Chapter 12

- Nie nudzi ci się już to? - Zapytał mnie chłopak, gdy kolejny raz byliśmy na spacerze w parku. Było dziś słonecznie, ciepło i od czasu do czasu wiał lekki wiaterek. Było idealnie.

Jak zwykle trzymałam Clifford'a pod ramię chodząc z nim po parku. Był ode mnie wyższy i to sporo bo sięgałam mu głową po ramię, ale ani mi ani jemu to nie przeszkadzało. Od czasu do czasu kładłam głowę na jego ramieniu na co on cicho wzdychał.

- O co chodzi?

- Prawie codziennie spędzasz ze mną czas jak tylko wrócisz z pracy. Nie nudzi ci się to opiekowanie się mną? - Wzrok jak zwykle utkwiony miał pusto przed siebie. W jego głosie słychać było smutek.

- Mike, nie żartuj sobie. No jasne, że mi się nie nudzi. Uwielbiam z tobą spędzać czas.

- A to, że musisz mnie pilnować? Opiekować się mną? Nie jest to dla ciebie irytujące?

- Ani trochę. Tym bardziej, że wcale nie trzeba cię pilnować, no chyba, że umyśli ci się chodzenie samemu bez laski. - Powiedziałam do niego i zaśmiałam się cicho. Prawie nigdy nie zabiera ze sobą tej białej, składanej laski, bo mówi, że nie jest mu potrzebna, a gdy wchodzi w różne przedmioty to przeklina i jest zły na cały świat.

- Bo nie lubię tego gówna. Ono sprawia, że ludzie wiedzą, że jestem niewidomy - powiedział marszcząc brwi.

- Ale chyba muszą wiedzieć? To wtedy unikasz nieprzyjemnych sytuacji - na przykład już kilkakrotnie ktoś myślał, że jest pijany bo wpadał na wszystko i gdybym nie zjawiła się w porę, on nie przyznałby się do tego, że nie widzi i wylądowałby na komisariacie.

- Nie, nie muszą. Mogę żyć jak normalny człowiek.

- Ty jesteś normalnym człowiekiem. Ale z tą laską byłoby ci łatwiej żyć, Michael. - Powiedziałam, on wydał z siebie jęk frustracji.

- Carmen, ty nie rozumiesz. Nie chcę chodzić z jakąś laską bo wtedy czuję się jak skończony idiota. Skończony niewidomy idiota. Nie chcę się tak czuć. Chcę tylko żyć jakbym nie był ślepy... - Powiedział, a ja już więcej nie poruszyłam tematu tej przeklętej laski.

Właśnie przez takie rzeczy, Mike wiedział, że nawet jak bardzo by się starał w oczach Carmen nigdy nie będzie tym normalnym facetem, z którym kiedyś mogłaby być. ,,No bo kto chciałby męczyć się ze ślepym pacanem, który co chwila wpada w kłopoty, bo boi się przyznać, że nie widzi?" tak właśnie myślał. A nie mówił tym wszystkim ludziom prawdy, ponieważ nie chciał współczucia ani żadnych bonusów z ich strony. Chciał się poczuć jak normalny dziewiętnastolatek. Czy to zbyt wiele?

***
Hej moi mili, kolejny rozdział, bo dawno nie było. No i znowu długo.nie będzie więc... Zostawicie coś po sobie? Dziękuję! X

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top