Chapter 18
- Michael, bilety wychodzą za dwadzieścia minut! - mówię podekscytowana, a on uśmiecha się i bawi swoimi bransoletkami. Widać, że jest zdenerwowany.
- To będzie mega, mój Boże. Jak się pojawią to od razu kupuj, okej? Odświeżasz stronę? - pyta, a ja kolejny raz przytakuję głową, po czym orientuję się, że on tego nie widzi. Robię to zdecydowanie za często.
- Tak, co pięć sekund - mówię i śmieję się, a on klepie mnie lekko w ramie, które dotyka jego ciała. To dlatego wiedział, że tam jest.
- Co? Kobieto to pieprzone All Time Low, odświeżaj co dwie! - mówi głośniej, a potem śmieje się, przez co i ja dołączam do niego. Ale robię to, odświeżam co dwie sekundy. Tak na wszelki wypadek.
- Clifford mój palec molestuje teraz przycisk ,,odśwież'', chyba nam się uda - stwierdzam, a on podnosi dłonie do ust. To takie słodkie. Do tego teraz ma te swoje fioletowo- niebieskie włosy, przez co wygląda jeszcze bardziej słodko.
- Zamów na Golden, okej? - mówi. A ja marszczę brwi. Na Golden?
- A nie wolisz na trybuny? Tam chyba będziesz bardziej bezpieczny... - stwierdzam, a on przekręca głowę mniej więcej w moją stronę. Patrzę w te jego zielone, puste ale niesamowicie piękne oczy, a on dotyka swoją dłonią mojego ramienia.
- Carmen, boję się tego tak strasznie bardzo, ale na trybunach nie będzie to samo co na Golden. Na Golden jest ta atmosfera koncertu, ta energia... Do tego będzie ich słychać tak dobrze. Wiem, że ty też chcesz na Golden, ale bałaś się mnie zapytać, co? - mówi, a ja muszę przyznać mu rację.
Doskonale wiem, że nie odpuści, ale ja tak bardzo się o niego boję. Mimo tego, nie mogę mu odmówić, po prostu nie mogę i nawet jeśli, to nie potrafię.
- Ale będę cię pilnowała i trzymała za rękę dobrze? Nie chcę by coś ci się stało, nie darowałabym tego sobie, do tego tam...
- Car, dobrze. Poradzimy sobie! Nie wierzysz w nasze możliwości? - przerywa mi i pyta, a ja śmieję się cicho.
- Wierzę. Będzie dobrze. - odpowiadam patrząc na niego, a jego twarz rozświetla teraz uśmiech.
- No i tak ma być! - mówi, a ja kolejny raz odświeżam stronę, siedząc na moim łóżku razem z Michael'em. Tylko teraz od razu wyświetlają mi się bilety. Jezu Chryste.
- Michael są! - mówię głośniej, a on krzyczy.
- O JEZUS, ZAMAWIAJ! - na jego słowa, robię to i teraz wystarczy tylko czekać, aż nam je przyślą. Wpisuję jeszcze adres i tyle. To wszystko. Wow.
- I co? CARMEN I CO? - pyta chłopak, a ja piszczę.
- CLIFFORD TY MOJE KOCHANE FIOLETOWE SŁONECZKO, OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ŻE WŁAŚNIE MAMY DWA BILETY NA KONCERT ALL TIME LOW W STREFIE GOLDEN! - krzyczę, a on piszczy. Widać jaki jest szczęśliwy.
- JA PIERDOLĘ, CARMEN, NIE MOGĘ W TO UWIERZYĆ - rówież krzyczy, a ja przytulam go mocno. Chłopak mówi ciche ,,yey'', a ja śmieję się. On również mnie obejmuje i opada na plecy tak, że teraz leżymy wtuleni w siebie. Słyszę jak bije mu serce.
- To uwierz, bo za niecałe dwa tygodnie usłyszysz ich na żywo! - mówię to ze szczęściem w głosie, a on uspokaja się powoli.
- My usłyszymy, Car. My usłyszymy - mówi, a ja śmieję się i czuję jak chłopak obejmuje mnie troszeczkę mocniej, bardziej przybliżając do siebie.
Michael strasznie bał się koncertu, ale wszystkie obawy wyparowały przez jedną malutką osóbkę, leżącą teraz w jego objęciach. Clifford przestał się już bać wtedy, kiedy dziewczyna powiedziała, że będzie trzymała go za rękę, ale gdy nazwała go ,,jej kochanym fioletowym słoneczkiem'' (oczywiście domyślił się, że mówiąc fioletowe, miała na myśli jego nowy kolor włosów) jego serce zabiło dwa razy mocniej i po prostu nie mógł się już doczekać koncertu, na którym spełni jedno ze swoich marzeń, na dodatek w towarzystwie dziewczyny, na której zależało mu bardziej, niż powinno mu zależeć na zwykłej przyjaciółce.
***
Witam! Kolejny rozdział dziś, kolejnego opowiadania. Idę jak burza!
Votes i komentarze? Proszę?
Dużo miłości x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top