Rozdział 5

Zatrzymała się przed mini ołtarzem, gdzie czekał na nią Charles. Musiała przyznać, że wyglądał zachwycająco w ciemnym garniturze od Louis'a Vuitton'a.
Podeszła do swojego przyszłego męża. Uśmiechnęła się delikatnie. Charles był wniebowzięty na widok pięknej brunetki. Kochał ją jak nigdy. Pewny, że dziewczyna odwzajemniała jego uczucie, poprosił ją o rękę, a ta się zgodziła.

Szła w jego kierunku w pięknej sukni ślubnej. Jego serce przyspieszyło.

Złapali się za ręce i przysięgli sobie miłość na zawsze.
A Ż  D O  Ś M I E R CI.

Charles Smith i Kate Smith wrócili do swojego domku. Dziewczyna była szczęśliwa. Kolejny etap planu poszedł jak z płatka. Delikatnie uściskała swojego męża i powiedziała, że musi się przygotować na ich noc poślubną. Wcześniej przekazała cały majątek na budowę szpitali dziecięcych.

Podobnie jak poprzednio dziewczyna założyła na siebie czarny strój. Zrzuciła z siebie kolejną maskę i znowu stała się sobą. W odbiciu lustrzanym widziała tą piękną, demoniczną duszę. Umalowała usta na czerwono, a oczy podkreśliła czarną kreską. 

Wyglądała jak czarna wdowa na pogrzebie swego męża. Tak idealnie pasowała do sytuacji. Miała na sobie seksowną koronkową bieliznę, a na to jedwabną narzutę. Całość wyglądała jak sukienka. Do tego twarz zasłoniła czarnym welonem. W tym stroju czuła się sobą. Czuła się jak Black Widow.

Szczęśliwa z efektu, jaki dawał jej strój ruszyła w kierunku prywatnej plaży, gdzie nikt nie przeszkodzi im podczas tej cudownej nocy. 

Na zewnątrz było ciepło. Gwieździsta noc idealnie oddawała romantyczny klimat. Niedaleko wody, przygotowane zostało łoże. Była zadowolona z efektu. Przy sobie miała również pudełeczko. Mały prezencik, który przygotowała dla swojego "ukochanego" mężulka. 

- Kochanie... - Charles objął swoją żonę. - Wyglądasz zjawiskowo. Już nie mogę się doczekać kiedy posmakuję twoich cudownych ust. 

Dziewczyna poczuła ironię. Nawet nie zauważył, że nie jest już brunetką. No tak daltoniści...

- Kochanie... - powtórzyła z wyczuwalnym sarkazmem. - Nie mogę się doczekać, aż zobaczy prezent jaki dla ciebie przygotowałam.

Drwiła z niego. Charles to wyczuł, bo przyglądał jej się nie zrozumiale. Dziewczyna podeszła do niego. Zaczęła go rozbierać. Kompletnie zbiła go z tropu. Smith czuł mieszane uczucia, gdyż nie wiedział o co chodzi dziewczynie. 

- Mmm... Szkoda, że już nigdy nie będę go czuła w sobie. - powiedziała z jeszcze większą ironią i ucałowała jego członek. Charles nie rozumiał o co jej chodzi. Jednak jego ciało przeszedł dreszcz. Przyjemny dreszcz.

- O czym ty mówisz? - zapytał. Zaczynał się trochę bać. - Kate?

Stanęła z nim twarzą w twarz. Miała głos Kate, ale nie wyglądała jak ona. Nawet mu kogoś przypominała.

- Kim ty jesteś? - zapytał przerażony.

- Nie pamiętasz mnie? - dziewczyna powiedziała z kpiną. - Wujku. Wujku Charles'ie.

Mężczyzna intensywnie jej się przyglądał. Olśniło go.

- Elizabeth.

- Brawo, Sherlocku. - klasnęła w dłonie. - Nakryłeś mnie. Tylko szkoda, że trochę za późno, prawda?

- Co zamierzasz zrobić?

- Zabić cię.

Charles był bardzo przerażony, ale nie chciał dać tego po sobie poznać.

- I myślisz, że ujdzie ci to na sucho?

Dziewczyna zaśmiała się.

- Jakoś nikt nie domyślił się, że tak naprawdę Martin został zamordowany. Tak samo będzie z tobą.

Mężczyzna był w szoku.

- Zabiłaś Martina? Jak mogłaś?! Kim ty jesteś?!

- Oj jestem złą osobą, ale nie tak okrutną jak ty i oni! - dziewczyna również krzyknęła. Trochę ją poniosło. 

Podała mu pudełko.

- Otwórz.

Mimo, że nie chciał tego zrobić, to jednak je otworzył. Sterowała jego mózgiem. 

W pudełku był nóż.

- Masz wejść do wody i wbić go sobie w serce. 

Mimo, że coś mu na to nie pozwalało, mózg zaprowadził go tam, gdzie rozkazała Elisabeth. Poszła za nim. Ponownie stanęli twarzą w twarz. 

- Do zobaczenia w piekle. - wyszeptała. Charles wziął ostatni oddech, a potem jego ciało opadło z sił.

Elisabeth zaśmiała się okrutnie. Zatarła wszystkie ślady. Zatrzymała jedynie telefon. Ostatni raz obejrzała się za siebie i zostawiła pływające ciało Charles'a. 

Dziewczyna wróciła do domu. Kolejne dni spędziła na oglądaniu wiadomości o kolejnym samobójstwu bogatego biznesmena. Smutne. Pomyślała drwiąco.

Został już tylko jeden, ale niedługo jego też spotka ten sam los. Zayn'nie Malik'u Elisabeth nadchodzi.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top