𝕴𝖓𝖙𝖗𝖔𝖉𝖚𝖈𝖙𝖎𝖔𝖓

Wieża Siedmiu - Piękna budowla stojący niemal w centrum Doliny Wieży Siedmiu. Otoczona połacią lasów wiecznie zielonych bez względu na porę roku. W bardziej pochmurny czy też deszczowy dzień wydawać by się mogło, że wieża przejmuje odcień zieleni mieniąc się szmaragdowymi odcieniami. Otoczona ogromnym murem zyskuje na mroczności i posępności. Jednak, gdy przekroczyć mur to tak naprawdę niczym się nie różni od tradycyjnego zamku. Może odrobinę mniej przepychu, może trochę skromniej, ale miało miało się poczucie, że jest się na zamku. Na środku placu zamkowego stała ogromna, kamienna fontanna ozdobiona kwiatami, bądź sezonowymi kompozycjami. Ogólnie plac jak i cały dzieciniec skryte były w szaro-burych kolorach. Tak więc kwiaty odrobinę rozweselały otoczenie. Idąc bardziej wgłąb dziedzińca dochodziło się do stajni oraz do domu płatnerza. Zaraz obok jego niewielkiego lokum znajdował się jego zakład rzemieślniczy. Był to prosty murowany budynek z płaskim dachem i małymi oknami praktycznie zaraz pod rynnami. Tam też kończyła brukowana droga. W suche dni była to raczej ubita nawierzchnia. Natomiast po gwałtownych ulewach przeradzała się w błotnistą maź. Niestety gliniasta nawierzchnia nie nadawała się do tego aby wyrosło tam cokolwiek, nawet najzwyklejsza trawa. Po prawej stronie zaś znajdował się kowal. Mijając stajnię, płatnerza oraz kowala dochodziło się do niewielkiej bramy. Rzeźbiona brama z jasnego drewna porośnięta winoroślami. Prowadziła ona do Zakazanych Ruin Siedmiu. Pozostałości po poprzedniej Wieży Siedmiu, która uległa całkowitemu zniszczeniu w wyniku wielkich wojen. Od tej pory było to miejsce modłów jak i rozmyślań. Ruiny otaczała przepiękna zieleń i najróżniejsze kwiaty. Delikatny świergot ptaków mieszał się z delikatnych szumem liści na wietrze.

- Young Jo ! Oh, tutaj jesteś - Zakonnik odetchnął z ulgą gdy znalazł młodzieńca.

Na jednej z powalonych kolumn siedział Young Jo. Podniósł swój przenikliwy wzrok patrząc wprost na Zakonnika. Zlustrował go z góry na dół.

-Już idę pomóc. Przepraszam, że przysporzyłem problemu i musieliście mnie szukać - Uśmiechnął się serdecznie i powrócił do codziennych obowiązków.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top