1.4 steamy blind sex

− Calum, otwórz drzwi! − krzyknął Luke, szukając na podłodze swoich vansów.

On i Calum wciąż nie byli w najlepszych stosunkach, ale było już nieco lepiej. Pozwolił Calumowi wybrać jego ubranie, które miał założyć na "noc rodzinną", więc uważał, że to krok w dobrym kierunku.

Luke mamrotał do siebie przekleństwa, wczołgując się pod biurko i macając po podłodze w poszukiwaniu butów. Kiedy już miał się poddać i pójść boso, jego dłonie weszły w kontakt z gumowymi podeszwami, zaś on westchnął z ulgą.

− Niewidomy? − w końcu usłyszał głos Michaela, powodujący, że podskoczył i uderzył tyłem głowy w biurko.

Jęknął, wypełzając spod biurka i pocierając głowę.

− O, cześć. Nie widziałem cię − mruknął, czując się zawstydzony.

− Oczywiście, że nie − Michael nie mógł powstrzymać śmiechu.

− Co? − spytał Luke, najwyraźniej nie myśląc o tym, co powiedział Michael.

− Nic − odpowiedział Mike, w końcu się uspokajając. − Gotowy?

~ * ~

− Wypróbujmy to jeszcze raz.

− Cześć, panie i pani Clifford. Jestem Luke. − Luke wyszczerzył zęby w udawanym uśmiechu.

− Trochę mniej zębów przy uśmiechu − skrytykował Michael.

− Cześć, panie i pani Clifford. Jestem Luke − powtórzył Luke, uśmiechając się z zamkniętymi ustami.

− Właściwie, trochę więcej zębów.

− To jest niedorzeczne, Michael − jęknął Luke, opierając głowę o oparcie.

− Wiem, wiem. Ale moi rodzice są bardzo... krytyczni, co najmniej. Chcę tylko, żebyś zrobił dobre wrażenie − westchnął Michael i położył głowę na kierownicy.

− Dlaczego muszę zrobić dobre wrażenie? To nie tak, że jestem twoim chłopakiem, czy coś − prychnął Luke, poprawiając okulary.

Panowała długa cisza, zanim Michael się odezwał. 

− Tak, racja − zakaszlał. − Chodźmy do środka − wymamrotał, nim otworzył auto i wysiadł.

Przebiegł w okół samochodu na stronę Luke'a i otworzył jego drzwi. Luke wysiadł ostrożnie, zanim Michael wziął go pod ramię i poprowadził ich do drzwi. Michael westchnął głęboko i zatrzymał ich przed frontowymi drzwiami, po czym odwrócił Luke'a w swoją stronę.

− Gotowy? − spytał Michael ze zdenerwowaniem w głosie.

− Tak − odpowiedział Luke z rozbawionym wyrazem twarzy.

Za nic nie mógł zrozumieć, dlaczego Michael był tym wszystkim tak zdenerwowany. Zazwyczaj, kiedy ludzie robili tę "rzecz z poznaniem rodziców", to zawsze przedstawiana osoba była tą niespokojną, nie na odwrót.

Michael wziął drżący oddech, otwierając i pomagając Luke'owi wejść do domu, po czym zamykając za nimi drzwi.

− Barbaro, jestem w domu − zawołał, kładąc dłoń na plecach Luke'a i prowadząc go.

Po chwili Luke siedział na miękkiej kanapie. Poczuł jak kanapa ugina się obok niego i zapach wody kolońskiej Michaela (albo może tak naturalnie pachniał? Luke nie mógł tego stwierdzić), wskazujący, że to on usiadł obok.

− Michael, dlaczego nie możesz po prostu nazywać mnie mamą, jak normalny dwudziestolatek? − Luke wreszcie usłyszał narzekanie kobiecego głosu, razem z krokami. − Oh, kto to?

Michael trącił Luke'a, sygnalizując mu, że to jego kolej. Luke odchrząknął niezręcznie.

− Hej, pani Clifford. Jestem Luke Hemmings − powiedział, wysuwając dłoń w powietrze i uśmiechając się uprzejmie.

Nastała długa cisza, zanim Luke poczuł jak Michael bierze jego dłoń i przesuwa ją nieco w inną stronę.

− Byłeś tylko kilka stopni dalej, przyjacielu − zakrztusił się Michael, klepiąc go po ramieniu.

Luke zarumienił się lekko, czując mniejszą dłoń, krótko potrząsającą jego. To był świetny start.

− Cóż, miło mi cię poznać, Luke. Możesz nazywać mnie Barbara − powiedziała mama Michaela, z lekkim skrępowaniem w głosie. − Czy mogę wziąć twoje, uh, okulary?

Luke poczuł jak jego szczęka się zaciska, ale nic nie powiedział.

− Hej, Barb, dlaczego nie pójdziemy popracować nad kolacją, huh? − wtrącił wreszcie Michael, wstając z kanapy.

Luke mógł usłyszeć jej protesty, kiedy Michael wypychał ją z pokoju, ale cieszył się, że zniknęła. Pochylił głowę na oparcie kanapy i westchnął.

To będzie długa noc.

− Luke? − powiedział głos, którego Luke miał nadzieję nie usłyszeć nigdy więcej.

Luke nieco się podniósł, jęcząc w duchu. 

− Cześć, Evelyn.

− Co ty tutaj robisz?! Mój chłopak tu jest, nie możemy tego robić − wyszeptała, teraz siedząc obok niego.

Luke prychnął, przebiegając palcami po włosach. 

− Nie jestem tutaj dla ciebie − wymamrotał, modląc się, żeby po prostu sobie poszła.

− Więc dla kogo tu jesteś? − spytała, brzmiąc raczej na urażoną niż ciekawą.

− Kto jest gotowy, by jeść? − przerwał Michael głośno, sprawiając, że Evelyn nieco podskoczyła.

− Ja! − powiedział Luke niemal natychmiast, dziękując, że mógł odłożyć tę rozmowę na dłużej.

Kolacja była boleśnie niezręczna. Nikt nie rozmawiał, poza kilkoma pomrukami na temat jedzenia (które były o wiele bardziej przesadne niż to, jak Michael o nie pytał).

− Więc, Lucas − tata Michaela, Jim, przerwał rozrywającą ciszę. − Jak poznałeś Michaela?

− Właściwie, poznaliśmy się w bibliotece − powiedział Michael, zanim Luke mógł to zrobić. 

Luke usłyszał niezręczne chrząknięcie Evelyn, ale zdecydował ją ignorować.

− Oh, rozumiem! Więc lubisz książki? − spytał Jim, teraz brzmiąc na bardziej zainteresowanego.

− Nie. Ale wydają się być interesujące − zaśmiał się Luke, zanim wpakował kolejną łyżkę makaronu do ust.

Nastała długa cisza, nim Barbara przemówiła.

− Więc, Michael, wciąż spotykasz się z tą jedną dziewczyną? − spytała.

− Barbaro, nigdy się z nią nie spotykałem − wymamrotał Michael, będąc bardziej sfrustrowanym niż wcześniej.

Barbara prychnęła. 

− Mógłbyś, proszę, nazywać mnie mamą? − poprosiła, jakby zaraz miała się rozpłakać.

− Jakieś dziewczyny w twoim życiu, Luke? − wtrącił się jego tata, sprawiając, że Luke znów jęknął do siebie.

− Uh, nie − powiedział, uśmiechając się sztucznie.

− Lubisz dziewczyny, tak? − jego tata się zaśmiał, przez co Luke zmarszczył brwi.

− Tato − ostrzegł Michael.

− Dokładnie nie mam upodobania − powiedział Luke, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

− Oh, mój drogi − wymamrotał ojciec Michaela. − Ale bardziej wolisz dziewczyny, tak?

Luke zacisnął szczęki i wyprostował się. 

− Jakie to ma znaczenie? − spytał obronnie, zaciskając usta.

− Po prostu nie chcę, żeby mój syn kręcił się wśród złych ludzi, to wszystko − mężczyzna zaśmiał się lekceważąco, jakby to wszystko było zwyczajne.

Teraz Luke był wkurzony. Kogo obchodziło to, kogo on wolał?

− Od kiedy bycie gejem lub lesbijką jest złe? − warknął Luke, wstając z krzesła.

− Odkąd tak jest w Biblii! − warknął w odpowiedzi mężczyzna, zaś krzesło zaskrzypiało o podłogę, kiedy on też wstawał.

Kiedy Luke miał sięgnąć przez stół i go udusić, Michael wreszcie wstał i splótł dłonie jego i Luke'a.

− To była przyjemność, ludzie. Naprawdę, była. Ale jeśli nam wybaczycie, planujemy uprawiać namiętny, ślepy, gejowski seks na tylnym siedzeniu mojego samochodu. − Michael uśmiechnął się, zanim pomógł Luke'owi i wyprowadził ich z jadalni.

Luke i Michael ledwie mogli usłyszeć krzyki jego rodziców, kiedy wychodzili z domu i wsiadali do samochodu. Luke westchnął i oparł głowę o podpórkę. 

− To była katastrofa − mruknął, przeczesując włosy dłońmi.

Michael wzruszył ramionami i wyjął papierosa z kieszeni. 

− Nie sądzę, że to było takie złe − zaśmiał się.

− Zamknij się, mówię poważnie. Przepraszam, że to zepsułem, Michael − westchnął Luke.

− Niczego nie zepsułeś, niewidomy. Moje relacje z rodzicami już są gówniane. Nawet nie wiem dlaczego próbowałem, żebyś zrobił dobre wrażenie − wymamrotał, podpalając papierosa i zaciągając się nim.

Luke był cicho.

− Byłem poważny z tą sprawą z namiętnym, ślepym seksem. − Michael szturchnął go z lekkim uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top