Rozdział 9
Elisabeth miała wrażenie, jakby ktoś walnął ją twarz. On miał narzeczoną. To kompletnie ją zaskoczyło. Nie tego się spodziewała. Była również zdziwiona, że nie wiedziała o tym. Musieli bardzo dobrze się ukrywać.
Ellie jak najszybciej zeszła z kolan Zayn'a i wybiegła do łazienki. Nie była w stanie spojrzeć w oczy partnerce Malik'a. Stała na przeciwko dużego pozłacanego lustra. W jej oczach pojawiły się łzy. Nie rozumiała dlaczego, ale chciało jej się płakać. Powieki opadły, nie mogła na siebie patrzeć. Ktoś objął ją od tyłu.
- To nie tak jak myślisz. - wyszeptał Zayn.
- A jak? - Ellie ledwo wydała z siebie to pytanie. Jakaś nieznośna gula ugrzęzła w jej gardle.
- Zacznijmy, że nie kocham jej.
- Zresztą nie tłumacz się. - Ellie zdjęła ze swojej talii ręce chłopaka. Postanowiła pójść na lunch. Przecież należała jej się przerwa.
Opuściła dumnie biuro. Nie mogła dopuścić do siebie Malik'a. To byłoby zbyt skomplikowane. Postanowiła, że poza pracą nie może ich nic łączyć. Kiedy szła w stronę windy, natknęła się na uroczą blondynkę, narzeczoną Malik'a.
Kolejna różowa blondyneczka. Bravo Malik! Pomyślała, lekko uśmiechając się pod nosem. Było to dla niej zabawne, bo właśnie tak sobie wyobrażała idealną partnerkę dla Zayn'a.
- Patrz jak chodzisz. - zapiszczała blondi. Elisabeth zdała sobie sprawę, że zdeptała jej długi szal. Ups?
- Sorry? - zapytała Ellie. Zabrzmiało to trochę ironicznie.
- Kim ty jesteś? - zapytała piskliwym głosem. - Zaraz powiem Zayn'owi. Zwolni cię.
- Nie zwolnię. - nagle za Elisabeth stanął Malik. - Ellie chodź, przecież obiecałem ci lunch.
Chłopak złapał szatynkę za rękę.
- Co ty robisz?! Zayn powiem twojej matce. - wykrzyczała blondi, ale oni już byli w windzie, która zamknęła się przed nosem narzeczonej.
- Co to miało być? - zapytała Ellie, ale zamiast odpowiedzi dać odpowiedź, Zayn zatrzymał windę. Elisabeth nie wiedziała o co mu chodzi.
Nagle Malik stanął na przeciwko dziewczyny. Ich twarze dzieliły milimetry.
- Wydaje mi się, że czegoś nie dokończyliśmy. - usta chłopaka zaatakowały wargi Ellie. Ten pocałunek był inny. Pełen namiętności i pożądania. Dłoń chłopaka znalazła się pod krótkim dołem sukienki. Palcami delikatnie musnął bielizny dziewczyny.
- Zayn... - wyszeptała Ellie. Tak bardzo go zapragnęła.
- Nie ma tak dobrze malutka. - powiedział chłopak, po czym zabrał rękę i odsunął się od Elisabeth. - Pójdź ze mną dzisiaj na kolacje, a dam ci więcej.
Nie wiedziała co powiedzieć. Nie spodziewała się usłyszeć tego pytania z ust Zayn'a. Jednak postanowiła zaryzykować. Poczuła, że może wyjść z tego coś dobrego. W końcu chłopak wybrał ją, a nie pustą blondi. To coś znaczyło.
- Zgoda. - opowiedziała cicho. Posłała mu delikatny uśmiech.
- Naprawdę? - dziewczyna skinęła głową. Zayn ponownie nachylił się i musnął jej wargi.
Chłopak ponownie uruchomił windę i ruszyli w dół. Luźnym krokiem szli w stronę kawiarni, w której mieli zjeść lunch. Malik ujął dłoń Ellie. Tym razem nie protestowała. Niestety ta magiczna chwila nie trwała długo, gdyż z niewyjaśnionych powodów, zaatakowali ich paparazzi. Zadawali mnóstwo pytań. Elisabeth była przerażona. Przecież ON mógł to zobaczyć, a ON kazał jej znikać.
Schowała się za plecami Zayn'a, który zdzwonił po ochroniarzy. Po chwili pod eskortą opuścili teren kawiarni. Wrócili do biura.
- Może zamówimy pizzę? - zapytał chłopak. Ellie tak dawno nie jadła pizzy. Naszła ją ochota na coś niezdrowego.
- Okay.
Tak oto spędzili całą przerwę zajadając się pizzą i wspominając te dobre chwile.
Jednak to szczęście za niedługo miało być przerwane.
- Panie Malik. - do pomieszczenia wparowała ta sama recepcjonistka.
- Tak?
- Przyszedł do pana, pan Richard. Ma jakieś ważne papiery do przekazania.
Serce Ellie zatrzymało się.
- Poczekaj chwilę Marie. Dam ci znać kiedy może wejść.
Recepcjonistka wyszła. Zayn złapał Elisabeth za rękę.
- Schowamy cię na chwilę w łazience, dobrze? - dziewczyna przytaknęła głową. - Pozbędę się go jak najszybciej i obiecuje, że nie spotkasz go w najbliższej przyszłości. Zgoda?
- Zgoda.
Ellie usiadła na ziemi. Oparła się o zimne płyty. Po raz kolejny usłyszała ten głos.
Głos byłego przyjaciela.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top