Ulica Pokątna.

Szósty czerwca. Jedziemy dziś na Pokątną. Ubrana zeszłam do salonu i zapytałam:
[B]- Jak dostaniemy się na Pokątną? 

[N]- Proszkiem Fiuu. Najpierw pójdzie Lucjusz. Potem Draco. Później Bianca. A na końcu ja. Wszystko zrozumieliście?

[B+D]- Tak jest!

Wzięłam proszek do ręki i krzyknęłam:

[B]- Na Pokątną!!

Znalazłam się na zatłoczonej ulicy. Za mną wyskoczyła mama więc spytałam:
[B]- Gdzie są tata i Draco?

[N]- Już poszli. Idziemy po szaty?

[B]- Naturalnie. Mamo?

[N]- Tak?

[B]- Czemu tata tak nie lubi zdrajców krwi i szlam?

[N]- Po prostu. Jest czystej krwi więc ich nie lubi. A co?

[B]- Nie nic. Tylko byłam ciekawa.

Przytuliłam mamę. Ona oddała uścisk i pogłaskała po głowie. Doszłyśmy do Madame Meklin- Szaty na wszystkie okazje. Weszłyśmy do środka. Na stołku stała dziewczynka o brązowych włosach. Wyglądała przyjaźnie. Tak szczerze. (Na prawdę wyglądała przyjaźnie przed Ceremonią Przydziału- od autorki).

Stanęłam na stołku. Pani brała ze mnie miarę, a ja w tym czasie starałam się zaprzyjaźnić z dziewczyną. Wiedziałam, że moja mama rozmawia z (chyba) mamą dziewczynki.

[B]- Hej .

[P]- Cześć. Jakiej krwi jesteś?

[B]- Czysta, a ty?

[P]- Też.

[B+P]- Naprawdę? Wiesz, że mogę to sprawdzić, bo mam wykutą księgę rodów czysto krwistych na pamięć więc lepiej nie kłam!

[P+B]- Nie kłamię!

Za śmiałyśmy się. Równocześnie. Po chwili pani pozwoliła nam zejść ze stołków i wrócić za godzinę. Wykonałyśmy polecenie. Widząc, że nasze rodzicielki jeszcze rozmawiają my też ją zaczęłyśmy.

[B]- No więc hej. Jestem Bianca Narcyza Malfoy. Mam brata. Dracona Lucjusza Malfoya. A ty to?

[P]- Pansy. Pansy Parkinson. Jestem jedynaczką. Tu stoi moja mama. A gdzie twoja mama, brat i ojciec?

[B]- Moja mama rozmawia z twoją. Tata i Draco poszli gdzieś. Nie wiem gdzie. Użyliśmy proszku Fiuu. Kiedy wyszłam z kominka chłopaków już nie było. Może przedstawimy się naszym mamą. Ja przedstawię ciebie. A ty mnie? Oczywiście się nie narzucam.

[P]- Świetny pomysł!

[B]- Mamo mogę przeszkodzić na chwilę?

[N]- No dobrze. O co chodzi?

[B]- Chciałam ci przedstawić moją najlepszą przyjaciółkę. Pansy Parkinson.

[P]- Mamo właśnie. Także chciałabym przedstawić tobie Biancę. Biancę Malfoy.

Uścisnęłam rękę mamie Pansy. A Pansy mojej. Potem wyszłyśmy ze sklepu, a ja przytuliłam Pansy, a ona mnie. Tak jako BFF. Przyszedł mój ojciec i Draco. Widzieli naszego przytulasa więc on spojrzał na Parkinson wzrokiem bazyliszka. Nie chciałam awantury więc wybroniłam przyjaciółkę.

[B]- Tato. To jest Pansy Parkinson. Jest czystej krwi. Jest córką przyjaciółki mamy. Pani Parkinson. A tak w ogóle gdzie już byliście? W sensie w jakich sklepach?

[D]- Byliśmy po: różdżkę, Kociołek, i inne dodatki oraz spojrzeć na miotły.

[B]- Przecież na pierwszy rok nie można mieć miotły.

[D]- Wiem. Byliśmy tylko zobaczyć. A wy dopiero kupiłyście szaty?

[B]- No...tak. Pansy gdzie teraz idziesz?

[P]- Ja po różdżkę. A ty?

[B]- Mamo idziemy teraz po różdżkę!

[N]- Dobrze. Tylko dajcie nam porozmawiać.

[B+P]- Oki! Chodźmy!

P.O.V. Narcyza

[N]- Chyba się zaprzyjaźniły. Prawda?

[PP]- No oczywiście! Przypominają mi się czasy kiedy my zaprzyjaźniłyśmy się u Madame Meklin. Chodź, bo je zgubimy.

P.O.V. Bianca

Ja i Pansy stałyśmy się nierozłącznymi przyjaciółkami. W sklepie przywitał nas miły staruszek.

[O]- Witam Panno Malfoy. Witam Panno Parkinson.

[B+P]- Dzień dobry. Przyszłyśmy kupić różdżki.

[O]- Dobrze, która pierwsza? Może Panna Malfoy.

Podeszłam do lady. Przymierzałam wiele różdżek. Bałam się, że żadnej nie odpowiadam. W końcu wzięłam jedną i poczułam przypływ energii. Z jej końca wyleciały fioletowe iskierki.

[O]- Ciekawe. Istnie ciekawy przypadek.  

Rdzeń: Róg jednorożca

Drewno: Klon

Długość (w calach): 12

Najlepsza do obrony przed czarną magią i zaklęć.

[O]- Należy się osiem galeonów. Teraz panna Parkinson.

Rdzeń: Róg jednorożca

Drewno: Dąb

Długość (w calach): 11 3/4

Najlepsza do transmutacji i zaklęć.

[O]- Należy się osiem galeonów.

Wyszłyśmy ze sklepu. Przed sklepem przypomniałam sobie o czymś.

[B]- Pansy! Dopiero zauważyłam, że mamy te same rdzenie! Czyli jakbyśmy się pokłóciły możemy sobie zrobić krzywdę ale nie możemy zabić. A one dopiero tutaj?! Siedziałyśmy tam z dziesięć minut. Musimy im to uświadomić.
Mamo! Ja i Pansy idziemy do księgarni!

Poszłyśmy do sklepu. Wzięłyśmy potrzebne książki oraz ja wzięłam trzy dodatkowe. Ich tytuły to:
- Przydatne zaklęcia nie nauczane w Hogwarcie.
- Rady Założycieli Hogwartu.
- Hogwarckie legendy.
 
Kupiłyśmy książki. Poinformowałyśmy mamy o zmianie sklepu i poszłyśmy po kociołki, pergaminy pióra, atramenty itp.

[B]- Pansy?

[P]- Tak?

[B]- Kupujesz zwierzaka?

[P]- Tak. A ty?

[B]- Także. Tylko nie wiem czy kupić sowę czy kota. Ty co byś poradziła? A co ty?

[P]- Sama nie wiem.

Weszłyśmy do sklepu. Rozejrzałam się i ujrzałam śliczną...Kotkę.
Była ona czarna. I najsłodsza na świecie.


Pansy kupiła sowę. Poszłyśmy jeszcze tylko odebrać szaty. Mamy stały przy sklepie ze zwierzętami więc podeszłyśmy do nich i rzekłyśmy:

[P+B]- Mamo! Już wszystko kupiłam!

Zaśmiałyśmy się. Kiedy byłam w domu do końca lipca przeczytałam wszystkie książki do szkoły. Mam tylko nadzieję, że gdybym trafiła gdzie indziej niż Slytherin mnie nie wydziedziczą.

I jak podoba się? Jak myślicie gdzie trafi Bianca? I dlaczego ją wydziedziczą? Jak nazwalibyście kotkę Bian.

Skróty:
[B]- Bianca
[L]- Lucjusz
[N]- Narcyza
[D]- Draco
[P]- Pansy
[PP]- Pani Parkinson
[B+P]- Bianca i Pansy

Bian to ksywa Biancy
Pen to ksywa Pansy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top