Rozdział dziewiętnasty.

Kiedy otworzyłam oczy, czując na sobie niewyobrażalnie wielki ciężar, moje serce się zatrzymało. Spoglądałam na spokojnie śpiącą twarz Jungkooka, którą zakrywała jego gęsta grzywa. Wspomnienia wczorajszej nocy napływały do mnie szybciej niż alkohol, który płynął w żyłach chłopaka. Każdy pocałunek, każdy dotyk i nawet nasze zbliżenie intymne, jakie mu zaoferowałam uderzyły niczym bomba, tak że momentalnie podniosłam się z łóżka, lecz starałam się go nie wzbudzić. Rozejrzałam się w około i doszłam do wniosku, że to wszystko było cholerną rzeczywistością, a nie snem, który teraz dałby mi ogromną ulgę. Naprawdę spędziłam noc w domu Jungkooka, zostawiając swojego chłopaka.

Czułam się jak tchórz, gdy zaczęłam zbierać swoje porozrzucane ubrania, ale nie chciałam tutaj być, gdy chłopak się obudzi. Na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu, przynajmniej nie będzie musiał tracić energii na celowe ranienie mnie, jeśli sama wyjdę. Niezależnie od tego, że wczoraj w nocy śmialiśmy się razem, nic nie wyglądało tak samo w świetle dnia. Jungkook przypomni sobie, jak dobrze się dogadywaliśmy, a potem odczuje potrzebę potraktowania mnie wyjątkowo podle, żeby to sobie wynagrodzić. Taki już jest, a mnie tym razem przy tym nie będzie. Wczoraj myślałam przez chwilę, że może nasza wspólna noc jakoś na niego wpłynie i sprawi, że zapragnie bardziej się zaangażować, ale przecież go znałam.

Położyłam jego schludnie poskładany podkoszulek na komodzie i ubrałam na sobie swoją sukienkę. Była pomięła od leżenia na podłodze przez całą noc, ale w tym momencieto naprawdę zależało do najmniejszych z moich zmartwień.Włożyłam buty, i tuż po tym zacisnęłam dłoń na klamce z myślą, że jedno spojrzenie za siebie na pewno nie zaszkodzi.
Spojrzałam na śpiącego Jungkooka, a jego zmierzwione włosy leżały rozsypane na poduszce, podczas gdy ramię obejmowało krawędź łóżka. Wygląda tak spokojnie, tak pięknie pomimo kawałków metalu w twarzy.

Ostatecznie odwróciłam się ku drzwi i przekręciłam gałkę.

- YuJieun? - usłyszałam po chwili, a moje serce stanęło.

Powoli wróciłam spojrzeniem Jungkooka, spodziewając się, że poczuję na sobie jego ostre, gniewne, ciemne spojrzenie. Jego oczy były jednak zamknięte;zmarszczył czoło, ale nadal spał. Nie potrafiłam zdecydować, czy cieszyłam się, że spał, czy było mi smutno, że zawołał mnie we śnie. Zrobił to, czy miałam omamy?

Wyszłam w końcu z pokoju i delikatnie zamknęłam za sobą drzwi. Nie miałam pojęcia, jak się wydostać z tego domu, więc szłam do końca korytarza, gdzie z ulgą odnalazłam schody. Zbiegłam po nich i prawie, na moje nieszczęście, wpadłam na idącego MinHyuka. Mój puls przyspieszył, gdy próbowałam wymyśleć, co
mu powiedzieć. Wodził wzrokiem po mojej twarzy w milczeniu, prawdopodobnie czekając na wyjaśnienie.

- YuJieun zostałaś na noc? - zapytał po chwili.

- Tak, cóż, Jungkook zaproponował abym spędziła tutaj noc - wyjaśniła nerwowo.

Czekałam, aż zacznie prawić mi kazania na temat mojego nieodpowiedzialnego zachowania oraz o to, że byłam zdolna zostawić własnego chłopak dla Jungkooka. Jednak na jego twarzy malowało się tylko zmartwienie.

- Czy wszystko z nim w porządku?

- Uspokoił się, teraz śpi - odpowiedziałam zdziwiona, że tak łatwo przyjął to, iż tutaj nocowałam.

- Dziękuję, że pomogłaś. Wiem jak trudno jest ujarzmić Jungkooka - powiedział wdzięcznie.

- Nie ma za co, zrobiłam co musiałam - potrząsnęłam głową.

- Jesteś wspaniała - delikatnie mnie przytulił.

Był taki miły, zbyt miły. Prawie żałowałam, że nie powiedział mi, jaki jest zdegustowany tym, że spędziłam noc z Jungkookiem, że zostawiłam swojego chłopaka, po tym jak wzięłam jego samochód i popędziłam na ratunek Jungkookowi. Wtedy może poczułabym się tak źle, jak powinnam.

- Muszę już iść, JungWoo z pewnością na mnie czeka, a po za tym jestem spóźniona na zajęcia - powiedziałam pośpiesznie, przypominając sobie, że jest poniedziałek.

- Zrezygnowałem dzisiaj zajęć, ty także powinnaś, chyba pamiętasz że są moje urodziny? - zapytał patrząc na mnie wyczekująco.

Spojrzałam na niego zakłopotana, lecz po chwili wymusiłam uśmiech. Przez zamieszanie z Jungkooka zupełnie zapomniałam o tym, że MinHyuk spędza dzisiaj swoje urodziny. Czułam się jak okropna przyjaciółka.

- Pewnie, chciałam pojechać do akademika po prezent dla Ciebie - skłamałam - ale nie sądziłam że masz plany nie iść na Uniwersytet.

- ChoMing zaproponowała, żebyśmy poszli razem do wesołego miasteczka na cały dzień. Pomyślałem, że to dobry pomysł i że ty, oraz JungWoo i ChaeRyun się ucieszycie - podrapał się po karku.

- To wspaniałym pomysł i z chęcią pójdę. Jeszcze nie rozmawiałam z ChaeRyun na temat twoich urodzin, ale gdy jej powiem na pewno się zgodzi iść na nami.

- A JungWoo też przyjdzie?

Zamilkłam na moment, próbując ułożyć w głowie najrozsądniejszą odpowiedź. Zupełnie nie miałam pojęcia jak bardzo zły jest na mnie JungWoo, po tym co zrobiłam, więc nie mogłam obiecać MinHyukowi, że z pewnością wybierze się z nami do miasteczka.

- JungWoo jest teraz na swoim Uniwersytecie, za niedługo ma egzaminy zupełnie jak my, ale porozmawiam z nim - odpowiedziałam w końcu.

- Świetnie, byłoby fajnie gdyby przyszedł - rozpromienił się.

- Tak - przytaknęłam cicho - teraz już naprawdę powinnam iść, twój prezent nie może zbyt długo czekać.

MinHyuk wysłał mi pełen wdzięczności uśmiech i pożegna mnie machnięciem ręki, a ja opuściłam jego dom, biegnąc w kierunku pojazdu. Dość szybko wsiadałam do samochodu JungWoo, gdzie uporałam się z włączeniem silnika i ruszyłam w kierunku akademika najszybciej, jak tylko mogłam, płacząc niemal przez całą drogę. Jak ja to wszystko wyjaśnię JungWoo? Wiedziałam, że musiałam powiedzieć mu prawdę, w końcu nie mogłam go okłamywać. Po prostu nawet sobie nie wyobrażałam, jak bardzo go to zrani. Byłam okropną osobą, że mu to zrobiłam, znając konsekwencje. Dlaczego nie mogłam po prostu trzymać się z dala od Jungkooka?

Uspokoiłam się na tyle, na ile mogłam, zatrzymując się na studenckim parkingu. Po wyjściu z pojazdu i zamknięciu go, szłam do pokoju najwolniej, jak to tylko możliwe, czując się wyczerpana przez płacz. Gdy otworzyłam drzwi, zamarłam widząc JungWoo leżącego na moim małym łóżku i wpatrującego się w sufit.Na mój widok poderwał się do góry i do mnie pobiegł.

- Jezu, YuJieun! Gdzieś ty była całą noc? Non stop do ciebie dzwonię! - krzyknął przerażony.

Po raz pierwszy podniósł na mnie głos. Sprzeczaliśmy się wcześniej, ale jeszcze nigdy nie był aż tak zły. Nie dziwiłam się mu.

- Bardzo, bardzo cię przepraszam, JungWoo. Pojechałam do domu MinHyuka, bo Jungkook się upił i niszczył różne rzeczy, a potem straciłam poczucie czasu i zanim skończyliśmy sprzątać, było już naprawdę późno, a do tego jeszcze padła mi komórka - tłumaczyłam się nerwowo, chociaż leciały ze mnie kłamstwa.

Nie mogłam uwierzyć, że łżę mu prosto w oczy, choć obiecałam sobie że wyznam mu wszystko. Wspierał mnie w tylu różnych sytuacjach, a ja go teraz okłamywałam.

- Dlaczego nie skorzystałaś z czyjegoś telefonu? - zapytał z napięciem, po czym urywa - nieważne, Jungkook niszczył różne rzeczy? Nic ci nie zrobił? Dlaczego tam zostałaś, jeśli był agresywny?

Miałam wrażenie, że zadawał mi sto pytań naraz, zbijając mnie z tropu.

- Nie był agresywny, tylko zwyczajnie pijany. Nigdy nie zrobiłby mi krzywdy - powiedziałam i natychmiast zakryłam usta, rozpaczliwie żałując, że nie mogłam cofnąć tych ostatnich słów.

- Co to znaczy, że nigdy nie zrobiłby ci krzywdy? Przecież nawet go nie znasz, YuJieun - oświadczył i podszedł do mnie bliżej.

- Mówię tylko, że nie skrzywdziłby mnie fizycznie. Znam go na tyle dobrze, żeby to wiedzieć. Próbowałam pomóc MinHyukowi, który też tam był - przypomniałam pospiesznie.

Jungkook mógł mnie jednak skrzywdzić emocjonalnie – już to zrobił i jestem pewna, że znów spróbuje. A ja tymczasem go broniłam.

- Myślałem, że zamierzasz przestać się zadawać z tymi ludźmi. YuJieun, oni nie są dla ciebie odpowiednim towarzystwem.Zaczęłaś pić, ponieważ czuję od Ciebie alkohol, wychodzisz na całą noc, a do tego zostawiasz mnie samego - wyrzucił z bólem, po czym usiadł na łóżku i oparł głowę na dłoniach.

Czułam jak moje serce pęka na milion kawałków, widząc jak cierpi przez moją głupotę. Lecz słysząc, to co mówił o Jungkooku i całym jego towarzystwie miałam silną potrzebę bronienia ich imienia.

- To nie są źli ludzie, nie znasz ich. Odkąd tak łatwo osądzasz innych? - zapytałam. Zignorowałam fakt, że jeszcze nie tak dawno sama bezkarnie ich oceniałam.

Powinnam go błagać o przebaczenie za to, jak źle go potraktowałam, ale nic nie mogłam poradzić na to, że czułam gniew, gdy mówi tak o nich. Głównie o Jungkooku, podpowiadało mi sumienie.

- Nikogo nie osądzam, ale dawniej nigdy nie zadawałabyś się z gotami - burknął.

- Słucham? To nie są goci, JungWoo, oni są po prostu sobą - wyzwanie, które pobrzmiewało w moich słowach, dziwi mnie tak samo jak jego.

- Cóż, nie podoba mi się, że się z nimi zadajesz. Zmieniają cię. Nie jesteś tą samą dziewczyną, w której się zakochałem - wyznał patrząc na mnie zawiedzionym wzrokiem.

Uświadomiłam sobie, że jego ton w ogóle nie był złośliwy. Tylko smutny. Jego oczy kryły rozczarowanie, moją osobą, a ja wiedziałam że miał rację. Nie byłam już tą samą YuJieun, tą zanim poznałam chłopaka z tatuażami.

- JungWoo, posłuchaj.. - zaczęłam mówić, a wtedy niespodziewanie drzwi otworzyły się z impetem.

Odwróciłam się przerażona i patrzyłam, jak do pokoju wpada rozwścieczony Jungkook.Jego potargane włosy i ubrania świadczyły o tym, że przyjechał tutaj zaraz po tym, gdy zorientował się że uciekłam.

Zerkałam na Jungkooka, potem na JungWoo. Widząc ich w tym samym pomieszczeniu zaczęłam mieć zawroty głowy i liczyłam sekundy zanim zdecyduję się stąd uciec lub po prostu zemdleć. To się nie mogło skończyć dobrze.

- Co ty tu robisz? - zapytałam Jungkooka, chociaż wiedziałam, że nie chciałam usłyszeć odpowiedzi,na pewno nie przy JungWoo.

- A jak myślisz? Uciekłaś, gdy spałem. Co to ma znaczyć, do cholery? - wycedził przez zęby, rzucając okiem w kierunku mojego chłopaka.

Wstrzymałam oddech, kiedy jego głos odbijał się echem od ścian. Na twarz JungWoo wypływał gniew, a ja byłam pewna, że zaczynał kojarzyć wszystkie fakty. Byłam rozdarta pomiędzy chęcią wyjaśnienia mu, co się dzieje, a pragnieniem
wytłumaczenia Jungkookowi, dlaczego wyszłam.

- Odpowiedz mi! - zarządał, stając przede mną. Ogarnęło mnie zdumienie, gdy JungWoo wkroczył pomiędzy nas, aby zasłonić mnie swoim ciałem.

- Nie krzycz na nią, Jungkook - ostrzegł go.

Zamarłam, gdy twarz Jungkooka wykrzywiła się w gniewie. Dlaczego jest taki wściekły, że wyszłam? Poprzedniej nocy drwił z mojego niedoświadczenia, a rano pewnie sam by mnie wyrzucił. Musiałam coś powiedzieć, zanim to wszystko wybuchniemi prosto w twarz.

- Jungkook, proszę cię, wyjdź stąd - błagałam go.
Jeśli teraz wyjdzie,postaram się wyjaśnić JungWoo, co się dzieje.

- Dlaczego mam wyjść YuJieun? - zapytał i wyminął chłopaka, żeby dostać się do mnie.

Miałam nadzieję, że JungWoo zachowa dystans. Jungkook na pewno się nie zawahałby się przed
powaleniem go na podłogę. JungWoo jest w całkiem niezłej formie dzięki grze w piłkę, zwłaszcza w porównaniu ze szczupłym Jungkookiem, ale nie miałam wątpliwości, że
Jungkook umie się bić i pewnie wygrałby to starcie. Co, do cholery, dzieje się z moim życiem, jeśli musiałam się martwić o to, że JungWoo i Jungkook się pobiją?

- Jungkook, proszę, idź sobie. Później o tym porozmawiamy - powiedziałam, próbując
rozładować atmosferę.

- O czym porozmawiacie? Co tu się dzieje, do cholery, YuJieun? - fuknął zniecierpliwiony JungWoo.

Patrzyłam na niego ze strachem w oczach, modląc się o to, że Jungkook zachowa skrupuły i wyjdzie, dając mi szansę wyjaśnić JungWoo wszystko w spokoju i w cztery oczy.

- Powiedz mu albo ja to zrobię - powiedział rozkazująco Jungkook.

Nie mogłam uwierzyć, że to robił. Wiedziałam jaki potrafi być okrutny, ale teraz osiągnął całkiem nowy poziom.

- Co masz mi powiedzieć, YuJieun? - domagał się odpowiedzi. Z powodu Jungkooka przyjął
agresywną postawę, ale łagodnieje, gdy spogląda na mnie.

- Nic, tylko to, co już wiesz: że zostałam u Jungkooka i MinHyuka zeszłej nocy - ponownie go okłamuję. Wizja stracenia go jest straszniejsza niż zachowanie resztek mojej godności.

Próbowałam spojrzeć w oczy Jungkookowi z nadzieją, że już przestanie, ale on natychmiast odwrócił wzrok.

- Powiedz mu, YuJieun, albo ja to zrobię - warknął, doszczętnie wprowadzony z równowagi.

Popatrzył na mnie ponownie, a ja wysłałam mu błagające spojrzenie. Miałam zamiar błagać go, aby wyszedł i dał mi szansę, zrobić to po mojemu. Nie chciałam, aby JungWoo dowiedział się tego w taki sposób, a tym bardziej od Jungkooka. Musiałam powiedzieć mu to sama, bez obecności chłopaka, ale teraz on stał przede mnie, bez zamiaru wyjścia i groził mi, iż jeśli nic nie powiem sam to zrobi.

- YuJieun, powiedz coś w końcu - odezwał się JungWoo, a jego głos był załamany.

- Powiesz mu? - zapytał Jungkook.

Milczałam spuszczając wzrok. Nie miałam odwagi, aby to wyznać i stracić JungWoo w takich okolicznościach. Teraz tylko czekałam, aż Jungkook zacznie rzucać prawdą mu prosto w twarz, a ja będę patrzeć jak jeden z najważniejszych dla mnie chłopaków po prostu odchodzi. Lecz on zaskoczył mnie, gdy westchnął ciężko i odsunął ode mnie.

- Dobrze, jeśli masz zamiar milczeć to podjęłaś swoją decyzję - powiedział zły - nie będę Cię do czegoś zmuszać.

Wzruszył ramionami i ostatni raz patrząc na mnie wściekłym wzrokiem, po prostu wyszedł ignorując przy tym JungWoo. Powstrzymywałam łzy, gdy opuszczał mój pokój, ponieważ wiedziałam że równało się to z tym, że odszedł, nie zamierzając wrócić. Cisza jaka po tym zapanowała między mną, a JungWoo była okropna, lecz ja wciąż nie miałam odwagi, aby się odezwać.

- YuJieun - odezwał się - o co w tym wszystkim chodzi? Czemu Jungkook kazał Ci wyznać mi prawdę? Czy między wami coś zaszło?

Jego pytania dusiły mnie zawistnie, że musiałam zamknąć oczy i złapać powietrze, zanim bym się udusiła.

- JungWoo, ja, nie jestem w stanie Ci teraz tego powiedzieć - wydusiłam w końcu.

- Dlaczego? Jeśli masz mi coś do wyznania to zrób to - żądał. Jakaś część mnie wiedziała, że on doskonale już znał prawdę.

Pokręciłam głową, a łzy płynęły po moich policzkach strumieniem. Czułam się uwięziona we własnej żałości i targał mną wstyd, za moje czyny. Nie było usprawiedliwienia za to, jak postąpiłam, a ciągłe bronienie się tym, że nie chcę stracić mojego chłopaka, który był także moim przyjacielem było bardziej żałosne niż ja sama. Ale nie mogłam kłamać, że choć trochę nie wiedziałam co robię, ponieważ byłam tego świadoma i pragnęłam tego bardziej niż mogłam to przyznać.

JungWoo miał rację, stałam się kimś obcym dla niego jak i dla samej siebie. Nie wiedziałam, co zrobić, ponieważ nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Ta rozważna dziewczyna, którą byłam, stała się zagubiona i skłonna do okropnych rzeczy, a to wszystko przez jednego chłopak z tatuażami, który pociągał mnie niemiłosiernie.

- Rozumiem, w takim razie nie mam wyboru jak stąd wyjść. Jeśli będziesz gotowa w końcu wyznać mi prawdę, będę czekał - powiedział cicho, a już po chwili usłyszałam jak drzwi lekko się zamykają.

Opadłam na podłogę zalewając się łzami. Nie czułam się tak fatalnie przez całe swoje życie, a ból zabijał się od środka, sprawiając że dławiłam się własną głupotą. W tym momencie nie myślałam o niczym innym jak o tym, że jestem żałosna i straciłam dwóch ważnych dla mnie mężczyzn.

Drzwi otworzyły się nagle, lecz nie miałam siły aby spojrzeć w ich kierunku. Po chwili poczułam jak dwie drobne dłonie obejmują mnie mocno, pomagając mi wstać.

- Usiądź na łóżku - usłyszałam głos mojej przyjaciółki.

Z jej pomocą zasiadłam na materacu, ponieważ łzy zamazywały mi widok. Byłam niezmiernie wdzięcznie, że się tutaj znalazła, teraz bardzo jej potrzebowałam.

- Widziałam Jungkooka i JungWoo. Co się stało? - zapytała zmartwiona.

- ChaeRyun, zrobiłam coś okropnego - wyksztusiłam przez płacz.

Blondynka wyjęła z szuflady paczkę chusteczek i podałam mi jedną, abym mogła otrzeć nią oczy.

- Przestań płakać i powiedzieć mi, co tutaj zaszło - poprosiła, głąszcząc moje plecy.

Próbowałam się uspokoić, zanim zacznę mówić ChaeRyun o wszystkim czego się dokonałam. Musiałam to wyrzucić, a wiedziałam że tylko jej mogłam zaufać na tyle, aby się przyznać.

- Ja i Jungkook.. - przerwałam, nie mogąc tego wydusić.

- Spaliście ze sobą? - zapytała nad wyraz spokojnie, natychmiast pokręciłam głową.

- Spędziłam z nim noc, ale nie zaszło między nami nic, oprócz.. - ponownie przerwałam, czując wstyd.

- Oprócz? - dopytywała.

- Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, ale nie umiem trzymać się od niego z daleka - wyrzuciłam.

- JungWoo się o wszystkim dowiedział? - słyszałam przyjęcie. Dziękowałam, że rozumiała mnie całkowicie i nie musiałam na głos mówić, co zrobiłam.

- Nie, Jungkook wpadł tutaj zły że uciekłam dzisiaj rano z jego domu. Żądał, abym powiedziała JungWoo całą prawdę, ale nie byłam w stanie - przyznałam.

- Więc postanowiłaś go okłamywać? Dlaczego? - potrząsnęła głową.

- Zachowałam się podle, ale byłam przerażona tym, że miałabym go stracić przez tę głupotę. JungWoo zawsze przy mnie był i rozumieliśmy się bez słów. Wiem, że zrobiłam coś złego, ale kocham go nie tylko jako chłopaka ale też jako przyjaciela - łkałam.

- Zawsze byłaś taka rozważna YuJieun, nigdy nie postąpiłabyś w taki sposób, więc jeśli dokonałaś się takiego czynu z Jungkookiem, to coś musi być na rzeczy - spotrzegła.

- Jestem głupia, ale nie umiałam tego powstrzymać. Kiedy z nim byłam, czułam coś niesamowitego i zupełnie nie znanego. Chciałam być przez niego dostrzegana, ale jednocześnie chciałam trzymać się z dala od tego, co wytwarza między nami.

Nie miałam prawa usprawiedliwiać się w taki sposób, ale nie mogłam ukrywać że Jungkook dawał mi uczucie jakiego nie doznawałam z JungWoo. To było coś, czego słowami nie dawało się opisać.

- Słuchaj, Jungkook to dobry facet, czasami. To znaczy w głębi serca po prostu nie wie,jak okazywać uczucie, którego ty, tak jak większość dziewczyn, potrzebuje. Na twoim miejscu starałabym się pogodzić z JungWoo, ponieważ Jungkook nie jest zdolny do bycia czyimkolwiek chłopakiem - powiedziała, ściskając moją dłoń.

Wiedziałam że to co mówi, było prawdą. Nawet jeśli coś niewiadomego ciągnęło mnie w kierunku tego wytatuowanego chłopak, to miałam świadomość tego, że Jungkook nie jest zdolny zapewniać mi stabilności i być może prawdziwej miłości. JungWoo mnie kocha i był ze mną na dobre i złe, a Jungkook karmił się moim cierpieniem, tuż po tym gdy okazał mi jakieś uczucie. Boi się być ludzki, więc stworzył skorupę, przez którą mnie umiem się wedrzeć. Jak mogłam go zmienić, skoro było to niemożliwe?

- Masz rację, powinnam porozmawiać z JungWoo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top