Rozdział 14 Walka o dwa życia
Zacznamy!
********
Wzgórze Sokyokyu.
Wzgórze na którym odbierano życia wielu duszom.
Miejsce w którym zginął on.
Miejsce w którym zginął Ryuno.
Mój starszy brat zginął tutaj.
I to przeze mnie.
Schowałam miecz na swoje pierwotne miejsce.
- "Nie, nie mogę o tym teraz myśleć, skoro muszę uratować Hikari." - Zamknęłam oczy, aby odgonić ten widok zakrwawionego ciała mojego brata, z sprzed moich oczu. Mój mózg zaczął robić mi kawały. I to bardzo nie na miejscu.
Użyłam migoczących kroków i w sekundę znalazłam się przed moim oprawcom.
Satoshi: Cóż, jak się czujesz San-chan?! Dziś nareszczie zginiesz!! - Wykrzyknął z oznakami szaleństwa chłopak.
- To raczej ty dziś zginiesz. - Powiedziałam, przygotowując się do ataku, jednakże gdy wiatr zawiał lekko, moje oczy rozszerzyły się z niedowierzania.
Wiatr niósł ze sobą dwa różne zapachy...
Zapach Hikari...
I...
Zapach Noemi...
Poczułam jak moja energia duchowa buzuje wewnątrz mego ciała, doprowadzając do pochłonięcia przez TO szaleństwo.
Satoshi: I co teraz zrobisz San-chan?! - Wykrzyknął jakby opętany.
Zagryzłam wargę.
Wydając z siebie ledwo słyszalne warczenie.
Które należało do mojego pogromcy.
Chwyciłam pewniej rękojeść czarno-czerwonej katany.
I wysunęłam ją powoli.
W okół nas odrazu pojawił się okrąg czerwonego płomienia. Zamykając naszą dwójkę w kole stworzonym z ognia. Jednocześnie oddzielając od dwóch nieprzytomych i związanych ze sobą dziewczynek.
Spojrzałam na nie kątem oka, będąc wciąż ostrożną na jakikolwiek ruch ze strony mojego przeciwnika.
Nagle wyczułam zbliżającą się energię kapitana i porucznika dziesiątego oddziału oraz Abarai'a, Rukii i Zastępczego Shinigami.
Pochwili stali odemne oddaleni o jakiś kilometr. Wpatrując się intensywnie w moją osobę, aby następnie spojrzeć na naszego przeciwnika.
Rankingu: Sandra-sama!
Toshirou: To Reitsu...
Renji: Cóż za przerażająca siła.
Rukia: Sandra-sama. Sandra-sama proszę uspokój się!
- WYBACZ RUKIA! Ale nie mogę tego zatrzymać. - Odpowiedziałam beznamiętnie, zatracając się jeszcze bardziej w tych niszczycielskich uczuciach jak i mroku mojej duszy.
Poczułam jak na moim ciele i na każdym jego skrawku pojawiają się czarne smoliste tatuaże, ukazujące nałożoną na mnie pieczęć.
Ichigo: Sandra-san?!
Satoshi: Prosze, prosze czyż to nie słynna pieczęć Króla Dusz. Och jestem pod wrażeniem.
- Zamilcz. - Powiedziałam, ukazując całe ostrze Harukiego. Ustawiłam się w postwie chcąc wykonać pierwszy atak.
Nagle ogień zamknął nas w ognistej kopule. Odgradzając nas od pozostałych. Wyczułam że zbliżają się pozostali kapitanowie i ich porucznicy. Którym na szczęście się nic nie stało.
- Teraz nadszedł czas. Czas na naszą zemstę. - Powiedziałam, patrząc na moje własne ostrze czarnego miecza, na którym zalśniły złote wilki.
Ruszyłam do ataku.
Lewo,
prawo,
obrót,
uskok,
kontra,
I tak w kółko.
A słychać było tylko brzdęk ocierającej się ze sobą stali.
Satoshi: Dosyć tego. - Wypowiedział bez jakikolwiek uczuć. - SHÕHI , SOSHITE OBORE MIZU-GUI!!!*.- Wykrzyknął wkurwiony, wyciągając swojego zabójcę dusz z tsuby.
Jego ostrze mieniło się granatowym reiryoku, tak samo jak jego właściciel. Natomiast jego ostrze było srebne, a rękojeść odziana w lazurowy materiał z białymi trójkątami imitującymi kły.
Poczułam jak moje oczy zmieniają kolor przez używanie mojego Zabójcy.
- Jigoku kara hassei... Haruki!!!** - Wykrzyknęłam na ile pozwalały mi moje płuca.
Wtem powietrze stało się ciężkie od mojej energii duchowej.
Jakby powietrze symbolizowało zapach unoszacej się śmierci.
W tej jednej chwili złożyłam sobie obietnice.
Obietnice że nie pozwolę nikomu z moich bliskich tutaj zginąć.
Nawet za cenę mego życia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak się podoba rozdział?
Jeżeli ktoś to czyta proszę o zestawienie po sobie śladu w postaci komentarza albo gwiazdki.
* Utop i pochłoń Pożeraczu Wód.
** Powstań z piekieł Haruki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top