{3}

Minęły już trzy tygodnie odkąd Iwaizumi zmienił miejsce zamieszkania.

W tym czasie nauczył się wielu rzeczy.

Przywyknął do pomagania Oikawie podczas kąpieli, codziennego gotowania, a co z tym idzie, również pomagania chłopakowi w jedzeniu.

Po prostu przywykł do bycia obok niego.

Nadszedł wieczór, który mężczyzna spędził w pokoju szatyna, czytając książkę.

Tooru uwielbiał głos Hajime. Jego matka czytała mu książki, ale tylko przez okres dzieciństwa, więc możliwość ponownego ,,słuchania" naprawdę go uszczęśliwiała.

A fakt, że czytał mu Iwaizumi, tylko tę radość potęgował.

Głos dwudziestojednolatka był dla szatyna po prostu cudowny. Nie wiedział jak mężczyzna wyglądał, ale jego brzmienie i ciepło sprawiało nastolatkowi przyjemność.

– Iwaizumi, mam dziwną prośbę – zaczął chłopak, przyciągając uwagę swojego opiekuna.

– O co chodzi?

– Mógłbyś mi powiedzieć jak wyglądam? Chcę wiedzieć... Choć pewnie jestem brzydki, ale... – Tooru nagle poczuł jak jego opiekun się poruszył.

– Nigdy, nawet za miliard lat, nie chcę słyszeć, że nazywasz siebie brzydkim. Jesteś bardzo przystojny. Masz strasznie miękkie, kasztanowe włosy, długie nogi i płaską klatkę piersiową. Rzęsy są długie, a nos uroczy. Usta o lekko brzoskwiniowym odcieniu świetnie pasują do koloru twojej cery. Mimo bycia bladym, masz skórę gładką jak jedwab. Twoje oczy są cudowne, naprawdę cudowne. Są... Trudne do opisania. Po prostu magiczne. Więc nigdy więcej nie mów, że jesteś brzydki, jesteś pięknym człowiekiem, Oikawa.

– Wiesz, nie wiem jak wygląda kasztanowy czy brązowy, ale sposób w jaki je opisałeś, naprawdę mnie uszczęśliwił.

Chłopak wyciągnął rękę, aż czegoś nie dotknął. Koszulka Iwaizumiego. Blada dłoń powoli wędrowała do góry, gdy nagle napotkała coś delikatnego. To coś się poruszyło.

– Dotykasz moich ust, Oikawa – powiedział starszy, na co jego podopieczny jedynie zachichotał, dalej dotykając warg mężczyzny. Były miękkie. Próbował sobie wyobrazić jak wyglądały, ale nie potrafił.

– Jak wyglądasz, Iwaizumi?

– Hmm... Moja skóra jest ciemniejsza, wiem, że trudno ci to zrozumieć, ale spróbuj ją sobie wyobrazić. Mam krótkie, nastroszone włosy. Uprawiam sport, więc różnimy się budową ciała, aczkolwiek jestem nieco niższy od ciebie. – Hajime zaśmiał się krótko, ale nagle poczuł jak szatyn dotyka jego czoła. Jasne oczy chłopaka wpatrywały się w ciemniejsze odpowiedniczki, a palce przeczesywały czarną czuprynę..

– Czy... Czy to są nastroszone włosy? – zapytał.

Zostali tak jeszcze przez chwilę, ciesząc się chwilą.

~~~

Około pierwszej nad ranem, Iwaizumi usłyszał jakieś dźwięki dobiegające z pokoju swojego podopiecznego. Brzmiały jak płacz.

Szybko wstał i wszedł do pomieszczenia.

Po otwarciu drzwi, zobaczył cicho szlochającego Oikawę ściskającego poduszkę.

Natychmiast do niego podszedł.

– O co chodzi? Co się stało? Zraniłeś się? – pytał zestresowany mężczyzna.

I zanim zdążył zareagować, Tooru wpadł w jego ramiona.

– N-Nie wiem... P-Po prostu obudziłem się i poczułem nagły strach...

– Może miałeś koszmar?

– Może...

Szatyn przycisnął ucho do piersi swojego opiekuna. Wsłuchiwał się w jego bicie serca. Nie było nic lepszego od tego dźwięku.

– Iwaizumi, mógłbyś ze mną zostać? – zapytał. Gdy usłyszał twierdzącą odpowiedź, oboje położyli się do łóżka.

Brunet przyciągnął chłopaka bliżej siebie, pozwalając mu słuchać swojego tętna, które z jakiegoś powodu, Tooru uwielbiał. Sprawiało mu to dziwną przyjemność.

Oikawa nagle poczuł jak dwudziestojednolatek poprawia jego włosy, a palce mężczyzny przesuwają się wzdłuż kręgosłupa nastolatka.

Zadrżał.

Właśnie tutaj, w ramionach Hajime, miał poczucie bezpieczeństwa.

Odkąd pamiętał, ludzie go lekceważyli.

Wszystko czego chciał, to przyjaciele. Matka przyprowadzała swoich przyjaciół i ich dzieci do domu. Pamiętał jednego dzieciaka, a o ile się nie myli, miał na imię Kei. Można powiedzieć, że chłopiec w jakiś sposób rozumiał sytuację Tooru. Wyjaśnił mu, iż nosi okulary w związku z czym nie widzi za dobrze. Oikawa chciał, aby zostali przyjaciółmi, jednak nigdy więcej już się nie spotkali.

Kiedy miał czternaście lat, poznał dwóch nastolatków. Przyszli do jego domu, kiedy świętował swoje urodziny.

Matsukawa i Hanamaki.

Aż do tego dnia przychodzili na urodziny szatyna. Byli dobrymi ludźmi, nigdy się z niego nie wyśmiewali, ale chłopak chciał, żeby odwiedzali go częściej.

Teraz... Teraz nie chciał już nic.

Teraz miał Iwaizumi i nie chciał się nim dzielić z kimkolwiek.

Zamknął oczy, pozwalając sobie na odpłynięcie do krainy snów przy boku Hajime.

– Hej... Iwaizumi... Opowiedz mi coś – powiedział na wpół śpiący chłopak.

– Był kiedyś chłopak. Uwielbiał bawić się na dworze z przyjaciółmi. Ale kiedy zaczął dojrzewać, dostrzegł, że wszyscy ludzie go opuszczali. Stracił swoich ukochanych przyjaciół, a niedługo po tym stracił kontakt również z rodziną. Chłopiec był smutny i nie wiedział jak żyć...

– Szkoda mi go...

– Nie przejmuj się, ten chłopiec nie jest już smutny. Znalazł dla siebie kogoś naprawdę ważnego i to go uszczęśliwiało.

Zobaczył jeszcze uśmiech na twarzy Oikawy, zanim ten zasnął w jego ramionach.

Już nie jestem smutny... Znalazłem ciebie, Tooru.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top