#6

Otworzyłem powoli oczy, mając nadzieję, że już jest jasno. Zerknąłem na zegarek obok mojego łóżka.
Była równo piąta nad ranem.
Spałem tylko dwie godziny, cudownie.
Wiedząc, że już raczej nie zasnę poszedłem przygotować się do szkoły. Spakowałem wszystkie podręczniki i część zeszytów, które udało mi się znaleźć. Ubrałem się i zszedłem do kuchni by zjeść śniadanie. Grzebałem łyżką w misce z płatkami, co chwilę patrząc na zegarek.

* * *
Równo o siódmej wyszedł z domu i poszedłem do więzienia, zwanego szkołą. Po czterdziestu minutach byłem już na miejscu. Mieliśmy zastępstwo w innej sali, ponieważ nauczycielka się rozchorowała. Na korytarzu jak zwykle siedziałem sam, słuchając muzyki i czekając na dzwonek.
W końcu zadzwonił, a moja klasa weszła do sali. Była o połowę mniejsza od tej, w której mamy na codzień. Ze zdenerwowaniem obserwowałem jak wchodzą kolejne osoby i zajmują ostatnie wolne miejsca. Do środka wszedł ostatni uczeń i usiadł obok mnie. Westchnąłem zrezygnowany i położyłem się na ławce, kiedy zaczął ględzić. Lekko mnie szturchał, pytając czy wszystko dobrze, a ja jedynie wymamrotałem przekleństwa pod nosem. Podniosłem głowę i zgromiłem go wzrokiem, a blondyn od razu zamilkł.

- Jestem Alan... - powiedział cicho i nieśmiało, wyciągając do mnie rękę. - A ty Mikołaj, prawda?

- Tsa, ale co ci do tego? - spojrzałem w jego błękitne oczy, uśmiechnął się przyjaźnie a ja się skrzywiłem.

- Bo chcę się z tobą zaprzyjaźnić! Czy to nie oczywiste?

- Nie. I przymknij się, bo oboje będziemy mieć kłopoty. - spojrzałem na nauczycielkę, która akurat wlepiła uwagi dwóm dziewczyną przed nami, właśnie za rozmawianie. Niebieskooki wogóle się tym nie przejął i dalej prowadził swój monolog. Z cichym westchnieniem ponownie położyłem się na ławce licząc na to, że Alan ucichnie na dobre.

Przeliczyłem się i to bardzo. 

Chłopak gadał przez całą lekcję, a nauczycielka jakby nie zwracała na niego uwagi. Miałem wielką ochotę zostać wyrzucony na korytarz, albo nawet być wysłanym na dywanik dyrektorka. Byle jak najdalej od tej chodzącej blond - paplaniny. Zadzwonił dzwonek, a mnie udało się uciec przed Alanem.

Ale nie na długo.

Jeszcze cały dzień przede mną...


\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\

Wesołych walentynek życzymy wszystkim! 

Chociaż... według Mikołaja, to tylko kolejna propaganda, żeby kwiaty i czekoladki się lepiej sprzedawały... 

Ale cicho!

Miłego czasu spędzonego z drugą połówką, przyjaciółmi, rodziną lub przed telewizorem. Jak kto lubi

Dziękuję za wyświetlenia i gwiazdki!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top