Braki cz. 1

Lucjusz wyprowadził otumanionego syna do jego własnej sypialni. Przywołał też skrzata, aby doglądał Harry'ego, ale tak, by ten go nie widział.

Zachowanie Pottera zaskakiwało, ale po tym, co wcześniej opowiedział mu Severus, to chyba powinien spodziewać się takiej reakcji.

― Co się dzieje? Czemu Potter jest w naszej gościnnej sypialni? Dziwnie wyglądał. Merlinie, co ja mam na sobie?! ― krzyknął Draco, gdy przechodził obok lustra i zobaczył swoje odbicie.

Lucjusz stał zaraz za progiem, nadal z ręką na klamce. Syn stanął przed szafą, przyzywając swoją różdżkę, która przyleciała z nocnej szafki. Jednym zaklęciem zniknęły wszystkie mugolskie ubrania. W następnej chwili już wybierał coś z szafy, pytając:

― Byłem na jakiejś misji u mugoli? Głowa mi pęka i nie pamiętam, skąd wziął się tu Potter. Czarny Pan go porwał i nakazał nam go pilnować? Czemu nie jest w lochach?

Starszy Malfoy opadł na najbliższe krzesło, blady i przerażony.

Draco wychylił się zza drzwi szafy, nie słysząc odpowiedzi.

― Coś się stało? ― zaniepokoił się. ― Zrobiłem coś źle? Czarny Pan nas ukarze?

Ojciec zdołał jedynie pokiwać przecząco głową.

Odetchnął kilka razy i spytał:

― Który dzisiaj jest?

― Szesnasty sierpnia.

― Roku?

― 1996. Co to za pytania?

― Jest dwudziesty czwarty października 1998 roku. Riddle nie żyje od dawna.

― Chyba sobie żartujesz? ― Odsunął się od szafy i rzucił szczegółowego Tempusa. ― Jak to się stało? Potter coś mi zrobił? To na pewno jego sprawka, dlatego go tu przywlokłeś. Torturowałeś go, by wyciągnąć co mi uczynił?! Sam z niego to...

Dopiero, gdy Draco ruszył szybko w stronę drzwi, Lucjusz zareagował. Zerwał się i złapał go za ramię.

― Nic mu nie zrobisz.

― Sam chcesz się zabawić? ― Młody uśmiechnął się szyderczo. ― Będzie miło popatrzeć na tego dufnego Gryfiaka.

― Nikt nie będzie krzywdził Harry'ego! ― warknął Lucjusz, tracąc już opanowanie i otrząsając się z szoku.

Teraz to Draco był zszokowany.

― Harry'ego? Nazywasz go Harry? Naprawdę coś przegapiłem ― prychnął.

― Masz zakaz opuszczania tego pokoju dopóki nie zobaczy cię Severus.

― Mam szlaban?! ― krzyknął Draco. ― Chyba sobie żartujesz?!

― Miałeś amnezję, synu. Nie pamiętasz nadal najważniejszych faktów ostatnich dwóch lat. Mam ci pozwolić chodzić i spowodować nieodwracalny w skutkach błąd? Ponieważ tego nie pamiętasz, to informuję cię, że obecnie jestem ministrem magii i to dzięki Harry'emu. To on uratował nas od szaleństw Toma Riddle'a oraz Albusa Dumbledore'a. To on uratował ci życie, gdy straciłeś magię. To jego teraz chronimy.

Szybko otoczył zaklęciem pokój, by Draco nie mógł go opuścić i wyszedł. Bał się, że puszczą mu do końca nerwy.

Oparł się i ścianę, by się uspokoić. Już dawno wymazał z pamięci tamte czasy, gdy żyli dla Czarnego Pana i całe ich życie podporządkowane było tylko temu jednemu. A teraz Draco wrócił właśnie z pamięcią tego jednego – nienawiści do Pottera.

Skrzat pojawił się nagle.

― Panicz Potter potrzebuje pomocy. Jest bardzo słaby.

Malfoy szybko ruszył do sypialni Pottera. Chłopak nadal był w łazience, ale drzwi były otwarte.

― Twój skrzat panikuje ― mruknął słabo Harry na jego widok w drzwiach. Siedział na podłodze, opierając się o ścianę. ― Chciałem, aby przelewitował mnie do łóżka, a on pobiegł po ciebie.

Mężczyzna przeniósł chłopaka na łóżko.

― Nie wiem za bardzo co ci podać na twoje blizny. Wolałbym poczekać na Severusa.

― Rozumiem. Co z Draco?

Lucjusz milczał zbyt długo, by nie wzbudzić podejrzeń.

― Nie odzyskał pamięci?

― Tak byłoby dużo lepiej niż to, co odzyskał ― powiedział załamany. ― Nie pamięta dwóch ostatnich lat.

Harry obserwował podenerwowanego Lucjusza.

― Jak...?

― Jest na etapie śmierciożercy ― wtrącił się, nim Harry dokończył pytać. ― Jest przekonany, że torturowałem cię dla Riddle'a.

Potter zbladł natychmiast. Niechciane wspomnienia wizji wypłynęły na powierzchnię. Ciągle pamiętał, co Malfoy potrafił zrobić swoim ofiarom.

― Harry? Wszystko w porządku? Mam spróbować wezwać Severusa? ― zapytał, widząc, że ten blednie.

Chciał go dotknąć, ale ten odskoczył spanikowany na drugi koniec łóżka.

― Proszę, nie dotykaj mnie ― błagał cicho, ściskając dłonie na pościeli.

Malfoy odsunął się. Nie skomentował faktu, że przed momentem przenosił go z łazienki i nie spowodował bólu.

― Poczekam na Severusa. Lepiej idź do Draco. Bardziej cię potrzebuje.

Lucjusz posłuchał. Tym bardziej, że widział, jak Harry zaczął go nagle unikać.

Chłopak objął się rękoma, gdy Malfoy tylko zamknął za sobą drzwi. Nie zwracał uwagi na dyskomfort przy dotykaniu podrażnionych blizn.

Wspomnienia miału na niego nadal ogromny wpływ i nie potrafił z nimi walczyć. William wiedział co zrobić. Draco także. Bez niego wciągały go w otchłań. Nie chciał płakać. Nie był małym dzieckiem, a nawet wtedy nie pozwalano mu.

Łzy same popłynęły.

OOO

Severus wrócił kilka godzin później. Widok krążącego po salonie Lucjusza zaniepokoił go natychmiast.

― Coś z Harrym?

Mężczyzna, dopiero słysząc pytanie, dostrzegł jego przybycie.

― Nareszcie!

― Co się stało? ― zapytał ponownie mistrz eliksirów.

― Mnóstwo rzeczy. Obskurus, Draco...

― Po kolei. Mów w drodze do sypialni Harry'ego. ― I już kierował się ku drzwiom z salonu, nawet na niego nie czekając.

― Harry zdenerwował się na Williama i pokazał się obskurus. Nie ranił go dopóki był wściekły.

― Jak bardzo poranił go potem?

― Nie krwawi, bolą go blizny.

Snape wyraźnie odetchnął z ulgą.

― Co z Draco?

― Odzyskał wygląd, ale nie pamięta dwóch ostatnich lat.

Snape zmarszczył czoło, jednak byli już u drzwi Harry'ego, więc chwilowo powstrzymał się od dalszych pytań. Cicho wszedł, nie chcąc go budzić, gdyby już spał. Chłopak jednak siedział przy oknie, z kocem narzuconym na ramiona. W blasku księżyca, wpadającym przez okno, doskonale widać było ślady łez na policzkach.

― Harry? ― odezwał się cicho Severus, nie chcąc wystraszyć wyraźnie zamyślonego chłopaka.

Ten szybko wytarł twarz rękawem i pociągnął nosem,

― Wróciłeś już ― chrząknął, chcąc odzyskać głos.

Snape kiwnął na Malfoya, by poczekał na korytarzu. Sam zbliżył się do fotela i przykucnął przy chłopaku.

― Jak tam?

Harry wzruszył ramionami i spojrzał w nocne niebo, wzdychając ciężko. Uśmiechnął się lekko kącikiem ust.

― Zaczął padać śnieg. Musi być zimno na zewnątrz.

― Odrobinę ― potwierdził mistrz eliksirów, dotykając jego czoło, gdy dostrzegł rumieńce na twarzy. ― Masz lekką gorączkę.

― Pewnie tak. Przyzwyczaiłem się.

Znów rozbrzmiewała ta dziwna rezygnacja w głosie, którą już kiedyś słyszał mężczyzna. Bez pytania przeniósł Harry'ego do łóżka. Obejrzał blizny, ale żadna nie wymagała opatrunku. Wszystkie bez wyjątku były mocno zaczerwienione, stąd też pewnie gorączka.

― Tym razem cię nie zranił. To chyba dobrze.

― Z pasożyta przeistoczył się w w symbiont. Nie wiem, czy jest się czym cieszyć ― burknął, podciągając koc pod samą szyję.

Mężczyzna usiadł na brzegu.

― Koszmary?

― Tylko te na jawie. Chciałbym Willa ― jęknął, zasłaniając twarz dłońmi. ― Dlaczego wszystko musi się jeszcze bardziej komplikować, gdy już myślę, że gorzej być nie może? Chcę spać.

Odwrócił się do Severusa plecami.

― Przyślę skrzatem eliksir na gorączkę i coś przeciwbólowego.

― Nie trzeba. Na pewno jestem zmęczony. Po prostu się prześpię.

― W takim razie dobranoc. ― Pogłaskał go po głowie, otrzymując niezrozumiałe mruknięcie.

Wychodząc, zapalił jeszcze ogień w kominku.

― Teraz Draco ― rzucił do Lucjusza.

― Co z Harrym? ― dopytywał się Lucjusz.

― Jest zdołowany. A w tej chwili nie ma ani Willa, ani swojego Draco.

Wkroczyli bez pukania do sypialni młodego Malfoya. On także nie spał.

― No nareszcie! ― krzyknął na ich widok. ― Jak mogłeś zamknąć mnie we własnej sypialni?! Nie mam pięciu lat! Severusie, porozmawiaj z moim ojcem.

Lucjusz uniósł dłonie do góry, dając tym znak Severusowi, że może robić co chce.

― Usiądź, Draco ― polecił ten spokojnie. ― Wiem już, że utraciłeś sporą część wspomnień z dosyć ważnego okresu. Wykonam kilka standardowych badań.

Młody Ślizgon usiadł na krześle i pozwolił na rzucenie zaklęć.

― Czemu nie jestem w Hogwarcie? Potter także. O co chodzi w ogóle z tym Dumbledorem? Nie mogłem nawet przyzwać skrzata, by dostarczył mi gazety.

Snape spojrzał na Lucjusza.

― Powiedziałem mu tylko podstawy. Chciał iść torturować Harry'ego dla Czarnego Pana.

― Mały śmierciożerca, tak? ― prychnął Snape, rzucając na Draco kolejny czar. ― Jak widać wraz z pamięcią stracił rozum.

Złapał pojawiające się wyniki i, ignorując oburzonego Ślizgona, usiadł w fotelu.

― Nie ma żadnych uszkodzeń. Nie wiem czemu tak wybiorczo odzyskał wspomnienia.

― Chciałbym wiedzieć co straciłem – warknął młody Malfoy.

― Bardzo dużo. Niestety muszę ci większość powiedzieć, nawet gdy zaburzy to powrót twojej pamięci. Twoja niewiedza może zaszkodzić zbyt wielu osobom.

― Pewnie Potterowi?

― Między innymi.

― Słucham. Mów. Nie uwierzę pewnie w większość.

Lucjusz chciał coś powiedzieć, ale Severus powstrzymał go, unosząc tylko dłoń.

― Odeszliśmy od Czarnego Pana, gdy okazało się, że współpracuje z Albusem Dumbledorem. Jak się potem wyjaśniło Tom był manipulowany od chwili, gdy zaatakował Potterów.

― Przez kogo? ― wtrącił się Draco.

― Nie przerywaj, to się dowiesz. Albus oszukał wszystkich. Całą czarodziejską Anglię, Toma, a na koniec Harry'ego. Nie wziął jednak pod uwagę, że Potter naprawdę weźmie sobie do serca walkę ze złem. W zeszłym roku sprawy poszły tak źle, że musieliśmy ratować go z rąk jego własnej rodziny. To wtedy wszystko wyszło na jaw. Potter otrzymał tutora, ty zostałeś protektorem Harry'ego, Tom zapadł w śpiączkę, a potem umarł. Dumbledore po wielokrotnych atakach ogłosił się nowym Czarnym Panem i znów Harry go pokonał, choć płaci za to najwyższą cenę z możliwych.

― O co ojcu chodziło, że Potter uratował mi życie? Straciłem magię? Przecież czaruję.

― Bo Harry dobił targu z tutorem. Część jego życia za to, byś ją odzyskał.

― Mam u niego dług życia? U Pottera?! Kpicie sobie ze mnie? ― Zaczął krążyć po pokoju.

― Byliście wtedy parą.

Te słowa zatrzymały go w miejscu.

― Co? Pansy mnie nie wykastrowała?

― Nawet dała przyzwolenie ― zauważył wesoło Severus.

― To nie może być prawda.

― Sam wyraziłeś zgodę na rytuał zalecania.

― Skąd Potter zna stare zwyczaje? Czekaj? Ten tutor tak na serio? Przecież od setek lat...

― Harry zrzekł się tutora końcem zeszłego roku szkolnego. Sprawiało to zbyt dużo problemów w czarodziejskim świecie.

― Miał taką władzę i jej nie użył? Durny Gryfon. Ale przynajmniej zrobił cię ministrem. Niezły awans, ojcze. Kto jest twoim zastępcą? Nott? Zabini?

― Artur Weasley ― odparł spokojnie zapytany.

― Zastanawiam się, czy to czasem nie wy uderzyliście się w głowy.

― Draco! ― Malfoy wstał. ― Próbujemy ci powiedzieć, że nie jesteśmy już śmierciożercami. Stoimy teraz po dobrej stronie. Nie ma wojny, by z kimś walczyć.

― To co tu robi Potter? Dlaczego powiedziałeś, że go chronimy?

― Harry nosi efekty po walce z Albusem. Pomogły nam zwyciężyć, ale on sam jest zagrożony.

― Bo? Klątwa? Zabija go i w ramach podziękowania za stołek ministra umilasz mu ostatnie chwile?

Severus nigdy nie widział, żeby Lucjusz ukarał syna. Gdy ten uderzył go w twarz, tak, że upadł na podłogę, otworzył szeroko oczy. Rozumiał jednak jego gniew.

Lucjusz opuścił pokój bez słowa, nawet nie patrząc na syna.

― Harry użył głosu Rodu, by dać twemu ojcu szansę na wybór ministra ― kontynuował spokojnie Severus. ― Nikt mu się nie sprzeciwił, gdy feniks-tutor siedział na jego ramieniu.

― Feniks? ― szepnął oszołomiony.

― Fawkes, tak dla dokładności. Nikt nie negował jego decyzji, osadzając byłego śmierciożercę na to stanowisko. Harry jest obskurodzicielem. ― Malfoy obrócił się na pięcie w jego stronę. ― Został zarażony zaklęciem, nie nosił go wcześniej. Obskurus chciał wydostać się z jego ciała. Przynajmniej tak było do dzisiaj. Rozrywał go.

― To dlatego ma tyle blizn?

― Nie. Poza trzema wszystkie inne są z wcześniejszych walk, zanim zaraził się czarem. To ślady po wizjach Riddle'a. Byłeś wielokrotnie świadkiem. Wykrwawiał się na twoich oczach, a ty za każdym razem chciałeś mu pomóc. Stałeś u jego boku. Troszczyłeś się o niego. Z wzajemnością.

― To nieprawda!

― Niech ci będzie. Jednak to nie zmienia faktu, że teraz musisz dostosować się. Nie jest już twoim wrogiem. Wiele rzeczy pominąłem, bo jest późno. Najważniejsze na teraz: nie możesz go skrzywdzić. Toleruj go, jeśli coś więcej jest zbyt trudne. I najważniejsze: w jego obecności nie podnoś głosu. Obskurus rozszarpał Albusa na tak małe strzępy, że zbierano je zaklęciem laboratoryjnym. Mam nadzieję, że to dość obrazowe ostrzeżenie?

Draco, bardziej zielony niż blady, kiwnął jedynie głową.

― Do jutra. Prześpij się, to migrena minie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top