Strategie cz. 1
― Czyli tak naprawdę nie masz jeszcze sprecyzowanego planu ― stwierdził jeden ze starszych Ślizgonów.
Harry wyprostował jedynie rękę w bok, blokując w ten sposób drogę Draco, który chciał już podejść do mówiącego i to raczej nie w pokojowych zamiarach.
― Nie mam strategii, to prawda. Tym zajmuje się profesor Snape oraz Ron Weasley. Przyjmą też uwagi, o ile będą konstruktywne.
― Kim będziesz w tym planie? Przywódcą?
― Raczej przynętą. Zniczem, za którym będzie podążał Albus.
W salonie panował cichy szmer. Szeptano pomiędzy sobą.
― Nie chcę was do niczego zmuszać. Nie będę nikogo ganił, jeżeli wybierze Azyl. Ma do tego prawo. Pozostali także nie powinni krytykować takich osób. Ci, którzy zdecydują się wziąć los w swoje ręce, będą musieli poćwiczyć. Profesor Snape...
― Profesor Snape zwołuje pierwsze spotkanie zaraz po śniadaniu ― wtrącił się Neville, wybawiając Harry'ego. ― Sala w holu. Przekażcie to także w innych Domach.
― Ilu możesz mieć protektorów? ― Blaise powstał i zmusił kolegę, który był na celowniku ostrego spojrzenia Malfoya do zejścia mu z oczu.
― Chwilowo trzech mi wystarczy.
― Ale możesz mieć ich więcej? ― dopytywał ktoś inny.
― Tak.
― Czy podczas ćwiczeń z profesorem Snapem mamy korzystać z naszych rodowych kręgów? ― zapytała nagle Pansy.
― Trzeba byłoby przygotować zabezpieczenia, ale nie widzę problemów. Jak sądzisz Draco, Neville? ― zwrócił się do swoich protektorów.
― Jeżeli w sieć wpleciesz i nasze sygnatury, to możemy na zmianę pilnować, gdy będą ćwiczyć.
Draco potwierdził skinieniem głowy.
― Przemyślcie to na spokojnie ― zwrócił się do wszystkich Harry. ― Wiem, że nie jest to łatwa decyzja.
― Merlinie, Potter, daruj już sobie ― burknął ktoś w tyle. ― Nie jesteśmy Puchonami. Wiemy, co się dzieje w czarodziejskiej Anglii.
―To świetnie! ― zawołał Harry. ― Masz lepsze informacje ode mnie. Ostatnio jestem ze wszystkim do tyłu. Nie chcą mi dać Proroka do rąk.
― Nic nie tracisz ― prychnął za jego plecami Malfoy. ― Bank Gringotta podniósł opłaty za skrytki.
― Tak, to naprawdę straszna wiadomość, Draco ― ulitował się nad nim, klepiąc po ramieniu. ― Jeżeli nikt nie ma na razie więcej pytań, to wrócę do Gryffindoru.
― Potter! ― zawołała za nim Pansy, podchodząc, gdy zaczął się odwracać w stronę wyjścia.
― Mogę na moment, Harry? ― spytała cicho, odciągając na bok, z dala od protektorów.
― Słucham, Pansy?
― Chciałabym ustalić wieczór.
― Oczywiście ― uśmiechnął się lekko, widząc jej zakłopotanie. ― Przysięgałem, że ją spełnię.
― Czy za trzy dni nie będzie problemem? Raczej potem już nie uda mi się ciebie złapać na osobności, bo będziesz zbyt zajęty.
― Przyjdę po ciebie po kolacji. ― Pożegnał się i kiwnął na Longbottoma, że wychodzi. ― Muszę iść jeszcze zapytać dyrektorki o pozwolenie utworzenia kręgów.
Drugi Gryfon tylko skinął głową i ruszyli w stronę gabinetu McGonagall. Kobieta nawet już nie wypytywała o nic. Wyraziła zgodę i poprosiła o ostrożność.
― Pozostawię w sekwencji ryftu rodzaj bramy, by nauczyciele mogli potem korzystać z niego podczas zajęć. Profesor Flitwick powinien bez problemu dać sobie radę z dopełnieniem więzi i nie nastąpią żadne perturbacje.
― Coraz bardziej przypominasz Severusa ― zaśmiała się smutno. ― Nie bierzesz za dużo na siebie, panie Potter?
Chłopak odpowiedział jej podobnym uśmiechem.
― Gdy to wszystko się skończy, zrobię sobie wakacje ― obiecał.
― I skończysz naukę.
― Dobrze.
Oboje mieli jednak własne przeczucia, że obie te obietnice mogą nie być do spełnienia.
Pierwszy krąg Harry utworzył w sali do ćwiczeń na rano, by Severus mógł z Ronem rozpocząć je bez opóźnień.
― Przyłóż dłoń do unifikacji po tej stronie, Neville. ― Wskazał mu punkt w sieci.
Longbottom dotknął go i szara wstęga magii przemknęła po ryftach wzoru, uzupełniając go.
― A Draco?
― Już wplotłem jego sygnaturę ― rzucił, odwracając się.
Neville uśmiechnął się lekko, widząc zakłopotanie przyjaciela, ale nic nie powiedział. Harry miał prawo do swoich tajemnic. Pozostała dwójka Ślizgonów miała z tym pewne problemy.
Oczywiście Neville nie bał się łamać własnej zasady, jeżeli chodziło o bezpieczeństwo Pottera. Był ciekaw czy protektorat wzmacniał ten lęk. Wcześniej też wielokrotnie martwił się o przyjaciela, ale nie na takim poziomie jak teraz.
Krąg był doskonale widoczny w podłodze oraz na suficie sali. Złote linie, znak rozpoznawczy Harry'ego, lśniły co jakiś czas błyskiem magii.
― Teraz do sali zaklęć.
Gdy i tam utworzyli krąg wstrzymujący, ale już bez sygnatur protektorów, Neville spytał:
― Po co dwa? I to różne.
― Ten jest do zajęć. Tamten zniknie po określonym czasie.
Tutaj krąg znajdował się jedynie na podłodze. Harry zrobił kolejny krąg na pergaminie i dopisał z boku uwagi. Zostawił zwój na katedrze profesora.
Później zaczął się wspinać na jedną z wież. Ogromna kobra na drzwiach przeraziła przez krótką chwilę Neville'a, ale Harry uspokoił ją i ułożyła się na powrót na swoim drzeworycie.
Harry podszedł do kominka i uniósł rękę. Krąg utrzymujący ujawnił się natychmiast tylko po to, by Gryfon mógł naruszyć sieć i unicestwić go całkowicie. Lekka fala magii szarpnęła szatą Longbottoma.
Potter wytarł dłonie o spodnie, przesuwając stopą coś na podłodze i rozglądając się po pokoju. Zebrał do kieszeni fiolki ze stolika i musnął czubkami palców jeden z foteli.
― A teraz z powrotem do Severusa. Jeśli masz coś do zrobienia, to idź. Nie zatrzymuję cię.
― Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Malfoy by mnie zabił.
― Ale warto było spróbować.
Snape raczej nie oczekiwał ich tak szybko, ale wpuścił do środka. Potter ustawił zminiaturyzowane fiolki na jego biurku w dwóch grupach.
― Proszę te przekazać Lucjuszowi. To dla aurorów. ― Wskazał jedne. ― Drugie są dla nas. Obręb około półtora metra.
― Muszą się rozbić?
― Tak. Można jednak zaczarować fiolki, aby pękły w dowolnej chwili. Nie wejdzie to w reakcje z zamkniętymi zaklęciami. Standardowe Finite uwolni ofiarę, ale tylko z zewnątrz i jedynie przez naszych. Nie zareaguje na nikogo z Eliksirem Życia we krwi. Nie mogłem wpleść więcej parametrów.
― I dajesz mi je bo?
― A komu mam je dać? Będziesz trenował uczniów. Dasz im je w odpowiednim momencie. Mogę nie mieć czasu biec po nie do wieży.
― Neville, zostaw nas samych ― nakazał chłodno Severus, otwierając mu drzwi. ― Wracaj do dormitorium.
― Ale... ― próbował się sprzeciwić.
― Draco lub ja go odprowadzę. Idź!
Gryfon wyszedł.
― Wiesz, że odezwałeś się do niego po imieniu? Umrze na zawał gdzieś po drodze i będzie cię straszył do końca twych dni.
Snape zgromił go spojrzeniem i wskazał mu fotel.
― Czy to będzie długa rozmowa? ― spytał nadal stojąc.
― A jesteś czymś bardzo zajęty? Alarmy w ciągu ostatniej godziny informują o twoich działaniach. Gdzie jest Fawkes? Ostatnio bardzo rzadko jest przy tobie.
Harry zdecydował się jednak usiąść, bo zapowiadała się dłuższa rozmowa. Ostatnio nic innego nie robił.
― Znalazł sobie zajęcie, gdy nie szkoli protektorów.
Mężczyzna już przeczuwał, że nie otrzyma odpowiedzi, jeśli zapyta o szczegóły. Zrezygnował więc.
― Co robi Albus?
Chłopak machinalnie zerknął na drzwi.
― Neville ci powiedział? Będę musiał sprawdzić to zaklęcie. Notorycznie zdradza moje tajemnice.
― Co robi Albus? ― powtórzył cierpliwie Snape.
― To samo, co my. Przygotowuje się.
― Harry. ― W głosie mistrza eliksirów usłyszeć można było zrezygnowanie. ― Znowu to robisz.
― Co? ― Spojrzał prosto w oczy Severusowi. ― Walczę?
― Boisz się rozmawiać. Nie jesteś sam. Panikujesz wręcz, gdy musisz zdradzić coś ze swoich gryfońskich planów. Neville jeszcze nie tak dawno chciał, abyśmy przestali stawać ci na drodze.
― Postawił ci się ― zdziwił się Harry
― Protektorat zrobił z niego całkiem odważnego młodego czarodzieja ― zauważył.
― Odrobinę przesadził.
Potter wstał i zaczął przechadzać się po salonie. Niczego nie dotykał, czasem tylko przystanął, gdy jakiś przedmiot na regale czy półce go zainteresował.
― Nigdy nie stawaliście mi na drodze ― zaczął nagle. ― I zapewne nigdy tak się nie stanie. Nie... jakbyś to powiedział? Trywializuję niczego, a to może sprawiać wrażenie, że odrobinę czujecie się pominięci w moich planach. Nie odsuwam na bok żadnego z was.
― Ale też nic nam nie mówisz.
― Bo wiem, że pewne szczegóły nie spodobają się wam, a ja i tak muszę je wykonać. Albo zwyczajnie chcę.
― Czy kiedyś zdradzisz, jaką cenę zapłaciłeś za magię Draco?
― Nie ma takiej potrzeby. Nawet gdyby była tysiąckroć wyższa, zapłaciłbym ją z ochotą. Draco jest moją drugą połową.
Snape westchnął ciężko, obserwując krążącego chłopaka.
― Mamy coś ważnego uwzględnić w strategii pana Weasleya?
― Nie wiem. Najważniejsza jest ochrona uczniów. Wszyscy poniżej szóstorocznych mają przenieść się do Azylu. Trzeba przećwiczyć ewakuację lub dorobić świstokliki. Błonia zostaną zabezpieczone przez magiczne zwierzęta. Tym po części zajmuje się też Fawkes. Nie wiem, co zrobi Lucjusz z aurorami, ale w ich pracę nie będę się wtrącał. ― Usiadł z powrotem na kanapie i westchnął. ― Nie planuję wcale tak dużo, Severusie. Albus po prostu nie może wejść do Wielkiej Sali. Boję się tego, że nie wiem, do czego chce użyć kręgu Założycieli.
Oparł głowę i przymknął powieki.
Mężczyzna nawet nie musiał długo czekać. Chwilę później Potter spał. Sam był zaskoczony, że dał radę tyle utrzymać się na nogach. Taka ilość zaklęć z całą pewnością była mocno wyczerpująca. Harry nie zareagował, kiedy został przelewitowany do łóżka i przykryty. Zamruczał coś, wtulając się w poduszkę i dalej spał głęboko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top