Rozdział siedemnasty.
Odwróciłam się do niego zatrzymując swój wzrok na tym jak trzyma mój nadgarstek. Miałam wrażenie, że topie się gdy czułam jak mnie dotyka, lecz przybrałam nie wzruszony wyraz twarzy i uniosłam głowę łącząc ze sobą nasze spojrzenia. Widziałam w jego oczach ból i zamieszanie jakim się przepełniał, a ja nie mogłam udawać że nie czułam tego samego.
- Zostań, nie idź do niego - odezwał się w końcu, a jego głos być bardziej milszy niż mogłabym się tego po nim spodziewać.
- Jeszcze przed chwilą twierdziłeś, że mnie tutaj nie chcesz, a teraz prosisz abym została? Co jest z Tobą nie tak, Jungkook? - warknęłam. Jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z kimś tak nie ustatkowanym emocjonalnie jak on.
- Wiem, jestem popieprzony, ale tym razem mówię szczerze. Chcę żebyś została - miał w tym swoim wyrazie twarzy coś, co kazało mi przytaknąć na jego propozycję.
Przy stoliku na patio Jungkook puścił mój nadgarstek i wysunął krzesło, abym mogła na nim usiąść. Mojaskóra dosłownie parzyła od jego dotyku, więc pocierałam ją palcami, gdy brał drugiekrzesło i przeciągał je po betonie, żeby usiąść dokładnie naprzeciwko mnie. Usiadł na tyle blisko, że mogłam czuć jak jego kolana niemal dotykają moich.Wziął głęboki oddech i przejechał dłońmi po swoich gęstych włosach, by następnie spojrzeć mi prosto w oczy.
- Przepraszam, okej? - oświadczył z taką intensywnością, że musiałam się odwrócić, aby się nie sparzyć.
- Który to już raz wypowiadasz to słowo? - syknęłam i znów na niego spojrzałam.
Był jeszcze bardziej szalony, niżmyślałam, jeśli sądził, że może tak po prostu mnie przeprosić, a ja zapomnę o tychwszystkich okropnych rzeczach, które robił mi niemal codziennie.
- Jesteś taka cholernie trudna - burknął i odchylił się na oparcie krzesła.
- Ja jestem trudna? Ty chyba żartujesz! Czego się spodziewasz, Jungkook, skoro jesteś wobec mnie taki okrutny! - przygryzłam wargę, przecież nie mogłam rozpłakać się przy nim po raz kolejny.
Przez JungWoo nigdynie płakałam, pokłóciliśmy się parę razy przez te wszystkie lata, ale nigdy nie
zdenerwował mnie na tyle, żebym się rozpłakała. W przeciwieństwie do Jungkooka, który doprowadzał mnie do takiego stanu przy prawie każdej naszej rozmowie.
- Wiesz, że wcale tego nie chcę YuJieun - odparł ze skruchą, a ja prychnęłam pod nosem.
- Oczywiście, że chcesz i masz tego całkowitą świadomość. Robisz to wszystko specjalnie, a uwierz że w całym moim życiunikt nigdy mnie tak źle nie traktował - czułam ucisk w gardle, a łzy cisnęły się do moich oczu.
- To dlaczego wciąż musisz wchodzić mi w drogę? - wzruszył ramionami.
- Nie przejmuj się, mogę cię zapewnić, że po dzisiejszej nocyz tym kończę. Zmienię profil i rozpocznę naukę na filologii chińskiej - powiedziałam pewnie, choć do tej pory w ogóle o tym nie myślałam.
- Nie, nie musisz tego robić - pokręcił głową.
- Ma to jakieś znaczenie? W końcu nie chcesz przebywać w towarzystwie kogoś tak
żałosnego jak ja - wycedziłam.
Gdybym wiedziała, co mu powiedzieć, żeby go zranićtak bardzo, jak on zawsze rani mnie, na pewno bym to zrobiła. Lecz nie byłam taka jak on, posiadałam sumienie jakiego on wyparł się już dawno.
- Nie mówiłem poważnie, tak naprawdę to ja jestem żałosny - przyznał bawiąc się łańcuchem u swoich spodni.
- Cóż, nie będę z tobą polemizować - skrzyżowałam ręce na piersiach.
Jungkook wsadził rękę pod stół i wyjął kolejną butelkę soju, której wcześniej w ogóle nie zauważyłam. Nie protestowałam, gdy ją otwierał i przyłożył do ust, aby upić łyk. Patrzyłam na to z obojętnością, aż w końcu sama się po nią schyliłam. Natychmiast odsunął ją ode mnie patrząc zaskoczony wzrokiem.
- Czyli tylko ty możesz pić? - zapytałam z oburzeniem, a moje słowa były dla niego zadziwiające.
- Myślałem, że masz zamiaru mi ją zabrać i wyrzucić - podał mi butelkę, będąc pod wrażeniem mojego zupełnie nowego nastawienia.
Choć na początku planowałam postąpić w taki sposób, ostatecznie stwierdziłam że niewielkie procenty zakłócą to jak fatalnie się czułam. Alkohol wydawał się być ciepły, gdy go upiłam i smakowałjak przypalona lukrecja. Zaksztusiłam się jego smakiem, na co Jungkook tylko się zaśmiał.
- Nie wasz się ze mnie śmiać, do tej pory sam nie sięgałeś po alkohol - przypomniałam, patrząc na niego gniewnie.
- Racja, do dzisiejszego wieczoru nie piłem przez rok - rzekł i wbił wzrokw ziemię, jakby bał się że w odpowiedzi ujrzy moją rozbawioną twarz.
- Cóż słusznie, według mnie w ogóle nie powinieneś pić. Stajesz się wtedy jeszcze gorszymczłowiekiem niż zazwyczaj - stwierdziłam, ponownie biorąc łyka wódki.
Widziałam kątem oka jak poważnieje na twarzy i spogląda na mnie pustym wzorkiem.
- Uważasz, że jestem złym człowiekiem? - zapytał, a ja ponownie zaczęłam się dusić, tym razem słysząc jego słowa.
- Śmiesz twierdzisz, że jest inaczej? - zaśmiałam się lekko.
- Nie jestem złym człowiekiem - zaprzeczył, ale widząc moje spojrzenie, przewrócił oczami.
- Okej, może trochę jestem, ale to nie jest moja wina.
- Czy to ma coś wspólnego z rozwodem twoich rodziców oraz twoją mamą? - wypaliłam bez namysłu. Skoro już i tak rozmawialiśmy, w końcu mogłam spytać go o jego przeszłość.
On parsknął głośno odwracając swój wzrok. Spostrzegłam jak zaciska swoją szczękę, i już wiedziałam że zadając to pytanie popełniłam błąd.
- Znowu to robisz. Wchodzisz z butami w moje życie, choć nie raz mówiłem Ci abyś pilnowała własnego nosa - fuknął z pogardą.
- Byłam ciekawa, sądziłam że..
- Że co? - przerwał mi z rozbawieniem - że zacznę ci mówić o tym jak spierdolone miałem dzieciństwo, a mój ojciec to ostatnie frajer? Nie jestem twoją przyjaciółką, aby żalić Ci się z takiego gówna.
Ton jego głosu był wystarczający, żebym stwierdziła że mój czas tutaj dobiegł końca już dawno temu. Czemu zgodziłam się zostać, skoro dobrze wiedziałam że będę tego żałować?
- Wow, wytrzymałeś dłużej niż podejrzewałam, ale Ty wciąż nie jesteś w stanie powstrzymać swojej złośliwości i traktowania mnie jak wroga - powiedziałam, jednocześnie wystając z miejsca.
- Co ty robisz? - wzdrygnął się.
- Wychodzę, szkoda mojego czasu - odłożyłam butelkę na stół.
- Nie idź, proszę - powiedział cicho, co wywołało u mnie dreszcz. Jeszcze nigdy nie widziałam w nim style kruchości, co w tym momencie.
- Dlaczego mam nie wychodzić? Chcesz się trochę powyżywać? - wycedziłam i nie czekając na jego odpowiedź odwróciłam się plecami, żeby móc w końcu stąd wyjść.
- Nie odwracaj się do mnie plecami! - usłyszałam jego krzyk i trzask spadającego na ziemię krzesła.
- Powinnam odwrócić się do ciebie plecami już dawno temu! - odkrzyknęłam - nie wiem, po co tu w ogóle jestem! Przyjechałam od razu, gdy tylko MinHyuk zadzwonił, zostawiając swojego chłopaka, który, jak sam zauważyłeś, może ze mnąwytrzymać, i przyjechałam do Ciebie. To potwierdza, że miałeś rację, ponieważ jestem żałosna,chcąc Ci pomóc i..
Poczułam jak zamyka moje usta swoimi wargami, na co niemalże natychmiast odepchnęłam go od siebie, tym samym chcąc go powstrzymać, aleJungkook nie miał zamiaru się cofnąć i zostawić mnie w spokoju. Każda część mnie chciała oddać mu pocałunek, ale tłumaczyłam to sobie tym, że alkohol zaczął działać mi na głowę. Czułam, jak jego język próbuje się wedrzeć pomiędzy moje wargi, podczas gdy muskularne ramiona otaczały mnie i przyciągały bliżej pomimo moich wysiłków.
- Pocałuj mnie, YuJieun - mruknął wprost w moje usta.W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową, na co jęknął z frustracji.
- Proszę, tylko mnie pocałuj. Potrzebuję cię - błagał.
Jego słowa były niewiarygodne i jednocześnie tak przekonujące, że nie umiałam już z nim walczyć.
Ten nieprzyzwoity, pijany człowiek właśnie powiedział, że mnie potrzebuje, a w moich uszach brzmiało to jak poezja, więc gdy tylko rozwarłam swoje wargi, znów poczułam na sobie jego usta, lecz tym razem się nieopierałam, ponieważ nie mogłam. Chociaż wiedziałam, że to nie była odpowiedź na moje problemy i że tylko się
pogrążałam, w tym momencie liczyły się tylko jego słowa.
Jedną dłonią otaczył mój policzek i przesuwał
językiem po mojej dolnej wardze. Poczułam jak uśmiecha się lekko, wiedząc że dopiął swego, ale w końcu było to prawdą. Jednak oderwałam się od niego, choć było to naprawdę trudne, ale obawiałam się że znajdujący się tuż za drzwiami MinHyuk mógł nakryć nas na czym, co w ogóle nie powinno mieć miejsca.
- Jungkook, naprawdę powinnam już stąd pójść. Nie możemy wciąż tego robić, przecież to nie jest dobredla żadnego z nas - powiedziałam, spuszczając wzrok i cofając się.
- Oczywiście, że możemy - odpowiedział pewnie i uniósł mój podbródek, zmuszając mnie, żebym
spojrzała w jego ciemne oczy.
- Nie, nie możemy. Nienawidzisz mnie i nie chcę być już dłużej twoim workiemtreningowym. Przez ciebie mam zamęt w głowie. W jednej chwili mówisz mi, jakbardzo mnie nie znosisz, albo upokarzasz mnie po moim najintymniejszym
doświadczeniu… - otworzył usta, żeby mi przerwać, ale położyłam na nich palec
i kontynuowałam - a w następnej całujesz mnie i twierdzisz, że mnie potrzebujesz. Niepodoba mi się to, kim się staję przy tobie, i nie lubię czuć się tak, jak się czuję, gdymówisz mi te wszystkie okropne rzeczy.
- Kim stajesz się przy mnie? - jeździł oczami po mojej twarzy,czekając na odpowiedź.
- Kimś, kim nie chcę być. Kimś, kto zdradza swojego chłopaka i ciągle płacze - odparłam smętnie.
- Wiesz, kim według mnie stajesz się, gdy jesteś ze mną?- dotknął moich włosów i przyjechał po nich dłonią wywołując tym dreszcz, który przebiegł po moim ciele.
- Powiedz, niby kim? - poprosiłam.
- Sobą - odpowiedział - myślę, że to właśnie prawdziwa ty, ale jesteś zbyt zajęta tym, co wszyscyinni o tobie myślą, żeby to dostrzec.
Spojrzałam na niego zaskoczona, a następnie spuściłam głowę. Nie rozważałam nigdy tego w taki sposób, ponieważ nie sądziłam że prawdziwa ja może być taka lekkomyślna.
- Wiem, co ci zrobiłem po tamtej palcówce - mówił dalej, lecz widząc mój niezadowolony grymas, natychmiast się poprawił - po naszym intymnym doświadczeniu. Czułem sięokropnie, gdy wysiadłaś z samochodu.
- Śmiem w to wątpić - parsknęłam.
- Rozumiem twoje wątpliwości, ale wiesz że zazwyczaj rzucam ludziom prawdą prosto w twarz. Ja po prostu.. - przerwał, aby zaczerpnąć powietrza.
- Mów dalej.
Jego oczy płonęły, gdy patrzył na mnie intensywnie, a jego wargi rozchylały się powoli, jakbykażde słowo miało dla niego ogromny ciężar. Nieważne, czy usłyszę od niego coś okropnego czy zaskakujące, i tak czekałam na odpowiedź.
- Przy tobie chcę stać się dobry. Dobry dla Ciebie, YuJieun - wypowiedział cicho.
Cofnęłam się w tył jeszcze dalej, czując że potrzebuję dostępu powietrza. Miałam wrażenie, że się przesłyszałam, a on powiedział coś zupełnie innego, niż to co przekalkulował mój mózg. Niepewnośćwzięła górę, więc odwróciłam się i zaczęłam wpatrywać w mrok podwórka, próbując domyślićsię znaczenia kryjącego się za jego słowami.
- Czemu nic nie powiesz? - zapytał po chwili, a w jego głosie słyszałam poirytowanie.
- Wybacz, próbuję wmówić sobie że w cale tego nie powiedziałeś - wyksztusiłam.
- Dobrze słyszałaś moje słowa - czułam jak do mnie podchodzi.
- Nie - pokręciłam głową - jestem pewna, że źle je zrozumiałam.
- Nie bądź taka uparta, jak mam ci to wyjaśniać?Przy tobie czuję coś nieznanego i zupełnie nie wiem, jak sobieradzić z takimi uczuciami, YuJieun. To powoduje, że zachowuje się tak jak tylko potrafię - rzekł ostrym tonem.
- Czyli jesteś dupkiem? - spojrzałam na niego.
- Tak, jestem dupkiem - westchnął.
- To się nigdy nie uda, Jungkook, zwłaszcza że tak bardzo się od siebie różnimy. Zresztą ty się
nie umawiasz, pamiętasz?
- To prawda, różnimy się ale to powoduje że przyciąga nas do siebie jak magnes. Po za tym mamy podobne zainteresowania, na przykład
oboje kochamy książki - starał się argumentować, a w jego oddechu wciąż było czuć alkohol. Nie byłam w stanie uwierzyć, że chciał mnie przekonywać, iż moglibyśmy być parą.
- Więc co sugerujesz, że chcesz ze mną być? Nie uważasz, że to nie jest do Ciebie podobne? Przypominam ty się nie umawiasz - powtórzyłam nerwowo.
- Wiem, ale moglibyśmy zostać ponownie przyjaciółmi - zaproponował, a ja powstrzymywałam się aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Ja nie chcę się z tobąprzyjaźnić. Zaczynam rozumieć twoje zamiary, chcesz wszystkich korzyści płynących ze statusuchłopaka, ale bez konieczności podjęcia zobowiązań - przejrzałam go.
Schował ręce do kieszeni spodni, lekko kiwając się na nogach. Był taki egoistyczny i sądził, że nie będę w stanie odkryć tego, o czym tak naprawdę myśli.
- Dlaczego to takie złe? Dlaczego musisz to jakoś zaszufladkować? - burknął marszcząc brwi.
- Dlatego, Jungkook, że chociaż może ostatnio nad sobą nie panuję, to nie straciłamjeszcze szacunku do siebie. Nie zostanę twoją zabawką, zwłaszcza jeśli w gręwchodzi takie traktowanie - gestykulowałam oburzona - a gdybyś nie zapomniał, mam chłopaka.
Miałam wrażenie, że gdy wypowiadałam to zdanie jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, ale gdy uniósł głowę widziałam że moje podejrzenia były trafne.
- Pomimo tego jesteś teraz tutaj ze mną, a nie z nim - przypomniał z dumą.
- Kocham go, a on kocha mnie – wypaliłam mimowolnie.
Jego uśmiech zniknął z prędkością światła i tym razem to on cofnął się w tył, łapią się murka, który udało mu się uchwycić.
- Nie mów mi takich rzeczy - mruknął wodząc swoim zaczerwienionym wzorkiem dokoła. Już prawie zapomniałam, jaki jest pijany.
- Mówisz tak tylko dlatego, że jesteś pijany, a już jutro znów zaczniesz mnienienawidzić tak jak było od samego początku - powiedziałam żaląco.
- Nie wiesz co czuję, ani co będę czuć. Myślisz że mnie znasz, ale w rzeczywistości zupełnie nie potrafisz mnie odczytać - trafił w sedno. Żałowałam tylko, że nie miałam na tyle odwagi, aby po prostu odejść.
- Wiem, że krzywdzisz innych ludzi, ponieważ sam jesteś skrzywdzony, ale nigdy nie będziesz zdolny tego przyznać. Jak mogę chcieć przy tobie, skoro nie umiesz być ze mną szczery - powiedziałam stanowczo.
- Dobrze, w takim razie jeśli spojrzysz mi w oczy i powiesz, że chcesz, żebym zostawił cię w spokojui już nigdy więcej się do ciebie nie odzywał, posłucham. Przysięgam, że od tegomomentu więcej się do ciebie nie zbliżę. Tylko to powiedz - popatrzył na mnie wzrokiem, który pożerał mnie od wewnątrz, przez co musiałam spuścić głowę.
W tym momencie chciałam móc powiedzieć mu dokładnie to czego żądał. Powiedzieć mu, żeby trzymał sięode mnie z daleka i że nigdy więcej nie chcę go widzieć.Lecz nie mogłam, ponieważ gdzieś głęboko w podświadomości w cale tego nie chciałam ale nie raczyłam tego przyznać nawet przed samą sobą.
- Nie bój się to powiedzieć - podszedł do mnie - przyznaj śmiało, że nie chcesz mnie widzieć, że nie pragniesz abym Cię dotykał.
Gdy przejechał dłonią po moim nagim ramieniu, czułam jak zostawia po sobie palący ślad. Jak mogłam zaprzeczyć jego słowa, skoro moje ciało reagowało na niego w tak niezrozumiały dla mnie sposób. Wiedziałam, że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak na mnie działa.
- Nie potrafisz mi się oprzeć, YuJieun, tak jak ja nie mogę się oprzeć tobie - wyszeptał do mojego ucha, a następnie zbliżył swoje usta do moich, lecz nie złączył ich ze sobą, czekając aż ja coś powiem.
- I chcesz to udowodnić swoim okrutnym zachowaniem? Proszę powiedz mi, od kiedy tak definiuje się pociąg do drugiego człowieka? - odparłam, starając się nie zająknąć, chociaż to iż był tak blisko mnie sprawiło mi wielką trudność.
- Powodujesz, że to co czuję mnie przerasta. Nigdy nie miałam do czynienia z czymś takim, nigdy nie pragnąłem kogoś tak bardzo jak pragnę Ciebie - mruknął, przejeżdżając palcem po moim policzku.
- Po co mówisz mi to wszystko? Przecież nie chcesz ze mną być - patrzyłam mu w oczy.
- Ale nie chcę, żeby miał Cię ktoś po za mną - wyznał, a mnie zatkało.
Czy mogłam uważać te słowa za najpiękniejsze na jakie on się zdobył? Czy mogłam karmić się nimi bez karnie, wiedząc że nie powinnam? Pierwszy raz poczułam, że jest pewny tego co mówi, lecz dalej nie umiałam uwierzyć, że ktoś kto miał mnie za wroga mógł mnie pragnąć.
- Zostaniesz ze mną tej nocy? - dodał, gdy milczałam, sprawiając, że pragnęłam zrobić wszystko, o copoprosi.
- Nie mogę, nie powinnam - oddaliłam się od niego - JungWoo na mnie czeka, zostawiłam go i muszę do niego wracać.
Ciężko było spojrzeć mu w twarz, widząc jak załamuje się pod wpływem moich słów, ale nie miał prawa żądać ode mnie, że naprawdę zostawię swojego chłopaka i zostanę tutaj z nim.
- Po tym wszystkim co Ci powiedziałem, ty chcesz tak po prostu do niego wrócić? - zapytał z odrazą w głosie.
- Czego się spodziewałeś? JungWoo to mój chłopak, a ja po raz kolejny go zraniłam, to nie w porządku wobec niego - pokręciłam głową.
Jungkook prychnął głośno i odwrócił się placami, przeczesując dłońmi swoje włosy. Stałam i patrzyłam jak gubi się we własnych odczuciach oraz to że zadałam mu cios, na jaki nie był przygotowany. Powinnam czerpać z tego satysfakcję, że udało mi się go zranić tak jak on ranił mnie, ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam patrzeć na jego ból.
- Świetnie, możesz biec do niego, nie będę Cię zatrzymywał - powiedział z obojętnością, jaka była dla mnie nie do zniesienia.
- Jungkook..
- Nie, nie musisz nic mówić, w prawdzie nie obchodzi mnie jak postąpisz. Masz rację, przecież się kochacie - ledwo przeszło mu to przez gardło - ja nie będę w stanie Ci niczego zapewnić.
- Zrozum mnie, również jestem w tym zagubiona - próbowałam go uspokoić.
Odwrócił się do mnie i spojrzał wzrokiem, który gdyby mógł zabił mnie boleśnie. Jego czerwone oczy były jeszcze bardziej przekrwione niż wcześniej.
- Więc idź, nie czekaj tutaj jakbyś czegoś oczekiwała - fuknął - jestem pijany i pieprzę jakieś bzdury, których jutro na pewno się wyprę.
Jego słowa raniły, ale byłam ich świadoma. Nawet jeśli powiedział mi te wszystkie cudowne rzeczy, wiedziałam że mówi je tylko dlatego że jest pod wpływem.
- Oczywiście, że tak - wydusiłam - jakby inaczej.
- Idź już stąd - wycedził.
Wzdrygnęłam się słysząc jego ton, ale odwróciłam się nie chcąc nawet na niego patrzeć. Przecież nie mogłam zostać, to było nie w porządku wobec JungWoo, ani wobec mnie. Nie byłam taka, nie zdradzałam ludzi których kocham. Wystarczył jeden, wytatuowany chłopak, abym zaczęła działać przeciwko samej sobie.
Weszłam z powrotem do domu, mijając kuchnię i wchodząc do salonu. Na kanapie siedział MinHyuk, który na mój widok natychmiast się podniósł i podszedł do mnie. Starałam się ukryć tak wiele emocji, które mną targały.
- I co z Jungkookiem? - zapytał.
- Wszystko z nim dobrze, trochę za dużo wypił, więc powinien się położyć - odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć.
- Myślisz że tutaj zostanie? Raczej nie chętnie przebywa w tym domu.
- Nie będzie miał wyjścia, jest pijany, a prowadzenie samochodu w takim stanie prowadzi do katastrofy.
- Jungkook prędzej dałby uciąć sobie rękę, niż pozwolił samemu sobie tutaj zostać - westchnął.
- Przekonaj go, to twój brat, na pewno Cię posłucha - byłam pewna.
Usłyszałam głośny śmiech za placami, przez co odwróciłam się napięcie. W progu stał Jungkook opierając się o framugę z rozbawioną miną. Przeraziłam się widząc jak jego pokrwawiona rękę spoczywa bezwładnie w dół.
- Co Ci się stało?! - podeszłam do niego. On spojrzał na swoją rękę i wzruszył ramionami.
- Rozwaliłem tę cholerną butelkę soju - odpowiedział.
- To nie wygląda zbyt dobrze, pomogę Ci to opatrzeć - złapałam go za zdrową rękę, którą on natychmiast wyrwał.
- Pierdolę twoją pomóc, miałaś wracać do swojego chłoptasia - syknął z urazą, ale nie przejmowałam się tym.
- Krwawisz do jasnej cholery! - przypomniałam mu.
- Odrobina krwi nic mi nie zrobi, ale ty ponownie zaczynasz marnować tutaj czas - burknął.
- Jungkook, pozwól jej pomóc, chyba że wolisz abym to ja Cię opatrzył - odezwał się blondyn. Sarkazm w jego głosie był słyszalny na tyle, aby Jungkook przewrócił na to oczami.
- Prędzej bym tutaj zdechł niż chciał, abyś mnie dotykał - odpowiedział z pogardą - jesteście tak samo słabi i wkurzający.
- Dobrze, w takim razie pokaż mi gdzie trzymacie apteczkę - rozkazałam chłopakowi.
- W kuchni - mruknął i poszedł w jej kierunku, a ja tuż za nim.
Wskazał dłonią szafkę, którą powinnam otworzyć, więc szybko uwinęłam się z wyjęciem apteczki. Kazałam usiąść mu na jednym z krzeseł, co wykonał z jęknięciem, a sama stanęłam przed nim i zaczęłam wyciągać potrzebne rzeczy do opatrzenia ręki.
Jungkook patrzył na mojego poczynania, ponieważ jego wzrok palił te miejsce, na których zatrzymywały się jego oczy. Jednak dalej kontynuowałam to co powinnam, ignorując przechodzące przez moje ciało dreszcze. Chwyciłam delikatnie jego poranioną rękę i lekko przeczyściłam ją wodą utlenioną. Chłopak syknął z bólu, jednakże starał się udawać silnego, gdy dalej czyściłam rany.
- Jak to możliwe, że wciąż nas do siebie ciągnie? - zapytał po chwili.
Nie przestawałam opatrywać jego ręki, chociaż moje ciało drętwiało z każdym jego oddechem który czułam na swojej twarzy.
- Gdybyś uważał, nie musiałabym teraz tego robić - odparłam.
- Dobrze się stało, to pokazało że nie ważne co by się stało i tak będę ważniejszy niż twój chłopak - powiedział z pewnością.
Nie ukrywałam, że jego słowa lekko mnie zdenerwowały. Nie miał prawa tak mówić, nawet jeśli w jakimś stopniu było to prawdą.
- Miałam zostawić Cię, abyś się wykrwawił?
- Sam bym sobie z tym poradził i doskonale to wiesz, ale uparłaś się że mi pomożesz, ponieważ tak naprawdę w ogóle nie chciałaś stąd iść - był tak bardzo pewny siebie. Rozumiałam, że wkurzały mnie jego słowa, ponieważ miał rację.
- Jesteś dupkiem, Jungkook - powiedziałam spokojnie.
- Wiem, jednak Ci się to podoba - uśmiechnął się - czy to oznacza, że zostaniesz ze mną dzisiejszej nocy?
Czekał na moją odpowiedź, gdy owijałam mu rękę bandażem. Oczywiście, że chciałam zostać, nie wiedziałam dlaczego ale jakaś jego część zmuszała mnie, abym mu uległa. I za to go nienawidziłam.
- Zostanę, ale tylko ten jedyny raz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top