Rozdział 2: Samotny Dzień
Po nieprzespanej nocy leżę na łóżku wpatrzony w jakiś punkt na suficie. Czemu życie musi mnie tak karać? Czemu Kevin odrzucił moje uczucia?
Mam nadzieję, że nie ma kogoś, z kim spędza czas, kiedy ja siedzę sam.
A może to ja powinienem się zmienić?
Spojrzałem na datę w kalendarzu, zakończenie roku...
A ja wyglądam jak siedem nieszczęść, wylałem niezliczenie wiele łez na wspomnienie wczorajszego dnia spędzonego z Kevinem.
Muszę coś zrobić, zanim będzie za późno.
Jest 5:30, nawet oka nie zmrużyłem, a na dziesiątą mamy zakończenie roku. Tylko żeby mama nie widziała, że mam sińce pod oczami, jakby ktoś mi krzywdę zrobił. Lecz nie mogę spać. Przez niego, którego ostatni raz miałem w zasięgu wczoraj.
*szkoła, godzina 9:30*
Trochę zniecierpliwiony czekam na tą cholerną dziesiątą, by mieć z głowy tą całą uroczystość zakończenia. Ludzie z mojej klasy zbierają się na placu przed szkołą, gdzie ma odbyć się cała uroczystość. Staję pod drzewem, w jego cieniu, chcąc uchronić się przed słońcem i wszystkimi ludźmi.
Nie było mi dane te uczucie, gdyż osoba w postaci Marka Evansa zauważyła mnie i podbiega.
-Hej Nathan! Chodź do nas!- prosi mnie jak tamtego dnia, kiedy zbierał ludzi do klubu.
-Nie mam ochoty, daj spokój proszę.- mruknąłem, spuszczając wzrok na ziemię.
Mark obserwuje moje zachowanie.
-Stało się coś?...- pyta z troską.
-Nie, wszystko w porządku.- nie spuszczam z mrukliwego tonu. Błagam, niech już sobie pójdzie.
-A może byś chciał pójść po zakończeniu do restauracji pana Hillmana na ramen?- brunet nie odpuszcza. -Ja stawiam.-
-Niech Ci będzie.- westchnąłem. Przynajmniej będę próbował zbyć Marka. Jak narazie...
Na apelu stoję przy Marku, za mną i przede mną inni z naszej klasy.
Kevin zapewne gdzieś za mną jest. Nie czuję nawet ciarków, które zawsze odczuwałem, kiedy na mnie spoglądał. Kolejne ciche westchnienie. Brakuje mi go.
Po zakończeniu części apelowej odebraliśmy swoje świadectwa. Oczywiście dostałem wyróżnienia i inne tytuły związane z sportem. Lecz przestało mnie to cieszyć. Czuję się jak kujon wygrywający konkursy.
Po tym wszystkim rozchodzimy się do domów, niektórzy idą świętować na miasto na swój sposób. Mark czeka na mnie przy bramie, gdzie wcześniej przed apelem dałem się namówić na ramen.
Mark z swoim entuzjazmem gratuluje mi moich sukcesów. Lekko się uśmiecham, próbując być pogodnym.
W czasie drogi gadamy o planach na wakacje, by jakoś zająć czas w drodze do restauracji.
*restauracja pana Hillmana*
Dotarliśmy na miejsce, wchodzę zaraz za Markiem. Siadamy przy kontuarze.
-Dwie duże porcje ramemu proszę.- powiedział brunet w moim i w swoim imieniu. Pan Hillman skinął głową, zabierając się za przyrządzenie dań.
Moje myśli dalej są przy Kevinie, w duszy czuję smutek.
-Dzisiaj jesteś coś nie swój. Wcześniej tryskałeś energią jak wodospad, a dziś jesteś przybity. Powiedz mi, co się stało.- Mark spojrzał na mnie z prośbą w oczach.
I kolejne westchnienie. Chyba mu powiem...
-Kocham się w kimś... Lecz ta osoba pewnie nie czuje tego samego, co ja.- mruknąłem. Nie mam nastroju do bycia radosnym, nie czuję tego.
-Pomogę Ci, dobrze wiesz, że pomagam zawsze. A powiedz mi, kto to jest? Znam go, bądź ją?-
Moje myśli zaczęły biegać w chaosie, próbuję je opanować.
-Tą osobą jest...- przełykam cicho ślinę.
-Kto?- brunet dalej oczekuje odpowiedzi.
-... Kevin...- wypuszczam cicho jego imię, łapiąc przy tym rumieńce.
Mark chyba analizuje moje słowa, bo siedzi cicho. Odzywa się kilka chwil później.
-On jest dobry chłopak, ale pewnie nie wie, czego chce.- odpowiada Mark po namyśle. -Jest bardzo dobry w piłce i umie grać heh... Ale w wyrażaniu uczuć idzie mu opornie.-
-Wiem, widać to. Nawet wczoraj uciekł przede mną, jakbym miał coś mu zrobić.-
-Spokojnie.- brunet kładzie swoją dłoń na moim ramieniu, chcąc mnie pocieszyć. -Myślę, że znajdziecie nić porozumienia. I wyjdzie Wam to.- uśmiechnął się.
-Jak zawsze jesteś optymistą.- spojrzałem na Marka, odwzajemniając uśmiech.
-Życie nie jest tylko w szarości i czerni, ma swój blask, który musisz odnaleść.- powiedział, biorąc się za jedzenie ramenu.
Życie ma swój blask, tak?- powtórzyłem w myśli, które powoli zaczynam je układać na regałach swojego umysłu. Wziąłem się za ramen, który jak zawsze smakuje wybornie.
Z drugiej strony czuję się lżejszym, ciężar w większości spadł ze mnie, lecz pozostałości zostały w duszy. Później spróbuję porozmawiać z Kevinem na spokojnie. A w Marku czuję wsparcie, że nie jestem sam. Resztę posiłku spędziłem w towarzystwie Marka.
*wieczór*
Układam swoje rzeczy na półkę, w myśli układam plan rozmowy.
Kiedy skończyłem, przebrałem się z galowego stroju w swój dres.
Z kąta wydobyłem latawiec, który za dzieciaka lubiałem puszczać na wietrze. Do dzisiaj to lubię. Również sprawdziłem stan latawca.
Wychodzę przed dom, puszczam powoli nić, obserwuję jak latawiec nieśpiesznie unosi się na wietrze. Chciałbym być jak ten latawiec, bez zmartwień dnia codziennego latać w powietrzu. Być jak ptak, który jest wolny.
Po rozmowie z Markiem czuję się lepiej. Teraz będzie mnie czekała rozmowa z Kevinem. Usiadłem na otwartej werandzie, bawiąc się latawcem.
Moje myśli są przy nim, chcę być z nim, nie chcę nikogo innego oprócz niego.
Z zamyślenia wyrywa mnie dzwonek telefonu, znana mi melodia roznosi się w otoczeniu. "Psycho Dreams", którą słucham w ostatnim czasie, ta piosenka opisuje mnie idealnie.
'Nie obiecuj Słodkich Snów
Mój umysł robi się czarny
Śmiech po śmierci
Wyimaginowanych ludzi w głowie
Krzyki, krzyki, krzyki, krzyki
Ludzi, których stworzyłem
Chcę, chcę nie słyszeć
Ludzie, których stworzyłem'...
Przy ostatniej zwrotce podnoszę sluchawkę.
-Halo?- pytam trzymając telefon między uchem a ramieniem, w ręce dalej trzymając kołowrotek od latawca.
-Hejka. Może chciałbyś wpaść na nockę?- znajomy mi głos, to Axel. -Nocowanie będzie u mnie. Będą przyjaciele z drużyny.
Przez chwilę analizuję słowa Axela. -Być może będę.- odpowiadam jakby od niechcenia.
-Dawaj, będzie fajnie. Na dwudziestą drugą bądź, inni też będą.- Axel nie odpuszcza. Kolejny Mark.
-Nie obiecuję, dobra?-
-Jasne.- Axel zaśmiał się, a ja rozłączam się. Westchnąłem cicho. Spojrzałem na zegarek w telefonie. Do wyznaczonej godziny jest sporo czasu, więc zakładam słuchawki na uszy, włączając "Psycho Dreams", by zająć czymś myśli.
Jak nocowanie u Axela, to będzie też i Kevin, bo na pewno będzie zaproszony, Mark, inni.
Przy okazji będę w towarzystwie Kevina, spróbuję jakoś zbliżyć się do niego i porozmawiać.
-----------------------------------------------------------
Hejka! Jak narazie 999 słów na dzień dzisiejszy, niedługo wleci kolejny rozdział ^^
Oczywiście akcja będzie się rozwijała i będzie więcej, niż tysiąc słów.
Miłego dnia/wieczoru/nocy
Kevin 💙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top