Chapter 9

- Michael...Michael... - Zaczęłam szeptać. Siedzieliśmy właśnie w kawiarni i rozmawialiśmy. Teraz próbowałam być w miarę dyskretna.

- Słucham, dlaczego szepczesz? - zapytał patrząc pusto przed siebie. Też szeptał. Nadal miał te swoje zielone włosy, które wyglądały na nim bardzo dobrze. Podkreślały kolor jego różowych ust.

- Po twojej prawej... Nie odwracaj się teraz tam! Po twojej prawej jakaś dziewczyna się na ciebie patrzy. Chyba się jej spodobałeś... - Na moje słowa on uśmiechnął się lekko. Skierował swój wzrok mniej więcej w moją stronę i wtedy miałam doskonały wgląd na jego piękne, lecz puste zielone oczy.

- Ładna jest? - Zapytał, a ja pokiwałam niepewnie głową na tak. Potem zorientowałam się, że chłopak przecież nie widzi.

- Chyba tak... Znaczy nie znam się, ale chyba... Chcesz do niej jakoś zagadać? - powiedziałam, a on zamknął na chwilę oczy, po to, by potem szybko je otworzyć.

- Połóż rękę na przeciwko mojego pustego kubeczka po kawie...

- Po co?

- Po prostu to zrób. - Powiedział, a ja zrobiłam to co kazał. Po chwili zobaczyłam jak chłopak zbliża swoją rękę do mojej i gdy na nią natrafia, trzyma ją delikatnie i gładzi kciukiem.

- Michael co ty robisz... - pytam, ale za chwilę milczę, bojąc się, że się zająkam, bo Clifford bierze moją dłoń w swoją, unosi ją i całuje patrząc mniej więcej na mnie. Potem znów kładzie na stoliku i ponownie gładzi kciukiem. Jego ręka jest duża w porównaniu do mojej.

Rumienię się teraz okropnie. Boże dobrze, że Michael tego nie widzi.

- Dlaczego to robisz? - Pytam, gdy dochodzę do siebie, po tym jego dość czułym geście.

- Po to, by tamta widziała, że nie jestem nią zainteresowany. - Odpowiada najzwyczjniej w świecie. Ja uśmiecham się lekko.

- A nie jesteś? Nawet nie wiesz jak wygląda... - nie dokończyłam, bo mi przerwał.

- I tak i tak bym nie wiedział. Poza tym, mam już kogoś innego... Hmm na oku? No chyba można tak powiedzieć... - Mówi, a ja teraz jestem ciekawa.

- Kto to taki? - Pytam, chcąc wiedzieć jak najwięcej.

- Kiedyś się dowiesz, obiecuję ci. Ale na razie nie zapowiada się na to, by coś z tego było... - Mówi delikatnie zrezygnowany. Patrzy teraz pusto przed siebie.

-Dlaczego?

- Bo ona nie myśli o mnie w ten sposób i nie zapowiada się na to by zaczęła, Carmen...

I Michael nadal trzymał jej delikatną rękę i gładził ją kciukiem. Dziewczyna najprawdopodobniej nawet już nie zwracała na to uwagi, ale chłopak jak najbardziej. I chyba za każdą ich rozmową, za każdym ich wypadem i spotkaniem faktycznie zaczynał coś do niej czuć.

***

I jak? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top