𝕾𝖊𝖔𝖍𝖔

Tak to bywa czasem w życiu, że rodzisz się z uczuciem jakbyś był kompletnie niepotrzebny. Jakby świat nie był dla ciebie,a twoje narodziny były traktowane jak coś, co nie powinno mieć miejsca. Od samego początku każdy traktował cię jako przykry obowiązek, a po osiągnięciu odpowiedniego wieku jak powietrze. Wszystko byś wreszcie dał spokój, by tylko zniknął. Od początku był traktowany jako, ktoś gorszy nie mający prawa nawet egzystować. Jednak ze względu na wiek i przygotowania do Wielkich Wojen musiał pozostać w stolicy Ryvilli do momentu, aż sytuacja się nie ustabilizuje. Mimo to nie tracił pogody ducha.

Seoho, bo tak właśnie miał na imię zrodził się z obecnej królowej. Sendara  Zechora bo tak właśnie się nazywała. Królowa regentka, która obejmowała władzę po śmierci króla. Niestety, ale jej dzieci były zbyt młode by mogły objąć tron. Krążyły nawet plotki, że celowo otruła obecnego króla by przeciągnąć władzę, sojuszników jak i lud na swoją stronę. jednak póki żył król było to niewykonalne. Zimna jak lód Sendara nie była darzona uwielbieniem. Nawet niewielkie akty miłosierdzia jak i wyjście do ludu z dzieckiem na ręku oraz przemowa jako matki i królowej nie ociepliły jej wizerunku.

O Seoho wiedzieli tylko nieliczni. Były to najbliższe osoby z otoczenia królowej. Oficjalna wersja przyjęta dla ogółu to było zaadoptowanie dziecka Rasy Ludzkiej. Rzekomo kiedyś ów rodzina pomogła rodzinie królewskiej tak teraz oni się odwdzięczyli i wzięli ich syna pod opiekę, aby młodzieniec mógł przetrwać ciężkie czasy. Niestety prawda była zgoła inna.

Seoho nie czuł się jakoś z tego powodu przygnębiony. Jeszcze, gdy żył król był parę razy z nim na polowaniu lub uczył się szermierki. Można by powiedzieć, że na kilka lat przed śmiercią króla młodzieniec zaznał odrobiny rodzinnego ciepła. Całkowicie odizolowany od książąt mieszkał w północnym skrzydle zamku. Został tam przeniesiony w wieku ośmiu lat. Był już na tyle samodzielny, że na lekcje do biblioteki udawał się sam. Był tak przyzwyczajony do planu dnia, że nie potrzebował już osoby, która go pilnowała. Mimo wszelakich zakazów nie mógł narzekać na złe traktowanie. Jego komnata była ze wszystkimi potrzebnymi wygodami, może nie tak bogata jak pozostałych, ale było dość przytulnie. Mógł korzystać ze wszystkich dóbr jakie znajdowały się w królestwie. Uczęszczał na zajęcia z szermierki jak i uczył się czytać oraz pisać. Lekcja historii była również niemal obowiązkowa.

Sendara doskonale wiedziała, co zrobi z bękartem po zakończeniu wojny. Gdy tylko się uda wyśle go do Doliny Wieży Siedmiu. Więc by jej plan się udał była zmuszona chociaż nauczyć Seoho podstaw jeśli chodzi o naukę jak i o życie. Nienawidziła go całym swoim sercem. Jednak wiedziała, że te kilka lat poświęceń nie pójdą  na marne. Miała też nadzieję, że być może stanie się rycerzem i w przyszłości jej życie będzie zależne od niego. Tak więc nie mogła całkowicie zignorować jego istnienia. Od czasu do czasu zapraszała go nawet na wspólne rodzinne kolacje by pozornie stworzyć sobie portret kochającej matki nawet nie swoje dziecko. Był to jedyny moment, że widział się z pozostałymi książętami. Tam też po raz pierwszy zobaczył Nemeyeth. Był oszołomiony jej urodą. Jednak bardziej cieszył go fakt, iż ma możliwość poznać nowych ludzi. Jak na ośmioletnie dziecko był niezwykle inteligenty. Szybko posiadł dar elokwencji więc brylowanie pośród innych książąt podczas uroczystych kolacji było dla niego czystą przyjemnością. Dziecię o niezwykle otwartym uosobieniu jak i pełen pogody ducha zyskiwał sympatię bardzo szybko. Mimo, iż w oczach Sendary był nikim to podczas uroczystości chwaliła się nim na prawo i lewo. Targowisko próżności -te dwa słowa idealnie opisywały owe spotkania rodzinne. Nie miały one nic wspólnego z rodzinnymi biesiadami pełnymi dobrego humoru i rodzinnego ciepła. Były to najzwyklejsze przepychanki miedzy sobą kto ma lepiej bądź kto jest obecnie lepszym w danej dziedzinie. Oczywiście wszystko okraszone elokwencją.

-Puste w środku a ładne na zewnątrz - Skwitował Seoho.

- Coś mówiłeś?

- Ależ nie królowo. Chciałem bardzo podziękować za możliwość udziału we wspólnej uczcie - Ukłonił się i odszedł.

-Obym nie prędko cię tam zobaczyła - Gestem ręki wskazała by odszedł jak najszybciej.

Wiedział doskonale, że to wszystko gra. Wiedział jak bardzo go tu nienawidzą. Jednak postawił sobie jeden cel w życiu. Wieża Siedmiu. Wiedział, że jeśli przeżyje wojnę będzie to miejsce do którego chce się udać. Tam będzie mógł pokazać jak wiele jest wart. Dlatego też tak cierpliwie znosił wszystkie te docinki. Był jednak pomimo to wszystko wdzięczny za dach nad głową, ciepły posiłek oraz możliwość nauki, co dla niego stało się priorytetem. Każdego dnia budził się z  przeświadczeniem, że do celu jest coraz bliżej. Jeszcze parę lat. Przeżył już tyle to jeszcze wytrzyma te kilka kolejnych.

Kładł się zawsze bardzo wcześnie. Praktycznie zaraz, gdy słońce zachodziło za horyzont. Po to by patrzeć na cudowne wschody słońca. Było tak i dnia dzisiejszego. Popijając ziołowy napar siedział we fotelu na werandzie i wpatrywał się we wschód słońca. Czasem bywało, że już wtedy sięgał po książki by od samego rana zacząć się uczyć. To była jedyna rzecz jaka imponowała królowej. Jego otwarty i chłonny umysł. Jedynie za to zawsze chwaliła nawet w obecności pozostałych książąt. Podając, go za przykład i by też wreszcie wzięli się do nauki i pracy nad sobą. 

Tego poranka niebo było nieco pochmurne. Słońce leniwie rozdzierało  chmury swoimi promieniami. Jednak czuł, że będzie to wspaniały dzień. Jak każdy miniony i każdy następny. Z rozmyślań wybiło go pukanie do drzwi. Po chwili usłyszał jak otwierają się drzwi. Gdy przyszedł z werandy do pokoju jego oczom ukazał się chłopiec z jednym ze strażników.

- Od dziś będziesz mieć kompana. Wprawdzie na kilka dni, ale traktuj go dobrze - Po tych słowach strażnik opuścił komnatę.

- Witaj serdecznie. Seoho jestem - Wyciągnął dłoń i uśmiechnął się szeroko.

- Young Jo. Bardzo mi miło - Uścisnął dłoń nowo poznanego znajomego.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top