lewiatańska przygoda

*u naszych shiperów*

- Trzeba nazwać ten ship! - wykrzyknął Dazai - Bo musimy zrobić fanpage i konto shiperskie na Instagramie! - zakończył swój monolog Osamu.
- Francisida będzie git - powiedział Chuuya, który dopiero dziś został wtajemniczony do tematu.
- Kunis brzmi lepiej - powiedział Dazai.
- Francisida - nie rezygnował ze swojego zdania Chuuya.
-Kunis. - powiedział Dazai.
-To brzmi jak nazwa nowego makaronu - powiedział Fyodor.
- Czyli Francisida! - krzyknął Chujek.
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak powiedziałem! - krzyknął już znerwicowany Chuuyek - Bo nie dam ci już siebie macać - Dopowiedział.
- OKEJ ZOSTAJE FRANCISIDA.
- Ej zakochańce patrzcie nasi narzeczeni uciekają!
- POKARZ!

*Powróćmy do Francisidy*

- Chodź na spacer. - powiedział Francis - Trzeba odwiedzić jakiś sklep. - dokończył.
- Oczywiście. Chciałem ci to zaproponować.

I wyruszyli w tajemniczą podróż do najbliższego Lewiatana. Gdy szli ulicą spotkali Nathaniela. Zaprosił ich na nabożeństwo do jego nowego kościoła. Po drodze również spotkali Kajia który sprzedawał narodowi polskiemu jego cytrusy które przechodziły nową generacje.

Po jakimś czasie doszli do Lewiatana. Królestwa meneli, starych bab, młodego społeczeństwa chodzącego po energole i innych.

Spodziewali się, że spędzą ten czas spokojnie... Ale coś a raczej ktoś stanął im na przeszkodzie. A mianowicie... HALINA. Była ona znaną homofobką, fanką tylko polskości. Oczywiście wkurzali ją ludzie z za granicy. W szczególności ci skośni.

Gdy już podchodzili pod sklep napadła ich. Halinka pogromca zagranicznych dupek.
- A wy co tu robicie wyy okupanci jedni ty ty ty wyższy na pewno z Niemiec jesteś. A ty co taki skośny coo?? - spytała ich Halinka.
- Ekhem wypraszam sobie. Jestem rodowitym amerykaninem a ten tu to mój tubisiowy nażeczony. - powiedział z pogardą Francio.
- GEJUUUCHY?! - wykrzyknęła.
- Masz jakiś problem? - wyskoczył z tekstem osiedlowego dresa Kunikida.
- Uspokuj się chłopie... Nie jest warta naszego seksapilu. - powiedział a babka zdążyła tylko uchylić usta.

W Lewiatanie zakupili dużo smerfów i lalek barbie. Dokupili jeszcze czekotupki.

Gdy myśleli, że już wszystko poszło dobrze nagle do sklepu wbił cały geng osiedlowych gangusów ubranych w różowy dresik z m&m. W rękach zamiast kija trzymali wiatraczki z disneyowskiej produkcji. Franio i Kunikida byli w czarnej dupie.

Ale Francis sie ogarnął i ich wykupił. Zmienił im outfity na sukienki niczym pokojówki z anime a Kunikida według rozkazu Frania założył im kocie uszka.

-Dobra Kunikiduś - powiedział i pocałował swojego wybranka. - Wracamy z naszymi kociakami do Japonii bo tu jakoś nudno. - zarządził.
- Oczywiście. Zaplanuje nam całą podróż. - powiedział Doppo.

C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top