Rozdział 29
- P-przepraszam - szepnął w jego stronę a jego oczy się zaszkliły - Przepraszam przepraszam
- To nie twoja wina, on cię do tego zmusił. Nie zamęczał się tak
- Zrobiłem ci krzywdę. Strasznie cierpisz i-i cię boli - załkał
- Jest okej, idź do siebie - wymamrotał cicho i znów zamknął oczy. Michael zaś wstał i poszedł do siebie, położył się na materacu i sam zamknął oczy licząc na sen. Był bardzo zmęczony. Odkąd tu był żaden jego sen mimo zmęczenia nie był twardy a on sam męczył się z koszmarami
Nie umiał zasnąć by się wyspać. Każdy sen to walka o to by ten brutal go nie dopadł. Zapłakał cicho myśląc że pewnie ten skrzywdzi kolejne osoby.
Bał się też o Caluma. Był tutaj przez niego. Z jego winy. Po to by wampir mógł go wykorzystywać kosztem jego najlepszego przyjaciela. To bardzo bolało
Chciał by ten wrócił do normalnego życia i zapomniał o nim. To absurdalne ale wtedy nie byłby w niebezpieczeństwie. Wiedział że on raczej już nigdy nie wróci do domu. Nie zobaczy swoich rodziców ani znajomych
Zapłakał i zasnął. By już bardzo zmęczony a jego ciało odmawiało posłuszeństwa, był znów również głodny. Miał nadzieje że wampir da mu coś do jedzenia. I że nie będzie to jego własna krew
Po kilku godzinach obudził się i pierwsze co zobaczył to wampir leżący obok i wgapiający się w niego.
Odskoczył momentalnie niemal spadając z łóżka a jego oddech od razu stał się urwany
- Jesteś głodny? - wymamrotał cicho i pogładził palcami jego policzek
- J-ja... A-a co jest do jedzenia? - wyjąkał niemal szeptem
- Myślę że możesz sam wybrać, jesteś zbyt chudy
- J-ja się dostosuje p-panie. Może być chleb, tylko niech będzie d-dla ludzi
- Każe przygotować coś lepszego - ukazał kły i zniknął z pokoju a Michael patrzył na materac z niedowierzaniem
Co to miało oznaczać? Miał nadzieje że będzie to coś zjadliwego.
Wstał i przeciągnął się po czym powolnym krokiem zszedł na döł
Bal się tego co zobaczy na stole, jednak jednocześnie miał w sobie nitkę nadziei że będzie to coś jadalnego.
Zobaczył talerz z naleśnikami i owocami a jego oczy się szeroko otwarły
Nie chciał jednak od razu robić sobie nadziei. Wampir lubił z niego kpić i bał się że robi to i tym razem
- Siadaj - wymamrotał cicho i odsunął krzesło po czym pomógł mu usiąść - masz zjeść wszystko. Wszystko co tutaj podadzą
- W-wszystko? - zapytał szeptem
- Wszystko, musisz przytyć - wymamrotał cicho i przejechał palcami po jego policzku
- T-tak - pokiwał głową i zwiesił ją bojąc się czym będzie to wszystko
Po chwili jednak zabrał się za jedzenie naleśników a w międzyczasie postawiono obok niego spaghetii czy mięsa
- Masz zjeść wszystko - odparł blondyn nie odrywając od niego wzroku
- Nie dam rady zjeść wszystkiego - wydusił cicho patrząc na niego smutnymi oczami
- Jedz, niewiadomo kiedy znów coś dostaniesz - powiedział już nieco ostrzej
- Dobrze - wymamrotał i zaczął jeść kolejne dania popijąc to wszystko dużą ilością wody
- Jak smakuje? Chłopcy się postarali.
- Jest pyszne - wyjąkał cicho i zjadł kolejną porcję mięsa - p-panie?
- Co? - spojrzał w jego stronę
- C-czy inni mogą też zjeść? Błagam... Nie dam rady zjeść tyle
- Nie, oni mają zakaz jedzenia przed najbliższe dwa dni - uśmiechnął się
- Proszę p-panie - cicho wyjąkał i spojrzał na nich - są chudzi i wygłodzeni
- Sugerujesz że o nich nie dbam? - warknął
- Nie panie, ale... Ja tego wszystkiego nie dam rady zjeść
- Radzę ci zejść. Może jak poleży w żołądku przez trzy dni gdy nie będziesz nic jadł będziesz mniej głodny? - uniósł brew
- Nie błagam - wyjakał cicho - ja zjem
- W takim razie szybciej - położył nacisk na ostatnie słowo
- Mhm - wymamrotał i zaczął jeść z każdego dania po trochę pod bacznym okiem wampira
- Nie potrafisz szybciej? - warknął
- Przepraszam - wyjąkał i zaczął jeść szybciej a jego oczy się zaszkliły
- Nie smakuje ci? - jego oczy pociemniały
- Smakuje! Ale jest tego bardzo dużo - wymamrotał
- To chyba dobrze spójrz na nich - nakierował jego twarz na zgłodniałych chłopców stojących pod ścianą
- Dlaczego to robisz? - wymamrotał cicho i spojrzał mu w oczy
Ten uniósł brew rozbawiony - Co takiego?
- To wszystko, dlaczego mnie tak każesz?
- Och Mikey - przekrzywił słodko głowę - Jeszcze nie zacząłem cię karać - zacmokał
- Więc nie rób mi tego, proszę panie. Nic takiego nie zrobiłem, nie karaj mnie
- Na razie się tylko bawimy. Nie lubisz się bawić? - zaśmiał się
- A...czy mogę oddać im to jedzenie? Proszę panie... Odwdzięczę się za to
- Jeśli im je oddasz nic nie zjesz przez najbliższe kilka dni - uśmiechnął się jednak jego usta szybko zmieniły kształt - Decyduj! - syknął
- Nie zjem - wymamrotał cicho i przymknął oczy - chcę im to oddać
- Dobrze - warknął po czym dłonią zrzucił wszystko ze stołu. Wszystkie talerze, miski oraz inne szklane naczynia potłukły się a on jedynie uśmiechnął się pod nosem - Chłopcy, obiad
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał cicho Michael a jego się zaszkliły. Chciał dobrze dla nich a tylko przysporzy im bólu. Do tego sam zapewne będzie wygłodzony. Nawet nie wiedział kiedy po jego policzkach popłynęły łzy a on całkiem się rozpłakał
- Teraz będziesz ryczał? - warknął wampir - Nie słyszeliście co powiedziałem?! - warknął w stronę niewolników
Ci od razu podeszli i zaczęli jeść starając się zrzucać szkło i brać w miarę czyste kawałki. Michael za to płakał i nie przejmował się karą jaką ten może mu dać
- Jeszcze jedna łza a nie zjesz przez najbliższy pierdolony tydzień! - krzyknął
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top