#1
Rozpoczęcie roku szkonego.
Znienawidzony dzień wszystkich uczniów, a ja tam w sumie go lubię. Popatrzeć na te wkurzone twarze i oczy ciskające gromy w budynek. Z drugiej strony jednak małe dzieci ekscytujące się wszystkim co nowe, piszczące i biegające po korytarzach. "Psiapsiółki" chodzące wszędzie, chichoczące tak, iż byłoby słychać je nawet na księżycu. Oraz najgorsze. Słodkie parki liżące się po kątach i szeptające sobie słodkie słówka do ucha. Aż mam ochotę zwrócić naleśniki jak na nich patrzę.
Wszedłem do auli szkoły i zająłem miejsce jak najbardziej z tyłu. Samorząd szkolny czytał nerwowo teksty z kartek, który pewnie napisali dopiero teraz, przyjaciółki z klas witały się i przytulały, chłopcy przybijali piątki i zerkali ukradkowo na dziewczyny... A raczej ich biusty, które urosły przez wakacje. Z mojej klasy było dopiero jakieś dziesięć osób, z czego dziewięć to były same dziewczyny. Nikt do mnie nie podszedł, nie zagadał i dobrze. Ogólnie wolę trzymać się na uboczu, nie rozmawiać z tymi podłymi kreaturami bez krzty rozumu.
Wiem, że sam jestem człowiekiem i przez to również siebie nienawidzę.
Nienawidzę gatunku ludzkiego.
Przeniosłem wzrok z twarzy przewodniczącej, na chłopaka z mojej klasy. Miał blond włosy, które lekko się kręciły na końcach i oczy błękitne, niczym bezchmurne niebo. Gdyby spojrzeć na niego z tyłu, bez wahania można by uznać iż to dziewczyna. Był chudy i nie miał typowo męskiej postury ciała. Jego twarz również nie wskazywała na to, że jest facetem. Inaczej mówiąc... Był babski, za co kochały go dziewczyny. Aktualnie rozmawiał z jakąś brunetką, uśmiechając się radośnie. Pewnie poczuł, że mu się przyglądam i na mnie spojrzał. Uśmiechnąłem się ironicznie i wywróciłem oczami.
Oho, zaczyna się - pomyślałem, kiedy dyrektorka weszła do auli i podeszła do podwyższenia. Swoją drogą całkiem niezła z niej laska. Jak co roku nie słuchałem o czym mówiła, jedynie patrzyłem na grymasy na twarzach uczniów. To takie zabawne!
Po jakiś dwudziestu minutach rozeszliśmy się do klas, aby dostać plany lekcji i omówić sprawy organizacyjne. Nudy. Usiadłem sam z tyłu i gapiłem się za okno na rodziców, którzy odetchnęli z ulgą, iż w końcu pozbyli swoich dzieci na kilka godzin z domu. Przeniosłem wzrok na osoby z mojej klasy. W większości były to ameby umysłowe, bez planu na życie. A nie, przepraszam. Ich planem było : "Byle do piątku".
Po pół godzinie udręki w czterech ścianach wróciłem do domu. Szedłem ulicą jak zwykle słuchając muzyki w słuchawkach na pełnym regulatorze, zamknięty we własnym świecie. Przez to nie zwracałem uwagi co się wokół mnie dzieje.
Spojrzałem na chłopaka, który siedział na chodniku. Najpewniej na mnie wpadł. Ups, no cóż. Wyminąłem chłopaka nie odzywając się ani słowem i szybkim krokiem pognałem do domu. Heh, o ile można tą melinę domem nazwać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top