Usiadł na stole, wyłączając telewizor, leżącym nieopodal pilotem. Oglądanie tego filmu było durnym pomysłem.
Zakrzywiał on prawdę, miał wrażenie że sami jego twórcy, nie rozumieli jaką traumą może skończyć się porwanie. Zaczął się po raz kolejny zastanawiać, co musiał czuć Riki, cierpiąc tam z powodu tortur, co musiała przeżyć jego psychika.
Wiedział że Riki, był zawsze wrażliwy, czasem aż za bardzo. Bał się nawet wiedzieć, jak bardzo to przeżywał. Mógł nigdy do tego nie dopuścić, sam nie miał pojęcia jak by to zrobił. Czy się obwiniał? Tak.
Upił łyk napoju, wyciągając z kieszeni telefon. Pierwszy raz, od dawna, włączył instagrama, widząc ostatnie posty Jake'a.
sim-jae_yun
❤️ Polubione przez: 456 osób
With @hoon_park2137
#sunset #sunsetonroof #unotime #goodnight
💬 Komentarze:
s_yuna: Widzę że się świetnie bawicie, tym razem bez barbie, po prostu hańba.
↪️sim-jae-yun: Idź lepiej pozbierać Shreka.
hoon_park2137: Czemu wszyscy się śmieją z mojej nazwy?
↪️hyunjin_hwang_: Zobacz sobie o której umarł papież.
↪️hoon_park2137: O kur... Zabiję ich.
Jungwona rozbawiła szczerze naiwność Sunghoona, w dobroć okazaną przez Jake'a i Yunę. Tej dwójce w tych kwestiach, będąc ciemnym w świecie memów, nie można było ufać.
Zastanawiało go tylko, od kiedy Sunghoon miał instagrama. Zawsze odcinał się od mediów społecznościowych, a teraz dlaczego nagle zmienił zdanie? Co prawda, Jungwon się domyślał, ale nie chciał póki co zdradzać swojej wiedzy.
Następny był post od Konon.
konon_nishimura
❤️ Polubienia: 346 073 tyś.
Powrót do naturalnego koloru.
#natural #coloredhair #hair #music #welcomeandgoodbyekorea
💬 Komentarze:
minji_u: Niedługo to będziesz chodzić łysa, jak Pazdan.
↪️konon_nishimura: Nawzajem, ty już masz zakola, stary pierniku.
xfj_mindhj: Habibi!
↪️konon_nishimura: Madafak
janusz_f: Czyżbym ujrzał anioła?
↪️ konon_nishimura: W tym przypadku sądzę że akurat diabła 👹
Po chwili, rozległ się odgłos połączenia. Ujrzał znajome przezwisko "pogromca starych stulejarzy", co oznaczało, nazwyczajniej w świecie Konon.
- No hej Konon. - przywitał się Jungwon, włączając tryb głośnomówiący.
- Hej Jungwon. - przywitała się Konon, widocznie przechadzając się miastem, ponieważ w oddali było słychać odgłosy jeżdżących aut. - Mam sprawę.
- W sumie po coś do mnie dzwonisz. - zaśmiał się brunet. - Raczej napewno nie po to, aby sobie pogadać.
Mimo tylu lat, od ich zakopania toporu wojennego, starali się zbytnio nie spoufalać. Dalej nie byli do siebie przyzwyczajeni, aż na tyle, żeby codziennie do siebie dzwonić.
- Dzisiaj mam samolot z powrotem do Stanów. - powiedziała Konon, ignorując poprzednie zdanie, padające z ust Koreańczyka. - Chciałabym się z tobą pożegnać, dlatego chcę, żebyśmy spotkali się dzisiaj na lotnisku.
- Jasne, o której masz lot? - spytał Yang, wyciągając z szafki kuchennej karteczkę samoprzylepną, oraz pinezkę.
- O 16. - powiedziała japonka, przechodząc na drugą stronę ulicy. - Wtedy widzimy się pół godziny przed lotem.
- Okej, to o 15:30 na lotnisku. - powiedział Jungwon, wyciągając nutellę z lodówki.
- No to do zobaczenia. - pożegnała się Konon, na co Jungwon odpowiedział tym samym.
Wyciągnął kilka kromek chleba, smarując je słodką masą. Ugryzł chleb, zamyślając się chwilę.
W tym czasie Konon, szła ulicą, kierując się do kwiaciarni. Weszła do małego lokalu, w którym powitał ją zapach świeżych kwiatów.
Podeszła do ekspedientki, wybierając po drodze czarne róże.
- Dzień Dobry, w czym mogę pomóc? - spytała kwiaciarka, widocznie nie była koreanką, o czym świadczyły typowe, zagraniczne rysy twarzy kobiety.
- Chciałabym te róże. - powiedziała, pokazując na jeden z noszy za ladą.
- Ile tych róż? - zapytała kobieta, schylając się do kosza.
- Pięć. - powiedziała Konon. - Bez żadnych ozdób, po prostu tylko te kwiaty.
- Tylko zwiążę je, tak, aby był bukiet. Dobrze? - spytała ekspedientka, wyciągając folię i czarne wstążki.
Od razu po zapakowaniu, wręczyła je brunetce. Konon podziękowała kobiecie, wychodząc z kwiaciarni. Już wiedziała, dlaczego Jungwon zawsze wybierał tę kwiaciarnię. Była niedaleko cmentarza, a wszystkie przygotowane tam kwiaty, były niesamowicie piękne.
Od razu przekroczyła ulicę, kierując się do wejścia na cmentarz. Cmentarz był mimo wszystko przytulny, wciąż rosły na nim kwiaty, jakby czas zatrzymał się wiele lat temu.
Weszła w najbardziej kwiecistą alejkę, na której końcu, znajdował się grób Rikiego. Był zadbany, tak jak zawsze, a pewnie była to zasługa Jungwona, który zawsze przynosił tutaj świeże kwiaty.
Położyła kwiaty, na grobie, siadając na malutkiej ławeczce, obok. Cały ten cmentarz, owijała, jedna, wielka aura spokoju.
- Hej Riki. - zaczęła mówić Konon, czując jedną wielką, niezręczną ciszę. - Dawno mnie tu nie było.
Dziwnie się czuła, mówiąc do swojego zmarłego brata. Nigdy nie robiła nic takiego, nie wierzyła w żadne życie pozagrobowe. Sądziła że człowiek po prostu umiera i już, koniec życia.
- Wiem, że nie odwiedzałam cię tyle czasu. Staram się zapomnieć. - kontynuowała japonka, skubiąc swoje palce. - Zawsze mówiłeś, że należy zapominać, o wyrządzonych krzywdach i iść naprzód.
Mimo że była tutaj sama, czuła lekkie ciepło, które sprawiało, że czuła się swobodnie.
- Wyprowadziłam się do Stanów, na stałe. - powiedziała, wpatrując się w kamienną płytę. - Sola, z powrotem przeprowadziła się do Japonii. Ma już dwadzieścia cztery lata, chce sobie ułożyć życie od nowa.
Chciało jej się płakać, ale wiedziała że nie może, przyrzekła to sobie. Była to forma pożegnania, nie chciała zapamiętać tego jako smutne wydarzenie.
- Tęsknimy za tobą, Ja, Jungwon no i Sola, ale musimy jakoś dalej żyć. - powiedziała, czując pieczenie oczu. - Przyszłam się pożegnać. Nigdy o tobie nie zapomnę, zawsze będziesz moim malutkim braciszkiem.
Z jej oczu popłynęło kilka łez, lecz szybko je otarła, rękawem bluzy. Poprawiła kwiaty, zdejmując kilka upadłych kwiatów z grobu. Przetarła płytę, sunąc po niej dłonią.
- Do zobaczenia Riki. - powiedziała Konon, odchodząc ze łzami w oczach.
Wyszła z cmentarza, kierując się prosto do hotelu. Zapłaciła za pobyt, odbierając swoje walizki. Wsiadła do taksówki, żegnając się z krajem, po czym pojechała na lotnisko.
Jungwon w tym czasie, ogarnął w miarę dom. Zrobił makijaż, ubrał się w miarę wyjściowo, by znowu nie wyglądać jak gnijąca panna młoda.
Pożegnał się z Lilly, wychodząc z domu. Podłączył słuchawki, puszczając Tonight od Blackswan. Szybkim krokiem skierował się na lotnisko, idąc pierwszy raz od dawna przez centrum miasta.
Zbyt wiele się tutaj nie zmieniło. Wciąż było wiele ludzi, na co praktycznie miał alergię. Jeden wielki pośpiech, korki uliczne i smród spalin.
Nie znosił takiego tłoku, witaj droga introwertyczność i aspołeczność. W sumie kto go lubił, skoro ekstrawertycy nawet na tym cierpieli. Po kilkunastu minutach, dotarł na lotnisko, prawie idealnie na czas.
Stanął w pobliżu odprawy, chowając słuchawki i telefon do kieszeni. Po chwili ujrzał Konon, która najprawdopodobniej już odprawiła swój bagaż, trzymając tylko podręczną torbę i wypchaną ubraniami poduszkę.
Podbiegła w jego stronę, mocno ściskając na pożegnanie. Nie spodziewał się takiego czynu z jej strony, ale odwzajemnił uścisk.
- Przyleć kiedyś do mnie do Stanów. - powiedziała Konon, trochę smutnym tonem. - Mógłbyś nawet teraz, ale nie jesteś spakowany.
- Nie martw się, odwiedzę was. - powiedział Jungwon, dobrze wiedząc że kłamie. - Muszę jeszcze załatwić kilka spraw.
- Dbaj o siebie, bądź po prostu ostrożny. - powiedziała japonka, odklejając się od Yang'a. - Nie przeceniaj swojego organizmu, dbaj o swoje zdrowie.
- Wszystko ze mną w porządku, nie musisz się o mnie martwić. - zaśmiał się Jungwon, czochrając ją po głowie. - Leć już, bo się spóźnisz, na samolot.
- Do zobaczenia, Jungwonnie. - powiedziała na pożegnanie, uśmiechając się.
- Do zobaczenia. - powiedział machając jej na pożegnanie.
Kiedy, zniknęła już z jego pola widzenia, wyszedł z lotniska. W oddali słyszał tylko start samolotu i w myślach życzył Konon dobrej podróży.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Dzisiaj kolejny rozdział z serii gnębienia Jungwona i innych ludzi, znaczy co?
Był nawet lekki, ale dla bohaterów nadszedł moment pożegnania. Sądzę że Konon już raczej nie pojawi się w tej historii, ale życie płata różne figle i niespodzianki, więc nic nie gwarantuję.
Mam do was pytanie.
Czy chcielibyście jakąś inną historię, w takim daily trybie w trakcie roku szkolnego, a np. rozdział tej historii raz lub dwa razy w tygodniu. Wiecie, żebym dalej pisała, ale nie będę mieć tyle czasu ile wcześniej. Dajcie znać co o tym sądzicie.
Co tam u was, jak się czujecie z powodu powrotu do szkoły?
Ja szczerze się martwię i boję. Jadę z moją mamą na zebranie w poniedziałek, no i spotkam moją nową klasę na żywo. Boje się że mnie nie polubią, ale mam zwyczaj martwić się na zapas.
~ Kocham was, 🍄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top