Rozdział trzydziesty.
Gdy zabrzmiał dzwonek informujący o tym, że zakończyły się ostatnie zajęcia opuściłam salę wraz z MinHyukiem. Chłopak odpowiadał mi o wspólnie spędzonych wakacjach z ChoMing w Tajlandii, a ja z uważnością słuchałam jego historii.
- Nigdy nie byłam w Tajlandii, ponoć jest pięknie - powiedziałam, gdy skończył swoją wypowiedź.
- Jest naprawdę niesamowicie. Moglibyśmy kiedyś wybrać się razem - zaproponował, co bardzo mnie zaskoczyło.
- Nie jestem pewna, czy byłoby mnie stać na taki wyjazd.
- A kiedy masz urodziny? - zapytał. Spojrzałam na niego jednym z tych spojrzeń, które mówiło że przejrzało się kogoś na wylot.
- Nie przyjmę jako prezent biletu do Tajlandii. To zbyt drogie - natychmiast zmyłam z niego tę myśl.
- Mój wujek mieszka w Tajlandii, więc są o to o wiele mniejsze koszty ze względu na to, że mamy już załatwiony nocleg - kontynuował przekonywanie mnie.
- Wciąż pozostaje kwestią kupna biletów lotniczych i tego, żeby móc tam jakoś funkcjonować. To super propozycja, ale dopóki nie kupię sobie jakiegoś samochodu i nie znajdę dobrej pracy nie będę mogła z niej skorzystać - odparłam smętnie.
- Gdybyś jednak zmieniła zdanie i chciała przyjąć ten wyjazd jako prezent na urodziny to oferta aktualna - uśmiechnął się do mnie, więc odpowiedziałam mu tym samym.
- Zobaczymy się dzisiaj wieczorem? - dodał po chwili - moja mama wypytywała mnie kiedy znowu do nas przyjdziesz.
- Naprawdę? Nie sądziłam, że po tym co wydarzyło się w domu Pana Jeona jeszcze będę tam mile widziana - zaskoczyłam się.
- Żartujesz? Oni cię bardzo polubili, po za tym doskonale wiedzą jaki jest Jungkook. To nie twoja wina - pocieszał mnie.
Gdyby tylko wiedział, że głównym powodem zachowania Jungkooka było to, że przyprowadziłam JungWoo do domu BaHyunga twierdziłby inaczej.
- W takim razie chętnie przyjdę - zgodziłam się.
- To super - ucieszył się - może być dziewiętnasta?
- Pasuje mi - przystałam - wstąpię wcześniej do sklepu po jakiś poczęstunek, nie chcę przyjść z pustymi rękoma.
- Na twoim miejscu bym tego nie robił, nic tak nie raduje mojej matki jak puste brzuchy, kiedy gotuje, a robi niemalże cały czas - zaśmiał się. Poszłam w jego ślady.
- Dobrze, więc postaram się nic nie jeść, aż do kolacji.
- Dobry wybór. Będę leciał na autobus, do zobaczenia wieczorem - pożegnał się ze mną i chwilę później patrzyłam jak zbiega po schodach.
Sama ruszyłam do windy, która czekała już na mnie na moim piętrze. Wcisnęłam guzik i weszłam do środka, a następnie wybrałam najniższe piętro. Po parunastu sekundach winda zatrzymała się, a drzwi otworzyły.
Uniwersytet zdążył już trochę opustoszeć, ponieważ był dzisiaj piątek i niemalże wszyscy szykowali się na kolejną, organizowaną przed grupę studencką imprezę. Nigdy nie będę w stanie zrozumieć, jak ktoś może bawić się kilka dni z rzędu i nie mieć tego dość.
Skierowałam się do swojego pokoju akademickiego. ChaeRyun skończyła zajęcia dwie godziny temu i byłam całkowice pewna, że miała zamiar pójść na tę imprezę, a moje przypuszczenia potwierdziła jej nieobecność w naszym pokoju. Jak zwykle częściej bywała u grupy studenckiej, niż tutaj, spędzając ze mną czas. Lecz skoro byłam teraz dziewczyną Jungkooka, to oznaczało że ja również będę musiała uczestniczyć w każdej z tych imprez?
Położyłam swój plecak na ziemi tuż obok łóżka, wcześniej wyciągając z niego książki. Miałam masę pracy domowej, a skoro miałam trochę czasu dla siebie, przed kolacją w domu Pana Jeona, mogłam się tym zająć. Przez ostatni czas zaniedbałam naukę i musiałam wziąć się w garść. Dzięki moim dobrym ocenom, mogłam mieszkać na tym kampusie za niższą cenę. Nie chciałam, aby moja kochana babcia płaciła wielką sumę za to, żebym miała blisko na Uniwersytet, dlatego starałam się utrzymać jak najlepsze oceny.
Moja babcia poświęciła dla mnie zbyt dużo od śmierci rodziców i obawiałam się, że nigdy nie będę w stanie solidnie się za to jej odwdzięczyć, jak tylko to, że miałam dobre wyniki. W mojej rodzinie każdy posiadał wysokie wykształcenia, więc nie mogłam nikogo zawieść, nawet jeśli umawiałam się z największym buntownikiem na Uniwersytecie.
Zasiadłam wygodnie przy biurku i otworzyłam notes, gdzie miałam zapisane tematy odnośnie eseju, którego termin przypadał na poniedziałek. Miałam więc dwa dni, aby to napisać, a zależało mi na tym, aby dostać wysoką ocenę.
We wtorek rozpoczynały się egzaminy dla pierwszego roku, przez co byłam lekko zestresowana. Choć każdy zapewniał mnie, że to nic poważnego, nie mogłam przestać myśleć o tym, że musiałam świetnie je zdać. Miałam szansę na stypendium, a to było dla mnie jak marzenie.
Gdy zaczęłam pracę nad wybranym tematem, leżący na biurku telefon zawibrował, na znak odebranej wiadomości. Odłożyłam długopis i wzięłam komórkę do ręki, po czym weszłam w pocztę. Miałam dwie wiadomości od Jungkooka, choć zupełnie nie pamiętałam, żebym kiedykolwiek zapisywała jego numer, a tym bardziej on mój.
"Czekam na parkingu, zejdź do mnie" - przeczytałam jedną.
"Nie każ mi długo czekać" - parsknęłam lekko, jednka do serca wzięłam sobie te słowa.
Czym prędzej ubrałam swoje buty i opuściłam pokój, po drodze przeglądając się w lustrze. Nigdy nie zależało mi na moim wyglądzie tak, żeby nawet poprawiać swoją fryzurę, ale odkąd w moim życiu pojawił się Jungkook, zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to jak wyglądam. Chciałam być dla niego atrakcyjna, chociaż nie było to w moim stylu.
Dotarcie na parking zajęło mi kilka minut. Dostrzegłam czarny samochód należący do Jungkooka, więc ruszyłam w tamtym kierunku. Chłopak siedział w środku i gdy dostrzegł, że się zbliżałam zgasił silnik pojazdu. Otworzyłam drzwi i szybko zajęłam miejsce pasażera.
- Mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo - powiedziałam żartobliwie, a on prychnął.
- Bardzo zabawne - odparł - jednak nie obraziłbym się, gdybyś była trochę szybciej.
- Nie posiadam mocy teleportacji, Jungkook - rzekłam - po co kazałeś mi tutaj przyjść?
Po zadaniu tego pytania, chłopak nachylił się nade mną i złączył nasze usta. Namiętnie obdarowywał mnie pocałunkami, a ja starałam się oddawać każdy z taką samą intensywnością. Całowanie z nim powodowało, że po ciele przebiegał dreszcz, czuło się silne mrowienie, a serce biło jak oszalałe. Uwielbiałam ten stan.
Gdy oderwał się ode mnie miałam wrażenie, że coś mi odebrano. Nie chciałam kończyć tego pocałunku, chciałam żeby trwał wiecznie, jak każdy poprzedni i przyszły. Otworzyłam powoli swoje oczy, a jego twarz znajdowała się blisko mojej. Jego cera była nieskazitelna, a oczy pełne blasku, jakiego rzadko można było w nich dostrzec.
- Jesteś bardzo piękna - powiedział. Zagryzam dolną wargę i spuściłam głowę, czerwieniąc się.
- Mówiłem już, że uwielbiam, gdy rumienisz się przeze mnie? - dodał, lekko się śmiejąc.
- Od kiedy prawisz takie komplementy? - zapytałam zaczepnie.
- Nie raz mogłaś to ode mnie usłyszeć - odpowiedział, po czym musnął moje wargi. Zaśmiałam się uroczo.
- Zapnij pasy, jedziemy - odparł po chwili i wsadził kluczyki do stacyjki.
- Gdzie jedziemy? - rzuciłam natychmiast.
- Jak gdzie? Do mnie, jest kolejna impreza, a ja nie mam zamiaru siedzieć tam i znosić ich wszystkich zupełnie sam - odpalił silnik.
- Nie mogę z tobą jechać, Jungkook - zatrzymałam go przed ruszeniem.
- Co to znaczy, że "nie możesz jechać"? - zdziwił się.
- Obiecałam MinHyukowi, że odwiedzę go dzisiaj wieczorem - wyjaśniłam. Jungkook prychnął po raz kolejny pod nosem i odwrócił wzrok.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Nie będziesz przychodzić do domu mojego ojca, odwołaj to - rozkazał mi.
- Chyba nie mówisz poważnie? - zapytałam rozbawiona.
- A czy wyglądam jakbym żartował? - spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę zabronił mi iść na kolację do MinHyuka.
- Daj spokój, zostałam zaproszona i nie odwołam tego, dlatego, że mi nie pozwalasz - sprzeciwiłam się mu.
- Dziwię się, że po ostatnim razie masz w ogóle ochotę tam przebywać - powiedział gorzko.
Jego słowa obiły się echem po mojej głowie, a serce lekko zakuło. Jeśli rzeczywiście miał zamiar odzywać się do mnie w taki sposób to nie widziałam sensu, abym dalej siedziała w tym samochodzie.
- Okej, więc rozumiem, że teraz będziemy wytykać sobie błędy? Jakoś nie mam na to ochoty - burknęłam i chwyciłam za klamkę, aby wyjść.
- Dokąd idziesz? - zatrzymał mnie łapiąc za rękę.
- Do mojego pokoju. Nie chcę wysłuchiwać tego, jak obwiniasz mnie o to, co wydarzyło się w domu twojego ojca. Już wystarczająco źle się z tym czuję - wyznałam ostrzej.
- Nie obwiniam cię - jego ton zrobił się łagodniejszy - nie chcę tylko, żebyś tam przychodziła. Nienawidzę swojego ojca i musisz to zaakceptować.
- Nie próbuje zamienić twojego zdania, ale MinHyuk, pomimo tego jaką macie relacje, jest moim przyjacielem - powiedziałam.
Jungkook patrzył na mnie przez chwilę, a ja byłam pewna że w środku walczył sam ze sobą. Oczywiście, że nie chciałam do niczego go zmuszać, jego relacja z ojcem była dla mnie przykra, ale doskonale też wiedziałam dlaczego taka jest. Jednak nie mogłam tak po prostu skreślić MinHyuka, był pierwszą osobą, którą tutaj poznałam i naprawdę bardzo go polubiłam. Chciałabym, żeby Jungkook to zrozumiał.
- Okey, pójdę tam z tobą - odezwał się po chwili. Czułam jak wbija mnie w fotel.
- Do domu twojego ojca? - musiałam się upewnić.
- A dokąd? Już nie bądź taka zdziwiona, wolę iść tam z tobą, niż siedzieć na imprezie i myśleć o tym, co mógł nagadać ci mój ojciec - burknął.
- Wiesz, że nie musisz tego robić - pokręciłam głową.
- Uwierz, że muszę - westchnął - jedziemy?
- Jeszcze nie, umówiłam się, że przyjdę o dziewiętnastej.
- Zostały trzy godziny, co zamierzasz robić do tego czasu? - zapytał.
- Cóż, zamierzałam napisać esej, termin jest do poniedziałku - odpowiedziałam - też powinieneś to zrobić.
Po moich słowach Jungkook parsknął śmiechem i spojrzał na mnie rozbawiony, podczas gdy ja nie widziałam powodu do śmiechu.
- Ty mówisz poważnie? - jego uśmiech zszedł - kolejna zasada, którą musisz zapamiętać : Ja nigdy nie odrabiam żadnych durnych prac domowych. Szkoda na to mojego czasu.
- Jeszcze jakiś czas temu, może by mnie zaskoczyło, ale teraz bardziej się zastanawiam nad tym, jakim cudem udało się aplikować do następnego roku studiów - powiedziałam żartem, a chłopak się zaśmiał.
- Jak ma się ojca z czymś na sumieniu, można mieć wszystko - odpowiedział cicho.
- Wykorzystujesz to, że za laty popełnił masę błędów?
- Nic od nie chciałem i w dalszym ciągu nie chcę. On sam za wszelką cenę próbują odkupić swoje winy, wtrącając się w moje życie, a skoro mogę coś z tego mieć, daję mu wolną rękę - wzruszył ramionami. Wyglądało na to, że było mu z tym dobrze.
- To nie jest w porządku, Jungkook. Jestem w stanie zrozumieć, że masz do niego żal - chłopak prychnął, jednak kontynuowałam - ale on naprawdę ma nadzieję, że któregoś dnia mu wybaczysz.
- Mam gdzieś na co ma nadzieję - przyznał - skończmy ten temat, nic nie wskórasz, a ja i tak będę dalej go nienawidził.
Westchnęłam pod nosem i uznałam, że nie ważne jak bardzo bym starała się z nim na ten temat rozmawiać, on zawsze będzie miał swoje zdanie. Nie było to czymś złym, ale uważałam, że danie komuś szansy, pozwalało nam coś zrozumieć i być może, kogoś odzyskać.
- Rozumiem - odparłam, po czym odwróciłam wzrok - powinnam wrócić do pokoju i dokończyć ten esej.
W momencie, w którym chwyciłam za klamkę, Jungkook ponownie złapał mnie za rękę, zatrzymując przed wyjściem. Spojrzałam na niego, a jego wyraz twarzy zdradzał, że jest zmartwiony.
- Chyba nie jesteś na mnie zła? - zapytał.
Patrząc w jego oczy, zrozumiałam że pierwszy raz widziałam to, że mogłam wywołać w nim jakieś uczucia, z którymi wcześniej nie miał do czynienia. Nie były to dobre uczucia. Uśmiechnęłam się do niego, po czym nachyliłam się nad jego twarzą i lekko go pocałowałam. Chłopak niemalże natychmiast to odwzajemnił, chwytając dłonią moją szyję. Pocałunek nie był długi.
Kiedy oderwałam się od jego ust, jęknął niezadowolony i zabrał swoją dłoń, aby przenieść ją na moje włosy, które lekko zaczął gładzić.
- Chciałbym żebyś obiecała mi, że jeśli na tej kolacji będę czuł potrzebę opuszczenia domu mojego ojca to zrobimy to razem - powiedział, a jego ton i wyraz twarzy były śmiertelnie poważne.
- Dobrze, obiecuję - zgodziłam się, a on posłał mi zadowolony uśmiech.
Samo to, że zaproponował mi pójście wraz ze mną do tego domu dużo go kosztowało, więc ja mogłam choć trochę poświęcić się mu w taki sposób.
*
O godzinie osiemnastej stałam gotowa przed lustrem i zawiązywałam włosy w luźnego kucyka. Do przyjścia Jungkooka zostało mi jeszcze pół godziny, więc ostatni raz przemyślałam to, czy mój strój nadaje się na rodzinną kolację, po czym odeszłam od lustra.
MinHyuk wysłał mi wiadomość z zapytaniem odnośnie mojego przybycia na kolację, którą potwierdziłam. Nie wspomniałam nic o tym, że Jungkook również miał zamiar się pojawić. Wolałam, żeby nikt nie czuł żaden presji jego osobą, do czasu, aż rzeczywiście się tam zjawimy.
ChaeRyun zniknęła jakiś czemu, ale dobrze wiedziałam, że poszła na imprezę grupy studenckiej, o której było głośno od samego rana. Fakt, że nie raczyła mnie o tym poinformować sprawiał mi przykrość. Miałam wrażenie, że tylko ja dostrzegałam to, że od dawna nasz kontakt się pogarszał. Cieszyłam się, że zdobyła nowych przyjaciół i że między nią, a Hoseokiem coś się zrodziło, ale bolało mnie, że to wszystko miało dla niej większą wartości niż nasza przyjaźń.
Byłam wdzięczna za to, że miałam teraz Jungkooka. Po stracie JungWoo, czułam, że samotność stała się ceną moich kłamstw, przynajmniej dopóki nie zrozumiałam, że tak naprawdę okłamywałam tylko siebie. Na siłę próbowałam wmówić sobie, że Jungkook nic dla mnie nie znaczył.
Spakowałam do małej torebeczki przydatne rzeczy, a telefon, skoro miałam jeszcze czas, podłączyłam do ładowania. Wsadziłam swój zaczęty esej do teczki, aby później nie musieć go szukać i odłożyłam na biurko. Napięcie pojawiające się zbliżającymi egzaminami czułam już od kilku dni, ale tym razem było znacznie nasilone. Tak bardzo obawiałam się, że nie będę w stanie zdać tego na tyle dobrze, abym dalej mogła ubiegać się o stypendium. Uczyłam się bardzo ciężko, nawet udało mi się nadrobić wszystkie zaległości, kiedy nie było mnie na zajęciach, lecz wciąż miałam silne wątpliwości.
Utonęłam w najgorszych myślach, aż dopiero pukanie do drzwi zerwało mnie z tego natłoku. Rzuciłam wzrokiem na zegarek, którego wskazówki pokazywały godzinę osiemnastą trzydzieści pięć, więc z pewnością musiał być to Jungkook. Poprawiłam swój strój oraz włosy, po czym poszłam otworzyć.
Chłopak opierał się łokciem o futrynę, drugą rękę trzymając w kieszeni. Wyglądał tak dobrze, mając na sobie zwykły biały podkoszulek i lekko rozczochrane włosy. Jego uśmiech dodawał mu uroku, rozjaśniając przy tym mój nastrój. Wyprostował się i zrobił krok w moją stronę, za nim zdążyłam się odezwać.
- Myślałam, że będziesz czekał na parkingu - powiedziałam, podczas gdy on wchodził do środka.
- Taki miałem zamiar, ale ostatecznie postanowiłem odebrać cię z pokoju - wyjaśnił, wzruszając ramionami.
- Zaskakujesz mnie - przyznałam i zamknęłam za nim drzwi.
Niespodziewanie poczułam jak chwycił mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę, plecami przywierając mnie o drzwi. Zatrzymał swoją twarz niespełna kilkanaście centymetrów od mojej, a jedną ręką oparł się nad moją głową.
- Dlaczego związujesz włosy? W rozpuszczonych ci ładnie, bardziej seksownie - powiedział uwodzicielsko, uśmiechając się przy tym.
- Na dworze jest prawie trzydzieści stopni, a po za tym nie lubię gdy opadają mi na twarz - odpowiedziałam, kładąc jedną dłoń na jego klatce piersiowej.
- To cały urok, przecież jeśli masz związane włosy nie mógłbym wciąż robić tak - złapał pojedynczy kosmyk moich włosów i założył za ucho - a potem zrobić to.
Poczułam jak jego miękkie usta stykają się z moimi wargami, a po chwili całował mnie namiętnie, lecz próbował zachować delikatność. Przybliżyłam się do niego i objęłam go w pasie, tuląc się. Pocałunek skończył się po paru sekundach. Odsunęłam się do chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Dostrzegłam w nich, że jest o trochę zaniepokojony.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- Tak, czemu miałoby nie być w porządku - odpowiedział z prychnięciem. Puścił mnie i znacznie zwiększył dystans między nami.
- Hej, przecież nie musisz niczego przede mną ukrywać - nalegałam - jeśli coś cię martwi, powinieneś mi o tym mówić.
- Nie jestem zmartwiony - pokręcił głową - nie codziennie muszę oglądać ojca, a tym bardziej przebywać w jego domu.
- Wciąż możesz się wycofać, nie mogę do niczego cię zmuszać.
- Już mnie zmuszał, chcąc w ogóle tam pójść - burknął. Spuściłam głowę, czując się jak zbity pies.
Nie chciałam mieszać się w sprawę jaka była między nimi, a tym bardziej nie chciałam musieć wybierać między Jungkookiem, a własnym przyjacielem. Matka MinHyuka spotykała się z Panem Jeona i nie mogłam tak po prostu zakończyć znajomość z tym chłopakiem, ponieważ Jungkook był wściekły na ojca.
- To nie miało tak zabrzmieć - dodał - może po prostu jedźmy już tam, wolałbym mieć tę kolację za sobą.
Skierował się do wyjścia, więc chwyciłam szybko torebeczkę oraz klucz od pokoju i także go opuściłam. Chłopak czekał na mnie, aż zamknę drzwi, po czym wspólnie ruszyliśmy na parking. Do kolacji zostało dwadzieścia minut.
*
Kiedy Jungkook zatrzymał swój pojazd przed domem, poczułam jak napięcie w samochodzie ulega zmienia. Od samego początku podróży byłam świadkiem tego jak zły i zaniepokojony był, i wiedziałam, że miało to związek z dzisiejszą kolacją.
Gdy chłopak zgasił silnik, odpiełam pas bezpieczeństwa, po czym wzięłam swoją torebkę, żeby móc opuścić pojazd. Lecz zanim chwyciłam za klamkę, Jungkook zatrzymał mnie łapiąc za moje ramię. Natychmiast się do niego odwróciłam.
- Chciałem tylko powiedzieć, żebyś nie była na mnie zła, jeśli cokolwiek wydarzy się na tej kolacji - powiedział prosząco.
- Co miałoby się wydarzyć? Wszystko będzie dobrze, idziemy tam razem - próbowałam jakoś dodać mu otuchy.
- Nie umiem przebywać w tym samym pomieszczeniu z moim ojcem i się nie udusić - burknął - jednak nie chcę, żebyś była rozczarowana.
- Znam sytuację między tobą, a twoim ojcem. Po prostu pójdźmy tam i zjedzmy wspólnie kolację, jakbyśmy byli tam wyłącznie sami - złapałam go za dłoń.
- Nie wiem czy to możliwe - pokręcił głową - gdy MinHyuk zacznie mówić o swojej nowej kolekcji figurek, zacznę go dusić.
Zaśmiałam się lekko, a chłopak spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy, dlatego dość szybko zamilkłam.
- Daj spokój, nie zrobisz mu krzywdy - w moim głosie było słychać nadzieję.
- Nie znoszę tej kolekcji figurek, myślisz że czemu przestałem się przyznawać do tego, że cokolwiek mnie z nim łączy?
- To twój brat, Jungkook.
- Wypluj te słowa - rozkazał ze wstrętem - w naszych żyłach nie płynie ta sama krew, a to wystarczające, abym mógł go nienawidzić.
- Próbowałeś kiedykolwiek go poznać?
- Miałem lepsze rzeczy do roboty, jakoś nie kręci mnie świat nienaganności i małych figurek woskowych - parsknął.
- To nie jest jedyna rzecz, która o nim świadczy - zaprzeczyłam.
- Jednak na tyle istotna, że mało brakowało, abym go przejechał moim samochodem - przyznał, na co wydałam z siebie cichy okrzyk oburzenia.
- Ty rzeczywiście chciałeś go zabić!
- Gdyby tylko go - mruknął - chodźmy już, zanim odpalę silnik i spieprzę stąd, choć teraz to nie brzmi jakoś najgorzej.
Wysiadł z samochodu i zamknął drzwi. Przewróciłam oczami na jego ostatnie słowa, po czym również opuściłam pojazd. Jungkook złapał mnie za rękę i wspólnie ruszyliśmy w kierunku domu.
Głaskałam chłopaka po ręce, aż nie doszliśmy do drzwi. Nawet wtedy, gdy, dzięki moim kazaniom, Jungkook zadzwonił dzwonkiem próbowałam się od niego oddalać, jednak nie trzymałam go za dłoń. Ojciec Jungkooka był przekonany o tym, że wciąż moim chłopakiem jest JungWoo. Nie miał pojęcia, że spotykałam się teraz z jego synem, a wolałabym, żeby dowiedział się tego w inny sposób niż przypadek.
Po niespełna chwili drzwi otworzyły się, a w progu stanął Pan Jeon. Na mój widok pokrył się szerokim uśmiechem, lecz dostrzegłszy Jungkooka u mojego boku jego twarz przybrała wyraz zaskoczenia, jak i lekkiego poruszenia.
- Jungkook, miło cię znowu widzieć - przywitał się z nim.
- Tak, hej - odpowiedział bez przekonania, i odwrócił wzrok. Musiałam przejąć nad tym kontrolę.
- Dziękujemy bardzo, że możemy wziąć udział w dzisiejszej kolacji - odezwałam się. Spojrzałam na chłopaka, a ten prychnął pod nosem.
- To ja dziękuję, że ponownie przyjęłaś nasze zaproszenie. Ty także Jungkook - zwrócił się do niego. On tylko kiwnął głową i dalej zaczął spoglądać w inną stronę - proszę, wejdźcie.
Przekroczyłam próg domu, siła ciągnąć za sobą Jungkooka, który próbował się upierać. Chciałam, żeby ta kolacja przebiegła w miłej atmosferze, w innej niż ostatnim razem. Przede wszystkim chciałam, żeby Jungkook czuł się dobrze, dlatego uważałam że spędzanie czasu z ojcem, może naprawić ich relacje.
- Kolacja jest prawie gotowa - poinformował nas BaHyung - możecie pójść do jadalni, MinHyuk już tam czeka.
- Dobrze - powiedziałam i zaczęłam odchodzić wraz z Jungkookiem.
- Jungkook, poczekaj - zatrzymał go. Chłopak odwrócił się spięty.
- Co jest? - zapytał gorzko.
- Naprawdę dziękuję, że postanowiłeś dzisiaj przyjść, zwłaszcza po tym, co się stało. Chciałem cię za to przeprosić - odparł szczerze.
Widziałam zmieszanie na twarzy Jungkook, ale mimo tego starał się zachować spokój, co sprawiało że byłam z niego dumna. Złapał go pod ramię, aby w ten sposób dodać mu otuchy.
- Jasne, nie ma za co - odpowiedział, wzruszając ramionami. BaHyung uśmiechnął się półgębkiem, po czym kiwnął głową, że możemy już iść.
Zabrałam ze sobą Jungkooka i gdy tylko oddaliśmy się od mężczyzny uśmiechnęłam się do niego, szepcząc mu, że zachował się naprawdę dobrze. On tylko usniósł kąciki ust.
MinHyuk siedział na jednym z krzeseł i jak zwykle skupiony był ma książce. Kiedy dostrzegł naszą obecność zerwał się na równe nogi i z uśmiechem do nas podszedł, aby mocno mnie przytulić.
- Super, że już jesteś - powiedział, puszczając mnie - hej, Jungkook, fajnie że wpadłeś.
- Nie będę się z tobą przytulał - powiedział ostro, na co MinHyuk usniósł ręce w geście poddania.
- Siadajcie, moja mama za chwilę przyniesie jedzenie - pokazał na stół. Przystałam i wybrałam dwa miejsca obok blondyna. Zanim usiadłam chłopak nachylił się nad moim uchem.
- Jak go przekonałaś, żeby tutaj przyszedł? - szepnął.
- Sam tego chciał - odpowiedziałam, a on zrobił zdziwioną minę.
Zajęliśmy swoje miejsca, a już po chwili Pani NaYeon weszła do jadalni niosąc w dłoniach dwa talerze pełne jedzenia. Jej uśmiech jak zwykle był szeroki i rozświetlał półmrok w pomieszczeniu.
- YuJieun, słyszałam jak wchodziłaś - odparła z entuzjazmem.
- Dobry wieczór, dziękuję za zaproszenie - ukłoniłam się, wcześniej wstając.
- Ah przestań - machnęła ręką - Jungkook, nie sądziłam że przyjdziesz, za chwilę przyniosę dla ciebie talerz i sztućce.
Jungkook skinął tylko głową, a NaYeon zadowolona opuściła jadalnie. W tym czasie Pan Jeon zawitał przy stole i sam zajął swoje miejsce naprzeciwko tego, które prawdopodobnie będzie zajęte przez panią domu.
- Słyszałem od MinHyuka, że wasze egzaminy odbywają się już we wtorek - zaczął rozmowę.
- To prawda, zostało tak mało czasu - odpowiedziałam, a do jadalni weszła NaYeon i położyła przed Jungkookiem jego talerz.
- MinHyuk mówił mi, że świetnie się uczysz - odparł z zachwytem - jestem pewien, że zdacie to celująco. W zeszłym roku Jungkook miał prawie najlepszy wynik.
- Naprawdę? Nie mówiłeś mi o tym - zwróciłam się do niego.
- Nie było o czym mówić, to zwykły egzamin - powiedział z poirytowaniem.
- To duże osiągnięcie, jego średnia zawsze była wysoka - kontynuował BaHyung.
- To zaskakująco, skoro tak rzadko bywa na zajęciach - wtrącił MinHyuk.
- Nie potrzebuje siedzieć w sali z bandą nudziarzy, żeby wiedzieć oczywistych rzeczy - fuknął.
Złapałam go za rękę pod stołem, aby w ten sposób go uspokoić. Ten temat zaczął go drażnić, więc postawiłam natychmiast go zmienić. Na szczęście uratowała mnie wracająca NaYeon, która niosła w ręce dzbanek z sokiem. Postanowiła go na środku stołu, po czym usiadłam na wolnym krześle.
- Smacznego, macie zjeść wszystko! - rozkazała żartobliwie, na co lekko się zaśmiałam.
Gdy nałożyłam sobie jedzenie, Jungkook spojrzał na mój pełny talerz, a jego twarz pokrywał rozbawiony uśmiech.
- No co? Nic nie jadłam cały dzień - zawstydziłam się.
- To urocze, że takie małe ciało może zmieścić tylko jedzenie. Lubię wygłodniałe dziewczyny - szepnął mi do ucha. Klepnęłam go w ramię, upewniając się że nikt poza mną tego nie słyszał.
*
Po zjedzeniu kolacji, NaYeon zaproponowała, abyśmy wszyscy poczęstowali się zrobionym przez nią ciastem, które piekła od samego rana. Chociaż byłam pełna, nie byłam w stanie odmówić, więc z uśmiechem na twarzy przystanęłam na ten poczęstunek.
- Może moglibyśmy napić się czegoś mocniejszego? Jakieś dobre wino? - odezwał się Pan Jeon, uśmiechając się zachęcająco.
- Ostatnio BaHyung przywiózł wino nie z tej ziemi - wtrąciła NaYeon - chętnie napiłbym się jedną lampkę.
- YuJieun, również będziesz miała ochotę się napić? - zapytał mnie.
Poczułam się speszona, nigdy nie piłam w towarzystwie starszych osób, więc ta sytuacja była dla mnie niezręczna. Jednak jeszcze większą trudność dało mi odmówienie, moja babcia zawsze uczyła mnie że nie powinno odmawiać się osobom, które cię goszczą.
- Mogę również napić się jedną lampkę - zgodziłam się.
- Cudownie, w takim razie przyniosę - wstał z miejsca - Jungkook, chciałbyś mi towarzyszyć?
Jungkook podniósł wzrok z nad talerza i spojrzał na niego zaskoczony. Widziałam, że to pytanie wprawiło w chłopaka w poczuciu niekomfortowu i zupełnie nie miał pojęcia, jak powinien się teraz zachować. Spojrzał na mnie z oczekiwaniem na pomoc, więc skinęłam głową w ścianę jego ojca na znak, żeby z nim poszedł.
- Okej - powiedział i podniósł się z krzesła, a następnie wraz z ojcem wyszedł z pomieszczenia.
- Ja przez ten czas przyniosę ciasto i kieliszki - odparła NaYeon i także upuściła jadalnie. Zostałam sama z MinHyukiem.
- Jak to się stało, że przyszłaś tutaj wraz z nim? - zapytał mnie, wciąż będąc zaskoczynym zjawieniem się chłopaka.
- Dowiedział się, że zostałam zaproszona i uparł się, że pójdzie ze mną - odpowiedziałam na tyle szczerze ile mogłam.
- Nie sądziłem, że po tym co zaszło ostatnim razem jeszcze go tutaj zobaczę - okazywał swoje zdumienie.
- To największa zaleta Jungkooka, tylko on potrafi tak zaskakiwać - zażartowałam, a chłopak się zaśmiał.
- Myślisz, że kiedykolwiek pogodzi się z ojcem? - zniżył ton.
- Chciałabym, ale to kwestia czasu. Gdyby zechciał spędzać z nim ten czas, to mogłoby być łatwiejsze - westchnęłam.
- Powinien ci podziękować.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Odkąd się pojawiłaś, widać że nastąpiły pewne zmiany w Jungkooku. Wcześniej ciężko byłoby, żeby nawet raz powiedział mi "hej" na korytarzu, a tym bardziej żeby przyszedł do tego domu - wyznał.
- To nie moja zasługa - zaprzeczyłam.
- Jak najbardziej twoja. Nie mam pojęcia, co takiego musiałaś zrobić, ale to mu pomaga - dotknął mojego ramienia.
- Nic takiego nie zrobiłam - pokręciłam głową - być może różnica, która nas dzieli nadała mu nowe spojrzenie na świat.
- Mam nadzieję, że to spojrzenie będzie trwać jeszcze przez długi czas - powiedział, na co się uśmiechnęłam.
W tym samym czasie do jadalni zdążył wrócić Pan Jeon wraz z Jungkookiem. Chłopak posłał mi tylko spojrzenie pełne politowania i dość szybko zajął miejsce obok mnie. BaHyung postawił butelkę wina na stole, jednak nie usiadł na miejscu, a czekał aż NaYeon zawita z powrotem do jadalni, żeby mógł odebrać od niej kieliszki.
- W skali od 1 do 10 jak bardzo jestem zły, że zmusiłaś mnie, abym z nim poszedł? - usłyszałam obok ucha - powiem ci, 38.
- Nie możesz powiedzieć, że było aż tak źle? - odpowiedziałam cicho.
- Było gorzej, rozmawiał ze mną - wzdrygnął się - a przynajmniej próbował.
- To raczej dobrze, że chciał nawiązać z tobą kontakt - ucieszyłam się.
- Skądże, nagle zaczął interesować się moim życiem, jakby cokolwiek go to obchodziło - prychnął - nie potrzebuję jego fałszywej uwagi.
- Jungkook, daj mu szansę, proszę. Być może dzisiejszy dzień dużo zmieni - namawiałam go.
- Dlaczego w ogóle to robimy, przypomnij mi?
- Ponieważ na upartego chciałeś tutaj przyjść - odpowiedziałam.
- Myślę, że było to inaczej, to ty chciałaś tu przyjść - zaznaczył.
- A ty z chęcią mi towarzyszysz - uśmiechnęłam się. Chłopak pokręcił głową.
- Gdyby nie to, że mam teraz ochotę pozbyć cię tych ubrać, nie byłoby mnie już tutaj - przyznał, za co mocno ode mnie oberwał, jednakże nie obeszłam się bez rumieńców na twarzy. Zaczęłam naprawdę myśleć o tym, co mógłby ze mną robić zaraz tuż po tym, gdyby rzeczywiście do tego doszło.
Moje sprośne myśli przerwało wejście mamy MinHyuka, która w jednej ręce niosła talerz z ciastem, a w drugiej kieliszki. BaHyung podszedł od niej i pomógł jej, odbierając specjalne szklanki do wina, po czym postawił je na stole.
- Mam nadzieję, że wszyscy lubicie orzechy - powiedziała NaYeon, głównie patrząc na mnie i Jungkooka. Kiwnęłam głową, podczas gdy siedzący obok mnie chłopak nie silił się na odpowiedź.
- MinHyuk kochanie, mógłbyś przynieść małe talerzyki? - zwróciła się do syna.
- Oczywiście, mamo - rzekł i ruszył wykonać prośbę.
- Zajmę się otwarciem wina - wtrącił Pan Jeon.
Wyjął z szafki otwieracz i zaczął przymierzać się do otwarcia, w tym czasie NaYeon nakładała każdemu po kawałku ciasta. Po parunastu sekundach wino zostało otwarte, a następnie przelawane do kieliszków.
- Ja nie piję - powiedział Jungkook, gdy jego ojciec chciał mu go nalać.
- Nalegam, jeden kieliszek - odparł mężczyzna.
- Przyjechałem samochodem, nie mam zamiaru pić - wciąż odmawiał.
- Pomyślałem, że moglibyście zostać na noc, jutro nie macie żadnych zajęć - zaproponował z entuzjazmem.
- Nie ma mowy - odpowiedział za mnie, nim zdążyłam otworzyć buzię - nie będziemy się naprzykrzać.
- Naprzykrzać? To czysta przyjemność, móc was tutaj gościć - wyznał.
- Cóż za dobroć, chyba zaczynasz mnie przekonywać - powiedział z sarkazmem. Ponownie złapałam go za rękę, ale chłopak nawet na to nie zareagował.
- Uważam, że to dobry pomysł, żebyście zostali, moglibyśmy obejrzeć wspólnie jakiś film - wtrąciła NaYeon.
- Nikt nie pytał cię o zdanie - fuknął, a kobieta zrobiła urażoną minę.
- Jungkook, uspokój się - skarciłam go.
- Synu, proszę, nie takim tonem. NaYeon nie miała nic złego na myśli - powiedział spokojnie BaHyung.
- Nic złego? Najpierw zapraszacie nas na kolację, choć wcześniej ani razu mnie tutaj nie chciałeś, udajcie idealną rodziną, potem sugerujesz, że w ogóle zechciałbym zostać tutaj na noc, i jeszcze wpychasz we mnie to wino - warknął. Dalej próbowałam go uspokoić.
- Ten dom zawsze był dla ciebie otwarty. Sądziłem, że wspólne napicie się lampki wina rozluźni atmosferę, zależy mi na dobrym kontakcie - tłumaczył się.
- Dobrym kontakcie, wolne żarty. Nie rozumiesz, że mam to wszystko w dupie, a tym bardziej twoje zasrane wino. Dziwię się, że możesz w ogóle patrzeć na alkohol, po tym co zrobił z moją matką! - krzyknął, wystając z krzesła.
- Jungkook, usiądź, proszę - mówiłam spokojnie.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się mężczyzna.
- Nie próbuj mi teraz wmówić, że nie miałeś pojęcia o jej nałogu - fuknął.
- Nie miałem, odkąd się wyprowadziłem nie odbierała moich telefonów - odparł smętnie.
- W cale się jej nie dziwię - parsknął - zostawiłeś ją jak psa, a potem pozwoliłeś, żeby otarła się o śmierci!
- Jak możesz tak mówić? Gdyby tylko wiedział w jakim była stanie, natychmiast bym jej pomógł - bronił się.
- Miałeś ją zupełnie gdzieś i bardziej interesowało cię zakładanie nowej rodziny!
- Nigdy nie przestałeś być dla mnie najważniejszy, Jungkook - chciał do niego podejść.
- Nie wasz się do mnie podchodzić! Skończ pierdolić te farmazony, od lat próbowałeś kupić mnie za pieniądze, ale prawda jest taka, że ty nigdy nie potrafiłeś być prawdziwym ojcem - wyrzucił z odrazą.
Widziałam jak jego słowa raniły Pana Jeona, na tyle mocno, że mężczyzna nie wiedział jak mu to na odpowiedź. Powinnam zareagować, powstrzymać Jungkooka przed dalszymi słowami, ale chłopak w ogóle mnie nie słuchał.
- Chciałem zapewnić ci wszystko, co tylko mogłoby dać dobre życie - powiedział.
- Gówno wiesz, czego tak naprawdę chciałem i chcę! Musiałem walczyć o przetrwanie, podczas gdy ty mieszkałeś w tej zasranej willi ze swoją nową utrzymanką i jej głupim synalkiem! - przestawał nad sobą panować.
- Jungkook, przestań! - odezwałam się w końcu.
- NaYeon i MinHyuk nie są niczym winni! Nieustannie obwiniasz wszystkich wokół, ale nie umiesz zrozumieć, że naprawdę się staram! - Pan Jeon podniósł głos.
- Pierdole te twoje starania, skoro nauczyłeś mnie żyć bez ojca! Powiedz to, powiedz jakim jestem złym synem, bo nie umiem płaszczyć się przed tobą! - krzyczał, biorąc do ręki kieliszki i rozrzucając je po jadalni, tak że szkło rozpryskiwało się po kątach.
- Co ty wyprawiasz, Jungkook? - złapałam do za rękę, ale chłopak natychmiast wyrwał ją z mojego uścisku.
- Wykrzycz mi prosto w twarz, że jestem żałosny nie przyjmując twoich pieniędzy, ani łaski! - był jak w amoku.
- Spójrz co narobiłeś! To wszystko, co mówisz to zwykłe kłamstwa! Jesteś moim synem, Jungkook.
- Nie znasz definicji tego słowa! Jesteś zwykłym frajerem i kłamcą, współczuję mojej matce, że płakała za tobą po nocach! - krzyknął, po czym rzucił talerzem w ścianę i wybiegł z jadalni kierując się wprost na górę.
Czułam jak moje serce biło z prędkością z jaką nigdy nie miało do czynienia. Patrzyłam na Pana Jeona, który załamany zakrywał twarz w dłoniach, na NaYeon, która ze łzami w oczach sprzątała rozbite szkło i MinHyuka, który stał w progu z talerzami w ręki, a jego mina zdradzała, że był jednocześnie zszokowany, jak i przerażony. Byłam także ja, rozbita, zdezorientowana i przestraszona. To co zaszło tutaj chwilę temu, nie powinno mieć miejsca, lecz i tak najbardziej obawiałam się o to, czy Jungkook czegoś sobie nie zrobi.
- Przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam - wydusiłam i pobiegłam za chłopkiem na górę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top