14.

Hyunjin może i nie był złym człowiekiem, chociaż wiele osób, go miało za rozwydrzonego nastolatka. Lecz nie zawsze wszystko jest takie, jak nam się wydaje.

Mimo że urodził się sto lat temu, stosunek innych wampirów, do jego osoby, był wręcz krzywdzący. Traktowali go jak dzieciaka, odmieńca, ponieważ miał inny pogląd na świat, niż oni.

Lecz jak to się zazwyczaj kończy, to wiemy. Osoba próbuje się na siłę dopasować do innych, żeby być tolerowaną i lubianą. Tak również skończył Hyunjin.

Od początku był traktowany jak dziecko, którym w sumie od dawna nie był. Nikt nie liczył się z jego zdaniem, wszyscy twierdzili że nie zna życia, mimo że przecież żył już sto lat, co dla ludzi, było praktycznie nieosiągalne.

Przeżył drugą wojnę światową, okupację japońską, czasy komunizmu i wojnę z Koreą Północną, czyżby to nie było zdobycie wystarczającego bagażu doświadczeń?

Czuł się niezrozumiany, ale z czasem, pogodził się z tym losem. Zmienił swoje nastawienie do innych rzeczy, przez co inne wampiry twierdziły że teraz nareszcie zaczął zachowywać się dojrzalej.

W głównej mierze, uważano tak, ponieważ miał szanowanych, wśród wampirów znajomych. Można powiedzieć, że wielu z nich się ich bało, ponieważ wymknęli się spod kontroli.

Czuł że oni, jako jedyni go rozumieją, mimo że też traktowali go jak kogoś mniej dojrzałego od siebie. Z czasem jednak, da się przyzwyczaić do tego obrotu spraw.

Był totalnym idiotą, pod względem dobierania sobie znajomych. Może inaczej by się potoczyło jego życie, a tak to musiał robić wiele złych rzeczy. Właśnie szedł z grupką swoich znajomych, do której należeli: Jay, Minho, Kai, Chan i Soobin.

Robili kolejną rozróbę w barze, łącznie z rzezią, jaka miała po tym nastąpić. Czy to co robili, Hyunjinowi się podobało? Oczywiście że nie. Lecz żeby być akceptowanym, musiał się dopasować, nie odstawać od reszty. Było to ciężkie, patrząc na to że nie podzielał ich poglądów.

Wchodzili właśnie do jednego, z odludnych barów. Dobrze wiedzieli, że żadne nagrania z kamer, potem im nie zaszkodzą, ponieważ był on jednym z lokali, trudzącym się sprzedażą nielegalnych prochów i innych świństw.

W środku nie różnił się zbytnio, od pozostałych. Był ciemny, miał neonowe światła, a w samym powietrzu, unosił się zapach marihuany. W sumie, tak jak w każdym barze.

- Pamiętacie plan? - spytał Jay dyskretnie, po czym w ich słuchawkach rozległ się jego głos. - Czysta akcja, najlepiej bez trupów.

- Jasne, a teraz na stanowiska. - rozległ się głos Soobina.

Każdy rozdzielił się w osobnym kierunku. Kai, wraz z Minho zostali w tej części baru, aby monitorować sytuację.

Reszta poszła wraz z Jayem, do szefa lokalu, który był dzisiaj w pracy. Ich cel był prosty, zdobyć cały towar, znajdujący się w barze, oraz cały dochód z ostatnich dni. Na koniec sprzedawali dragi, za wyższą cenę, dodając do nich, swoje ulepszacze.

Jeśli oddadzą go dobrowolnie, to skończy się, tylko na ich szybkiej ucieczce z towarem. Natomiast, jeśli postanowią się im sprzeciwić, skończy się na sprzątnięciu paru pracowników, nawet cywili, którzy są już tak narąbani, że na drugi dzień, najprawdopodobniej nie będą nic pamiętać.

Praktycznie nie pukając, weszli do pomieszczenia. Hyunjin od razu wyczuł że był człowiekiem, ten smród spoconego ogra, był tak charakterystyczny, że aż drażnił jego nos.

- Czego tutaj?! Mówiłem że dzisiaj nie przyjmuję! - krzyknął, lekko podchmielony mężczyzna, lecz po chwili spojrzał zdziwiony, na ich broń. - Kim wy jesteście?!

Na jego kolanach siedziała, jakaś wyrozbierana kobieta, najprawdopodobniej prostytutka. Na oko miała z jakieś 40 lat, ale wyglądała, na o wiele bardziej pokrzywdzoną.

- Praktycznie, to przyszliśmy tylko po twój towar. - powiedział Jay, nie obierając w żadne biznesowe gadki, co najprawdopodobniej świadczyło o tym, że jest w złym nastroju.

- Mój towar?! No bardzo śmieszne, nabrałem się. - powiedział mężczyzna, śmiejąc im się prosto w twarz. - Jakieś dzieciaki, udające gangsterów, przyszły sobie i machają spluwami. Wiecie, to jeszcze czas na zabawę w piaskownicy.

- Czyli widzę że po dobroci nie poszło. - powiedział Jay, uśmiechając się. - W takim razie, teraz porozmawiamy inaczej.

Po chwili wycelował spluwę, w prostytutkę, siedzącą wciąż u tego faceta na kolanach. Po chwili rozległ się krzyk i stłumiony odgłos wystrzału, po czym kobieta upadła na podłogę, martwa z dziurą w czaszce.

- Myślicie że ta dziwka mnie cokolwiek obchodziła? Jak nie ta, to jutro przyjdzie następna. - powiedział, po czym Hyunjin poczuł jeszcze większe obrzydzenie, do tego pijaka. - A teraz zawijać się.

Brzydził się takimi ludźmi. Szczególnie nie lubił przedmiotowego traktowania, innych osób. Tacy myśleli, że skoro mają malutką sumkę na koncie, zarobioną kosztem tych wszystkich ludzi, to mogą sobie robić co chcą.

- Nie tak prędko. - powiedział Jay, podchodząc bliżej faceta, praktycznie z kpiną na ustach. - Hyunjin, pozbądź się tego śmiecia.

Hyunjin wiedział, że w tym momencie nie mógł się zawahać. Od razu strzelił, trafiając szefa lokalu, prosto w środek czoła.

- Brawo dzieciaku. - powiedział Soobin, przytrzymując drzwi do wyjścia z pomieszczenia. - Dobrze wykonałeś swoją robotę.

- Dzięki. - powiedział Hyunjin, wcale nie będąc tak pewny słuszności tego czynu, chociaż wiedział, że tamten z pewnością zasługiwał na śmierć.

Niestety, na świecie było więcej takich śmieci, ale nie wszystkich można było się pozbyć, bo zaraz na ich miejsce wchodziły nowe.

Wyszli z pomieszczenia, od razu kierując się do piwnicy. Hyunjin wraz z Chanem, pilnowali wejścia do środka, aby Jay, wraz z Soobinen zdążyli zapakować wszystki towar.

- Słyszysz ich, zbliżają się już. - powiedział Chan, przeładowując broń. - Wezwij posiłki.

- Kai, Minho, potrzebujemy pomocy. Musicie pomóc zabrać towar. - powiedział Hyunjin do słuchawki, po czym szybko otrzymał odpowiedź twierdzącą.

Wiedział że Chan sobie sam nie poradzi, dlatego również złapał za broń, czekając na atak, aby go odeprzeć.

Po chwili pojawiło się kilka osób. Szybko się ich pozbyli, strzelając im kilka kulek. Pojawili się następni, byli odrobinę lepiej wyszkoleni, od tych poprzednich, lecz po kilku minutach, oni też padli trupem.

Następna grupa ochroniarzy, jaka się pojawiła, była jeszcze większa. Hyunjin zastanawiał się, skąd oni wzięli tyle ludzi, skoro na wejściu, widzieli ich tylko kilku.

Tym razem było ciężej. Kule były stworzone, typowo pod wampiry. Wiedział że teraz będą mieli problem. Spojrzał na Chana, wtedy ich spojrzenia się skrzyżowały. Skinęli głowami porozumiewawczo, po czym przyjęli inną taktykę.

Chan złapał Hyunjina, obracając jak w tańcu, jednocześnie sprawnie celując w przeciwników. To samo robił Hyunjin, lecz z innej, bardziej trafnej perspektywy.

Połączyli taniec, z walką, co umożliwiło im pozbycie się pozostałych ochroniarzy. Wiedzieli że to nie koniec, lecz mieli nadzieję że reszta uporała się z towarem.

- I jak towar? - zapytał Chan, znów podnosząc Hyunjina, po czym tamten zastrzelił pierwszego z nowo pojawiających się ochroniarzy.

- Już niedługo kończymy. A wam jak idzie? - spytał Soobin.

- Jest ich coraz więcej, lecz nie ilość jest tutaj problemem. - powiedział Chan, obracając Hyunjina w powietrzu. - Mają specjalne kule, które mogą nas zabić.

- Jesteście cali? - dopytał Soobin.

- Tak, ale obawiam się że długo tak nie pociągniemy. - powiedział Chan, omijając kolejny pocisk.

- Powiem wam, kiedy skończymy i wtedy możecie wiać. - powiedział Jay, po czym odłączył się od mikrofonu.

- Czyli jeszcze musimy się pomęczyć. - powiedział Chan, strzelając do kolejnej osoby.

W pewnym momencie, Hyunjin odchylił mocno głowę do tyłu, unikając, szybującego w jego stronę postrzału. Uśmiechnął się do Chana, pokazując że nic go nie trafiło.

- Już, wszystko gotowe. - powiedział Kai, przez słuchawkę. - Macie pięć minut, aby zwiać. Dacie radę?

- My nie damy? Myślałem że macie w nas więcej wiary. - powiedział Chan, ciągnąc w wampirzej prędkości Hyunjina za sobą.

Hyunjin szybko rzucił ładunek, z gazem łzawiącym, odgradzając od nich pościg. Pobiegli szybko, praktycznie w ciągu niecałych dwóch minut, będąc koło ich powrotnego pojazdu.

- Świetnie się spisaliście. - powiedział Jay, otwierając automatycznie drzwi, do ich mini busa.

Oboje usiedli na miejscach, chowając wykorzystaną broń. Hyunjin westchnął ciężko, opierając wygodniej głowę o siedzenie.

- Dzisiaj jedziemy świętować. - powiedział Soobin, zza kierownicy. - Więc ruszamy prosto do bazy.

Hyunjin oparł głowę o szybę, wciąż nie mogąc oswoić się z wydarzeniami tego dnia. Zabił kolejne osoby, lecz coraz mniej go to ruszało. Czy to nazywali chłopaki uczuciem przyzwyczajenia.

Ci ochroniarze mieli pewnie rodzinę. Matki, żony, mężów, dzieci, którzy już nigdy nie doczekają się ich powrotu z pracy do domu. Żegnając przed pójściem do pracy, daną osobę, pewnie nie myśleli że już nigdy więcej jej nie zobaczą.

Ci ludzie tylko wykonywali swoją pracę, a oni odebrali im życie, z powodu jakiś durnych dragów i paru papierowych banknotów.

- Wszystko w porządku? Jakiś taki nieobecny jesteś. - zagadnął go Kai.

- Wszystko okej, tylko zamyśliłem się trochę. - powiedział, wymuszając uśmiech na twarzy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka, moje muchomorki.

Dzisiaj wjechał kolejny rozdział. Mamy w tym rozdziale, coś typu jak zostałem przestępcą, historia bez cenzury by Hwang Hyunjin

Wczoraj zamiast rozdziału, był nowy one shot na moim profilu, więc jeśli jesteście zainteresowani to nazywa się "Love Don't So Sweet".

Co tam u was?

U mnie nawet okej, nie patrząc na to, że mam za tydzień rozpoczęcie roku. Trochę obawiam się o to, że moja nowa klasa mnie nie polubi. Wiecie, nie chcę znowu być sama. Jednak staram się być dobrej myśli.

~ Kocham was, 🍄

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top