Rozdział szesnasty.
Wyszłam z pustego kampusu zaczerpnąć świeżego powietrza. Słońce świeciło wysoko na niebie, chociaż do południa zostało jeszcze dość dużo czasu. Powietrze było ciepłe i delikatnie muskało skórę mojej twarzy, rozwiewając przy tym rozpuszczone przeze mnie włosy. Jasna sukienka jaka zdobiła moje ciało falowała swobodnie, gdy stawiałam kroki ku altance, w której można było posiedzieć zwłaszcza na przerwach między wykładami.
Spojrzałam w kierunku boiska, które zeszłej nocy służyło jako pole dzikiej imprezy zorganizowanej przez Uniwersyteckich buntowników. Jakie zdumieniem rozjaśniło moją twarz, widząc że cały ten bałagan, który powinien je pokrywać, zniknął tak szybko jak się wczoraj pojawił. Od razu odpadły mnie myśli, za którymi szły przeróżne teorie na temat tego, kto zdążył to posprzątać. Sądziłam, że takie imprezy trwają zazwyczaj dwie noce, a tym czasem patrzyłam jak boisko błyszczy czystością bardziej niż dotychczas. Raczej nie snułam wyobrażeń, iż Jungkook był zdolny posprzątać to wszystko z własnej woli, więc pozostawiłam to bez dalszych rozmyślań i ruszyłam do altanki, aby tam w spokoju zjeść kupione przeze mnie śniadanie.
Dostrzegłam siedzącego przy jednej z ławek MinHyuka, który wlepiał swoje w oczy leżące przed nim książki, co chwilę zapisując coś w notesie. Z uśmiechem zajęłam miejsce obok niego, trącając go łokciem w bok.
- Dzień dobry, co robisz? - zapytałam radośnie.
- Dzień dobry - odpowiedział równie z entuzjazmem - przerabiam materiał, egzaminy zbliżają się wielkimi krokami.
- Racja, powinnam się pouczyć - klepnęłam się lekko w czoło - muszę zdać ten egzamin z dobrymi wynikami, a dzisiaj nie ma możliwości abym choć na moment zajrzała do książek.
- Jakieś plany?
- Dzisiaj są urodziny mamy JungWoo i zostałam zaproszona, zależy mi aby spędzić ten dzień w jego rodzinnym domu - przyznałam.
- Jutro zajęcia, jeśli uda Ci się wrócić wieczorem to możemy pouczyć się razem - zaproponował z uśmiechem.
- Było by świetnie, nie zdziwię się jeśli będę skłonna zerwać noc, niestety materiału jest za dużo abym w takim tempie wyrobiła się do terminu - westchnęłam z rezygnacją i zaczęłam zajadać swój posiłek.
- Nie powinnaś uczyć się po nocach, to źle służy zdrowiu, później tylko gorzej będziesz przyswajać wiadomości - spostrzegł ze zmartwieniem.
- Nic się nie stanie, jeśli będzie to tylko jedna noc, a już jutro będę cała przygotowana - odparłam pewnie, po czym się zaśmiałam.
- Wolałbym żebyś się wyspała, pamiętasz że jutro są moje urodziny? - zapytał dla pewności.
- Oczywiście, że pamiętam i nawet już kupiłam ci prezent.
- Jesteś możliwa, mówiłem że nie chcę prezentów - zaśmiał się.
- To sama przyjemność, mam tylko nadzieję że Ci się spodoba - powiedziałam z pełną buzią.
- Pewnie, że mi się spodoba - zapewnił - powiedz ChaeRyun, że też jest mile widziana na tym spotkaniu.
- Niestety ale z samego rana znikła, ponieważ Hoseok po nią przyjechał i jestem pewna, że pojechali do domu grupy studenckiej - odparłam z rezygnacją.
- Oh, ich relacja zaszła już tak daleko, uważasz że coś się między nimi zrodziło?
- ChaeRyun wie co robi, jeśli coś sprawi że ty dwoje się polubi, to pozostaje mi tylko zaakceptowanie tego - wzruszyłam ramionami.
- Jesteś zdolna mu zaufać? - zdziwił się.
- Do tej pory nie zrobił nic, abym źle go postrzegała - przyznałam.
- Rozumiem, nie chcę oceniać kogoś przez jakiś pryzmat - powiedział, a ja kiwnęłam tylko głową.
- ChoMing także przyjdzie na twoje urodziny? - zmieniłam temat.
- Tak, specjalnie została jeden dzień dłużej z tej okazji, chociaż przekonywałem ją, żeby nie rezygnowała dla mnie z zajęć.
- ChoMing to miła dziewczyna, nie opuściłaby twoich urodzin, a materiał zawsze można nadrobić - wzruszyłam ramionami.
- Tutaj masz rację, cieszę się że będę mógł spędzić ten dzień z ludźmi, którzy są mi najbliżsi - powiedział, a w jego oczach błyszczała radość.
Przełknęłam jedzenie, jakie przeżuwałam w ustach, aby móc w odpowiedzi wysłać mu szeroki uśmiech. Było mi miło, że uważa mnie za kogoś bliskiego, z kim chętnie spędziłby własne urodziny. Nie znaliśmy się długo, a już za dwadzieścia cztery godziny postawię swoją nogę w jego za pewne pięknym domu, a raczej domu ojca Jungkooka.
- Czy Jungkook też przyjdzie? - zapytałam niepewnie, wzrokiem bładząc po swojej ręce.
- Na moje urodziny? Śmiem w to wątpić, on nie spędza z nami urodzin, ani żadnych innych świąt. Nie bywa w naszym domu, w ogóle - odpowiedział z nutką rozczarowania.
- Oh - tylko tyle byłam zdolna z siebie wydusić.
- Przyzwyczailiśmy się do tego, choć jego ojciec wciąż ma nadzieje, że któregoś dnia będzie mógł spędzić z nim chociaż jedne święta.
- Rozmawiają ze sobą? - zaciekawiłam się, choć wiedziałam że nie powinnam się tym interesować.
- Czasami Pan Jeon do niego dzwonić, ale Jungkook zazwyczaj nie odbiera. Wiem, że wysyła mu pieniądze, aby mógł jakoś żyć - wyjaśnił.
- A jego matka? Co z nią? - dopytywałam.
- Nie mieszka w Korei, wyjechała do Japonii, gdy Jungkook skończył liceum. Pan Jeon stwierdził, że się nim zajmie, ale on postanowił zrobić mu na złość i zamieszkać w tym domu grupy studenckiej.
- Więc Jungkook nie ma z nią kontaktu? - coraz bardziej chciałam się w to zagłębić.
- Oczywiście, że ma. Często rozmawiają, myślę że mimo wszystko zależy mu na matce, zwłaszcza po tym co się z nią stało - mówił cicho - ale Jungkook jest zawzięty i nigdy tego nie przyzna. On nie potrafi okazywać uczuć.
- Chyba, że w grę wchodzi upartość i mściwość, w tym jest najlepszy - zażartowałam, lecz było to prawdą.
- To prawda, ma dość wygórowane ego, jego duma na wiele rzeczy mu nie pozwala - zawtórował mi.
Zaśmiałam się lekko, a chwilę później usłyszałam trzask spadającej na ławkę tacy. Podniosłam przestraszona, nagłym hasłem głowę tuż nad siebie. Jungkook opierał się rękami o stół mierząc w nas swój przepełniony złością wzrok i gryząc swój kolczyk.
- Moje ego również nie życzy sobie, abycie pierdolili za moim plecami, ponieważ moja duma jaką naruszacie w tym momencie uzna to za atak i przypadkiem komuś stanie się krzywda - warknął wściekle.
- Uspokój się Jungkook, nic się takiego nie stało - powiedział MinHyuk.
- Nie mów mi, że mam się uspokoić. Myślicie, że możecie mówić o kimś co wam przyjdzie do głowy i uznać, że dana osoba zachowa się jak pierdolona oaza spokoju - parsknął.
- Od kiedy interesuje Cię to, co mówią o tobie inni? - odezwałam się.
- Mam głęboko w dupie, co mówią o mnie ludzie, ale wkurza mnie, że muszę tego wysłuchiwać akurat od was - wycedził.
- To zaskakujące, myślałam że wszystko co do tej pory między nami zaszło jest nic warte, a tym czasem dowiaduje się, że z jakiś przyczyn to co mówię ma jednak znaczenie - prychnęłam kręcąc głową z dezaprobatą.
- Nie ma żadnego znaczenia, jesteś zwykłą, przemądrzałą cnotką, której wydaje się że może zbawić świat, ale będę musiał Cię rozczarować. Tacy ludzie jak Ty, nie przetrwają na tej ziemi bez konsekwencji - pluł swoim jadem, niczym najbardziej jadowity wąż.
- Jungkook dość, już powiedziałeś za dużo - zwrócił mu uwagę blondyn.
Patrzyłam na niego dumnym spojrzeniem, za którym kryło się urażenie. Jego słowa były bolesne, ale nie mogłam pokazać że po raz kolejny udało się mu mnie skrzywdzić, ponieważ to właśnie chciał ujrzeć. Mój ból.
- Nie, Jungkook ma rację - odrzekłam wstając - nie będę w stanie zbawić świata. Nie, gdy stąpają po nim osoby tak pozbawione uczyć i sumienia, jak Ty Jungkook.
Wzięłam swoje nie dokończone jedzenie i odeszłam stamtąd, po drodze wyrzucając je do śmietnika, który miałam po drodze. Byłam oburzona zachowaniem Jungkooka, które równało się z bezczelnością, ale nie byłam nim zdziwiona. Chociaż był on wielką tajemnicą, doskonale znałam jego odruchy oraz to kiedy ma zamiar zaatakować. Wiedziałam, że zależy mu na cierpieniu innych, aby w ten sposób mógł karmić swoje wygłodniałe ego. Lecz tym razem nie chciałam dawać mu satysfakcji, której pragnął. Może i jestem wrażliwa, ale z pewnością nie jestem słaba.
Musiałam skupić się na ważniejszych rzeczach, jak zbliżająca się godzina przyjazdu JungWoo. Miałam trochę czasu, aby móc się przygotować i z radością spędzić dzisiejszy dzień z nim i z jego rodziną, więcej nie brudzić sobie głowy myślami o wytatuowanym chłopaku.
*
Szary samochód zajechał na parking przed Uniwersytet, gdy właśnie wychodziłam z akademika. Ostatni raz poprawiłam swoją rdzawo czerowną sukienkę, gdy dostrzegłam wychodzącego z pojazdu JungWoo. Jego granatowa koszula idealnie na nim leżała, a czarne spodnie garniturowe dodawały mu męskości, jakiej nie często można było w nim dostrzec. Z natury był słodkim chłopcem, ale widząc go wyglądającego niczym z filmu stwierdziłam że taki styl pasuje mu o wiele bardziej niż ten dotychczas.
JungWoo uśmiechnął się na mój widok, a jego policzki pokrył delikatny rumieniec, gdy przejechał po mnie swoim wzrokiem.
- Wyglądasz perfekcyjnie - wydusił, mocno wzdychając.
- Dziękuję, Ty również wyglądasz bardzo dobrze - powiedział i pocałowałam go w różowy policzek.
- W takim razie możemy jechać?
- Pewnie, możemy jechać - przytaknęłam i ruszyłam w kierunku drzwi.
Chłopak wyprzedził mnie i otworzył drzwi, gestem prosząc abym weszła do środka. Podziękowałam mu szczerym uśmiechem i zajęłam swoje miejsce pasażera. Chwilę później on także zasiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik.
- Jestem trochę podenerwowany, to pierwszy raz od trzech miesięcy kiedy zobaczę mojego ojca - wyznał.
Jego ojciec założył firmę, gdy JungWoo był jeszcze bardzo mały. Biznes jakim kierował dość szybko się rozrósł i zdobył uznanie za granicą, przez co powstały nowe zakłady w takich krajach jak same stany zjednoczone. Często wyjeżdża, aby tam zarabiać duże pieniądze, dlatego JungWoo rzadko się z nim widuje.
- To szczęśliwy dzień dla twojej mamy, jestem pewna że wszystko będzie w porządku - dodawałam mu otuchy.
- Również jestem tego pewien, ale moja relacja z ojcem staje się napięta odkąd rzadko bywa w domu - żalił się.
- To twój ojciec, traktuj go tak jakby był z Tobą na codzień. Uwierz mi, że on nigdy by nie chciał, abyś się od niego odsuwał - stwierdziłam.
- Masz rację - przyznał - jedźmy już, nie chcę żeby na nas czekali.
Zapięłam swój pas bezpieczeństwa, podczas gdy JungWoo ruszył z miejsca, aby wyjechać z parkingu. Rzuciłam tylko okiem na wejście od kampusu i już wtedy tego pożałowałam. Widziałam jak Jungkook stoi oparty o mur wlepiając swoje oczy w samochód, w którym siedziałam. Chociaż był daleko czułam, że mój wzrok spotkał się z jego, pełnym złośliwości i mogłam się mylić, wręcz tego chciałam, ale dostrzegłam w nim ból, lecz nie taki zwykły ból, a ból który był dla niego czymś nowym i którego nawet ja nie byłam w stanie zrozumieć.
To wszystko zgasło w ułamku sekundy, gdy przez drzwi wyszła HyoYeon ubrana w czarną, krótką sukienkę i szpilki wielkości wieżowca. Odwróciłam natychmiast głowę w momencie, w którym rzuciła się na Jungkooka, aby pocałować
wać go w policzek. Nie mogłam na to patrzeć, ponieważ było dla mnie niewiarygodne, że nie łączyło ich nic szczególnego, a jednak zachowali się tak jakby coś między nimi było. Jeszcze bardziej czułam poirytowanie że obydwoje są na tyle głupi, aby chcieć się ze sobą zadawać. Ale swój zawsze swego znajdzie.
*
Odłożyłam pusty talerz na bok przeżywając ostatni kęs przygotowanego przez matkę JungWoo posiłku. Jak zwykle jedzenie, które robiły te ręce było warte nagrody i żałowałam, że jestem zbyt nieśmiała, aby poprosić o dokładkę. Uśmiechnęłam się tylko lekko do kobiety, która patrzyła na mnie, jakby odkryła moje najdalsze myśli.
- Możesz zjadłabyś jeszcze YuJieun? - zapytała śmiejąc się.
- Dziękuję było naprawdę wyśmienite, ale nie chcę robić problemu, aby musiała pani wstawać - powiedziałam szczerze.
- Daj spokój nie po to gotuje po parę godzin, aby potem pozostawały pełne gary - odrzekła z entuzjazmem, po czym wstała i wzięła mój talerz.
- Powiedz mi, jak Ci się wiedzie na twoim Uniwersytecie? - odezwał się ojciec mojego chłopaka - JungWoo powiedział mi, że dostałaś się na wymarzoną uczelnię.
- Tak, bardzo się cieszę że mogę tam uczęszczać to świetna szkoła - odparłam dumnie.
- Raduje mnie to, edukacja jest najważniejsza! - rzekł stanowczo, na końcu wybuchając śmiechem.
Powtórowałam mu pod nosem, a do jadalni wróciła matka JungWoo niosąc mi niewielką dokładkę jedzenie, za którą natychmiast jej podziękowałam, gdy położyła ją przede mną.
- YuJieun jestem taka szczęśliwa, że dzisiaj przyszłaś. Zawsze jesteś tutaj mile widziana - wyznała kobieta.
- Jest mi miło, że zostałam zaproszona, nigdy nie odmówiłabym gościnności u państwa.
- Jak trzyma się twoja babcia? Wszystko u niej dobrze?
- Tak, czuje się naprawdę świetnie, za niedługo miałam w planach ją odwiedzić. Przez naukę trochę ją zaniedbałam, więc chcę spędzić z nią trochę czasu - odpowiedziałam.
Moja babcia wychowywała mnie odkąd moi rodzice zginęli w wypadku, gdy byłam mała. Jest dla mnie najważniejsza i źle mi z tym, że przestałam ją tak nagle odwiedzać, ale odkąd zamieszkałam na kampusie nie mam zbytnio czasu.
- To taka złota kobieta, pozdrów ją ode mnie gdy ją odwiedzisz - poprosiła.
- Oczywiście, na pewno bardzo się ucieszy.
- Myślę, że ja i YuJieun pójdziemy już do pokoju - odezwał się milczący do tej pory JungWoo.
- Ależ YuJieun nie zjadła jeszcze swojego jedzenia - zauważyła jego matka.
- To nie problem, zabierzemy je ze sobą - powiedział, wstając.
- Ah potrzebujecie chwili dla siebie, tylko nie nabrudźcie - wystawiła ostrzegawczo palec.
- Pewnie, mamo - zapewnił - chodźmy.
Wstałam grzecznie ze swojego miejsca, jeszcze raz dziękując za posiłek i biorąc swój talerz udałam się z JungWoo do pokoju.
- Dlaczego odeszliśmy od stołu? - zapytałam, gdy znaleźliśmy się w środku.
- Kocham moich rodziców, ale są strasznie ciekawscy - zaśmiał się.
- To normalne, że chcą wszystko wiedzieć. Ciężko jest się pogodzić, że ich syn opuścił dom, aby studiować - usiadłam na łóżku, a on zajął miejsce obok mnie.
- Wiem, że powinienem z nimi zostać, ale chciałem się usamodzielnić.
- Równie jak ja, czasami tęsknię za domem - wyznałam.
- Rozmawiałaś ze swoją babcią?
- Nie zbyt często, czuję się fatalnie że tak ją traktuję.
- Ona od zawsze była wyrozumiała, mając taką cudowną wnuczkę - złapał moją dłoń, znacznie zmniejszając odległość między nami.
- Cudowną? - powtórzyłam z satysfakcją.
- Cudowną i piękną - powiedział i lekko musnął moje wargi.
Pogłębiłam pocałunek topiąc dłonie w jego włosach. Chłopak wydawał się być zaskoczony moją zachłannością, ale pozwolił mi siebie prowadzić, ujmując moją szyję. Po raz pierwszy całowaliśmy się z takim zaangażowaniem, lecz nie miało to w sobie tego uczucia, którego oczekiwałam i którego pragnęłam. Nie wiedziałam, co się ze mną działo, mając w głowie takie myśli. Pocałunki z nim od zawsze były słodkie, lecz nie miały w sobie ognia jaki palił mną, gdy na jego miejscu znajdował się Jungkook. Byłam głupia myśląc o nim w takim momencie, ale nie mogłam udawać że ten chłopak nie namieszał w mojej głowie.
Delikatnie pchnęłam JungWoo na łóżku, siadając na nim okrakiem. Czułam, że jest straszne spięty i zupełnie nie wiedział jak ze mną postępować, lecz ja również nie miałam w tym żadnego doświadczenia. Będąc z Jungkookiem w takiej sytuacji nie musiałam go mieć, doskonale wiedział co miał robić. Dupek.
Jeszcze mocniej zaczełam całować chłopaka, jeżdżąc dłońmi po jego klatce, aż poczułam jak kładzie on swoje ręce na moich plecach. Były ciepłe i delikatne, jak zazwyczaj.
Mój telefon leżący na dnie torebki wydobył z siebie dźwięk, informując o przychodzącym połączeniu. Jednak nie przerywałam pocałunku, ignorując fakt że ktoś do mnie dzwoni.
- YuJieun, nie masz zamiaru odebrać? - oderwał się ode mnie.
- Później oddzwonię - powiedziałam i ponownie go pocałowałam, lecz on po raz drugi się ode mnie odsunął.
- A jeśli to coś ważnego? - nalegał.
Westchnęłam ciężko i wstałam z chłopaka poprawiając swoją naruszoną sukienkę. Nie spiesząc się podeszłam do torebki i wygrzebałam telefon, na którego ekranie widniał numer MinHyuka. Byłam zaskoczona, że dzwonił do mnie akurat teraz, ale odebrałam.
- Halo? - odezwałam się.
- YuJieun? Jesteś może zajęta? - usłyszałam jego nerwowy głos.
- Niespecjalnie mam czas, ale co się stało, MinHyuk - mój puls przyspieszył - nic ci nie jest?
- Nie, nie chodzi o mnie. To Jungkook - odpowiedzial, a mnie ogarnęła panika.
- J-Jungkook? - zająkałam się.
- Tak. Przyjedziesz tu, jeśli podam ci adres? Proszę - błagał mnie, aż usłyszałam głośny trzask w tle.
- MinHyuk, czy Jungkook próbuje cię skrzywdzić? - zapytałam przerażona, ponieważ tylko tego mogłam się spodziewać.
- Nie, nie - natychmiast zaprzeczył - powinnaś do mnie przyjechać, YuJieun.
- MinHyuk, co się tam dzieje? - zaczęłam się poważnie martwić.
- Proszę, po prostu tu przyjedź - ciężko oddychał.
- Dlaczego? Czemu powinnam tam przyjechać, oboje wiemy że moja obecność tylko go zdenerwuje.
- On Cię wolał, YuJieun - powiedział dobitnie.
Czułam jak cały świat wokół zatrzymuje się wraz z moim sercem. Nie dowierzałam własnym uszom, i nie chciałam wierzyć, ponieważ było to niemożliwe.
- Prześlij mi adres - powiedziałam i usłyszałam kolejny trzask.
Odwróciłam się do JungWoo, mając wymalowane na twarzy przerażenie.
- JungWoo, potrzebuje twój samochód - zwróciłam się do niego.
- Co się dzieje? - przechylił głowę.
- Nie wiem, ale coś niedobrego. Daj mi kluczyki - zażadałam, wyciągając do niego rękę.
Sięgnął do kieszeni spodni i wyjął to o co go prosiłam, aby mi je podać.
- Pojadę z Tobą - zaproponował. Wyrwałam mu kluczyki z jego dłoni i pokręciłam przecząco głową.
– Nie, muszę jechać sama - odparłam, wiedząc że gdyby pojechał ze mną, to skończyło by się jeszcze gorzej.
Moje słowa są przykre, a on wygląda na zranionego. Wiedziałam, że źle robię, zostawiając go tutaj, ale teraz mogłam myśleć tylko o tym, że Jungkook z niewiadomych przyczyn mnie potrzebuje.
- Wyślę Ci wiadomością adres - słyszę w słuchawce głos MinHyuka - pośpiesz się.
Rozłączył się nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Szybko zaczęłam zbierać się do wyjścia, pakując swoją torebkę. Czułam jak JungWoo stoi za mną i wlepia swoje smutne oczy w moje poczynania.
- Dokąd jedziesz? - zapytał w końcu.
- MinHyuk mnie potrzebuje, dzieje się coś złego i nie mogę go zawieść - odpowiedziałam pospiesznie.
- Czemu więc nie mogę jechać z Tobą? - nie rozumiał. Odwróciłam się do niego, zakładając torebkę na ramię.
- Jungkook tam jest, nie chcę Cię narażać - przyznałam.
- Skoro to takie niebezpieczne, nie pozwolę abyś jechała sama - nie dawał za wygraną.
- Uwierz mi, nie stanie mi się krzywda, jestem tego pewna - skłamałam, nie chcą aby dalej naciskał.
Wahał się przez chwilę, lecz nie mogłam dłużej czekać na jego odpowiedź. Wybiegłam z pokoju, starając się nie wywrócić do drodze. Przestałam już zwracać uwagę na to, czy dobrze postępuje. Groziło niebezpieczeństwo mojemu przyjacielowi, a tym bardziej pomocy potrzebował Jungkook. Sama nie wierzyłam, że naprawdę się o niego martwiłam, ale taka już byłam.
- YuJieun, zaczekaj! - usłyszałam jego krzyk, gdy wybiegałam z domu.
Nie mogłam się zatrzymać i pospiesznie wsiadałam do samochodu, po drodze sprawdzając adres wysyłany przez MinHyuka. Na szczęście było to niedaleko, więc szybko odpaliłam silnik i ruszyłam z miejsca, wysyłając jeszcze JunGWoo przepraszające spojrzenie.
Gdy dojeżdżam pod wskazany adres, jestem równie zdezorientowana jak wtedy, kiedy wychodziłam z jego pokoju. JungWoo dzwonił do mnie dwa razy i oba połączenia zignorowałam, przez to iż potrzebowałam nawigacji na ekranie telefonu, a do tego aż do teraz prześladuje mnie zdumiona mina jaką miał, kiedy go zostawiałam.
Domy na ulicy, na którą zajechałam były duże, wyglądające jak posiadłości, a dom, którego szukałam, był co najmniej trzy razy większy niż mój rodzinny. To zabytkowy budynek z cegły
z pochyłym trawnikiem, dzięki któremu wygląda, jakby stał na wzgórzu i nawet w świetle latarni wyglądał pięknie. Domyślam się, że to dom ojca Jungkooka, ponieważ na pewno nie należał do studenta college’u. To również jedyny powód, dla którego MinHyuk mógłby tutaj być.
Wzięłam głęboki oddech, gdy wysiadałam z samochodu, żeby następnie wejść na stopnie prowadzące do drzwi. Policzyłam do trzech zanim zdecydowałam się zapukać, a gdy w końcu to zrobiłam drzwi otworzyły się po kilku sekundach, jakby czekały aż w nie zapukam. W progu pojawił się MinHyuk.
- Dziękuję, że przyjechałaś YuJieun i przepraszam, że musiała się fatygować. Wiem, że byłaś na urodzinach w domu JungWoo. Czy przyjechał on z tobą? - mówił nerwowo, jednocześnie gestem
zapraszając mnie do środka.
- Nie, został w domu. Co się dzieje? Gdzie jest Jungkook? - byłam zmartwiona i chciałam w tym momencie znać odpowiedzi na wszystkie moje pytania.
- Na podwórku za domem. Całkiem stracił kontrolę nad sobą - westchnął głęboko.
- Nic nowego, ale dlaczego kazałeś mi tutaj przyjechać?? - zapytałam najuprzejmiej, jak tylko potrafiłam, w końcu co ma ze mną wspólnego utrata kontroli przez Jungkooka?
- Wiem, że go nie znosisz, ale umiesz z nim rozmawiać, jak żadno z nas. Jest naprawdę pijany, przez co bardzo agresywny. Nie mam pojęcia, co się stało, ale przyszedł tutaj i od razu otworzył butelkę soju ojca, po czym wypił prawie połowę, aż zaczął niszczyć różne rzeczy - wyznał niespokojnie.
Zaskoczyło mnie to, że Jungkook sięgnął po alkohol skoro z tego co było mi wiadome nie spożywał go w żadnej postaci. Co takiego musiało się stać, że ten chłopak doprowadził się do takiego stanu?
- Czy któreś z waszych rodziców jest w domu? - zapytałam.
- Na szczęście nie, moja matka poszła z ChoMing zrobić zakupy na jutrzejszą imprezę, a Pan Jeon siedzi w swojej firmie - odpowiedział z ulgą.
- Tyle dobrego. Co jest powodem jego zachowania? - przeszłam do sedna, gdy MinHyuk prowadził mnie do dużej kuchni.
Krzyknęłam ze zdumienia na widok bałaganu, którego narobił Jungkook. Potłuczone naczynia leżały na podłodze razem z dużą drewnianą
serwantką, którą ktoś przewrócił i rozbił jej szyby.
- Nie jestem pewien, ale śmiem podejrzewać że chodzi o moją matkę i Pana Jeona. Cóż, oni planują się pobrać - wyznał.
- To świetna wiadomość, MinHyuk - pogratulowałam mu - rozumiem, że Jungkookowi się to nie spodobało.
- Nie mógł zaakceptować faktu, że razem zamieszkaliśmy, a co dopiero wieści o ślubie. Myślę, że Jungkook przyjechał tutaj, żeby skonfrontować się z ojcem, a on nigdy tu nie przyjeżdża - rzekł, otwierając kuchenne drzwi.
Dostrzegałam siedzącą postać przy małym stoliku na patio, gdy wyjrzałam przez drzwi. To musiał być Jungkook, a zdradzała to jego czarna czupryna i skórzana kurtka jaką często nosił.
- Nie bardzo wiem, czego oczekujesz ode mnie, ale spróbuję coś zrobić - poddałam się.
- Tylko ty umiesz go zrozumieć - powiedział.
- Mylisz się, ale skoro mnie wzywał to musi być tego jakiś powód. Porozmawiam z nim - obiecałam i wyszłam na patio.
Głos stawianych przeze mnie kroków dotarł do jego uszu, przez co odwrócił swoją głowę w moją stronę. Jego źrenice rozszerzyły się na mój widok, a potem pociemniały, przez co miałam ochotę się
cofnąć. Wyglądał niemal przerażająco w nikłym świetle patio.
- Skąd się tu wzięłaś? - zapytał zdenerwowany i wstał ze swojego miejsca.
- MinHyuk… on… - przerwałam, nie bardzo wiedząc jak dobrać odpowiednio słowa.
- Kurwa, zadzwoniłeś do niej? - krzyknął do blondyna, gdy ten wracał do środka.
- Daj mu spokój, Jungkook. Martwił się o ciebie - zwróciłam mu uwagę.
On prychnął tylko pod nosem, po czym usiadł na schodku, a ja poszła w jego ślady i zajęła miejsce obok. Patrzyłam jak wziął leżącą obok prawie pustą butelkę wódki, aby następnie przyłożyć ją sobie do ust. Gdy skończył sończyć napój uderzył pustą butelką o chodnik, wprawiając mnie w reakcję przeskoczenia.
- Naprawdę dobrana z was parka, oboje jesteście tacy przewidywalni. Biedny Jungkook się zdenerwował, więc trzeba się zmówić i sprawić, żeby poczuł wyrzuty sumienia zastłuczenie tej całej gównianej porcelany - powiedział z kpiną przeciągając samogłoski z mdlącym uśmieszkiem.
- Byłam pewna, że nie pijesz, więc skąd ta wódka? - zmieniłam temat, krzyżując ręce na piersiach.
– Do tej pory nie piłem, ale nie traktuj mnie protekcjonalnie, w końcu nie jesteś lepsza ode
mnie - burknął, po czym wziął butelkę i znów uderzył nią o chodnik.
To przerażające, ale nie mogłam zaprzeczyć, że przebywanie blisko niego, nawet gdy jest pijany, budziło mnie do życia. Tęskniłam za tym uczuciem.
- Nigdy nie twierdziłam, że jestem lepsza od ciebie. Po prostu chcę wiedzieć, co sprawiło, że się upiłeś - przyznałam.
- A co to dla ciebie za różnica? Gdzie twój chłopak? - warknął nie miło, a jego płonący wzrok był pełen tak silnych emocji, że musiałam odwrócić głowę.
- Został u siebie. Przyjechałam tutaj, ponieważ chcę ci pomóc, Jungkook - mówiłam szczerze.
- Pomóc mi? - parsknął śmiechem jaki według mnie był przerażający.
- Sama jestem sobie winna, ale wiem że w takim stanie nie powinno się być samemu.
- Więc myślisz, że twoje towarzystwo będzie lepsze? Niezłe jaja - ponownie się zaśmiała.
- Nie musisz być nie miły, robię to z myślą o twoim dobru - powiedziałam lekko oburzona.
- Z myślą o mnie? Przecież mnie nienawidzisz - przypomniał cicho.
Zamilkłam na moment, aby pozbierać swoje myśli. Nie mogłam przyznać teraz, że nie darzę go silną sympatią, kiedy jest taki skołowany.
- To prawda, że ciężko jest się nam dogadać, ale zawsze uczono mnie że pomoc nie definiuje się na przyjaciół i wrogów - powiedziałam po chwili.
- Więc co, mam teraz zacząć ci się żalić? - odparł z pogardą.
- Czasami dobrze jest wyrzucić z siebie to, co nas męczy - wzruszyłam ramionami.
Westchnął głośno i przeczesał swoje włosy, dając sobie chwilę na uspokojenie się, zupełnie jak ja.
- Mój niezawodny tatuś był łaska poinformować mnie, że planuje oświadczyć się swojej nowej utrzymance. To takie zabawne, że był zdolny porzucić moją matkę, a następnie chcieć ożenić się z inną - śmiech jak z siebie wydobywał był pełen bólu i poczucia zdrady.
Nie sądziłam, że rzeczywiście się przede mną otworzy, przez co nie miałam pojęcia jak poprawnie mu na to odpowiedzieć, aby jeszcze bardziej go nie zdenerwować.
- Jestem pewna, że twój ojciec powiedział Ci o tym, aby być z Tobą szczery. Ślub to ważny krok w życiu człowieka i jeśli się na niego zdecydował to musi mu bardzo zależeć na tej kobiecie - powiedziałam po chwili.
- Zależeć? On od zawsze był egoistą, wiesz na czym mu najbardziej zależy? Na pieniądzach i firmie - wyrzucił z urazą.
- To nie jest prawdą, jesteś jego synem..
- Nie przypominaj mi nawet. Nigdy jakoś specjalnie się mną nie interesował, teraz próbuje zgrywać dobrego ojczulka, ale tak naprawdę gdyby mógł to najchętniej by się mnie pozbył.
- Nie możesz tak mówić, jeśli nawet z nim nie rozmawiasz. Wiem, że na pewno chce mieć z Tobą dobrą relację - brnęłam w swoje.
- Jesteś naiwna, jeśli myślisz że mój ojciec byłoby do tego zdolny. Marnujesz czas siedząc tutaj i mówiąc te swoje mądrości - fuknął.
- Posłuchaj, jest mi przykro..
- Nie, nie potrzebuję twojej litości - przerywał mi.
- To nie litość, ja tylko staram się Ci pomóc Jungkook - odparłam, a on uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś taka żałosna. Nie widzisz, że cię tu nie chcę? Nie chcę, żebyś mi pomagała, To, że trochę się z tobą zabawiłem, nie znaczy, że chcę mieć z tobą cokolwiek wspólnego, a mimo to zostawiasz swojego miłego chłopaka który jest w stanie
znosić twoją obecność i przyjeżdżasz tutaj, żeby spróbować mi „pomóc”. To, YuJieun jest definicja słowa „żałosna” - powiedział śmiejąc się co zdanie, a ja starałam się nie rozpłakać słysząc każdego jego słowo.
Czułam jak cała moja wartość jaką posiadałam spada wraz moimi powiekami, gdy zamykałam oczy. Właśnie tak można było definiować prawdziwy ból.
- Rzeczywiście marnuje czas będąc tutaj. Siedź dalej i użalaj się nad sobą przy kolejnej butelkę soju, ale nie oczekuj że w ten sposób odwiedziesz swojego ojca od ślubu. Chciałam Ci pomóc, ale Ty po raz kolejny pokazałeś, że nie zasługujesz nawet na to - wyrzuciłam, po czym wstałam, aby stamtąd wyjść.
- Dokąd się wybierasz? - zapytał zdziwiony.
- Pomogę MinHyukowi posprzątać ten bałagan, którego narobiłeś, a potem wracam
do domu – odpowiedziałam o wiele spokojniej, niż się czułam.
- Dlaczego miałabyś mu pomagać? - zapytał z wyraźną odrazą w głosie.
- Ponieważ on w przeciwieństwie do ciebie zasługuje, żeby ktoś mu pomógł - powiedziałam, a jego twarzy która przybrała zaskoczony wyraz dodała mi poczucia spełniania. Wiedziałam że te słowa do niego trafiły.
Odwróciłam się napięcie, aby wejść do środka domu, jednak w ostatniej chwili poczułam silny uścisk dłoni na moim ramieniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top