Chapter 15

Kończę ustawianie płyt w odpowiednich miejscach i wracam za ladę. Jest już prawie 15:00, więc Michael powinien za chwilę tu być. Wtedy właśnie kończę pracę i idziemy razem na spacer.

Ostatnio chłopak przychodzi po mnie do pracy, choć nie za bardzo mi się ten pomysł podoba. Boję się, że coś mu się kiedyś stanie podczas drogi albo zabłądzi i nikt nie będzie mógł go znaleźć. Ale on jak zwykle uparł się jak osioł no i przychodzi po mnie od dobrego tygodnia, a ja za każdym razem mam ochotę go wycałować i wyściskać, gdy tylko wchodzi do sklepu, bo wtedy wiem, że jest cały i zdrowy. Oczywiście to jego odbieranie mnie po pracy ma też swoje plusy. Powiedziałam mu, że jeżeli chce to robić, to ma zabierać ze sobą swoją laseczkę i jej używać, by nie wpadał na różne przedmioty. Nie był zadowolony, ale zgodził się. Przynajmniej wtedy wiem, że w jakimś stopniu jest bezpieczny.

- Ej, Dawson mała, może pójdziemy do mnie? - Usłyszałam głos Troy'a. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak gwiżdże do mnie. Nie lubię tego człowieka, zawsze mówi jakieś głupie rzeczy i próbuje mnie dotykać, a gdy go widzę, po prostu czuję kłopoty. Dlaczego akurat muszę mieć tą zmianę sama?

- Odczep się, Troy. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

- Dziś też jesteś gorąca. Nie wiem jak ty to robisz, że- i dalej nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu ktoś, o kogo tak bardzo się martwiłam.

- Powiedziała żebyś się od niej odczepił. - Usłyszałam niski głos, dochodzący z drugiej strony. Spojrzałam w tamtą stronę i widziałam jak Michael stoi na środku sklepu z zaciśniętymi pięściami i patrzy się w stronę Troy'a. Oczywiście nie widać żadnych oznak tego, że jest niewidomy, bo nie zabrał ze sobą laseczki.

Jego głos brzmiał groźnie.

- No dalej, mała- Troy nie zważając na Clifforda, kontynuował zaczepianie mnie.

Proszę Mike. Proszę, nie mów mu już nic, on jest tak głupi, że mógłby ci coś zrobić. Proszę...

- Ona nie ma na imię ,,mała", tylko Carmen. Zostaw ją w spokoju. - Moje błagania nie zostały wysłuchane. Troy odwrócił się w jego stronę i podszedł do niego bliżej. Cholera.

- Bo co? No co? - Zapytał chłopak, patrząc na mojego przyjaciela z nienawiścią.

To się źle skończy. Mike miał skierowany wzrok dokładnie na niego, więc sprawiał wrażenie człowieka, który jednak widzi.

Dlaczego musiał się odezwać? Poradziłabym sobie, a teraz boję się, że ten pewny siebie idiota coś mu zrobi.

- Bo ja tak powiedziałem. Ona nie chce znosić twojego towarzystwa - powiedział Clifford, gdy ja już miałam się odezwać. Błagam, nie.

- Nie widziałem, by chciała mnie wyrzucić. Zostaję tutaj, bo to nie jest koniec.

- No widocznie jesteś tak głupi, że nie rozumiesz słowa ,,nie". Przykro mi, ale to znaczy, że ona się nie zgodziła, i że tak naprawdę ma cię za dupka. Przykro mi. - odpowiedział chłopak, którego włosy miały teraz kolor jasnego fioletu. I wtedy Troy zrobił coś za co nienawidzę go jeszcze bardziej.

Popchnął Michael'a tak, że ten przewrócił się na plecy, podpierając się jedynie łokciami i Troy już miał go bić, kiedy ja wybiegłam zza lady i odepchnęłam tego idiotę od mojego Clifford'a.

- Wynocha Troy! - Krzyknęłam, a on prychnął i wyszedł z pustego już sklepu. Powinnam zamknąć już 10 minut temu.

- Wszystko okej? - Zapytałam i pomogłam wstać chłopakowi, po czym szybko przytuliłam go. On zaskoczony, po krótkiej chwili również objął mnie ramionami.

- Tak, jest dobrze. - Odpowiedział, a ja odetchnęłam z ulgą. Tak bardzo się bałam, że już nawet nie wypomniałam mu tego, że nie zabrał ze sobą tej głupiej laseczki.

- Dlaczego się do niego odezwałeś? Pogadałby sobie i wyszedłby, nie musiałeś mnie bronić.

- Ale nie moglem dłużej słuchać jak tak do ciebie mówi. Nikt nie ma prawa sie tak się do ciebie odzywać. - Powiedział, nadal trzymając mnie w objęciach.

- Wdałeś się z nim w dyskusę, on naprawdę nie jest tego wart...

Chłopak odsunął się delikatnie ode mnie i uśmiechnął się lekko.

- Ale ty jesteś. - Wyszeptał, a ja wtedy poczułam do niego coś więcej, niż tylko przyjaźń.

Michael, kiedy wszedł do sklepu i usłyszał jak ten chłopak mówi takie rzeczy do JEGO Carmen, był wściekły. Cieszył się, że nie wziął ze sobą tej przeklętej przez niego laski, bo wtedy mógł udawać, że jednak widzi i zwrócić uwagę chłopakowi. I mimo tego, że został prawie pobity, cieszył się, bo jednak potrafił obronić dziewczynę. Potrafił jej pomóc i to właśnie się dla niego liczyło.
***
Hej kochani!
Jak rozdział? Mam nadzieję, że wam się podoba.

Dużo miłości x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top