♛ 50
Evangeline nie mogła powstrzymać radości, gdy wraz z Alice przeglądała swoją szafę. Nadchodząca impreza była jej pierwszą. Musiała więc zrobić się na bóstwo, jej kreacja miała być tą, o której cała szkoła będzie mówić przez najbliższy rok. Oczywiście o pomoc poprosiła najlepszą stylistkę swoich czasów.
Tego samego nie mógł powiedzieć Elio, który przez następny tydzień prosił ojca, by odwołał swój absurdalny plan. Nie chciał marnować wieczoru na te półgłówki, a już na pewno nie miał zamiaru być przyzwoitką własnej siostry. Carlisle jednak pozostawał nieugięty, a Willow tym razem umyła ręce. Nie pomogły porównania do Piłata, które w rezultacie spowodowały, że kobieta trzepnęła syna w głowę i kazała uważać na słowa.
Podsumowując, Evangeline Cullen była największą zgubą swojego brata.
— Alice, a może to? — zawołała Leannie, wyciągając z szafy sukienkę, którą kupiła na rozpoczęcie roku szkolnego.
— Wybierasz się na imprezę, czy koło gospodyń wiejskich? Skarbie, impreza to cekiny i świecidełka, dużo świecidełek! — westchnęła Alice, wstając. Podeszła do szafy, w której nie dostrzegła już ani jednej sukienki. Wszystkie zostały wyrzucone na środek pokoju. — Wiesz, co to znaczy? — zapytała wampirzyca, wskazując pusty mebel.
Evangeline energicznie pokręciła głową. Czy to znaczyło, że była biedna?
— Zakupy.
Leannie podskoczyła z radości, klaszcząc wesoło w ręce.
— Leć do ojca po kartę. Kocham cię, ale moje finanse są dużo słabsze niż jego.
Nastolatka pokiwała głową i wybiegła z pokoju, prawie wyłamując drzwi z zawiasów. Zbiegła ze schodów, jakby gonił ją wściekły Emmett. Prawie znalazła się w pokoju ojca, jednak ktoś złapał ją w pół i uniemożliwił dalszy bieg.
Dziewczyna zdołała rozpoznać wielką łapę, która ją przytrzymała.
— Emmett, załatwiam ważne sprawy!
— Ja jestem ważniejszy niż twoje najważniejsze sprawy! — obruszył się czarnowłosy.
— Chciałbyś — prychnęła dziewczyna, usiłując wyrwać się z żelaznego uścisku. — Bo cię ugryzę!
— Uspokój się, piranio...
— Emmett no! — warknęła Evangeline, której naprawdę nie podobała się cała sytuacja. Chciała jak najszybciej pojechać na zakupy z Alice i wybrać kreację na najwspanialszy wieczór swojego życia. W międzyczasie musiała też znaleźć sposób na pozbycie się Elio. Nie zamierzała iść do Mike'a z bratem. Jeszcze tego by brakowało, żeby chłopak narobił jej wstydu swoim nudziarskim podejściem. — Idź zeżryj niedźwiedzie, czy coś! Nie jesteś głodny? Marnie ostatnio wyglądasz... Idź na polowanie, a nie dręcz... — W tamtej chwili Leannie poczuła grunt pod nogami, a uścisk zniknął. Dziewczyna spojrzała zdziwiona na Emmetta, który stał i wpatrywał się w nią uważnie. Zwróciła uwagę na jego czarne oczy. Wyglądało na to, że wampir naprawdę umierał z głodu. — Ty naprawdę jesteś głodny... idź na polowanie, na co czek...
Evangeline nie zdołała dokończyć, bo sekundę później wampir zniknął jej sprzed oczu. Wybiegł przez otwarte drzwi balkonu, pozostawiając za sobą jedynie podmuch wiatru.
Leannie stała jeszcze przez chwilę, zastanawiając się nad całą sytuacją. Emmett i Jasper polowali cztery dni temu. Jak to właściwie możliwe, że oczy jej przyszywanego brata były tak intensywnie czarne? Dziewczyna zerknęła z niepokojem przez ramię. Em faktycznie zniknął. Był głodny, umierał z głodu, tylko dlaczego...
Mimowolnie przypomniała sobie sytuację z Jasperem. On zareagował podobnie, gdy Leannie tylko pomyślała o tym, że powinien ruszyć na polowanie. Chciała go spławić, podobnie jak teraz Emmetta.
To wszystko wydawało jej się skrajnie dziwne. Czy to możliwe, że...
Pokręciła głową. Evangeline Cullen nie posiadała żadnego daru. Nie umiała wywoływać głodu w wampirach, ani wpływać na ich pragnienia. A jej bracia po prostu zgłodnieli.
Leannie odrzuciła blond loki na plecy i ruszyła do pokoju ojca.
♛
Elio modlił się o normalny dzień w szkole. Tylko tyle pragnął. Przyjść, przeżyć bez nowinek o kolejnych świrniętych pomysłach siostry i wrócić do domu. To chyba nie tak wiele, prawda? Swoją drogą nigdy by nie pomyślał, że szkoła powoduje aż tyle stresu. Tymczasem on autentycznie obawiał się chodzenia do niej. Wydawało się, że budynek działa jakoś na umysł Evangeline i powoduje w nim większe pustki, niż zwykle.
Elliam warknął z bezsilności, gdy Mike i jego świta w postaci drużyny koszykarzy, przepychając się po korytarzu, zahaczyła plecak Cullena powodując, że zsunął mu się z ramienia. Gdy posłał Cortezowi wrogie spojrzenie, natychmiast poznał odpowiedzi na swoje wszelkie pytania. To ten półgłówek i jego znajomi byli głównym źródłem problemów z Leannie.
Cullen dobrze znał historię swojego ojca, jego niesamowitą wręcz kontrolę nad pragnieniem. Rozumiał także poszanowanie do ludzkiego życia, ale widząc takiego Mike'a i jego rudą przyjaciółkę zastanawiał się, czy ich sprzątnięcie z tego świata naprawdę byłoby takie złe?
Skrzyżował ręce na piersi, uważnie wpatrując się w oddalającego się chłopaka.
Poza tym, na świecie i tak było za dużo ludzi, a...
— Elliam! — Chłopak podskoczył, gdy tuż przy uchu rozbrzmiał głos Leo. Francuz uśmiechnął się nonszalancko, zawdzięczając sobie pełne dezaprobaty spojrzenie przyjaciela. — Czemu się nie chwalisz?
Elio zmarszczył brwi. Nie pamiętał, aby mógł pochwalić się czymś więcej, niż bogatym, wampirzym rodowodem i siostrą, posiadającą mózg wielkości fistaszka.
— O czym... — zmarszczył nos, jednak natychmiast umilkł, widząc biegnącą Phoebe. Jeśli coś na tym świecie pozostawało niezmienne, to dziwny bieg byłej najlepszej przyjaciółki Leannie, przypominający tuptanie kaczki z krzywymi płetwami. — Kaczki umieją biegać?
Leo wzruszył ramionami, stając obok przyjaciela. Przyjrzał się wciąż biegnącej Phoebe. Nie musiał być prorokiem, by wiedzieć, że Elio właśnie ją porównał do ptaka.
— Biegnie bardziej jak kopnięta gęś.
— Skąd wiesz, jak wygląda kopnięta gęś?
— Skąd wiesz, jak biega kaczka? — odgryzł się Chatier, wywracając oczami. Dlaczego właściwie rozmawiali o stylu biegania Phoebe? — Nieważne, nie bądźmy wredni.
— Wredota to wyraz sympatii, prawda Phoebe? — odchrząknął Elio, gdy dziewczyna w końcu znalazła się obok. Oparła dłonie o kolana, usiłując złapać oddech. — Coś do picia?
Phoebe pokiwała głową.
— Przynieś sobie, poczekamy.
Elliam nie chciał być aż tak wredny, naprawdę. Po prostu słowa Leo spowodowały, że autentycznie się przeraził. Spodziewał się, że jego siostra znów zaczęła odwalać.
— Co się stało? — zapytał Chatier, podając dziewczynie butelkę ze swoją wodą.
Elio przyglądał się całej sytuacji i nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jeszcze miesiąc temu Leo zarzekał się, że ma dość Phoebe, a teraz był dla niej miły i to z własnej woli? Interesujące.
— Widzieliście plakaty? — wydyszała, z wdzięcznością przyjmując wodę od Chatier.
Elliam potarł czoło. Naprawdę nie miał czasu ani ochoty oglądać plakatów, których z resztą na szkolnych ścianach było pełno.
— Jakich plak... — zapytał w końcu, ale nie dokończył, bo po korytarzu rozległ się pisk mikrofonu, który akurat ktoś nieumiejętnie włączył. Cullen wzdrygnął się, gdy nieprzyjemny dźwięk zaatakował jego uszy dziesięć razy mocniej, niż pozostałych.
Planował spojrzeć w stronę, z której dochodził dźwięk, ale nie zdążył. Wystarczyło jedno wypowiedziane słowo, by wiedział, do kogo należy.
— Witajcie kochani!
Elio przymknął powieki, twarz ukrył w dłoniach. Nie mógł ani patrzeć na tę komedię, ani jej słuchać. Planował taktycznie się wycofać, ale każdy ruch w tłumie mógł spowodować, że ktoś zwróci na niego uwagę, a nie chciał być w tamtej chwili identyfikowany z nieszczęściem, które trzymało w dłoniach mikrofon i przemawiało do społeczności szkolnej.
Chłopak oparł się o szafki i po chwili usiadł na ziemi, wciąż ukrywając twarz.
— Cieszę się, że jest tu was tak dużo... Dla tych, którzy nie wiedzą... jestem Evangeline Cullen i dzięki namowom moich przyjaciół zdecydowałam się kandydować na królową balu... jeśli ktoś z was chciałby ze mną porozmawiać, zapraszam... Nie gryzę...
W tym miejscu Elio z całego serca pragnął przypomnieć siostrze, jak ostatnio podczas polowania przebiła tętnice króliczkowi. Ale nie gryzła - oczywiście.
— W najbliższych dniach będę częściej się do was zwracała... a na dziś to chyba tyle... dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że mogę liczyć na wasze głosy.
Ponownie rozległ się pisk świadczący o tym, że jakiś przygłup trzymał mikrofon za blisko głośnika. Elio stawiał na przydupasa Mike, Toby'ego, ale nie zadał sobie tyle trudu, by spojrzeć w tamtą stronę. Był zbyt zajęty ukrywaniem się pomiędzy wciąż stojącymi Phoebe i Leo.
Dopiero trzy minuty później, gdy zgiełk trochę ucichł, Elliam poczuł na ramieniu czyiś dotyk, a damskie perfumy zaatakowały jego nozdrza.
— Elio, wszystko okej? Potrzebujesz czegoś? — zapytała Phoebe, wyraźnie zmartwiona reakcją Cullena.
— Torby na głowę — odparł Elliam, gdy nie wpadł na żaden inny, porządny kamuflaż.
— Mogę załatwić bandaż — zaproponował Chatier, patrząc z góry na przyjaciela. — No już, nie było tak źle...
— To o tych plakatach mówiłam — westchnęła Phoebe. — Leannie kandyduje na królową balu wiosennego... myślałam, że może wiesz...
— Wiem?! — jęknął Elio. Wstał, a zrobił to tak szybko, że dziewczyna aż wytrzeszczyła oczy. Cullen przeklął w duchu. Musiał bardziej kontrolować swoje ruchy, ale jak miał to robić, gdy siostra w każdym możliwym momencie doprowadzała go do skraju wytrzymałości?
Jej pomysły przechodziły ludzkie pojęcie. Evangeline nie rozumiała wyrażenia "nie zwracać na siebie uwagi". Ta nastolatka kochała kłopoty i bycie w samym centrum rozgrywających się wydarzeń. Jak pozostała część rodziny miała czuć się bezpiecznie, skoro Leannie ciągle ich narażała? Powinna była siedzieć cicho i cieszyć się z imprezy u Corteza, a nie wyklejać pół szkoły plakatami ze swoją twarzą. Nie dość, że Elliam widywał się z siostrą w domu, to jeszcze musiał natykać się na nią na każdym zakręcie.
— Już brak mi słów do tej wariatki! Kompletnie nieodpowiedzialne! Kompletnie!
— Chłopie, wyluzuj... — mruknął Leo. — Ona tylko kandyduje na królową. To nic takiego...
Elio zacisnął zęby, by nie powiedzieć zbyt wiele. Jasne, dla ludzkiej nastolatki to nic takiego. Za to miesiąc bycia w centrum uwagi dla młodego, dziesięcioletniego, nieokrzesanego wampira mógł okazać się katastrofalny w skutkach dla całej rodziny.
— Dajcie mi spokój — syknął Elliam, wymijając przyjaciół. Musiał odpocząć. Tylko trochę się uspokoić.
♛
Willow nie miała w zwyczaju podsłuchiwać, naprawdę. Zwłaszcza po ostatnich, dość niemiłych incydentach ze swoją córką. Prawda była taka, że rozpaczliwie szukała sposobu, by naprawić relacje z Evangeline. Po ostatniej rozmowie z Rosalie zdała sobie sprawę, z jednej, bardzo ważnej rzeczy.
Leannie dorastała i miała prawo do błędów. Willie starała się przymknąć oko na fakt, jak bardzo poważne były. W końcu wszyscy wyszli z ostatniego incydentu cali, a Evangeline zrozumiała, dlaczego rodzice byli na nią tak wściekli.
Rose natomiast uświadomiła Willow, że nie może wiecznie wszystkiego zakazywać Leannie, bo... bo faktycznie kiedyś ją straci. Willow już raz straciła osobę, którą kochała ponad życie. Musiała pogodzić się z myślą, że Sarah już nigdy nie wróci, że nigdy jej nie zobaczy. Nawet nie była w stanie wyobrazić sobie, że przez ciągłe kłótnie z Leannie, dziewczynka kiedyś zdecyduje, że chce odejść... i nie wrócić.
Willie stanęła w niedalekiej odległości od drzwi, prowadzących do pokoju córki. Oczywiście weszłaby, gdyby nie rozpoznała głosu Elliama.
— Nie mówiłaś rodzicom, że kandydujesz? Żartujesz sobie Linka?!
— Ciszej, Elio! — syknęła Evangeline.
Willow wycofała się odruchowo, aby przypadkiem nie zdradzić swojej obecności. Miała jednak to szczęście, ze bliźniaki były zbyt skupione na sobie, by wytężyć zmysły i wyczuć jej obecność.
— Dobrze wiesz, jaka jest mama. Znajdzie milion powodów, żeby mi odmówić...
— Leannie, naprawdę nie...
— Przestań mi mówić, co mam robić, Elio. Powiem im, ale w odpowiednim czasie. Chce się tym cieszyć... ja naprawdę mogę wygrać, rozumiesz? Moi przyjaciele mi pomogą... wyobraź sobie, co by było, gdyby mama się dowiedziała! Ona jest totalną chłopczycą, sukienki nosi od święta... w ogóle mnie nie zrozumie. Nigdy mnie nie rozumiała! Będzie tylko zrzędzić. Zepsuje mi całą radość... Jesteś facetem i nie rozumiesz, co to znaczy dla dziewczyny bal... Elliam zlituj się i nic nie mów... Chcę przeżyć całą radość, przygotowania... Alice obiecała mi dyskrecję. Pomoże mi i dopiero potem powiem rodzicom...
Willow nie wiedziała, co sprawiło jej większy ból. Słowa córki, czy to, że Alice także została wplątana w całą sytuację i co gorsze, obiecała dyskrecję.
Willie odwróciła się i nie dbając już zupełnie o to, czy dzieci wyczują jej obecność, ruszyła na parter.
Samotność wydawała się jej jedynym sprzymierzeńcem. Wydawało się, że tylko cisza i spokój mogły jej pomóc. Wyszła przed dom, chłodny wiatr smagał jej twarz, krople deszczu muskały lodowatą skórę.
Kiedyś marzyła o tym, by być matką. Mieć córkę, dla której byłaby najlepszą przyjaciółką. Jak to się stało, że ta wyśniona, wymarzona córeczka widziała w niej problem? Przeszkodę w realizacji marzeń? Przecież Willow nie chciała jej w niczym przeszkadzać. Wręcz przeciwnie. Pragnęła ją wspierać i przeżywać wraz z Leannie cudowne, młodzieńcze chwile. W końcu sama niedawno była nastolatką.
Willie przysiadła na schodach. Wbiła złote spojrzenie w ścianę lasu. Nie wiedziała, co robić. W tamtej chwili czuła się zupełnie bezradna. Przez jej głowę raz po raz przemykała pewna myśl. Czy to możliwe, że swoimi działaniami doprowadziła do tego, przed czym przestrzegała ją Rosalie? Zraziła do siebie swoje własne dziecko?
♛
Evangeline była wyraźnie zadowolona, gdy wykorzystała swoją drugą przysługę. Elio zobowiązał się, że nie powie rodzicom o kolejnym pomyśle siostry. Cullen mogła więc czuć się bezpiecznie. Wszystko szło po jej myśli. Co prawda pewnym drobnym marzeniem było dostanie się do cheerleaderek, ale niestety nie powiodło się. Trenerka mimo, że pozwoliła Leannie zatańczyć, tuż po jej występie stwierdziła, że Cullen jest jeszcze zbyt młoda i powinna potrenować.
Żadne słowa Cullen nie pomogły. Hailee znalazła za to inny sposób, by Evangeline stała się nieco bardziej znaną, w środowisku szkolnym, osobą. Leannie musiała zostać królową wiosennego balu.
Leannie uśmiechnęła się, gdy dostrzegła SMS-a od przyjaciółki.
Wystukała szybką odpowiedź zapewniając, że bardzo dobrze się czuje i wręcz nie może doczekać się kampanii, którą uroczyście rozpoczynały w następnym tygodniu.
Pół minuty później przyszła odpowiedź, a Leannie prawie spadła z łóżka.
"Super, mam jeszcze jedną świetną wiadomość. Pamiętasz, jak mówiłam ci, że nasz rocznik wyjeżdża na wycieczkę za granicę? Właśnie zwolniło się jedno miejsce i ubłagałam nauczycielkę, by pozwoliła mi zabrać młodszą koleżankę. Angel, jedziesz z nami do Włoch! Pakuj się!"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top