Bal cz.1.

Pov.3os.

- Malfoy! Dopij mi sukienkę!
- Jak wyglądam w tym garniturze?
- dobrze jest?

Takie i wiele innych podobnych pytań, było słychać w Dormitorium Slytherinu.

Każdy z nich chciał wyglądać jak najlepiej, chcieli zabłysnąć.

Chłopcy mieli na sobie dopasowane garnitury, natomiast Tiffany miała na sobie sukienkę,  która była identyczna do tej, gdy była Huncem. Czyli: długa*, dopasowana, sięgającą do kolan, o granatowym kolorze niczym nocny ocean. Na tyle posiadała wycięcie, natomiast rękawy były wykonane z koronki tego samego koloru( poeta mi się włączył ). Do tego założyła granatowe szpilki.

---

Dziewczyna po wyjściu do PWS, miała zamiar pokierować się w stronę WS.

Jakie zaskoczenie było na jej twarzy, gdy w Salonie Slytherinu czekał na nia Cedric.

- Hej,  co ty tu robisz? - zapytała, podchodząc do chłopaka i się z nim witając przytulasem.

- dziewczyny mi powiedziały ze tu jesteś,  więc... postanowiłem przyjść tutaj - powiedział ze swoim typowym uśmiechem.

Chlopak podał rudowłosej swoje ramię,  które przyjęła i poszli w stronę Wielkiej Sali.

---

- oo! Panna Weasley i Pan Diggory - krzyknęła McGonagall, podchodząc do nastolatków. 

- tak?- zapytała z uśmiechem dziewczyna.

- wszyscy reprezentanci rozpoczynają bal - oznajmiła,  po czym uciekła.

Nauczycielka podbiegła do Harrego Pottera, któremu towarzyszyła Cho Chang. Tiffany mocno zaciśnięła pięść.

Zaraz potem wszyscy reprezentanci trzech szkół, weszli do WS w której zaczęła grać muzyka, a wszyscy oni zaczęli tańczyć. 

------

* zmieniłam długość sukienki, bo jakoś bardziej mi pasowała. 

Wiem ze rozdział jest krótki... ale pisze go na lekcji religii.

I teraz zastanawiam się jak Jezusa urodziła DZIEWICA.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top