Rozdział 20
Po wspólnej kąpieli i śniadaniu, Zayn i Elisa musieli wracać do pracy. Dotarli do biura dość późno. Chłopak ujął dłoń Ellie. Znajdowali się w podziemnym parkingu, należącym do biurowca pana Malik'a. Czekali na windę, jednak tę komfortową ciszę zagłuszyło głośne warczenie silników. Przed ich oczami ukazały się trzy samochody, dwa sportowe Nissany, a między nimi eleganckie audi Q7. Z aut zaczęli wysiadać mężczyźni w czerni. Wyglądali na wyszkolonych ochroniarzy. Ustawili się równo w dwie proste linie. Najwyższy z nich otworzył drzwi Audi, a z niego wysiadł pan Malik, ojciec Zayn'a. Na Elisabeth jego wejście nie zrobiło większego wrażenia. Jej eks - przyjaciel był w tym mistrzem.
Cichutko wymknęła się do wnętrza windy, kiedy ta wreszcie otworzyła się. Zayn poszedł powitać ojca, pozostawiając Elisabeth samą. Nie przeszkadzało jej to. Chciała stamtąd uciec. Wiedziała, że tata Zayn'a jej nie zaakceptuje, a co dopiero polubi.
Winda zamknęła się. Ellie odetchnęła z ulgą. Nacisnęła przycisk z numerem dziesięć. Maszyna zaczęła piąć się w górę. Niestety zatrzymała się, a do środka wszedł on. Richard.
Elisabeth ustawiła się tyłem do niego. miała nadzieje, że jej nie zauważy. Pochłonięty był przez jego komórkę. Ellie coraz trudniej oddychała. Stresowała ją obecność tego potwora. Wręcz bała się.
Winda pięła się coraz wyżej. Piąte piętro. Szóste piętro.
- Jeszcze tylko trochę. - wyszeptała.
Nagle mężczyzna pociągnął za jej delikatną dłoń. Przycisnął Elisabeth do ściany.
- Myślałaś, że cię nie rozpoznam, mała suko? - powiedział. Elisa skrzywiła się na ten wstrętny głos. - Radzę ci zostawić Malik'a w spokoju. Inaczej zniszczę was obu.
Nie odpowiedziała. Poczuła przypływające ciepło. Winda zatrzymała się pod wpływem jej mocy.
- Myślisz, że się ciebie boje? - zapytała poważnym tonem.
Wyglądała jak przerażająca, porcelana lalka. W jej oczach błyszczały iskierki niosące śmierć.
Richard spojrzał na nią z przerażeniem malującym się na twarzy.
- Co taka mała dziewczynka może mi zrobić? - umiejętnie ukrył strach, zakrywając go drwiącym uśmiechem. Dziewczyna odwzajemniła gest. Złapała za jego masywne ramiona. Przez jej obie dłonie przeszedł prąd.
- Auh... Ty! - krzyknął. Elisabeth zaczęła się śmiać szalenie. Zacisnęła dłonie pogłębiając ból jaki czuł ten zły mężczyzna.
- Jesteś taką samą wiedźmą jak one. - krzyczał niczym opętany.
- Musisz zginąć! Nie zasługujesz by żyć. - dodał. - Zabiję cię.
- Spróbuj księżniczko. - winda ponownie zaczęła piąć się w górę.
- Ding. - drzwi się otworzyły, a w nich stał zmartwiony Zayn i jego ojciec. Ten drugi miał kompletnie obojętny wyraz twarzy. Młody Malik objął ramieniem Ellie.
- Wszystko w porządku? - zapytał z troską. Elisa jedynie kiwnęła głową na tak.
- Powinniśmy wszystko omówić. - przerwał Richard.
- Dołączę do was za minutkę. - powiedział Zayn, po czym złączył swoją dłoń z maleńką rączką Ellie. Pociągnął ją za sobą w stronę biura. W drzwiach powitała ich sekretarka. Elisabeth spojrzała na nią podejrzliwie. Nigdy nie lubiła tej uroczej, niewinnej blondynki. Z własnego doświadczenia nie ufała jej. Zayn nawet nie zwrócił uwagę na uśmiechniętą blondynkę. Minęli ją, wchodząc do przestronnego pomieszczenia.
Zayn pchnął Elisę na blat biurka. Spojrzał na nią znacząco. Delikatnie musnął wargami jej szyję. Dziewczyna zadrżała, kiedy ręka Zayn'a znalazła się między nogami Ellie. Żałowała, że ubrała spodnie tego dnia. Cichutko jęknęła. Chłopak naparł ustami na jej. Ten pocałunek różnił się od poprzednich. Przekazywali sobie w ten sposób wszystkie uczucia. Strach, gniew, smutek, pożądaniem miłość...
- Umm... - przerwała im sekretareczka. - Pański ojciec zaczął się niecierpliwić.
- Jasne. Już idę. - powiedział szybko Zayn, odsuwając się od dziewczyny.
- Zaczekaj tu na mnie. - dodał, po czym wybiegł z pomieszczenia. Na froncie zostały Ellie i blond sekretareczka. Ta druga mierzyła wzrokiem szatynkę. Elisabeth podeszła do niej. Dzieliły je zaledwie kilka centymetrów.
- Przestań się gapić. - powiedziała stanowczo Elisa.
- Co on w tobie widzi? - odparła szorstko blondyna. - Moja siostra jest od ciebie dużo ładniejsza.
Elisa zaczęła się śmiać. Złapała za nadgarstek małej blondyneczki. Spojrzała jej głęboko w oczy. Budziła w niej olbrzymi strach.
- No co? Nie jesteś już taka odważna. - powiedziała drwiąco Ellie.
Blondynka już nic więcej nie dodała. Wybiegła z biura.
Elisa została sama. Zdecydowanie nudziła się. Postanowiła zrobić sobie kawę.
Po drodze do mini kuchni biurowej usłyszała krzyki dobiegające z sali konferencyjnej. Ciekawość wzięła górę. Podeszła do drzwi. Jedynce co usłyszała to:
- Musisz ją zabić! - wykrzyczał ojciec Zayn'a.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top