22.

I tak ich kochał. W Końcu... Gdy jego mama nie piła wszystko było w porządku.
Przymknął oczy i okrył się kołdrą po czym zasnął cicho chrapiąc

Potrzebował się zregenerować. Po tym jak wampir go uzdrowił czuł się naprawdę zmęczony. Zasnął od razu jednak szybko obudził się przez sługi którzy mieli go umyć

- Mike? Jak się czujesz? - zapytał Jackob budząc go

- Okropnie. Boli mnie głowa - wymamrotał cicho - po co przyszliście?

- Umyć cię i przebrać, jesteś strasznie spocony - dotknął jego czoła - Nie masz gorączki
- Nie czuje się najlepiej. Jestem głodny i... Która godzina?

- Już późno, a co do jedzenia... Pan zakazał ci dawać cokolwiek - westchnął

- Zjem wszystko - wymamrotał cicho a jeden z nich wyszedł po coś do jedzenia. Dwóch zaś pomogło mu usiąść i zaczęli go myć

- Mówił że jesteś bardzo wybredny i nie odpowiadają ci potrawy jakie ci przygotowuje

- Nie pije krwi, zjem wszystko poza tym

- Mike musisz się chodź trochę przełamać. Wszystkich do tego już zmuszał

- Nie potrafie - zaczął płakać a oni położyli go na łóżku by umyć jego plecy

- Przyzwyczaisz się. Zobaczysz - zaczął delikatnie go myć

- To nie takie proste - wymamrotał cicho i syknął an uczucie mydła w ranach

- masz jeszcze małe zadrapania. Wszystko inne zniknęło - dodał inny chłopak

- Tyle dobrze - wymamrotał cicho i przymknął oczy

- Coś cię jeszcze boli? - zapytał

- Nie, już jest lepiej. Chciałbym iść spać

- Możesz się jeszcze przespać, ale dziś znów będzie nas tresował więc tobie też będzie chciał tam mieć

- Mhm - wymamrotał tylko a reszta wyszła z pokoju. On sam położył się chcąc spać

Nie mógł jednak zasnąć. Wizja ponownego pobicia przez wampira była dla niego przerażająca. Na pewno ten znów ich wszystkich pobije i zgwałci. Do tego zabierze jego krew

A potem każe mu pić. Zatrzasnął się na samą myśl. Chłopaki mówili że się przyzwyczai. Wątpił w to. Zasnął dość szybko jednak jego sen był niespokojny. Przebudził się i otarł oczy jednak poczuł że coś jest nie tak. Był przez kogoś niesiony, rozejrzał się i zobaczył że wampir go niesie

Przerażony znów przymknął oczy miejąc nadzieje że ten nie zauważył że się obudził

Poczuł dziwny zapach a po chwili poczuł że wampir kładzie go na czymś wygodnym

Z trudem trzymał oczy zaciśnięte, całe jego ciało było spięte a on próbował zapanować nad jego drżeniem

- Wiem że nie śpisz - zaczął cicho - leż, nic ci nie zrobię

- C-czego chcesz? - wyszeptał wiedząc że skoro wmpir i tak wie że nie śpi. To nie ma czego ukrywać

- Niczego. Idź spać dalej - usiadł w fotelu i nalał kieliszek wina dla siebie

- N-nie - pokręcił głową uważnie się mu przypatrując

- Idź spać inaczej zostaniesz ukarany

Chłopak momentalnie się zatrząsł i przymknął oczu. Leżał teraz na wielkim łóżku wampira i był przez niego obserwowany a to było chyba najgorszej
Starał się znasnąć jednak było to niemożliwe. Wciąż czuł na sobie jego wzrok, który go przerażał

Po jakimś czasie jednak udało mu się zasnąć a gdy blondyn to poczuł podszedł bliżej niego i usiadł na skraju łóżka. Dotknął palcami jego policzka i przejechał nimi po całej jego długości uśmiechając się

Następnie zdjął jego koszulkę jednak tak by nastolatek dalej spał i to samp zrobił z jego spodniami

Zaczął jeździć dłońmi po małych zadrapaniach wszystkie większe rany znikneły. Młodszy blondynek leżał teraz prawie nagi na jego łóżku a wampir przykłuł jego nogi do ramy łoża

Za chwile to samo cicho i delikatnie zrobił z rękami. Był taki idealny. Dosłownie rozerwał jego bokserki obserwując całe ciało chłopca. Chciał go wypieprzyć i pokazać kto tu rządzi

Wolał jednak poczekać aż ten się obudzi. Jaka miała by być zabawa skoro ten spał?
Dotykał dłońmi jego posladków i bioder rozkoszując się ich miękkością

Były takie blade i zimne... Miał coraz większą ochotę wziąć go tu i teraz

Po kilkunastu minutach nastolatek otworzył oczy i ziewnął. Od razy chciał przetrzeć swoje oczy jednak tylko obtarł sobie nadgarstki. Przerażony otworzył je szerzej i spojrzał na nie widząc masywne łańcuchy które skutecznie uniemożliwiały jego ruchy

- Nie wierć się piesku - zagadnął blondyn i strzelił w powietrzu batem

Michael niemal podskoczył przestraszony i otworzył szeroko oczy widząc mężczyznę oraz przedmiot który trzyma on w dłoni

- Teraz się trochę zabawimy. Brakuje mi twoich krzyków - zaśmiał się cicho

- N-nie p-proszę nie - chciał się jak najbardziej skulić jednak było to niemożliwe

- Od czego by tu zacząć - zaczął przeglądać wszystkie swoje zabawki do sprawiania bólu

- Nie rób proszę - chłopak zaczął płakać szarpiąc się

- Nie szarp się - warknął od razu i uderzył w jego nogi batem

Chłopak krzyknął z bólu i jeszcze bardziej zaczął się miotać

- Czy do ciebie nic nie dociera? - warknął od razu

- P-panie! - zapłakał - N-nie!

- Nie odzywaj się do mnie! - krzyknął od razu i uderzył batem w jego brzuch

- Augh! - zaskomlał widząc czerwoną ranę na brzuchu

Od razu schował twarz w poduszkę i zaczął płakać gdy dostał kolejne uderzenie w nogę

- P-proszę - zaszlochał po chwili zapłakany

- Ja się dopiero rozkręcam. A teraz błagaj mnie. Błagaj jak pies

- P-proszę - szlochał krzycząc po między uderzeniami

- Co mi dasz w zamian że przestane? - przeszedł obok niego i przejechał palcem bo jednej z ran

- W-wszystko! - zapłakał

- Swoją godność? Pieniędzę? A może własną mamę - uśmiechnął się i zaśmiał cicho

Chłopiec zaszlochał jedynie próbując spazmatycznie złapać oddech

- Powiedz... Gdzie najbardziej zaboli takiego chłopca jak ty. Ale nie fizycznie a psychicznie

- Nie - otworzył szeroko oczy z których lały się łzy

- Może jak ucierpią jego rodzice? Zbyt staroświeckie... Może zwierzątko... Ty żadnego nie masz więc sięgnąłem po to co masz

Chłopak pokręcił głową z przerażeniem

- A raczej miałeś - zaśmiał się cicho i pstryknął palcami a do pomieszczenia weszło dwóch ochroniarzy którzy wnieśli jakiegoś chłopaka jednak ten ledwo się poruszał

Michael jeszcze bardziej rozszerzył oczy i pokręcił nią z trudem i bólem

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top