𝕮𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗 𝕴𝖃
Wszyscy praktycznie otoczyli Leedo. Hwanwoong w dalszym ciągu leżał na plecach częściowo wsparty na łokciach i patrzył na kompana z niedowierzaniem. Na przeciw Leedo stał Xion. Stał w rozkroku trzymając miecz oburącz wycelowany wprost w szyję kumpla. Zdążyli się nawet zaprzyjaźnić, ale nie miał wyboru w obecnej sytuacji. Był gotów do ataku. Leedo obrócił głowę i spojrzał się pogardliwym wzrokiem na Hwanwoonga. Patrzył tak przez chwilę po czym ruszył do ataku na Ravna. Nikt się tego nie spodziewał.Nawet on sam. Nikt nie zdążył zareagować. Ravn zrobił parę kroków w tył po czym przewrócił się pod naporem przeciwnika. Próbował go w jakiś sposób od siebie odepchnąć, ale nagły atak furii był tak silny, że na nic była jego siła. Nie chciał też zrobić mu krzywdy. Ale zdawał sobie sprawę, że jeśli trzeba będzie to będzie musiał zaatakować. Po jakiejś chwili szamotaniny i wzajemnej wymianie ciosów jakaś siła odciągnęła Leedo. Był to Xion. Jednym porządnym szarpnięciem odciągnął napastnika. Ostrzem miecza zmusił go aby wreszcie się uspokoił i usiadł. Ravn podbiegł do Hwanwoonga by sprawdzić jak się czuje i czy wszystko w porządku.
- Xion listości co ja Ci zrobiłem?!
- Skończony kretynie zaatakowałeś Hwanwoonga a potem Ravna. Powinienem cię przebić na wylot. Nie zasługujesz... !! - podszedł do niego Ravn i złapał go za szczupły nadgarstek.
- Już wszystko dobrze - Mówiąc to Ravn spojrzał łagodnym spojrzeniem na Xiona.
Widać było, że zmęczyła go cała ta sytuacja.
- To ten księżyc! - Wykrzyczał Leedo
- Co ty wygadujesz?! Siadaj na dupie jeśli ci życie miłe i nie bredź - Skarcił go Xion.
- Ale to prawda! Połowy nie pamiętam z tego co zrobiłem! To wszystko przez ten cholerny księżyc!
Leedo podkulił nogi pod brzuch i faktycznie wyglądał na przerażonego.
Xion i Ravn spojrzeli po sobie a potem na Leedo. Wyglądał jakby mówił prawdę. To prawda, najmłodszy ma prawo mu nie ufać, bo zna go dosłownie parę dni. Jednak reszta wiedziała, że Leedo bardzo zżył się z resztą i prędzej by za kimś w ogień skoczył by mu pomóc niż mu zrobić krzywdę. W pewnym momencie ręka napastnika złapała najmłodszego za nogę szarpiąc go za spodnie...
- Czytałeś o czymś takim? Prawda? Powiedz, że to normalne. Ze mną wszystko w porządku, prawda? - Podniósł głowę by błagalnym wzrokiem spojrzeć na Xiona.
Najmłodszy nie miał wyjścia jak tylko mu uwierzyć. Usiadł przy nim uwalniając swoją nogę od uścisku.
- Jakby to powiedzieć... Tak czytałem o czymś takim, ale głównie księżyc ma wpływ na zwierzęta. Nie twierdzę, że księżyc nie ma wpływu na ludzi... Bardziej chodzi mi o to w jakiej fazie się znajduje. Czy już kiedyś ci się coś takiego przytrafiło?
- Nie. Nigdy. Xion, bo skoro na mnie to ma wpływa to może mieć wpływ na innych kolejno?
- Może, ale nie musi. To już zależy od tego jak ktoś jest podatny na wpływ księżyca. Ale faktycznie natknąłem się kiedyś na magiczny wpływ księżyca na otoczenie. Było to Zakazanych Ruinach, dawno temu... - Westchnął ucinając rozmowę.
Widząc, że Leedo wrócił do normalnego zachowania postanowili przyłączyć się do Xiona, Ravna.
- Naprawdę przepraszam cię - Mówiąc to Leedo podszedł do Hwanwoonga.
Woongie zrobił krok w tył, ale w ostatniej chwili się powstrzymał i został na miejscu. W dalszym ciągu nie mógł się uspokoić i zebrać myśli. Jego kompan faktycznie podszedł go przeprosić i poklepać po plecach. Jednak jakikolwiek kontakt nawet wzrokowy na chwilę obecną wywoływał u Hwanwoonga atak paniki, który usiłował zakamuflować na każdy możliwy sposób.
- Woongie chodź na chwilę ! - Zawołał Keonhee
Podszedł posłusznie wpatrując się cały czas w trawę. Keonhee złapał go ramiona i potrząsnął nim niczym szmacianą lalką. Wzrok młodszego był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Pusty wzrok przerażonego człowieka.
- Co z tobą? Przeszedłeś gorsze rzeczy. Przecież...
- To mój przyjaciel... Cholera wyobraź sobie, że byłem gotów sięgnąć po miecz i ruszyć do ataku. Zdajesz sobie z tego sprawę?!
- Woongie wiem doskonale. Uwierz mi nikt nie miałby Ci tego za złe. Jesteśmy przyjaciółmi, ale to była sytuacja nadzwyczajna.
Hwanwoong spojrzał na księżyc gniewnym wzrokiem. Świecił przepięknie jasnym światłem otoczony delikatnymi, nocnymi obłokami i tysiącem gwiazd.
- Najważniejsze to trzymać się razem i zaufać sobie. Musimy zmierzyć się z nieznanym i to jest nasz wróg największy. Jeśli będziemy walczyć razem osiągniemy wyznaczony cel. Uwierz mi. Proszę cię jeszcze o jedno. Postaraj się zaufać Leedo od nowa. Wiem, wiem doskonale...
- Keonhee masz rację. Najlepiej będzie jak z nim porozmawiam. Boję się jeszcze jednej rzeczy. A co jeśli jutro ktoś inny z nas ulegnie wpływowi...
- Nie martw się - Mówiąc to poklepał Woongiego po ramieniu.
Keonhee był niepoprawnym optymistą. Wszędzie widział same pozytywy nawet w krytycznych sytuacjach. Nikt nie wiedział jak to robi, że mimo wszechobecnego zła był w stanie znaleźć dobre słowo dla każdego.
Hwanwoong podszedł wolnym krokiem do Leedo. Starszy sam był przerażony całym tym zajściem. Stał w bezruchu patrząc na swoje ręce i młodszego. Nie mógł uwierzyć, że te o to ręce mogły zaatakować kompana i wieloletniego przyjaciela.
- Leedo ja...
- Nic nie mów. Wiem, że masz mi za złe, ale ja naprawdę nie chciałem.
- Nie w tym rzecz... Tak mi głupio, że gdy mnie zaatakowałeś to moją jedyną myślą było zabicie ciebie... - Zwiesił wzrok.
Czuł się podle. Czuł odrazę do swojej osoby. Przecież mógł znaleźć inny sposób...
- Daj już spokój. Tylko się broniłeś - Poklepał młodszego po ramieniu.
- Halo? Kurduplu spójrz na mnie!
Woongie podniósł wzrok patrząc wprost w oczy Leedo. Zauważył błyszczące się oczy od łez w blasku księżyca. Wiedział jednak, że niezręcznie będzie mu to wytknąć. Patrzyli tak na siebie przez dłuższy czas po czym roześmiali się. Młodszy wreszcie zebrał się w sobie...
- Zarządzam chwilę przerwy. Odpocznijmy i zjedzmy coś. Potem wyruszamy w drogę - Zarządził na tyle stanowczo, że każdy wykonał polecenie posłusznie.
Faktycznie odpoczynek nie trwał długo. Nie mogli sobie pozwolić na dłuższy postój. Wiedzieli, że tak naprawdę niedaleko do kupieckiego szlaku. Tam już będą bezpieczni i wreszczie coraz bliżej celu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top