Rozdział 1

Witajcie Kochani!

Tak oto oddaję w Wasze ręce pierwszy rozdział, z nadzieją że tak jak ja, znów poczujecie ten cudowny klimat i przeżyjemy razem mnóstwo przygód :) 

Miłego czytania :)

- Cześć Naruto! 

- O cześć, Sakura! - Naruto uśmiechnął się do niej. - Skąd się tu wzięłaś?

- Byłam u was w domu i Sasuke... - przerwała na chwilę, wspominając jak był wściekły  - ...powiedział, że najprawdopodobniej tu was znajdę. - Przysiadła obok niego i pocałowała w policzek. - Chciałam zobaczyć, czy nie potrzebujecie pomocy z dzieciakami. - Spojrzała na plac zabaw gdzie Asami bawiła się z Tomoe.

- Czyli już wrócił... - szepnął do siebie, niestety na tyle głośno, że Sakura to usłyszała. 

-Coś się stało? - spytała, patrząc na niego uważnie. Widziała, że Naruto się zmieszał, choć bardzo starał się to ukryć. 

 - A takie tam, głupstwo - uśmiechnął się szeroko, drapiąc się po karku. - Taki mały wypadek...

- NARUTO! - wrzask Sasuke rozniósł się po domu, aż Naruto skulił się w sobie. Jego mąż rzadko aż tak głośno krzyczał, no chyba że znowu o czymś zapomniał.

- Co znowu zmalowałeś? - Asami spojrzała na niego z politowaniem. 

Miała już trzynaście lat i wiedziała, że skoro wujek Sasuke tak krzyczy, to musiało być to coś poważnego. Przecież zazwyczaj jest oazą spokoju i opanowania. 

- Nic... - odparł Naruto, rozkładając ręce. 

Byli w kuchni i szykowali obiad, a w zasadzie to Asami gotowała a Naruto starał się jej pomagać. Sasuke już dawno się poddał w tej kwestii i wręcz zabraniał mu robienia czegokolwiek więcej niż zaparzenia herbaty czy kawy, ewentualnie odgrzania sobie przygotowanego wcześniej posiłku, choć i te czynności były  czasem dość ryzykowne. Kuchnia stała się niezaprzeczalnym królestwem Sasuke i jedynie Asami miała pozwolenie aby w niej gotować. 

- Naruto, chodź tu! - Sasuke stanął w drzwiach kuchni i wyglądał jakby chciał go zamordować. 

Naruto głośno przełknął ślinę i z niewinnym uśmiechem ruszył w jego stronę. Naprawdę tym razem nie wiedział co mogło aż tak wyprowadzić go z równowagi... 

- O cholera... - szepnął Naruto, wpatrując się w czteroletniego Tomoe który w rączkach ściskał... 

- Miałeś wszystko pochować i zamknąć na klucz! - Sasuke wysyczał mu prosto do ucha. Był naprawdę wściekły. - Wiesz, że teraz mu tego nie odbiorę. Naprawdę, czy ty nawet... 

- Ja to załatwię! - Naruto cmoknął go w policzek i ruszył do roześmianego Tomoe. Naprawdę tym razem narozrabiał i musi to teraz naprawić. - Choć do wujka - uśmiechnął się rozkładając ręce, co Tomoe uznał za początek zabawy w berka. 

- Zrobić ci kawy? - zaszczebiotała Asami. Nawet nie chciała wiedzieć co się stało. Zawsze jak przyjeżdżali do nich w odwiedziny  coś się działo, a teraz mieli spędzić z nimi dwa tygodnie. 

- Dobrze, że chociaż ty jesteś mądrą dziewczynką. - Sasuke poczochrał jej loczki. - I tak, z miłą chęcią się napije.

- Nie przejmuj się - uśmiechnęła się promiennie. - W końcu to tylko Naruto!

Sasuke zaśmiał się krótko. Asami trafiła w sedno. Naruto to Naruto i już do końca życia będzie jego Młotkiem. Tylko wolałby aby Tomoe nie bawił się "ich zabawkami".

Tomoe zanosząc się śmiechem uciekał przed goniącym go Nauto. Ściskał w swoich malutkich rączkach długą lisią kitę i za nic nie chciał jej oddać. Naruto biorąc kolejny zakręt, potknął się i runął prosto na ławę, przewracając kubek z herbatą i zalewając nią laptopa Sasuke.

- Już nie żyję - szepnął, do siebie widząc zniszczenia.  - To wszystko przez ciebie, ty mały potworze. - Spojrzał na Tomoe, który dalej uśmiechał się słodko. - Gratuluję, wujek Sasuke zaraz mnie zabije - mamrotał, pod nosem próbując serwetką osuszyć klawiaturę. 

- Naruto, nie mów mi... - Sasuke wpatrywał się z niedowierzaniem.

- Sas, kochanie. To był wypadek... - jęknął, widząc furię w jego czarnych oczach i chyba tylko obecność dzieci uchroniła go od natychmiastowego zakończenia żywota. - No i coś narobił? - szepnął, słysząc trzaśniecie frontowych drzwi. Złapał Tomoe, odebrał mu nieszczęsne dildo, przeklinając przy okazji Jiraiyę od którego go dostali i zrezygnowany ruszył do kuchni.

- Naruto... - Asami przytuliła go mocno. Chciała go jakoś pocieszyć, nie lubiła kiedy się kłócą. W końcu to jej ukochani wujkowie. - Zjemy i pójdziemy do parku. Zobaczysz Sasuke ochłonie i wszystko będzie dobrze. 

- Jak zawsze masz rację. - Uśmiechnął się, całując ją w czoło. Wiedział, że tym razem wcale tak łatwo nie będzie. Na tym laptopie Sasuke miał ważne pliki związane z pracą i właśnie przygotowywał się do rozprawy, jednak nie chciał aby dzieci się denerwowały. Jakoś to załatwi. - To co dziś pysznego jemy? - uśmiechnął się do nich promiennie.

- A jak tam w pracy? - Naruto widząc zdziwienie w oczach Sakury, chciał zmienić temat.

- W porządku - odparła. 

Wolała nie poruszać tego tematu. Tak rzadko miała okazję rozmawiać z Naruto. Chociaż wiedziała, że przecież nie ma żadnych szans, jednak nic nie mogła poradzić na swoje uczucia do niego. Kiedy go poznała wiedziała, że byłby dla niej idealny, jednak on, jak się okazało, był już z Sasuke. 

- Nie bądź taka skromna. - Naruto, posłał jej szeroki uśmiech. - Shizune mówiła, że swoją wiedzą i zręcznością potrafisz wprawić w zdumienie nawet profesorów. 

- Nie przesadzaj. - klepnęła go w ramię. 

- No powiem tak. Jeśli kiedykolwiek mieliby grzebać w moim mózgu, to zgodzę się tylko na ciebie. - spojrzał na nią poważnie. 

- Obyś nigdy tego nie potrzebował. - Zaśmiała się głośno. Naprawdę nie chciałby go mieć na swoim stole operacyjnym. Ani jego, ani kogokolwiek z jego bliskich. - A jak ty sobie radzisz?

- W porządku. - Podrapał się po karku. - Grupa się rozwija i ...

- Ciocia! - usłyszeli  krzyk Tomoe, a w chwilę później, roześmiany, z rumianą twarzyczką brzdąc przyległ do nóg Sakury.

- Cześć kochanie - uśmiechnęła się, biorąc go na ręce. - Ależ ty szybko rośniesz! 

- Bo ja chce byc jak tata! - krzyknął. - Pic mi się chce - dodał po chwili, spoglądając na Naruto.

- Już, już. - Naruto sięgnął do plecaka. - Proszę. - Podał mu butelkę z jego ulubionym sokiem pomarańczowym. 

- To co, wracamy do domu? - spytał Naruto chowając butelkę.

- Idziesz z nami! - zawyrokował Tomoe, łapiąc Sakurę za rękę. - Zjemy razem ciasto, i się pobawimy! - ciągnął ją za sobą. - Będzie fajnie! 

- Dzień dobry - przywitała się Asami.- Tomoe a spytałeś cioci czy ma czas, aby się z tobą bawić? - Kucnęła przy bracie, poprawiając mu koszulkę. Wiedziała, że teraz to nie najlepszy moment aby ciocia ich odwiedzała. 

- Jak to?! - Tomoe spojrzał smutny na Sakurę.

- Asami ma rację, kochanie. - Ukucnęła przy nim i pogłaskała po rumianych policzkach. - Dzisiaj nie mogę się z tobą pobawić, ale obiecuję że niedługo przyjdę i spędzimy razem cały dzień. Dobrze? - ucałowała go w czoło.

- Obiecujes? - w czarnych oczach pojawiły się łzy.

- Obiecuje! - Sakura podniosła się i ucałowała policzek Naruto. - Naprawdę muszę już lecieć. Mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy. 

- Ami choc, chce ciasto! - Tomoe ciągnął ją za rękę.

- Już idziemy - uśmiechnęła się. - Ty łasuchu jeden! Jak tak będziesz się objadał, to sam będziesz wyglądać jak kuleczka dango i zamiast chodzić będziesz się turlał.

- Wcale nie! - Krzyknął obrażony. 

- A właśnie, że tak! - drażniła się z bratem

- Nieee! Nie plawda! Bede jak tatuś! - przekomarzał się.

Naruto patrzył chwilę za oddalającą się przyjaciółką. Miał wrażenie, że wcale nie musiała wracać, ale był jej wdzięczny. Jej wizyta na pewno nie poprawiłaby, już i tak, złego humoru Sasuke. Westchnął, myśląc jak udobruchać swojego męża.  

- Naruto idziesz? - Asami zatrzymała się aby na niego poczekać.

- Już lecę... - odkrzyknął, łapiąc plecak i doganiając dzieciaki. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top