Ooo... Hej Tiffany

Fakt o mnie:
Mam łaskotki jedynie za uszami :P

- co to za przytulaski wczoraj były? - zapytał się mnie George, znacząco poruszając brwiami wraz z Fred'em.

- nie wiem o co wam chodzi - oznajmiłam, pochłaniając gofra z bitą śmietaną i truskawkami.

- ty już dobrze wiesz - mówiła jedna z marchewek

- te przytulaski z Puchonem z ostatniego roku, nie umknęły naszej uwadze - zakończyła druga marchewka.

Ja w czasie ich wypowiedzi, oczywiście ich nie słuchałam, widziałam jak Harry wypluwa picie, bo Chang na niego spojrzała. Jednym marnym słowem? Żałosne.

---

- Ej, Tiffany rozwiazałaś zagadkę z jajka? - zapytał się mnie Potter.

- Mów do mojej ręki - warknęłam w jego stronę, nastawiając rękę.

- ale, chciałem być miły... - mruknął.

- Miły? MIŁY?! Po tym jak nazwałeś mnie potworem? - warknęłam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy - wiesz ile ja czekałam aż raczysz zaprosić mnie na ten cholerny bal?!- krzyknęłam mając łzy w oczach.

Nie chcąc aby ktokolwiek widział jak płacze wstałam po czym, wręcz wskoczyłam swoje glany nawet ich nie wiążąc wybiegłam z PWG.

---

- głupi Harry, nie zasługuje na tytuł „wybrańca" - mówiłam po cichu do siebie - przecież każdy wie że przeżył dzięki "matczynej miłości Lily" - warknęłam kopiąc z całej siły ławkę.

Zrezygnowana, usiadłam na poturbowanej ławce. Schyliłam się po czym zaczęłam wiązać zielone sznorówki w jednym głąbie, a później czerwone w drugim.

- Usiadłam, tutaj jesteś - usłyszałam zmartwiony głos Łapy.
Tak jak i teraz siedziałam wkurzona jak i zapłakana na jednej z ławek w Hogwarcie.
- Hej, nie płacz - słyszałam jak zwykle spokojny głos Lunatyka.
- Rogacz nie chciał tego powiedzieć - poczułam jak chłopcy mnie przytulają.
Dała bym wszystko aby i teraz mnie przytulili...
- Chciał czy nie, to i tak zabolało - mruknęłam chowając głowę w, już mokry, tors Lunia.
Ani Remus, ani Syriusz nie wiedzieli co mają powiedzieć, bądź co zrobić. Po prostu siedzieli i mnie przytulali.
-Tiffany! - po korytarzu roznosił się głos Jamesa.
Chłopak biegł w moją stronę.
- Przepraszam... Tak bardzo przepraszam - powiedział łamiącym się głosem, klęcząc obok mnie.
- Naprawdę nie chciałem nazwać cię Potworem. Wiesz że tak nie myślę... - mówił, a po jego policzku popłynęło kilka, pojedynczych łez. Okularnik starał się wytłumaczyć, a ja oczywiście nie umiem się długo gniewać na Hunców.
- Ehhh... Co ja z wami mam..? - mruknęłam z małym uśmiechem na ustach przytulając czarnowłosego.
- Nie potrafię się na was długo gniewać. - powiedziałam cicho się śmiejąc, a oni razem ze mną.
- tylko miejmy nadzieję, że twój syn taki nie będzie... - mruknęłam cicho, tak aby nikt mnie nie usłyszał, ale oczywiście moje błagania Merlin trafił.
- co mówiłaś?
- nic, przesłyszało ci się...

Siedząc i rozmyślając o wszystkim, postanowiłam przestać się mazać, bo użalanie się nad sobą nie ma sensu. Wstałam, po czym z podniesioną głową pokierowały się w stronę swojego Dormitorium.

---

- Tiffany, czemu nie szykujesz się na bal? - zapytała się mnie wchodząca do pomieszczenia Levander, wraz z Hermioną, bliźniaczkami i Ginny.

- To dopiero w piątek.. - mruknęłam z twarzą w poduszce.

- nie chcę cię rozczarować... - zaczęła spokojnym głosem Hermiona.

- Ale dziś jest piatek! - krzyknęła Ginny, natomiast dziewczyny zganiły je wzrokiem.

Spojrzałam na nie oczami jak dwa Galeony, po czym zerwałam się jak poparzona w stronę szafy.

- za dużo wrażeń jak na jeden dzien! - krzyknęłam biorąc swoją sukienkę, buty i inne pierdoły ze sobą do łazienki zamykając się w niej na klucz.

- i do Balu z niej nie wyjdzie - mruknęły zawiedzione dziewczyny.

- Merlinie.. - mruknęłam wychodząc - a idźcie tak - powiedziałam i pokierowałam się do wyjścia z Dormitorium.

- a ty gdzie? - zapytała Miona, patrząc na mnie z założonymi rękami na klatce piersiowej.

- idę do Ślizgonów- powiedziałam na odchodne.

- gdzie?! - krzyknęły dziewczyny zgranym hurkiem.

---

Stałam i myślałam jakie może być chasło do PWS, oczywiście nie mam dużo cierpliwości więc poszłam, jak dla mnie, na łatwiznę.

- otwórzcie się w końcu bo was wyważe - powiedziałam w języku węży, a one jak na zawołanie się otworzyły.

- witam - powiedziałam do patrzących się na mnie Ślizgonów, którzy byli już przygotowani.

Podbiegła do mnie Pansy która zbiegała z góry, wręcz się na mnie rzuciła.

- po co przyszłaś? - powiedziała tuląc się do mnie. Zazwyczaj naprawdę zachowuje się jak pies...

- zaprowadzisz mnie do Dormitorium Malfoy'a i Zabiniego? - spytałam się, a ona pokiwała twierdząco głową i zaprowadziła mnie przed ich drzwi, mówiąc że nie pozwalają jej tam wchodzić.

Pożegnałam się z dziewczyną, po czym zapukałam do drzwi. Stojąc chwilę przed drzwiami, usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Tym kimś okazał się Blaise, popatrzył na mnie z niedowierzaniem bo dawno nie witałam w te progi.

- hej- powiedziałam przytulając chłopaka, oddał przytulasa i wpuścił mnie do pokoju.

- kto przyszedł? Mam nadzieję że to nie ta zasrana Pa... - mówił a gdy mnie zobaczył zatrzymał się i uśmiechnął- ooo... Hej Tiffany - powiedział z firmowym uśmiechem.

- mogę się u was przygotować? Bo dziewczyna już coś nie pasowało jak do łazienki weszłam- powiedziałam przekręcając teatralnie oczami.

Chłopcy się zgodzili, pokazali mi w którą stronę jest łazienka po czym poszłam się przebrać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top