Rozdział 4

Witajcie Kochani!

Bardzo Was przepraszam, że rozdziały są teraz rzadziej, jednak czas na pisanie staram się równo dzielić między moje wszystkie otwarte projekty :) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

Zatem miłej lektury :) 

Naruto siedział w kuchni popijając malinową herbatę.  Dzieciaki przeciągnęły ich chyba przez wszystkie atrakcje, nie mówiąc już o zjedzeniu takiej porcji słodyczy, że graniczyło to niemal o szok cukrzycowy. Kiedy tylko wrócili, Tomoe zasnął wtulony w nową maskotkę, którą wygrał dla niego Shikadai. Młody Nara chciał wywrzeć dobre wrażenie na Asami, jednak stanęło na tym, że to Tomoe zgarnął wszystkie nagrody dla siebie. Z wielkim uśmiechem na twarzy, niósł ogromnego, puchatego, rudego lisa, który był nie wiele mniejszy od niego samego. 

- Tomoe, dlaczego tak lubisz lisy? - Zainteresował się Shikadai. Był mocno niepocieszony, że Asami oddała mu trofeum.

- Bo są podobne do wujka Naruto! - Roześmiał się, zwracając uwagę najbliższych osób. - I on też lubi lisy!

- Naprawdę, a skąd to wiesz? - Shikadaj drążył dalej. 

- Bo znalazłem w ich pokoju taką fajną kitę, ale nie dali mi się nią pobawić. - Odparł, patrząc smutno na wujków. - A teraz, ja im nie dam się pobawić moim lisem! - Wystawił w ich kierunku język.

- Przestań gadać głupoty. - Asami zakryła mu usta, chcąc chronić Sasuke i Naruto przed jeszcze większą kompromitacją. - To są ich sprawy, nie można tego mówić głośno - syknęła mu do ucha. - Nie słuchaj go Shikadai, mój brat nie wie co mówi. - Uśmiechnęła się do przyjaciela. 

Wiedziała, że w sypialni wujków można się natknąć na różne dziwne przedmioty, dlatego od dawna przestała tam wchodzić. Teraz, jak była starsza więcej rozumiała, to przecież ich sprawy, i nie powinno się o nich mówić publicznie, no chyba że w gronie rodzinnym. Wówczas było  z tego dużo śmiechu, szczególnie jak był z nimi dziadek Jiraiya.

Shikadai patrzył, nic nie rozumiejąc. Nie wiedział, że dorośli też bawią się zabawkami i chciał jeszcze o coś zapytać ale Asami pchnęła brata w stronę kolejnej atrakcji. Może później rodzice mu to wytłumaczą. 

- No to nieźle wpadliście! - Temari  spoglądała na zażenowanego Naruto nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. Wiedziała, że wcześniej to Asami wprawiała ich w różne dziwne sytuacje i wygląda na to, że pałeczkę przeją teraz Tomoe. - Szczwany lis z niego, nie ma co. - Poklepała go po ramieniu. - Życzę powodzenia.

Naruto uśmiechnął się, choć czuł że cała twarz mu płonie. Czy naprawdę zawsze będzie ich pakował w takie głupie sytuacje? Na domiar złego, ostatnie słowa Temari zabrzmiały jakoś złowróżbnie. Musi w końcu wziąć się w garść, aby więcej nie ośmieszać ani siebie ani Sasuke. Spojrzał na niego, jednak ten znowu przywdział tą swoją maskę obojętności, co, swoją drogą,  nic dobrego nie wróżyło. Już wolał jak Sasuke się wkurzał i wrzeszczał, niż udawał, że nic go to nie obchodzi. 

 - Pogadamy o tym później - mówiło spojrzenie jego czarnych oczu a Naruto poczuł, że ich chłód przenika go do kości. 

Sasuke nie tyle był zły, że Tomoe wygaduje takie rzeczy, a bardziej tym czego dowiedział się od Temari. W zasadzie nie bardzo mieli możliwość normalnej rozmowy, gdyż byli pod czujną obserwacją Asami, jednak wystarczyło jedno jej zdanie aby wkurzył się nie na żarty.  "Nie był na ostatniej kontroli". Nie mógł uwierzyć, że Naruto tak to bagatelizuje, jednak musi z tym zaczekać aż będą sami. 

Naruto drgnął na dźwięk telefonu, jednak zaraz rozpromienił się widząc kto dzwoni.

- Shizune! - roześmiał się, widząc na wyświetlaczu jej uśmiechniętą twarz.

- Naruto! Jak dobrze cię widzieć! I jak, dajecie sobie radę? - Shizune nie mogła pohamować ciekawości. Jakby nie patrzeć, wiedziała że dwójka dzieciaków w ich domu może wywołać nie lada zamieszanie.

- Wszystko dobrze - podrapał się po karku. -  Byliśmy dzisiaj w Wesołym Miasteczku. 

- A jak tam mój mały lis? Bardzo daje wam do wiwatu? 

- Nie... no coś ty. - zawahał się na chwilę.

- Oho! - Na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz Itachiego. - Czy chcemy wiedzieć co się stało? - Spytał poważnie.

- Kochanie daj spokój, od razu masz jakieś czarne myśli. - Strofowała męża. 

- Ja nie ma żadnych czarnych myśli, kwiatuszku. - Ucałował ja w skroń. - Wystarczy spojrzeć na jego minę i już wszystko wiadomo. Co tym razem narozrabiał? Albo wiesz co, lepiej nie mów! Nie będziemy sobie psuć urlopu. 

- Urlopu? - Naruto zdziwił się. - Przecież mówiliście, że jedziecie w interesach?

- Ups, wydało się! - Zaśmiali się oboje. - Tylko nas nie zdradź, a szczególnie nie mów nic Sasuke. - Itachi położył palec na ustach. 

Naruto potarł nasadę nosa kręcąc głową. Ta dwójka zachowywała się czasem gorzej niż ich dzieci.

- Zawołać Asami? - spytał powstrzymując śmiech.

- Zaraz, najpierw mi powiedz jak ostatnie badania? - Shizune patrzyła na niego uważnie. Wiedziała co przechodzi i martwiła się o niego. 

- Badania... Przecież mam je... O cholera! - Walnął się w czoło.

- No nie mów mi że zapomniałeś?  Naru, jak możesz być tak nieodpowiedzialny! - Shizune zaczęła krzyczeć. 

- Oj no zdarza się! - Próbował się bronić. - Wyleciało mi z głowy. 

 Naprawdę wyleciało mu z głowy, a w zasadzie to pomyli terminy. Był święcie przekonany, że umówiony jest za dwa tygodnie. Będzie musiał jak najszybciej to załatwić, bo jak Sasuke się o tym dowie... O ile już o tym nie wie, zważywszy że spotkali dziś Temari. 

- Shizune proszę cię, nie wściekaj się tak!  Załatwię to. Obiecuję! - zrobił skruszoną minę. - A teraz dam ci Asami. - ruszył do salonu aby przekazać jej telefon, jednocześnie kończąc niewygodną rozmowę. - Mama dzwoni! - oddał telefon nie zwarzając na krzyki po drugiej stronie. Wiedział, że na najbliższą godzinę będzie miał spokój. 

Przechodząc koło gabinetu, westchnął ciężko. Sasuke znowu pracował, jednak jeśli Temari mu wygadała będzie musiał naprawdę się postarać. Nie dość, że zawalił sprawę  z laptopem, to jeszcze teraz z badaniami. Naprawdę jego życie to ciągłe pasmo wpadek, a ostatnie czego chciał to rozczarować swojego męża. 

Po kolacji, kiedy dzieciaki poszły już spać Sasuke w końcu mógł odetchnąć. Poprawki zrobione, tekst umowy zatwierdzony, w domu spokój, czyli została mu jeszcze ostania rzecz do zrobienia. Wytarł włosy, założył piżamę i ruszył do sypialni. Naprawdę musi poważnie rozmówić się z Naruto. Ten młotek nie może tak lekceważyć swojego zdrowia. Przecież jeśli mu się coś stanie, to... Nie nawet nie chciał o tym myśleć. Już za dużo razem wycierpieli, zdecydowanie za dużo. Czy Naruto nadal nie rozumie, że bez niego, bez jego bliskości, czułości i miłości, on nie będzie w stanie funkcjonować? Cholera, kiedy to do niego dotrze! 

- Dobra, tylko spokojnie - odetchnął kilka razy, trzymając dłoń na klamce. Nie chciał się z nim kłócić a zwyczajnie porozmawiać. - Naruto, musimy... - Zaczął wchodząc do pokoju, jednak urwał widząc że jest pusty. Zmrużył oczy nic nie rozumiejąc. Przecież miał się położyć, więc gdzie się podział?

- Co musimy, panie Uchiha? - Naruto wymruczał wprost do jego ucha, muskając je nieco ustami. Stał za nim, przylegając do jego pleców, rękoma oplatając go w pasie. 

Sasuke zadrżał kiedy język Naruto bezwstydnie drażnił jego kark, a ręce wkradły się po koszulkę, muskając mięśnie brzucha. Uwielbiał kiedy Naruto zaczynał zabawę, choć teraz miał przecież... 

- Naru... - jęknął, kiedy jedna z dłoni trąciła sutka, a zęby przygryzły skórę. - Dzieci...

- Śpią... - wyszeptał, ściągając z niego podkoszulkę i odrzucając ją w kąt. 

Nie miał zamiaru przerywać tego co zaczął. Przejechał dłonią od podbrzusza aż do szczęki zmuszając go aby odwrócił głowę w jego stronę całując go w kącik ust. Dopiero teraz Sasuke odwrócił się w jego stronę i aż otworzył oczy ze zdumienia widząc go w...

- Panie Uchiha - Sasuke zamruczał a na ustach pojawił się przebiegły uśmiech. Zapomniał o wszystkim co chciał mu powiedzieć. Zapomniał nawet jak się oddycha, kiedy ich usta pochłaniały się bez reszty. 

-----------------------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze, które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top