Rozdział 14

Rzuciwszy się na podłogę, poczęłam szlochać. Czuję się, jakbym była w innym ciele!

-M-moja poprawność językowa, jest dla mnie taka nowa! Straszne to, powiadam, mój własny język, tak się na mnie skrada! - załkałam.

Dławiłam się łzami, spoglądając na Chanyeola. On tym bardziej nie wiedział, o cóż mi chodzi.

-Ee... Słuchaj T/I to te wampiry. One cię... Zaklęły!

-Na żywot mój, ciebie zaklinam, powiedz mi, co to za nowina! Jakież wampiry, to niemożliwe, to bajki i sny zjadliwe!

Czemuż nie mogę wyrażać się normalnie?

-Nie wiem, ale zwijajmy się, błagam!

Zaczynałam popadać w coraz to większą histerię, dlatego też podniósłszy się, złapałam ramię Chana.

-Chanyeolu, nie wiem co mam robić! Czuję się, jakby mój mózg ciągle mi tu psocił!

-Chodźmy, wytłumaczę ci to w drodze - wyszeptał, pociągając mnie do wrót.

Załkałam ostatni raz, spoglądając na tą piękną posiadłość.

Muszę ukoić nerwy i zrozumieć, o co tak naprawdę tu chodzi.

Szliśmy przez las. Panowała tu głucha cisza, przerywana tylko pohukiwaniem sów i trzaskiem gałezi łamanych pod naszymi stopami.

-O jakich wąpiórzach wspominałeś, kiedy z domu ze mną wybiegałeś?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top