O wesołym miasteczku

Nadal kręci ci się w głowie? Dwie godziny po przejażdżce tym diabelskim, szalonym, pozbawionym zezwolenia budowlanego mechanizmem? No widzisz, mówiłam ci, żebyś nie jadł tego hot doga, teraz ci niedobrze. No już, spokojnie. Usiądź wygodnie, masz tu herbatę, dzisiaj zielona z nutą miodu z u... *chwila ciszy* tajemniczego składnika. A ja sobie trochę poopowiadam.

W wesołym miasteczku byłam zaledwie czterokrotnie. Za każdym razem to ja zaciągałam tam wykończonych rodziców. Działo się to dość dawno, około sześciu lat temu, kiedy naszą tradycją był coroczny wyjazd nad morze. Najbardziej podobały mi się stoiska z watą cukrową, a także karuzela. Oj, jako mały kociak naprawdę uwielbiałam te atrakcje.

Mam lęk wysokości, co jest nietypowe dla kotów, ale ja jestem z Krainy Czarów, więc wszelkie reklamacje do moich dziwactw proszę kierować do tamtejszej kapryśnej genetyki (poprawka: BARDZO kapryśnej genetyki). Na diabelski młyn poszłam raz. Jestem przekonana, że jest to wspaniała rozrywka, ogółem to wszyscy uwielbiają te widoki, bo co tu kryć, są piękne.

Dla tych, co nie mają lęku wysokości, opowiem, co czułam (chociaż absolutnie nie odradzam tym samym przejechania się diabelskim młynem, na pewno jest to gigantyczna frajda). Mając tę niefortunną akrofobię człowiek cały czas wyobraża sobie, co by było, gdyby spadł. Dopadają go zawroty głowy i naprawdę aż go mrowi w kościach, bo przed oczami ma przerażający moment wypadania z kosza, wagonika, kapsuły, czy co to tam jest.

W tamtych sielankowych czasach nie przeszkadzał mi za to hałas i tłok. Wręcz przeciwnie, lubiłam zagadywać do różnych nieznanych mi osób. Do dziś nie mam pojęcia, jak ja byłam w stanie to robić.

Wesołe miasteczko nocą jest urzekające. Pewnego razu załapałam się tam nawet na pokaz fajerwerków. Atrakcje wyglądają zupełnie inaczej, wszystko świeci się i błyszczy. Pisarze, dobra rada, to wspaniałe źródło inspiracji! Przejdźcie się kiedyś po takim lunaparku, a od razu wasza głowa zacznie kipieć od pomysłów! Nie daję gwarancji, że odegna precz blokadę twórczą, ale z pewnością pomoże się jej pozbyć.

Nigdy nie poszłam do domu strachów, więc o nim nie mogę się wypowiedzieć. Niektóre są zapewne kiczowate i nierealistyczne, a inne zachwycają autentycznością. Osobiście mam dość słabe nerwy i nie lubię, kiedy ktoś mnie straszy. Moja wyobraźnia jest naprawdę bardzo, ale to bardzo wybujała.

Nie boję się jednak ciemności, a tego, co w niej siedzi (jak chyba każdy, a stwierdzenie to powstało, gdyż strach przed ciemnością samą w sobie brzmi nieco... żałośnie). Należę do tej licznej grupy osób, które po zgaszeniu światła w piwnicy pędzą ile sił w nogach do swojego pokoju, nie oglądając się za siebie. Rozwijam przy tym doprawdy godną uwagi prędkość, sądzę, iż można mnie porównać do profesjonalnych biegaczy. Ciekawi mnie, czy wy również jesteście w tym jakże ordynarnym gronie?

Tyle na dzisiaj, pozdrowienia z Cheshire, do zobaczenia niebawem!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top