Bo ja jestem Tiffany Weasley

- Ty parszywy zdrajco...- Wręcz syknęłam, patrząc w jego stronę.

- Czegoś chciał Tom? - zapytałam, nie zważając już na Petera.

- Będziesz mi potrzebna, bardzo potrzebna - Słyszałam jego głos, był taki zachrypnięty że aż śmieszny.

- Co chcesz tym razem?

- Dowiesz się w innych okolicznościach

- To po coś mnie tu teraz ściągał?! Tylko marnujesz mój cenny czas - krzyknęłam.

---

- Gdzie się podziewałaś?! - od razu po wejściu do WS naskoczył na mnie Ron.

- A było się tu i tam...- zaśmiałam się, siadając do stołu.

- Tiff! - krzyknęła Ginny, automatycznie spojrzałam w stronę rudowłosej.

- Słucham cie króliczku mój najdroższy - oznajmiłam z wielkiemu zacieszem na twarzy, czy Tom bądź Peter dodali mi coś do kawy..?

- Wiesz że dzisiaj rano do naszego domu dołączyła nowa uczennica?

- Serio? - zapytałam, zaczęłam rozglądać się po sali.

Rzeczywiście, na końcu stołu siedziała szczupła blondynka z szaro-niebieskimi oczami. Wstałam od stołu z zamiarem pójścia do niej.

- A ty gdzie idziesz? - spytała się Miona, patrząc na mnie wyczerpująco.

- Do niej - oznajmiłam, wskazując skinienciem głowy w jej stronę.

Juz po chwili mnie nie było. W pewnym momencie dziewczyna spojrzała w moją stronę, zapewne słysząc moje kroki.

- Hej- powiedziałam, dosiadając się do niej.

- hej - odpowiedział z lekko niepewnością.

- Jak się nazywasz? Bo ja jestem Tiffany Weasley - uśmiechnięta podałam jej rękę, która po chwili uścisła.

- Martyna Croos- Oznajmiła, bardziej pewnie.

Po dość długiej rozmowie z dziewczyną, dowiedziałam się paru rzeczy i niej. Nazywa się Martyna Croos, będzie uczęszczać na czwarty rok nauki, uwielbia śpiewać jak i tańczy. Jeździ na mugolskiej deskorolce jak i słucha mugolskiego wokalisty Shwana Mendesa, czy jak mu było... Coś czuje że złapie z nią kontakt.

---

Znowu zapomniałam -_-

Fakt:

Gdy się przestrasze leci mi krew z nosa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top