Druga Strona Absurdu


Dzika, niczym nieokiełznana żądza zniszczenia napędza jego żywot. Pogoń za nieustannym pędem walki stanowi kwintesencję jego istnienia.


W walce przede wszystkim chodzi o pęd.

W życiu przede wszystkim chodzi o pęd.


Grimmjow uśmiecha się drapieżnie, gdy Pantera po raz kolejny ściera się z wyszczerbionym ostrzem Nawiedzonego Shinigami. Coś z dna podświadomości szepcze mu, że wypada zapamiętać imię przeciwnika. Wielka szkoda, bo Grimmjow nigdy nie robi tego, co określano jako wypadałoby.

Czuje w sobie dreszcz, który tak kocha, który uzależnia swoją obezwładniającą mocą. Adrenalina — słodka i kusząca — napędza rytm serca. Jego uderzenia, coraz silniejsze i szybsze, dudnią w uszach, zagłuszając zdrowy rozsądek. Dreszcz walki przysłania nostalgię i tęsknotę za dawną siłą, włada jego ciałem i umysłem. Potęga wraca z każdym ciosem, przypominając sobie drogę do jego ostrza. Pantera drży w ekstazie.

Grimmjow uśmiecha się szpetnie, szarżując do kolejnego ataku. Shinigami zrzuca z siebie stęchłe futro i przyjmuje pozycję obronną. Odpierając atak, silniejszy niż poprzednie, zastanawia się nad motywami Espady. Nikt z pokonanej elity nie schodzi tak nisko. Sama chęć walki wydaje mu się zbyt prymitywna. Ale... to tylko bestie, które nie znają uczuć i rozsądku. Bestie, których anihilacja jest jego najwyższym celem. Bierze zamach poszarzałą kataną, przechodząc z obrony do ataku. Odpowiada mu salwa śmiechu.

— Nareszcie, Shinigami! Zabicie cię nabiera sensu!

Ashido Kanō, od niedawna znany jako Nawiedzony Shinigami, zaciska mocniej kościste, przeorane zadrapaniami dłonie na rękojeści swojego zanpakutō. Ponownie szarpie się do przodu, atakując przeciwnika. Krople krwi rozbryzgują się przed jego oczami, upadają i wtapiają się w ciemną maź. Shinigami uśmiecha się z zadowoleniem.

Grimmjow warczy rozeźlony, gdy zanpakutō rywala przeciera sobie szlak przez jego obronę i przecina skórę na ramieniu. Pierdolony Shinigami. Irytuje go. Przez krótką chwilę myśli o tym, jak cudownym uczuciem byłoby móc uwolnić Panterę i rozdrapać twarz Boga Śmierci, który mieszka wśród Pustych. Cichy jęk Pantery uświadamia mu, że wciąż jest na to za słaby.

Klnie szpetnie, spluwając na ciemną maź rozpostartą na twardym gruncie. Zabawa, ku której pędził tak zawzięcie, zaczyna go wkurwiać. Napiera na przeciwnika z coraz większym zacięciem. Cios pada za ciosem, jucha tryska z coraz liczniejszych ran. Niebezpieczny taniec, raz za razem, unosi bruzdy mazi ponad ich głowy. Zgrzyt stali ścierającej się ze sobą rozchodzi się w dusznym powietrzu. Iskry buchają w górę, gdy ostrza spotykają się ze sobą.

Desperacja i zniszczenie gryzą się ze sobą w boju, a walka jest tak piękna, że oboje niemal padają w objęcia sentymentu. Grimmjow rozumie już, że ten pojedynek jest tym czego szuka. Ogniem, który rozpala jego wnętrze. Kluczem do wszystkiego, co jest zamknięte. Radość wylewa się z jego szerokiego uśmiechu, gdy wyprowadza kolejny cios. Jeden, drugi, dziesiąty.

Śmierć najprzyjemniej podaje mu się z góry. Pantera w dzikim rozpędzie szarpie przeciwnika na dwa. Shinigami nie ma szans w starciu z wściekłością katany, która z największą precyzją przecina obojczyk i toruje sobie drogę do serca. Krew Ashido plami dłonie i twarz Grimmjowa. Espada oblizuje się niemal lubieżnie, gdy Shinigami rozpada się. Wnętrzności ciągną się w obie strony, niezdecydowane do której z nich należą.


Gdy wraca na pustynię Hueco Mundo, nic nie ośmiela się zagrodzić mu drogi. Ostrze Pantery przerzucone przez ramię, białe szaty pokryte plamami krwi. Grimmjow nie czuje już pustki, a radość walki powoli opuszcza jego krwiobieg. Euforia z wolna ustępuje, a dawny gniew wtłacza się do jego świadomości.

Jest taki jak zawsze, choć odmienny. Wola walki czai się w kącikach niebieskich oczu, chowa w niedbałych gestach i szerokim uśmiechu. Przyczajona niby pantera wśród gęstych traw, czeka na odpowiednią chwilę, by pochwycić ofiarę.

Grimmjow Jaegerjaquez jednoczy się ze swoją naturą. 


*


[07.01.2018] 

To, co miało być bardzo krótkim one shotem rozrosło się do czterech (bardzo krótkich) części, co samo w sobie jest ciekawym zjawiskiem. Niemniej czas pożegnać się z Papierową Koroną. Grimmjow odnalazł to, czego szukał. Znów jest sobą. Być może odrobinę odmieniony, ale wciąż szybki i wściekły ;). 

Papierową Koronę pisało mi się z największą przyjemnością ze względu na moją miłość do Grimmka i krótkich tekstów. Dziękuję Wam za czytanie i do napisania! 


[12.11.2022]

Mam nadzieję, że po latach Papierowa Korona wciąż Wam się podoba i dostarcza rozrywki, przypomina o naturze Grimmjowa, niekoronowanego króla Hueco Mundo. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top