I
Dopiero co wstało słońce,a tata już wołał ich na zebranie rodzinne. Nie było to coś często spotykanego,właściwie chyba tylko jeden raz ich m17 letnim życiu. Gdy siedziała na łóżku z głową w chmurach,usłyszała ponowne ale głośniejsze nawoływanie. Tata stał w drzwiach i patrzył na nią. Potrząsnęła energicznie głową jakby otrzepywała się z myśli i wyszła za rodzicem. W bliżej nieokreślonym pokoju wszyscy z rodziny zasiedli do stołu. Znowu te grobowe miny. Wzdrygnęła się delikatnie i złapała kontakt wzrokowy z Charlie'm. Był równie zdezorientowany.
-Jesteśmy tu-Zaczął ojciec po czym prawdopodobnie zastanowił się czy powinnien tak zacząć.-Ponieważ,mimo mojej wielkiej niechęci muszę wysłać was daleko od domu.
Skrzywiła się lekko i zamrugała kilkukrotnie.
—Dlaczego?—Zapytał Charlie
—Jak wiecie od 9 lat obserwujemy Michael'a. Jednak ostatnio zauważyliśmy,że niebezpiecznie zmienia się jego odległość od Nowego Orleanu. Boję się o was więc nie pozwolę wam tu zostać.
Razem z bratem zaczęła się wykłócać,ale tata pozostawał nieugięty. Wysłał ich do pokoi i kazał zapakować swoje rzeczy. Najstraszniejsze w tym było to,że nie tylko najważniejsze ale wszystkie. Zapowiadał się długi pobyt w ....właściwie do sama nie wiedziała gdzie. Spakowała się za pomocą czarów i zeszła z walizką na dół.
—Pa córeczko—Powiedział tato i rzucił się w jej ramiona tuląc do swojej piersi. Pocałował ją w czoło i zamienił z bratem. Przeszliśmy tak przez całą rodzinkę i poszli w stronę samochodu. Czerwone wydaje się stare porsche stało na podjeździe. Wsiedli do środka nieświadomi tego kto jest kierowcą. Już chciała wesoło zagadnąć gdy zobaczyła TE oczy. Zielone tęczówki wpatrzone w lusterko z jej odbiciem. Dobitnie trzasnęła drzwiami i założyła ręce na piersi. Charlie uśmiechnął się lekko i usiadł obok niej. Brat Salvatore próbował z nimi rozmawiać,ale jedyną odpowiedz którą dało się słyszeć to ciche pomruki Charliego. Nastolatka udawała, że śpi ale tak naprawdę wpatrywała się w lusterko w którym odbijała się skupiona twarz Stephana.
Myślała dlaczego tak właściwie go nie lubi. Doszła do wniosku,że nie zna odpowiedzi która nie brzmiała by; bo tak. Tak było od początku on się starał a ona go nie lubiła.
***
Dojechali do starego,zapyziałego Mystic Falls. Nie bywała często w tym miasteczku,ostatnim razem przed śmiercią mamy. Weszli do domu. Stephan dobrze zrobił bo się zamknął i pozwolił oglądać im dom. Usłyszała szmer,a gdy się odwróciła przed nią stał Damon. Rzuciła mu się w ramiona,a on położył brodę na jej głowie.
Była dość niska więc często się to zdarzało.
Zadała sobie kolejne pytanie,dlaczego więc lubi Damona? Bo jest arogancki,sarkastyczny,cierpki i trudny do zrozumienia? Wydaje się że za takie rzeczy ludzi się właśnie nie lubi ale on jest postacią tak kolorową,że się nie da. Niby bracia a przepaść między nimi to HIT. Stephan wywrócił oczami i usiadł na kanapę.
—Pokarzę wam pokoje—Powiedział Damon patrząc na zrezygnowanego brata.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top