♛ 34
— Rose, ty i Emmett weźcie do samochodu wszystkie prezenty. Chyba zmieścicie, nie? Alice nie może, od razu uprzedzam... Jazz mówi, że wpakowała cztery walizki, a jego auto nie zniesie dodatkowego przeciążenia prezentami... — Evangeline dreptała po podwórku i rozporządzała, kto, co ma zabrać. Wyglądała przy tym nieco komicznie, bo za uchem miała długopis, w dłoni ołówek i podkładkę z listą zatytułowaną Najazd na Forks, czyli: Jak bardzo uda nam się wkurzyć Jacoba? - Challenge. Uroku dziewczynie dodawała opaska z rogami renifera i sweterek w bałwanki. Po jej ostatnim kryzysie sercowym nie było śladu, przez co Carlisle cieszył się ze swojego kolejnego sukcesu rodzicielskiego.
Leannie dała więc zadanie każdej osobie, z wyjątkiem matki. Zgodnie z radą Emmetta, omijała Willow szerokim łukiem. Krótko mówiąc - Willie była wściekła, że kazano jej jechać do Forks. Wampirzyca ukazywała to na każdym kroku, nawet chodziła po domu drepcząc ciężko, z dłońmi zaciśniętymi w pięści i miną kata.
— Kochanie, spakowałaś się? — zapytał Carlisle, pojawiając się w drzwiach sypialni.
Willow ani drgnęła. Wpatrywała się wciąż w widok za oknem.
— Skarbie, możemy już jechać? — Cullen podszedł bliżej. Potarł ramiona Willie, jednak kobieta natychmiast strąciła jego dłonie.
— Jestem zaszczycona, że w ogóle pytasz mnie o zgodę.
— Nie bądź taka, proszę cię. Są święta.
— W każde święta musi być ktoś, kto odegra rolę Grincha. W tym roku padło na mnie — syknęła. Odwróciła się i podeszła do szafy. Rozsunęła ją i w trzy minuty spakowała potrzebne rzeczy. Carlisle stał bez słowa i przyglądał się brunetce. Powinien z nią porozmawiać, ale ona wyraźnie tego nie chciała. A to znaczyło, że musi jeszcze chwilę poczekać. Podszedł, by zabrać zapiętą już walizkę, jednak Willow uderzyła dłoń, którą wyciągnął.
— Spadaj, sama sobie poradzę — powiedziała, chwytając bagaż.
— Chciałem być po prostu miły.
— Niepotrzebnie — prychnęła, zmierzając w stronę wyjścia. — Faceci są mili tylko przed ślubem. Potem już nie.
♛
— ALL I WANT FOR CHRISTMAAAAAS IS YOUUUUUUU — Leannie zaśpiewała ostatnią frazę, po czym roześmiała się głośno. Elio, siedzący obok siostry na tylnym siedzeniu, miał naprawdę dość.
Na początku sytuacja go bawiła, ale zdał sobie sprawę, że będzie tak siedział jeszcze trzydzieści godzin.
— Trzydzieści godzin z drącą się Leannie?! — zawołał chłopak, wtykając głowę w przestrzeń między przednimi fotelami. — Lepiej od razu mnie zastrzelcie.
— O co ci chodzi, tylko śpiewam! — oburzyła się blondynka, krzyżując ręce na piersi.
— Raczej wabisz okoliczne wieloryby — odparł brunet, na co Evangeline trzepnęła go w głowę.
— Jeszcze słowo, a ojciec wysadzi was na środku autostrady i pójdziecie do Forks pieszo. — Lodowaty głos Willow przerwał wymianę zdań bliźniaków. Każdy usiadł na swoim miejscu, oczywiście zarówno Elio i Leannie byli obrażeni na cały świat.
— Szkoda, że nie lecimy samolotem — mruknęła jeszcze Evangeline.
Tym razem Elio podzielał jej zdanie. Niestety, Cullenowie zorganizowali wyjazd zbyt późno i nie był biletów na najbliższe dni. Podjęto więc decyzję, że rodzina wpakuje się w trzy samochody i wyruszy na stare śmieci bardziej tradycyjnym środkiem transportu.
Elliam zajął się czytaniem książki, a Evangeline powróciła do śpiewania. Tym razem cichszego - pod nosem.
Willow podwinęła nogi nieco bardziej pod brodę i wpatrywała się w samochody, które mijali. Gdy tylko dowiedziała się o wyjeździe, była wściekła. Carlisle nie miał prawa podejmować decyzji bez niej, bez konsultacji z resztą rodziny. Jednak im dłużej o tym myślała, coraz bardziej była w stanie przyznać mężowi rację.
Billy Black starzał się. A Willie, zamiast wykorzystywać każdą okazję, by spotkać się z ojcem, odmawiała mu nawet w święta. Oczywiście to wszystko ze strachu przed spotkaniem z Jacobem. Willow w żadnym razie nie bała się brata, ale słów, które mogą paść podczas kolejnej kłótni. Obawiała się, że któreś z nich powie coś, czego nie da się cofnąć, co raz na zawsze zniszczy i tak cienką nić porozumienia.
Willie uśmiechnęła się smutno. Kiedyś Jake był jej najbliższy. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie wszystko się posypało?
♛
Słońce zaszło, księżyc świecił w pełni. Zegar wskazywał pierwszą dwanaście. Carlisle zjechał na stację benzynową, a Wille zamierzała skorzystać z okazji, by rozprostować kości. Zerknęła jeszcze na bliźniaki, które cicho pochrapywały na tylnym siedzeniu. Uśmiechnęła się widząc, jak Evangeline śpi z głową na ramieniu brata. Wampirzyca sięgnęła po koc i nakryła nim dzieci, wciąż nie mogąc się na nie napatrzeć.
Willow skończyła brać kąpiel i wróciła do sypialni, gdzie spodziewała się zobaczyć Carlisle'a. Jedyne, co ujrzała, to otwarta książka. Wampirzyca udała się do pokoju, w którym spał Elio. Uchyliła delikatnie drzwi. Elliam spał spokojnie, Carlisle'a nie było na horyzoncie.
Brunetka weszła do sąsiedniego pokoju. Stanęła przy uchylonych drzwiach i nasłuchiwała.
Carlisle leżał w łóżku z Leannie, głaskał ją uspokajająco po głowie. Trzy minuty wcześniej blondyneczka przybiegła do niego z płaczem mówiąc, że miała zły sen. Cullen zaproponował więc, że zaprowadzi ją do łóżka i coś opowie.
Evangeline wpatrywała się w ojca, ze świecącymi oczkami słuchając historii.
— Medyk bardzo kochał księżniczkę, ale król i tak nie chciał pozwolić córce go poślubić...
— I co? I co wtedy?
— Wtedy na królestwo napadł straszny smok. Syn króla, a brat naszej księżniczki dzielne bronił swojego kraju. Wygrał, ale został poważnie ranny. Medycy próbowali mu pomóc, ale nic to nie dawało. Wezwano więc medyka z miasteczka. Tego samego, który zakochany był w księżniczce. Udało mu się wyleczyć młodego królewicza...
— A król pozwolił mu się ożenić z księżniczką? — dopytywała Leannie.
Carlisle uśmiechnął się czule.
— Niestety. Był wdzięczny medykowi za ratunek syna, ale wciąż nie chciał zmienić zdania...
— Tatku, nie lubię bajek ze smutnym zakończeniem... — Evangeline przetarła oczka.
— Już dobrze, kochanie... — Carlisle ucałował dziewczynkę w czoło. Mała zachichotała. — Zamknij oczka... przecież widzę, że jesteś zmęczona...
— Ale opowiadaj dalej! — zażądała Leannie, a wampir naturalnie nie mógł się sprzeciwić. Prośba jego małej księżniczki była dla niego rozkazem.
— Medyk od tamtego czasu leczył wielu rycerzy, ale król wciąż nie chciał przystać na jego prośbę. Planował nawet wydać córkę za mąż za króla z innego państwa...
— Przecież ona kochała szpitalnika!
— Medyka, aniołku... w tamtych czasach był to medyk...
— Mów dalej!
— Medyk widział, że przez niego królewna kłóci się z ojcem. Chciał wyjechać, zostawić ją... pragnął, żeby była szczęśliwa i ułożyła sobie życie... godne życie... dobre życie... Pakował się do wyjazdu... Księżniczka się o tym dowiedziała. Załamała się. Płakała dniami i nocami, wysyłała do medyka prośby, by nie wyjeżdżał. On jednak był nieugięty. W końcu król dostrzegł, co dzieje się z jego córką. Unieszczęśliwił ją. Pojechał więc do medyka i przeprosił za wszystko, co zrobił. Wyraził zgodę na ślub...
— Naprawdę?!
— Tak, kochanie... naprawdę... Księżniczka wyszła za medyka, który został dzięki temu księciem. Żyli razem długo i szczęśliwie i mieli dwójkę pięknych dzieci...
— To dobrze! — rozradowała się Leannie. Po chwili jednak jej minka zrzedła. Spojrzała na Carlisle'a ze łzami w oczach. — Tatku, czemu księżniczka i szpitalnik tak długo cierpieli? Na pewno bolały ich serduszka, kiedy król nie pozwalał im się widywać...
— Widzisz słoneczko... czasami tak jest, że... trzeba poczekać na tę właściwą osobę...
— Długo czekałeś na mamusię?
— Trzysta pięćdziesiąt lat...
— To dużo! Nie chcę tak długo czekać...
Carlisle pokręcił głową, po czym znów ucałował dziewczynkę w czoło. Nakrył ją szczelniej kołdrą. Nawet nie mógł sobie wyobrazić, że kiedyś jego mały aniołek przyjdzie do domu, trzymając za rękę obcego chłopaka i oznajmi, że chce za niego wyjść. Już teraz Cullen czuł w sercu dziwne kłucie... co dopiero później.
— Uwierz mi kochanie, było warto czekać... a teraz śpij...
♛
— IT'S BEGINNING TO LOOK A LOT LIKE CHRISTMAS... — zaintonowała Leannie, co spotkało się z głośną dezaprobatą Elliama.
Chłopak w akcie desperacji uderzył książką w czoło. Zerknął przed siebie i udało mu się skrzyżować spojrzenie ze złotymi oczami Carlisle'a.
— Everywhere you goo... — zanucił blondyn.
Elliam zmarszczył nos.
— I ty przeciw mnie, tato?
— TAKE A LOOK AT THE FIVE AND TEN, IT'S GLISTENING ONCE AGAIN... — kontynuowała Evangeline, wyraźnie szczęśliwa, że ktoś dołączył do śpiewania. Co to za frajda śpiewać samemu?
— Tato zjedź do sklepu, jedzenie się skończyło — poprosił brunet. Carlisle pokiwał głową, wciąż nie przerywając śpiewania z Leannie.
Wjechał do pierwszego lepszego przydrożnego sklepu ale dopiero, gdy Leannie uroczyście zakończyła piosenkę.
— Samochód wariatów — mruknął cicho Elio, gdy zatrzymali się na parkingu. Już chciał wysiadać, ale powstrzymało go spojrzenie Willow.
— Co wam kupić? — zapytała brunetka, odpinając pas.
Rodzeństwo zmarszczyło pytająco brwi. Willie nie odzywała się przez trzy godziny. Dosłownie, nie wypowiedziała ani słowa. Spodziewali się, że jest na nich zła i stan rzeczy nie zmieni się do przyjazdu do Forks.
Pierwsza otrząsnęła się Leannie.
— Ja chcę jakąś bułkę, sok pomarańczowy, czekoladę i chrupki serowe.
— A ty Elio? — zapytał Carlisle.
— Chcę, normalną siostrę. A Linkę sprzedajcie do Chin na mięso.
— Elliam...
— No już, dobra! — zawołał chłopak, gdy Evangeline trzasnęła go w głowę. — Dwie bułki z serem, wodę, gorącą czekoladę i chrupki serowe.
— Niedługo sami zamienicie się w chrupki serowe... — mruknęła cicho Willow, wychodząc z samochodu.
Szczerze mówiąc liczyła na samotne mini zakupy, ale naturalnie Carlisle musiał pokrzyżować jej plany. Zachowała jednak resztki swojej dumy i nie czekając na męża, ruszyła do środka sklepiku. Trzasnęła drzwiami tak mocno, że przez sekundę obawiała się, że wylecą z zawiasów, jednak nic takiego się nie stało.
Cullen powoli przechadzała się między półkami, z zainteresowaniem przeglądając asortyment. Tyle rodzajów ciastek, czekolad, cukierków, groszków... a ona jedyne co może zrobić, to patrzeć. Wzięła do ręki opakowanie kwaśnych żelków.
— Co to? — zapytał Carlisle, który pojawił się tuż za Willie.
— Żelki — odparła obojętnie, odkładając je na półkę. Podążyła dalej wzdłuż półek, a blondyn tuż za nią.
— Przeszło ci już? — zapytał po chwili powodując, że Willow stanęła w pół kroku i odwróciła się do niego przodem.
— Czy my naprawdę musimy o tym rozmawiać pomiędzy półkami ze słodyczami, a piwem?
— Wolę o tym rozmawiać tu, niż w towarzystwie Evangeline i Elio... — powiedział, przysuwając się odrobinę bliżej. — Chodzi o Jacoba, prawda?
W takich momentach Willie była szczęśliwa, że nie mogła płakać. Im bliżej spotkania z bratem, tym bardziej się stresowała. Nie wiedziała nawet, czy będą w stanie normalnie ze sobą rozmawiać.
— Boję się — przyznała w końcu, kierując spojrzenie na złote oczy Carlisle'a. — Kiedyś byliśmy nierozłączni, ale wszystko się popsuło i...
— Nie z twojej winy... — powiedział blondyn, łapiąc wampirzycę za rękę. — Willow, nie możesz się obwiniać. Jeśli tak ci to ciąży, spróbuj z nim porozmawiać, gdy tylko dojedziemy na miejsce. To twój brat. Pamiętaj, jak bardzo dumny jest. Znając jego tylko czeka, aż pierwsza wyciągniesz rękę...
— Myślisz, że jeszcze jest dla nas nadzieja?
— Słońce, jestem tego pewien...
♛
— Myślisz, że coś im się stało? — zapytała Leannie, nie odwracając wzroku od wejścia do sklepu. Dwadzieścia minut. Rodziców nie było aż dwadzieścia minut.
— Nie — odparł spokojnie Elio, nie przerywając przeglądania Instagrama. — Załatwianie transportu pięćdziesięciokilowca do Chin trochę trwa...
— Jakiego pięćdz... — Blondynka zmarszczyła brwi, gdy zrozumiała słowa brata. — Wal się, czubku. — Znów wlepiła nos w szybę, oczekując powrotu rodziców.
— Nie nasmarcz tacie na szybę... wiesz, że tego nie lubi...
— Czy ty przestaniesz marudzić, nudziarzu?
— Przecież nic nie mówię!
— Mówisz i to za dużo! Ja się po prostu martwię, tak?
— Linka, oni są w sklepie! — warknął Elliam, darując siostrze pełne zwątpienia spojrzenie. — Co im się może stać?! Pożre ich kasa fiskalna?!
— Masz w sobie tyle empatii, co słoń gracji, wiesz? I nie mów do mnie Linka!
Elio wywrócił oczami. Pokręcił głową i odwrócił się bokiem do siostry. Dość miał jej trajkotania. Gdyby istniał jakiś sposób, by uciszyć ją na choć pięć minut. Głupie pięć minut, a tyle szczęścia.
Trzy minuty i pięć teorii spiskowych później, Willow i Carlisle wrócili do samochodu trzymając się za ręce. Elio nawet nie zauważył zmiany w zachowaniu matki. Evangeline natomiast szczerzyła się tak bardzo, że zabolała ją szczęka.
— Tato, świąteczny repertuar! — zawołała Leannie, gdy samochód znów znalazł się na autostradzie.
W głośnikach rozbrzmiało Last Christmas. Tym razem śpiewała nie tylko Evangeline. Najpierw dołączył Carlisle, później nawet Willie. Na końcu Elio, który zrozumiał, że z szaloną rodzinką nie ma co walczyć. W końcu stwierdził, że też może pośpiewać. Takie okazje nadarzały się rzadko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top