"Jakie on ma ładne perfumy"

- Więc tak pomyślałem że może...- patrzyłam na chłopaka oczekująco - może pomogła byś mi zaprosić Cho na bal? - wypalił nagle, moje źrenice niebezpiecznie się pomniejszyły.

- No chyba cie coś boli! - krzyknęłam dość głośno- nie zadaję się z Srangami! - wrzasnęłam, podeszłam do niego i strzeliłam mu z liścia. Zauważyłam ze jego głowa obróciła się o 180 stopni i widnieje na niej czerwony ślad. - żegnaj Potter - warknęłam po czym poszłam w stronę swojego pokoju. Nie obchodził mnie wzrok całego PWG .

---

- Panie Potter, co się panu stało? - zapytała McGonagall gdy WS trochę opustoszała.

- Ten potwór - oczywiście że wskazał na mnie - dała mi z liścia - powiedział robiąc oczy smutnego szczeniaka.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, tak samo jak Cedrik na mnie. Słyszałam wybuch śmiechu Ślizgonów.

- Ty się nawet obronić Potter nie potrafisz! - usłyszałam kpiący głos Malfoy'a

- Panno Weasley! - krzyknęła McCnotka - Dlaczego Panna to zrobiła?

Milczałam, nie miałam zamiaru się odezwać. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia.

---

- Tiffany.. - usłyszałam czyjś głos leżąc w łóżku.

- Tom... ja nie chce do szkoły - mruknęłam.

- sama tego chciałaś - powiedział ten ktoś.

Po chwili usłyszałam jak ktoś wali patelnią o patelnie, szczerze? Nie przeszkadzało mi to. Spałam dalej.

- Ced czeka na dole - uchyliłam powieki i zobaczyłam że to Levander.

- yhm...

---

Zeszłam, nie przepraszam... biegłam jak torpeda po schodach o mało się nie zabijając. Na ostatnim schodku kogoś potrąciłam i się wywróciłam.

- Sorry... - usłyszałam głos Cedrika.

- spoko... wisisz mi tylko swoją jakąś bluzę - mruknęłam i się do niego uśmiechnęłam.

- ok... - spojrzał na mnie dziwnie.

- Więc co chciałeś?- spytałam wstając równo z Puchonem.

-Zapytaćczypóśćchciałaprzyszedłembalmąbyśzena- powiedział mega szybko zarumieniony Ced.

Czy on się wstydzi..? Nie, no...

- Ced- powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu przez co lekko się spiął - spokojnie... czy ja dobrze zrozumiałam? - zapytałam a on pokiwał głową- to, tak pójdę z tobą na bal - powiedziałam z uśmiechem.

Chłopak odetchnął z ulgą i mocno mnie przytuliła ja oddałam przytulasa.


Jakie on ma ładne perfumy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top