Rozdział trzydziesty pierwszy. 🔞
Już wbiegając po schodach słyszałam głośne dźwięki dobiegające z pokoju Jungkooka. Wciąż czułam jak serce biło w niezmiernie szybkim tempie. Mój oddech stawał się urywamy, gdy sprintem pokonywałam korytarz. Obawiałam się najgorszego, ale i tak myślałam byłam tylko i wyłącznie przy tym, aby pomóc Jungkookowi.
Wpadłam na drzwi i z siłą je otworzyłam. Jungkook biegał po pokoju, raz po raz niszcząc swoje rzeczy. Regał z książkami leżał rozwalony na podłodze, krzesło od biurka doszczętnie połamane, gdy cisnął nim w ścianę, poduszki były porozrzucane, a jedna z nich podarta. Chłopak doszczętnie oszalał.
- Jungkook! Uspokój się! - krzyknęłam, ale on w dalszym ciągu kontynuował. Chwycił klawiaturę od stającego na biurku komputera i połamał ją w rękach.
- Zostaw ten komputer, nie możesz go tak po prostu rozwalić! - próbowałam go powstrzymać.
- Dlaczego, przecież go kurwa stać na nowy! - odpowiedział dysząco i rzucił monitorem o ziemię.
Chciałam podbiec do chłopaka, aby go uspokoić, ale gdy tylko wykonałam krok w jego stronę wystawił do mnie rękę, tym samym mnie zatrzymując.
- Nie podchodź do mnie, jeszcze ci coś zrobię! - rozkazał ostrym tonem. Nie spuszczałam wzroku z jego oczu, powiększone źrenice były widoczne z daleka.
- Nie skrzywdziłbyś mnie - powiedziałam pewnym głosem. Za wszelką cenę, chciałam spuścić z niego całą złość. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, a jego klatka piersiowa unosiła się mocno do góry.
- Po prostu stąd wyjdź! - warknął i wrócił do niszczenia komputera.
- Nie wyjdę, Jungkook..
- Wynoś się! Nie chcę, żebyś tutaj była, dlaczego ty zawsze musisz być taka uczepliwa i wkurzająca! - krzyczał.
Jego słowa były bolesne, ale znałam go na tyle, żebym wiedziała, iż mówił tak tylko dlatego, że był zły. W ten sposób się bronił i wyżywał, ale z pewnością tak nie myślał. Przynajmniej to chciałam sobie wmówić.
- Nie zostawię cię, jeśli jesteś w takim stanie - sprzeciwiałam się.
- W jakim? Ty też uważasz, że jestem żałosny!? Zraniłem pieprzone uczucia faceta, która uważa się za mojego ojca, pewnie jesteś na mnie zła! - chwycił biurko i z całej siły je wywrócił. Usłyszałam trzask łamanego drewna.
- Obiecałaś, że nie ważne co się stanie, będziesz stać po mojej stronie! - cisnął książką w ścianę, a potem wziął kolejną i kolejną.
Nie mogłam na to dłużej patrzeć, pobiegłam do chłopaka i złapałam go za twarz, aby mógł na mnie spojrzeć. Jego ciężki oddech opatulił moją twarz, dostrzegłam pojedynczą spływającą mu po policzku łzę, którą natychmiast starałam.
- Jestem po twojej stronie, Jungkook - powiedziałam cicho.
- Mówisz tak tylko dlatego, aby mnie przekonać! Nie potrzebuję twojej pomocy, nie potrzebuję nikogo, a tym bardziej tego aby się nade mną litować! - odepchnął mnie.
- Rozumiem, że jesteś tym wszystkim sfrustrowany - mówiłam spokojnie - twój gniew nie jest bez powodu.
- Zasłużył sobie na to! Był największym chujem jakiego znałem i nie jestem skłonny uwierzyć w to, co próbuje teraz z siebie stworzyć! - wyrzucił gorzko, ponownie do niego podeszłam.
- Rozumiem Cię - ujęłam dłońmi jego szyję, nieprzerwanie patrząc mu w oczy.
- Miał w dupie mnie i moją matkę. Nie interesowało go, czy mamy z czego żyć. Nie patrzył jak dorastam. To przez niego taki jestem! To właśnie on sprawił, że stałem się takim dupkiem - łzy leciały z jego oczu, a ja starałam się wyłapać każdą z nich i zetrzeć.
Nigdy dotąd nie widziałam go w takim stanie. Pierwszy raz byłam świadkiem tego jak słaby potrafił być Jungkook i tego, że nie dawał rady już udawać człowieka bez uczuć. Posiadał uczucia, widziałam to i wierzyłam w nie. Ten widok sprawiał mi ból, dlatego, że cierpiał. Jeon Jungkook naprawdę cierpiał.
- Miałeś ciężkie dzieciństwo, ale teraz może być już tylko lepiej - chciałam go pocieszyć.
- Nic już nie będzie lepiej YuJieun - pokręcił głową.
- Owszem, nie zostawię cię z tym samego. Będę go nienawidzić tak samo jak ty, ale nie będziesz w tym sam. Jestem tutaj, żeby cię wspierać - powiedziałam szczerze. Chłopak uniósł lekko kąciki ust.
Ilustrował moją twarz, milcząc. Widziałam jak masa myśli błądziła po jego głowie. Widziałam to, jak cała złość pomału z niego spływała, a on w końcu się uspokajał.
- Przepraszam, nie chciałem żebyś musiała to widzieć - wyznał półszeptem, a ja odpowiedziałam przecząco ruchem głowy.
- Nieważne, nic się nie stało - odparłam i następnie mocno go przytuliłam.
Jungkook wtulił się we mnie jak nigdy wcześniej. Czułam bicie jego serca, ciepło, które ze złości przemieniło się w przyjemne uczucie komfortu.
- Powiedz, co ty ze mną wyprawiasz? - mruknął - przy tobie staje się kimś innym, kimś lepszym.
- Jesteś kimś lepszym, lepszym niż myślisz - odpowiedziałam i mocniej go przytuliłam.
Miałam wrażenie, że w tym momencie byliśmy bliżej niż dotychczas. Że właśnie w tym momencie trzymałam w rękach prawdziwego Jungkooka, który należał do mnie. Byłam dumna, że mogłam należeć do niego.
*
Podniosłam ostatnią książkę z podłogi i ułożyłam ją na tym, co zostało z półki. Jungkook w tym czasie próbował poskładać biurko, ale przez to, że ulegała złamaniu jedną z nóg, przedmiot ledwo stał. Nie udało nam się uratować wszystkich strat, jednak posptrzątaliśmy więcej zniszczeń, jakie zostały tutaj wyrządzone.
- Dzięki, że pomogłaś mi to ogarnąć - odezwał się do mnie, gdy odłożyłam książkę.
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się - ale trzeba będzie komuś o tym powiedzieć, jakoś naprawić to, czego nam się nie udało.
- Sami to jakoś zauważą - wzruszył ramionami.
- Wolisz tutaj zostać czy wrócić do domu? - zapytałam.
- Narazie zostać, nie jestem jeszcze gotowy zejść na dół - przyznał - możemy zająć się sobą.
Złapał mnie za dłoń i pociągnąć za sobą, tak że po chwili wylądowałam na jego kolanach. Zaśmiałam się lekko, po czym owinęłam ręce wokół jego szyi.
- Naprawdę mi przykro za to, co się stało - powiedział ze skruchą.
- Wszystko w porządku, nie przepraszaj - głaskałam go po głowie.
- Powinienem bardziej nad sobą panować, ale zdenerwował mnie - wciąż się tłumaczył.
- Próbowałeś kiedykolwiek porozmawiać z nim na ten temat, o tym co wydarzyło się w przeszłości? - musiałam zapytać. Pokręcił przecząco głową.
- Dla mnie nie było o czym rozmawiać, wybrał czego chciał w momencie, w którym oznajmił, że odchodzi - odpowiedział.
- Ile miałeś wtedy lat?
- 14. Nie byłem małym dzieckiem, ale nie byłem też na tyle duży, żeby przyjąć to bez konsekwencji.
- Od tamtej pory nie miałeś z nim kontaktu? - dociekiwałam.
- Nie. Dopiero kiedy skończyłem 18 lat, przypomniał sobie, że ma syna - prychnął.
- Dlaczego myślisz, że przez niego jesteś...taki za jakiego się uważasz?
- Ponieważ to jego wina. Zostawił mnie w okresie, w którym najbardziej go potrzebowałem - przełknął ślinę, gdy skończył zdanie. Poczułam jak robi mi się przykro.
- Moi rodzice zginęli, gdy miałam 10 lat - zacząłam, a chłopak zrobił zaciekawianą minę - wracaliśmy wtedy z Busan, a pogada była fatalna. Mój ojciec stracił panowanie nad kierowcą, ponieważ było ślisko, a deszcze padał z ogromną siłą. Nie był w stanie zatrzymać samochodu, zginęli na miejscu, a ja przyżyłam jako jedyna.
- Nie mówiłaś, że również byłaś w tym samochodzie - powiedział.
- Czuję się winna - wyznałam - tamtego dnia powinniśmy zginąć wszyscy.
- Nie mów tak - złapał mnie za rękę - powinnaś cieszyć się, że żyjesz.
- Oni nie mieli szansy przeżyć. Gdybym wtedy nie posłuchała mamy, że mam się schować, również bym zginęła - nie chciałam płakać, ale czułam jak ciepła ciecz rozlewa się po moich policzkach.
- Dobrze postąpiłaś. Jestem pewien, że twoim rodzicom zależało na tym, żebyś przeżyła - pocieszał mnie - nie chcieliby dla ciebie złego losu.
- Byli wspaniali - przyznałam - nigdy nikomu o tym nie mówiłam.
- Nawet JungWoo? - wyglądał na zaskoczonego.
- Nawet jemu, choć był moim najlepszym przyjacielem - pociągnęłam nosem.
- Więc, dlaczego mówisz to mnie?
- Ponieważ chcę, żebyś wiedział, że nie jesteś jedynym, który cierpi. Oboje coś straciliśmy, ale mimo tego, życie poszło do przodu - odpowiedziałam.
- Pogodziłaś się kiedyś z tą stratą?
- Nigdy - pokręciłam głową - ale ty..jeszcze możesz coś zmienić. Twój ojciec..
- Nie zaczynaj tego tematu - przerwał mi nagle strącając mnie ze swoich kolan.
- Nie rozumiesz, Jungkook.
- To ty nie rozumiesz, YuJieun. Powiedziałaś, że jesteś po mojej stronie - burzył się.
- Wiem, co mówiłam i dalej jestem tego zdania. Chcę tylko powiedzieć, że ja nie mam już szansy, aby zobaczyć swoich rodziców. Ty masz.
- Więc co? Mam teraz zjeść na dół, przeprosić go i udawać, że jest wspaniałym ojcem? - parsknął śmiechem.
- Nie, ponieważ nie da się łatwo odkupić win. Ale zostaliśmy nauczeni wybaczać. Los jest okrutny, nigdy nie wiesz kiedy kogoś stracisz i jak bardzo będziesz żałować, że nie zrobiłeś czegoś, kiedy ten ktoś żył - odpowiedziałam.
- Nie jestem typem człowieka, który żałuje, tym bardziej kogoś pokroju mojego ojca - fuknął, ale ja wiedziałam, że było to nie prawdą.
- Po prostu to przemyśl, możesz go nienawidzić, ale nie masz też pewności, co wydarzy się kiedy najmniej będziesz się tego spodziewać - powiedziałam, tym kończąc tę rozmowę.
Wstałam z łóżka i skierowałam się w kierunku wyjścia. Chłopak chwycił mi za nadgarstek, gdy go mijałam. Odwróciłam się w jego stronę i napotkałam jego zaniepokojone oczy.
- Dokąd idziesz? - wychrypiał.
- Do łazienki, wrócę za moment - odpowiedziałam. Puścił mnie powoli i niepewnie, dlatego uśmiechnęłam się, żeby nie dawać mu powodu do obaw.
Prawda była taka, że nie zamierzałam pójść do łazienki. Nie chciałam mówić Jungkookowi, że tak naprawdę planowałam zejść na dół, aby przekonać się czy wszystko było w porządku. Nie zrobiłam tego, aby coś przed nim ukryć, a dlatego, żeby był spokojny. Nie lubiłam widzieć go w takim stanie, w jakim musiałam wcześniej.
Schodząc po schodach słyszałam ciche głosy dobiegające z jadlani. Wiedziałam, że tematem rozmowy Pana Jeona i NaYeon był Jungkook, dlatego kiedy tylko weszłam do środka odrazu zwrócili na mnie uwagę. BaHyung podniósł się z miejsca, widziałam że był bardzo zmartwiony.
- Jak czuje się Jungkook? - zapytał.
Poruszyło mnie, że mimo tego, co wyrządził on martwił się tylko o niego, ale nie zapomniałam o tym, co obiecywałam Jungkookowi, więc próbowałam zachować dystans.
- W porządku, porozmawiałam z nim - odpowiedziałam beznamiętnie - gdzie jest MinHyuk? Wszystko u niego dobrze?
- Tak, zamknął się w swoim pokoju odrazu, gdy pobiegłaś za Jungkookiem - odpowiedziała NaYeon. Była bardzo zmęczona.
- Jest zbyt wrażliwy na takie sytuacje - dodał Pan Jeon - bardzo Cię przepraszam YuJieun, nie sądziłem, że czymkolwiek, aż tak zdenerwuje Jungkooka...
- Nic nie szkodzi - przerywałam mu, miałam dość na dzisiaj przeprosin - Jungkook bywa nerwowy.
- Wiem, że to moja wina. Odszedłem, gdy był taki młody, ale między mną, a moją byłą żoną przestało się układać - przyznał.
- Nie potrzebuję wyjaśnień - odparłam.
- Wręcz przeciwnie - rzekł - bardzo się cieszę, że Jungkook poznał kogoś takiego jak ty, kogoś tak wyrozumiałego. Jestem mu coś winien, ale nie mogę niczego zrobić kiedy nie daje mi szansy.
- Co to ma wspólnego ze mną?
- Mam wrażenie, że jesteś jedyną osobą, której zdanie coś dla niego znaczy - zaczął - przy tobie staje się spokojniejszy.
- Mam z nim porozmawiać na ten temat? Przekonać go do rozmowy, której nie chce odbyć? - przejrzałam go.
- Nie powinienem cię o to prosić, ale zależy mi na moim synu - wyglądał, jakby lada moment miał się rozpłakać - nie odzyskam straconego czasu, ale próbuje odzyskać własne dziecko.
Byłam zbyt miękka, aby temu nie ulec. Dobrze wiedziałam, że Pan Jeon niezmiernie żałował przeszłości i że naprawdę chciał, żeby Jungkook mu wybaczył. Każdy zasługiwał na drugą szansę.
- Nie mogę zmuszać Jungkooka - powiedziałam, a jego wyraz twarzy zrobił się smętniejszy - ale porozmawiam z nim, gdy będzie na siłach. Jednak zrobię to tylko raz, gdy mi odmówi, więcej nie poruszę tego tematu.
- Dziękuję, YuJieun - wyznał. Kiwnęłam głową, po czym wycofałam się do wyjścia.
Nie zamierzałam w żaden sposób zamęczać teraz Jungkook rozmową odnośnie jego ojca. Chciałam, żeby chłopak nawiązał z nim kontakt nie poprzez moje błaganie, a z własnej woli. Oczywiście, że zepsuta relacja między nimi sprawiała mi przykrość, ale wbrew wszystkiemu nie znałam tej rodziny, a Jungkook owszem, dlatego to od niego zależało, czy będzie chciał w niej uczestniczyć.
Zanim wróciłam do Jungkooka, zatrzymałam się się przed drzwiami do pokoju MinHyuka. Domyśliłam się, że należy do niego po lecącej z wewnątrz klasycznej muzyce, którą uwielbiał. Byłam ciekawa jak czuł się po całym zajściu, widziałam, że przeraziło go to czego był świadkiem.
Zapukałam delikatnie, ale na tyle by mógł usłyszeć mnie przez muzykę. Gdy odpowiedziała mi cisza, ponowniłam pukanie, aż wreszcie usłyszałam pozwolenie na wejście. Chwyciłam za klamkę i uchyliłam drzwi, przez które wystawiłam głowę. MinHyuk siedział przy biurku i pisał coś w zeszycie.
- Hej, wszystko dobrze? - zapytałam niepewnie. Chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Nie stój w progu, wejdź do środka - powiedział, więc wykonałam jego polecenie. Gdy zamknęłam drzwi, podeszłam do niego.
- Co robisz?
- Pisze esej, cóż, przynajmniej próbuje - westchnął. Czułam, że było mu źle.
- Jesteś zły za to, co się stało w jadalni? - zapytałam. Milczał przez moment, aż poderwał się do góry.
- Nie jestem zły, ale zawiedziony - odpowiedział i odszedł, żeby usiąść na swoim łóżku. Ja zostałam na miejscu.
- Nie mogę uwierzyć, że Jungkook to zrobił. Wszyscy natrudziliśmy się nad kolacją, przyjęliśmy go, gdy się zjawił, a on wyrządził coś takiego - wyrzucił z frustracją.
- Nie chciał tego - pokręciłam głową.
- Oczywiście, że tego chciał, zawsze chce tylko źle - burknął - uwielbia wszystko niszczyć.
- Nie mów tak - usiadłam obok niego - nie masz pojęcia jak bardzo tego żałuje. Wciąż myśli o przeszłości, cierpi przez stratę ojca.
- Cierpi? Więc dlaczego teraz tak bardzo próbuje go odtrącić, kiedy się stara? Z zemsty? Z zawiści?
- Z bólu - odpowiedziałam - jeszcze nie dawno byłam pewna, że Jungkook nie potrafi nic czuć, ale czuję więcej niż mogłam się spodziewać. Nie zawsze reaguje odpowiednio, ale tak bardzo broni się przed uczuciami, że gubi się sam w sobie.
- Wyrządza krzywdę innym, aby w ten sposób zapomnieć, to nie jest rozwiązanie - odparł.
- Masz rację, ale Jungkook tak właśnie radzi sobie z emocjami. Nie jestem za tym, ale próbuje postawić się w jego sytuacji.
- W tym rzecz, że Jungkook manipulat. Nikt tak naprawdę nie wie, co czuje w danej chwili, mu nie da się ufać - wziął głęboki wdech.
- Spróbuj go zrozumieć - prosiłam - wiem, że wasza relacja nie ma się najlepiej, że praktycznie nie dał ci szansy, żebyś mógł być częścią jego życia.
- On nikomu jej nie daje, YuJieun. Nikomu - rzucił, po czym wstał z łóżka i zaczął krążyć po pokoju.
- Mylisz się. Jungkook dał tę szansę niewielu osobom, ale są ludzi, którzy rzeczywiście przy nim są - przekonywałam go.
- Na przykład ty? - zapytał, a ja zamilkłam. Czy był to właśnie ten moment, w którym miałam wyznać, że coś łączy mnie z Jungkookiem?
- Na przykład ja - skinęłam głową.
- Dlaczego? Co sprawiało, że zechciałaś mieć z nim coś wspólnego? - dopytywał.
- Nie wiem - przyznałam - ale nie żałuję.
- Jeszcze nie - przestał na mnie patrzeć. Zabolało mnie to, ale stłumiłam to uczucie.
- Nie nienawidzić go, MinHyuk. Najgorsze, co można zrobić to się od niego odwrócić.
- Nie widzisz, że on tego chce? Próbuje wszystkich usunąć, byleby został sam.
- Jest zagubiony, w ten sposób myśli, że się broni. Każdy kogoś potrzebuje, a zwłaszcza on. Jeśli naprawdę zostanie sam, dopiero wtedy stanie się nieszczęście - nalegałam na niego.
- Nie masz pojęcia ile razy starałem się nawiązać z nim kontakt - mruknął - ile razy zmieszał mnie z błotem.
- Masz prawo czuć żal, ale ja postanowiłam dać mu szansę, która może wiele zdziałać. MinHyuk to twój brat, chociażby przyszywany, ale jest członkiem tej rodziny - podeszłam do niego i złapałam za rękę, zmuszając go aby na mnie spojrzał.
- Nie postępuj jak on i nie odrzucaj go za to, nad czym nie ma kontroli - dodałam prosząco.
- Będziesz próbować go zmienić?
- Nie, nie mam prawa go zmieniać - zaprzeczyłam - chcę mu pomóc, tak jak nikt do tej pory nie miał zamiaru.
Zawsze uważałam, że nie byłam najodpowiedniejszą osobą do tego, aby mieć jakikolwiek wpływ na życie Jungkooka. Jednak z jakiś przyczyn, coś niewytłumaczalnego połączyło nas w uczuciu. Jeśli miałam mieć w tym jakiś cel, to właśnie taki. Zamierzałam pomóc Jungkookowi, aby w końcu przestał czuć tyle bólu.
*
Jungkook leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit przed sobą. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi tak cicho, aby nie musiał skupiać na mnie swojej uwagi. Ręce miał skrzyżowane za głową, a jego naga klatka piersiowa unosiła się spokojnie. Powietrze w pokoju było gorące, choć wiedziałam, że tak naprawdę widok półnagiego chłopaka tak na mnie działał.
- Rozmawiałaś z MinHyukiem - odezwał się, gdy zrobiłam krok w przód.
- Skąd o tym wiesz? - zdziwiłam się.
- Przede mną nic się nie ukryje - popatrzył na mnie, a ja wysłałam mu dociekające spojrzenie.
- Poszedłem za tobą do toalety, ponieważ długo nie wracałaś. Pomyślałem, że sprawiłem ci przykrość i wyszłaś z domu - wyznał na końcu spuszczając wzrok.
- Wiesz, że bym nie wyszła - podeszłam do niego i usiadłam na brzegu łóżka. Chłopak ułożył się na boku i podparł na łokciu, aby być bliżej.
- Dlaczego z nim rozmawiałaś? - zapytał.
- Chciałam sprawdzić jak się czuje - odpowiedziałam.
- I przy okazji przeprosić go za moje zachowanie - dodał. Jego ton głosu zdradzał, że nie do końca był z tego zadowolony.
- Sądziłam, że nie chciałbyś mieć z nim jakiś zatarć - powiedziałam ze skruchą.
- Już je mam - przyznał - nie powinnaś tego robić. Nie przepraszam, jeśli nie czuje takiej potrzeby, więc tym bardziej nie miałaś prawa tego robić.
Spuściłam wzrok i przy okazji dałam sobie mentalnego policzka. Po raz kolejny wtrąciłam się w jego sprawy, i wiedziałam że był na mnie za to zły.
- Wiem, że chciałaś pomóc - złagodniał - zawsze próbujesz to robić, a ja nie rozumiem czym sobie na to zasłużyłem.
Spojrzałam na niego. Zagryzał wargę od wewnątrz, a jego oczy były pełne poczucia winy. Sama nie miałam pojęcia, dlaczego tak bardzo zależało mi na tym, aby mu pomóc i być częścią jego życia. Jednak taka właśnie byłam; uczepliwa i zbytnio przejmująca się innymi.
Nachyliłam się nad nim i złączyłam nasze usta ze sobą. Owinął dłonią moją szyję i pogłębił pocałunek. Pociągnął mnie lekko za sobą, więc wspięłam się na łóżku i zawisłam nad nim, wcześniej popychając go, aby się ułożył. Nasz pocałunek stawał się namiętniejszy, a moje skóra płonęła od wewnątrz, jak za każdym razem, gdy był tak blisko mnie.
Jechał dłoni wzdłuż moich nóg i zatrzymał na moich biodrach, żeby unieść moją koszulkę. Oderwałam się od jego ust i z pomocą chłopaka pozbyłam się ubrania. Wróciłam do pocałunku, jeżdżąc rękami po jego klatce. Po chwili chwycił mnie w talii i stracił z siebie tak, że tym razem to ja znajdywałam się pod nim. Obdarowywał pocałunkami moja szyję, a ja nie mogłam powstrzymać jęknięcia, gdy jego krocze ocierało się o moje udo. Przywarł do mnie ustami, a ja wodziłam rękami po jego plecach. Gdy napierał na mnie wąskimi biodrami, spomiędzy moich warg wyrwał się szloch. Połknął moje okrzyki, nie odrywając ode mnie ust, odpowiadając ruchem na ruch.
Pod wpływem impulsu złapałam dłonią jego penisa przez spodnie, a chłopak syknął wprost moje usta. Poczułam przypływ odwagi, więc odpiełam jego rozporek i wsadziłam rękę w jego bokserki. Ciało Jungkooka spięło się, gdy zaczęłam go dotykać, z siłą zaciskał swoje zęby.
- Tym razem ją mogłabym coś zrobić dla ciebie - powiedziałam i strąciłam go z siebie. Chłopak zupełnie zaskoczony podniósł się do góry, ale zwinnym ruchem popchnęłam go ponownie na poduszkę.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytał. Poczułam się zdezorientowana, nigdy nie robiłam czegoś takiego jak to, co miałam w planach zrobić.
Ponownie ujęłam jego penisa przez bokserki, a on jęknął głośniej niż przedtem. Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - wysapał.
- Nie wiem, ja... nigdy wcześniej tego nie robiłam - przyznałam, rumieniąc się.
- Nie musisz tego robić, wystarczy mi to, co ja ci zrobię.
- Też chciałabym, żebyś poczuł się dobrze dzięki mnie - odparłam cicho - chcę to dla ciebie zrobić.
- Dobrze, zrób to, chcę żebyś to zrobiła - zgodził się, a ja poczułam jak moje serce zaczęło bić szybciej.
Zacisnęłam palce na gumce jego bokserek i pociągnęłam, a on uniósł biodra z materaca na tyle, żebym mogła je zdjąć. Doznałam szoku, gdy jego naprężałe proncie stanęło mi przed oczami. Wpatrywałam się w niego kilka sekund, aż w końcu wyciągnęłam dłoń i dotknęłam go palcem wskazującym.
- To pierwszy raz kiedy widzisz penisa? - zapytał, jakby czytał mi w myślach. Zawstydzona przytaknęłam ruchem głowy, a on się uśmiechnął.
- Po prostu weź go do ręki - poinstruował mnie.
Objęłam go i delikatnie poruszyłam dłonią. Jungkook jęknął ponownie, nie odrywając wzorku od tego, co robiłam. Okrywająca penisa skóra była o wiele delikatniejsza, niż się spodziewałam. Wiedziałam, że badałam go jak projekt naukowy, ale było to dla mnie tak nowe, że niemal tak właśnie się czułam.
Ścisnęłam go lekko, po czym przesunęłam powoli dłonią w górę i w dół, po czym spojrzałam na chłopaka. Patrzył się na moje poczynania, mając niewiele otwarte usta. Jego klatka unosiła się mocno, a oddech stawał się ciężki. Widziałam jak zaciskał dłoń na pościeli, więc uznałam że był to idealny pomysł, abym to zrobiła.
Wzięłam głęboki oddech i pochyliłam się nad nim. Rozchyliłam wargi i przyjełam penisa do ust, ale tylko do połowy. Jungkook z sykiem wypuścił powietrze, kładąc dłonie na moich ramionach. Zaczęłam pomału przesuwać ustami po jego powierzchni, raz po razie słysząc jak chłopak jęczy.
Napierłam na niego, i po chwili wzięłam go niemalże w całości. Podniosłam wzrok, szczupłe mięśnie chłopaka pod wytatuowaną skórą napinały się. Miał zamknięte oczy i ściągnięte brwi, jakby mocno się nad tym skupiał. Na powrót skoncentrowałam się na ssaniu i poruszyłam się nieco szybciej. Moja dłoń posuwała się w górę i w dół u jego podstawy, podczas gdy usta pracowały wyżej. Wciągnęłam policzki, a on ponownie jęknął.
- Kurwa - przeklnął niewyraźnie. Podniosłam wzrok, ale się nie odsuwałam. Podniecała mnie świadomość, że przeze mnie tracił kontrolę.
Przyspieszyłam widząc, jak dobrze czuł się pod moim wpływem. Postępowałam zgodnie z tym, jak podpowiadała mi intuicja, ale widząc i słysząc zachowanie chłopaka, czułam się dumna, że pomimo pierwszego razu mogłam wzbudzić w nim takie uczucia.
- Nie wytrzymam już dłużej - usłyszałam, więc uniosłam wzrok, ale nie zmieniłam tempa.
Jego ciało tężało, gdy się we mnie wpatrywał, a ja czułam silne podniecenia, gdy widziałam jak wpadał w stan euforii. Gdy zaczął lekko drżeć, uznałam to za znak, że zbliżał się do spełnienia, więc przyśpieszyłam ruch wargi i dłoni. Usłyszałam po chwili jak przeklnął, wypowiadając moje imię, aż poczułam lekkie drgnięcie w ustach i ciepły, słony płyn, który spływał do mojego gardła. Zaczęłam się nim dławić, dlatego szybko się odsunęłam.
Wytarłam usta dłonią, a chłopak przesunął się z moich ramion na policzki. Nie mógł złapać tchu, był oszołomiony.Podniosłam się z klęczki i usiadłam obok niego na łóżku. Wziął mnie w objęcia i położył głowę na moim ramieniu.
- Nikt nigdy nie dotykał mnie w taki sposób - wyznał po chwili, a ja z trudem powstrzymywałam wszystkie pytania, które pragnęłam mu zadać. Byłam tym zaskoczona, ponieważ dobrze wiedziałam, że sypiał nie tylko z HyoYeon, ale też z wieloma innymi dziewczynami.
- W taki uczuciowy, szczery - dodał. Uśmiech wkradł się na moją twarz.
- Ja nigdy nie dotykałam kogoś w taki sposób - przyznałam, głaszcząc go po głowie. Poczułam jak uśmiechnął się, po czym uniósł głowę do góry, aby spojrzeć mi w oczy.
- Byłaś wspaniała - powiedział, a ja się uśmiechnęłam - zostaniesz ze mną na noc?
- Chcesz tutaj zostać? - zaskoczył mnie.
- Jest późno, a ja raczej nie będę teraz w stanie normalnie prowadzić - zaśmiał się. Powtórowałam mu, gdy zrozumiałam co miał na myśli.
- Dobrze, zostanę - zgodziłam się. Musnął moje wargi, aż niespodziewanie rzucił mnie na łóżku i zawisł nade mną.
- Pozwól, że teraz sprawię, iż poczujesz się równie dobrze jak ja dzięki tobie - mruknął mi do ucha, i zaczął ssać skórę na mojej szyi. Nim się obejrzałam pozbył mnie wszelkich rzeczy jakie miałam na sobie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top