Rozdzial 17
Do ostatniego rozdziału zostało:
2 rozdziały.
Biegłam przed siebie, ignorując gałązki rozcinajace skórę na moich świeżo ogolonych łydkach. Chan pożyczył mi maszynkę, bo sam miał zamiar i tak zahodować brodę.
Ah, Chan. Ten kundel.
Nagle wpadłam na coś i zaczęłam histerycznie krzyczeć i piszczeć. W końcu, to mógł być przecież ten niedźwiedź!
- Y/N! Ciii, ciszej! - znajomy głos złapał mnie i zatkał mi twarz.
- Kgfooghie? - wymemlałam, obśliniając mu całą rękę.
Nagle obudziłam się. Okazało się, że po mojej brodzie nie spływała ślina, tylko krew, a nikogo nie było w pobliżu.
- Cholera, co się stało? - zapytałam sama siebie szeptem, nie mogąc ogarnąć czasoprzestrzeni.
- Upadłaś i rozbiłaś sobie głowę - głos jednego z kolegów Chana odbił się echem po lesie.
Słońce było już za horyzontem, dlatego musiałam nieźle wytężyć wzrok, aby dostrzec mojego rozmówcę.
Xiumin.
- Ah, Xiumin, dobrze, że to Ciebie widzę... - zaczęłam, denerwując się. Wilki w lesie były niewątpliwie niebezpieczne.
- Nas nie chciałaś zobaczyć? - zza drzew wyłonili się... Sehun oraz jakiś drugi chłopak, którego wcześniej nie widziałam.
- Ohorat mała, chyba nie myślałaś, że... - Sehun już rozpoczynał tyradę, gdy moje usta nagle otworzyły się niekontrolowanie, próbując zdobyć czas.
- Hej, ty, z tyłu. Jak się nazywasz tak właściwie? - zapytałam, rozglądając się w międzyczasie wokół.
Kurde, ciemno już.
- Jestem Zhang Yixing - odparł stanowczo.
Słyszałam jak Sehun warknął.
- Dobra Dzikśing, nie wiem po co tu jesteście, ale ja muszę... O kurde, czy to sarna? - wykrzyknęłam entuzjastycznie, pokazując palcem na gęstwinę za nimi.
I w tym momencie rzuciłam się w pogoń, która mogła być moją ostatnią. Ale zawsze lepsze to, niż dać się pożreć grupie wilków bez walki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top